skoczek
Moderator: Gacek
skoczek
skacze po polach
nieustanny ból głowy
po czarnych
i białych
matowych
w końcu
króla szachuje konik
to tu
to tam
u wejścia
u bram
nie wiem co robię
i po co
wszystko staje się
nocą
nieustanny ból głowy
po czarnych
i białych
matowych
w końcu
króla szachuje konik
to tu
to tam
u wejścia
u bram
nie wiem co robię
i po co
wszystko staje się
nocą
Odchudzam się.
ps. Usmaż coś tłustego, może się skuszę.
[ Dodano: 2011-01-31, 15:28 ]
ps2. Dobra, sam sobie przygotuję, bo chyba się nie doczekam.
jest bardzo zimno
jakieś minus 40
na torze siadam
a raczej klękam
pochylam głowę
wyciągam język
po chwili
nie mogę go już oderwać
szyna ozór i ja
stopieni w jedno
dlaczego nic nie nadjeżdża?
awaria?
zerwana trakcja?
a może coś pękło?
trudno
poczekam na jutro
ps. Usmaż coś tłustego, może się skuszę.
[ Dodano: 2011-01-31, 15:28 ]
ps2. Dobra, sam sobie przygotuję, bo chyba się nie doczekam.
jest bardzo zimno
jakieś minus 40
na torze siadam
a raczej klękam
pochylam głowę
wyciągam język
po chwili
nie mogę go już oderwać
szyna ozór i ja
stopieni w jedno
dlaczego nic nie nadjeżdża?
awaria?
zerwana trakcja?
a może coś pękło?
trudno
poczekam na jutro
Fobiak, po prostu lubię:
rynny
rury
spusty
kanały
morze
swobodną wędrówkę
po fali spienionej
pijany
zataczam się krążę
powoli odpływam
tam, gdzie mnie wzywa
A tak naprawdę, to:
nie czuje się dobrze
nie czuję się źle
w gruncie rzeczy
nie wiem jak jest
przeciskam się
szczeliny jadowite
zaglądam tu
patrzę tam
co widzę?
nic jak zwykle
czy to nie dziwne?
trochę niesamowite
rynny
rury
spusty
kanały
morze
swobodną wędrówkę
po fali spienionej
pijany
zataczam się krążę
powoli odpływam
tam, gdzie mnie wzywa
A tak naprawdę, to:
nie czuje się dobrze
nie czuję się źle
w gruncie rzeczy
nie wiem jak jest
przeciskam się
szczeliny jadowite
zaglądam tu
patrzę tam
co widzę?
nic jak zwykle
czy to nie dziwne?
trochę niesamowite
Widzę, że zaczyna się Wam podobać cykl zatytułowany:
„Wysoka trawa i ziarna, czyli Ślepa Kura na tropie Nicości”
To jedziemy dalej:
myślałem, że z wiekiem to mija
ale niestety, bezsens się nasila
całe lata przede mną
nie śpieszę się, czekam
teraz to widzę
dochodzę do siebie
powoli stabilizuję
oczom nie wierzę
to co piszę
nie jest moje
żyje coś we mnie
co?
nie wiem
żabo-jaszczurka
podniebny kaszalot
wiruję z pęcherzem
jak kot
fenomenalna rozpusta
głowa pusta
słowna kapusta
rym - dym
głowa - ból
w ręku nóż
pieprz i sól
kolejny dzień wyuzdany
bawię się pustymi słowami
na razie nie znaczą nic
siedzę sobie sam
na słowach gram
w chuju to mam
buda to moje nowe schronienie
wejdę w nią i zwinę w kłębek
będę czekał i marzył
rozwieję się we śnie
w tej osowiałej mgle
przekręcę klucz dwa razy
tak!
teraz czuję się bezpiecznie
co przyniesie kolejny wers?
wiesz?
bo ja kompletnie
nie!
i to właśnie mnie pcha
ta siła
ta radość mnie gna
wśród chaosu
wśród fal
płynę jak pirat
zakoszę co tylko się da
chciałbym ci coś dać
coś czego nie widział świat
ani ty ani tym bardziej ja
trzeba wskoczyć tak by sobie łapek nie zamoczyć
nie ubrudzić nie utłuścić tylko trochę potarmosić
równe wersy
równi ludzie
równe gówno
jednym słowem
nudno
nie jest dobrze
nie jest źle
po prostu
nie ma mnie
dzień za dniem
ciągnie się jak klej
przerębel przesieka
niewidoczna dla oka
bezszelestna rzeka
swobodnym nurtem
gdzieś życie ucieka
gonić je?
schwytać
nadziać
przebić
porąbać
zarżnąć
wycisnąć
zjeść
podpalić
żyć ciekawie
żyć wspaniale
gdzieś z dala
od robala
kwitnący sad
jadowity gad
owoc skradł
do piekła spadł
forma świata
w ciszy trwa
zwykła nuda
doprawdy nie wiem
skąd świat się bierze
dokąd zmierza
i po co ta cała
masakra
przechodzę obok
ściany betonowej
słoneczne centrum
w ciągłej budowie
marzenia gorące
szybują po łące
pisanie radosne
bywa nieznośne
u stóp wariata
leży pół świata
spójrzcie na kolumny
te obok okna
mają piękne podstawy
kiedyś zdobiono domy
nad czarną klawiaturą
zasiadam wygodnie
dlaczego ona?
nie uśmiecha się do mnie
litery tajemnicze
odrębne i samotne
jak pnie drzew
po lesie dawno wyciętym
spaceruję
oglądam spróchniałe zęby
bliżej podejdę
spróbuję połączyć
czerwone i pyszne
plantacje poziomek
bez natchnienia
uderzam miarowo
spaceruję po literach
nie zastanawiam się
nie myślę
niech napływają iluzje
ewidencjonuję pustą przestrzeń
odmierzam czas i czekam
pogrążony w myślach
szukam odpowiedzi
których nie potrzebuję
nuda
nic nie drga
nic nie faluje
źle się czuję
po prostu siedzę
i medytuję
zamykam oczy
wyłączam myślenie
niech się w końcu coś dzieje!
na miłość boską!
dlaczego wszystko jest takie trudne?
nienormalne
popierdolone
gryzmolę
układam kwiaty w flakonie
węże
nietoperze
symbole
ja pierdole!
skąd one?
już nie mogę
niby jest dobrze
a nie jest
skąd nuda się bierze?
przy drzwiach obok lustra
wiszą płaszcze zmęczone
tafle lodu
nocne duchy
czerwono-zielone
polarne zorze
rozpoznaję cień
ucieka przez sień
betonowa klatka
pada deszcz
zamiast kury
kleszcz
poprzez aniołów
lub bezpośrednio
rozmowa z bogiem
była powszechną
cudowna technika
twór niewolnika
wiedzę realną
czyni nieosiągalną
dlaczego w niedzielę
nie jestem w kościele
krótko mówiąc
dlaczego nie wierzę?
czy z czegoś martwego
może powstać coś żywego?
-czy słyszał pan o publicznym zakazie palenia?
-przecież moja praca to miejsce odosobnienia!
„nie powstał jeszcze świat
który sprostałby nam”
nie powstał i nie powstanie
ten który był
odszedł w niepamięć
to co nadejdzie
jest sumą wyobrażeń
rachunki zostały wyrównane
co ci jest?
nic
a nic?
czym jest?
to niepokój
lęk
pierwotne niezadowolenie
uścisk ciemności
twórcza negacja
przezwyciężenie
niszczycielskie skojarzenie
z martwych powstanie
błysk narodzin
poranne świtanie
zerwane jabłko
więzy i sploty
przebłysk miłości
duch frywolny
wola uwięziona wśród nocy
poezja to proste słowa
rozumie je anioł i zwierze
czy człowiek?
tego nie wiem
przez gęstwinę sobie płynę
myśl gdzieś mi ucieka
plącze się wśród drzew
ptaków szelest no i pieśń
„Wysoka trawa i ziarna, czyli Ślepa Kura na tropie Nicości”
To jedziemy dalej:
myślałem, że z wiekiem to mija
ale niestety, bezsens się nasila
całe lata przede mną
nie śpieszę się, czekam
teraz to widzę
dochodzę do siebie
powoli stabilizuję
oczom nie wierzę
to co piszę
nie jest moje
żyje coś we mnie
co?
nie wiem
żabo-jaszczurka
podniebny kaszalot
wiruję z pęcherzem
jak kot
fenomenalna rozpusta
głowa pusta
słowna kapusta
rym - dym
głowa - ból
w ręku nóż
pieprz i sól
kolejny dzień wyuzdany
bawię się pustymi słowami
na razie nie znaczą nic
siedzę sobie sam
na słowach gram
w chuju to mam
buda to moje nowe schronienie
wejdę w nią i zwinę w kłębek
będę czekał i marzył
rozwieję się we śnie
w tej osowiałej mgle
przekręcę klucz dwa razy
tak!
teraz czuję się bezpiecznie
co przyniesie kolejny wers?
wiesz?
bo ja kompletnie
nie!
i to właśnie mnie pcha
ta siła
ta radość mnie gna
wśród chaosu
wśród fal
płynę jak pirat
zakoszę co tylko się da
chciałbym ci coś dać
coś czego nie widział świat
ani ty ani tym bardziej ja
trzeba wskoczyć tak by sobie łapek nie zamoczyć
nie ubrudzić nie utłuścić tylko trochę potarmosić
równe wersy
równi ludzie
równe gówno
jednym słowem
nudno
nie jest dobrze
nie jest źle
po prostu
nie ma mnie
dzień za dniem
ciągnie się jak klej
przerębel przesieka
niewidoczna dla oka
bezszelestna rzeka
swobodnym nurtem
gdzieś życie ucieka
gonić je?
schwytać
nadziać
przebić
porąbać
zarżnąć
wycisnąć
zjeść
podpalić
żyć ciekawie
żyć wspaniale
gdzieś z dala
od robala
kwitnący sad
jadowity gad
owoc skradł
do piekła spadł
forma świata
w ciszy trwa
zwykła nuda
doprawdy nie wiem
skąd świat się bierze
dokąd zmierza
i po co ta cała
masakra
przechodzę obok
ściany betonowej
słoneczne centrum
w ciągłej budowie
marzenia gorące
szybują po łące
pisanie radosne
bywa nieznośne
u stóp wariata
leży pół świata
spójrzcie na kolumny
te obok okna
mają piękne podstawy
kiedyś zdobiono domy
nad czarną klawiaturą
zasiadam wygodnie
dlaczego ona?
nie uśmiecha się do mnie
litery tajemnicze
odrębne i samotne
jak pnie drzew
po lesie dawno wyciętym
spaceruję
oglądam spróchniałe zęby
bliżej podejdę
spróbuję połączyć
czerwone i pyszne
plantacje poziomek
bez natchnienia
uderzam miarowo
spaceruję po literach
nie zastanawiam się
nie myślę
niech napływają iluzje
ewidencjonuję pustą przestrzeń
odmierzam czas i czekam
pogrążony w myślach
szukam odpowiedzi
których nie potrzebuję
nuda
nic nie drga
nic nie faluje
źle się czuję
po prostu siedzę
i medytuję
zamykam oczy
wyłączam myślenie
niech się w końcu coś dzieje!
na miłość boską!
dlaczego wszystko jest takie trudne?
nienormalne
popierdolone
gryzmolę
układam kwiaty w flakonie
węże
nietoperze
symbole
ja pierdole!
skąd one?
już nie mogę
niby jest dobrze
a nie jest
skąd nuda się bierze?
przy drzwiach obok lustra
wiszą płaszcze zmęczone
tafle lodu
nocne duchy
czerwono-zielone
polarne zorze
rozpoznaję cień
ucieka przez sień
betonowa klatka
pada deszcz
zamiast kury
kleszcz
poprzez aniołów
lub bezpośrednio
rozmowa z bogiem
była powszechną
cudowna technika
twór niewolnika
wiedzę realną
czyni nieosiągalną
dlaczego w niedzielę
nie jestem w kościele
krótko mówiąc
dlaczego nie wierzę?
czy z czegoś martwego
może powstać coś żywego?
-czy słyszał pan o publicznym zakazie palenia?
-przecież moja praca to miejsce odosobnienia!
„nie powstał jeszcze świat
który sprostałby nam”
nie powstał i nie powstanie
ten który był
odszedł w niepamięć
to co nadejdzie
jest sumą wyobrażeń
rachunki zostały wyrównane
co ci jest?
nic
a nic?
czym jest?
to niepokój
lęk
pierwotne niezadowolenie
uścisk ciemności
twórcza negacja
przezwyciężenie
niszczycielskie skojarzenie
z martwych powstanie
błysk narodzin
poranne świtanie
zerwane jabłko
więzy i sploty
przebłysk miłości
duch frywolny
wola uwięziona wśród nocy
poezja to proste słowa
rozumie je anioł i zwierze
czy człowiek?
tego nie wiem
przez gęstwinę sobie płynę
myśl gdzieś mi ucieka
plącze się wśród drzew
ptaków szelest no i pieśń
Z tego ostatniego kawałka powiewa klimatem jakiegoś szczerego zwierzenia. Rzecz w tym, że wydajesz się uważać, że wystarczy gromadzić pytania i podawać je poetycko. A odpowiedzi są możliwe. Nie chcesz ich usłyszeć ani wymyślić ich sam, prawda?
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości