ani żadnej rzeczy która jego jest
Moderator: Gacek
ani żadnej rzeczy która jego jest
kocham mężów pachnących niedzielnym obiadem
myślących o smaku moich piersi
przy rodzinnym stole
nienawidzę żon
w których uda zagłębiają się
by dopełnić aktu pożycia
zbierając okruchy drożdżowego ciasta
z grubych podołków
kocham cudze łoża skalane nieczystością
zostawiając naskórek
pod kołdrą idylli
i spocone włosy na poduszce
nienawidzę ciszy wieczorów
kochanie nie mogłem
przy wtórze tequilli
ze szczypta soli
i 5 rocznicy
mojego ślubu
myślących o smaku moich piersi
przy rodzinnym stole
nienawidzę żon
w których uda zagłębiają się
by dopełnić aktu pożycia
zbierając okruchy drożdżowego ciasta
z grubych podołków
kocham cudze łoża skalane nieczystością
zostawiając naskórek
pod kołdrą idylli
i spocone włosy na poduszce
nienawidzę ciszy wieczorów
kochanie nie mogłem
przy wtórze tequilli
ze szczypta soli
i 5 rocznicy
mojego ślubu
szara eminencja
-
- Posty: 3473
- Rejestracja: 2007-10-02, 20:07
- Kontakt:
-
- Posty: 3473
- Rejestracja: 2007-10-02, 20:07
- Kontakt:
-
- Posty: 3473
- Rejestracja: 2007-10-02, 20:07
- Kontakt:
takich ludzi, którzy nie dorośli do tego, by kochać się tylko z jedną osobą,
ale co się dziwić, skoro wstydem wielkim jest być dziewicą czy też prawiczkiem,
trzeba eksperymentować, ale przede wszystkim mieć to jak najszybciej za sobą,
trzeba być jak w American Pie, nastolatkiem opętanym pisiorem, cipką i cyckiem,
a później musi się płakać, musi się umierać na HIV, musi się rodzić niechciane
bądź "usuwać" - jaki piękny synonim dla zabijać, musi się szerzyć patologia
musi się ruchać, bo to ponoć daje szczęście, a szczęście jest poszukiwane,
a i niestety dewiacji jest przez to ogromnie wiele, które tak ładnie seksuologia
nazwała, ech, szkoda pisania na te całe ścierwo
ale co się dziwić, skoro wstydem wielkim jest być dziewicą czy też prawiczkiem,
trzeba eksperymentować, ale przede wszystkim mieć to jak najszybciej za sobą,
trzeba być jak w American Pie, nastolatkiem opętanym pisiorem, cipką i cyckiem,
a później musi się płakać, musi się umierać na HIV, musi się rodzić niechciane
bądź "usuwać" - jaki piękny synonim dla zabijać, musi się szerzyć patologia
musi się ruchać, bo to ponoć daje szczęście, a szczęście jest poszukiwane,
a i niestety dewiacji jest przez to ogromnie wiele, które tak ładnie seksuologia
nazwała, ech, szkoda pisania na te całe ścierwo
przypomniał mi się jeden kawałek
http://www.youtube.com/watch?v=7Qhw1Ff90Hc
a odnosząc się do wypowiedzi Wojciecha myślę że największej krzywdy i tak nie doznaje d . o .czy m. , ale w prawosławnym myśleniu sam pożądający to jakby powolne i nieodwracalne zatracanie siebie kruszenie łuszczenie nie wiem jak inaczej to określić
http://www.youtube.com/watch?v=7Qhw1Ff90Hc
a odnosząc się do wypowiedzi Wojciecha myślę że największej krzywdy i tak nie doznaje d . o .czy m. , ale w prawosławnym myśleniu sam pożądający to jakby powolne i nieodwracalne zatracanie siebie kruszenie łuszczenie nie wiem jak inaczej to określić
nawet nie o tą niegrzeczną chodzi... o ten cały kontekst... a może właśnie o kontekst... że tyle masz kontekstów co ludzi... że oni mają swoje przekonania, zasady... albo ich brak... a ten brak jeszcze z czegoś bardziej ciemnego wynikać może... co nie usprawiedliwia, co nie daje nikomu prawa do wystawiania naklejek na czoło... że nie przystawisz linijki i nie odmierzysz co jest przekroczeniem granicy, a co jeszcze nie... i kto ją gdzie stawia i jakie wnioski z tego wysnuwa... to jest bardziej pokurwione niż system zerojedynkowy... jeśli coś bardziej prostego może być...
nie wiem czy Kieślowskiego nazwać można reżyserem spod chrześcijańskiej gwiazdy... ale gdy oglądałem Dekalog, to (poza wszelkimi innymi refleksjami) widziałem, że moralność, czyli układ samopoczucia jednostki do społeczności... że prawa naturalne kontra prawo... są właśnie kwestią kontekstu... wybrykiem semantyki... że dramat dzieje się wtedy, gdy powstaje konflikt między układem "ja-społeczność-prawo"... o czym zapewne świadczy też casus Piesiewicza... stare tematy spod Antygony... nieważne... napijmy się...
a może z powodu pokurwienia system zero jedynkowy jest wyjściem? jakby się wgłębić, prawo ma psychologiczne podstawy dla tych chutliwych, można dzięki temu uniknąć różnych problemów bo np jeśli nie będziesz ruchać się przed ślubem i zachowasz wiernosc to potem np nie porównasz w łóżku małżonka z byłym, nie zatęsknisz, nie wikłasz się w emocjonalne bagna, które cię spowalniają w innych obszarach , to jeszcze zależy od podejścia , bo jeśli się traktuje kochanka tylko jak narzędzie pozwalające wyładować napięcie prawdopodobnie można tak egzystować ale mając na uwadze przywiązanie człowieka jego uczucia sprawy się komplikują , no ale do tego dochodzi jeszcze wola bywa że karmienie jej wiarą czy rozsądkiem nie przynosi żadnego rezultatu...
remik nie mówiłam o tym kto jest winny ale o tym że winny sam się krzywdzi
[ Dodano: 2010-05-13, 00:26 ]
myślę że moralnośc i prawo spolecze ma wspolny mianownik z prawem naturalnym i podstawami ewolucyjnymi, rozwój i przetrwanie ludzkosci zalezą od wychowania a znajdz na nie lepsze miejsce niz zdrowa rodzina
remik nie mówiłam o tym kto jest winny ale o tym że winny sam się krzywdzi
[ Dodano: 2010-05-13, 00:26 ]
myślę że moralnośc i prawo spolecze ma wspolny mianownik z prawem naturalnym i podstawami ewolucyjnymi, rozwój i przetrwanie ludzkosci zalezą od wychowania a znajdz na nie lepsze miejsce niz zdrowa rodzina
co ty, żartowałam, generalnie wierszyk jest miodzio, a cudzołożnice, to chyba mi imponują (ale inne niż ta u ciebie, oziębłe i wyrachowane) nawet, jeśli w ogóle coś/ktoś może, bo kojarza mi się z siłą, przymnajmniej tak na zewnątrz to wygląda, chociaż nie wiem czy istnieją, bo jak trafi kosa na kamień (czyli swój na swego), a bardzo szybko może, jesli ta modliszka ma niezły mężowy przerób, to są 3 opcje
1. on rzuci żonę /partnerkę/ i ożeni się z nią /zostanie/, czyli ona traci status cudzołożnicy i co najwyżej może czekać, aż się nim zajmie jej następczyni
2. zostaje rzucona, mąż wraca na tarczy oraz tornistrem i wszystkimi zabawkami do żony, udając, ze nic się nie stało, mial tylko zanikającą depresje, bo mu szef obciąl jedno zero od premii, a ta bezwzględnie nieetyczna kochanka;) zmienia się w kobietę porzuconą
3. on ją rzuci, bo pojedzie do sanatorium i w ciechocinku jakaś kolejna tak mu owinie nogi dookoła glowy, ze nie będzie mógł się im oprzec, czyli wracamy do punktu drugiego z zakatarzonym nosem
a w sumie to bardzo smutne jest, bo u ciebie na górze nie ma takiej cudzołoznicy rozpustnicy, tylko samotna kobieta, która zostaje kiedy on jedzie na rodzinny piknik, ale własciwie to jest sama sobie winna,
bo co to nie ma już nieżonatych mężczyzn
w seminarium duchownym?:P)
i ja nie mam dla niej wiele litości, bo rozbija rodzinę, ale może nie ma nic do stracenia, a jeszcze mniej mam, czyli wcale, dla tych wiarołomnych mężusiów
1. on rzuci żonę /partnerkę/ i ożeni się z nią /zostanie/, czyli ona traci status cudzołożnicy i co najwyżej może czekać, aż się nim zajmie jej następczyni
2. zostaje rzucona, mąż wraca na tarczy oraz tornistrem i wszystkimi zabawkami do żony, udając, ze nic się nie stało, mial tylko zanikającą depresje, bo mu szef obciąl jedno zero od premii, a ta bezwzględnie nieetyczna kochanka;) zmienia się w kobietę porzuconą
3. on ją rzuci, bo pojedzie do sanatorium i w ciechocinku jakaś kolejna tak mu owinie nogi dookoła glowy, ze nie będzie mógł się im oprzec, czyli wracamy do punktu drugiego z zakatarzonym nosem
a w sumie to bardzo smutne jest, bo u ciebie na górze nie ma takiej cudzołoznicy rozpustnicy, tylko samotna kobieta, która zostaje kiedy on jedzie na rodzinny piknik, ale własciwie to jest sama sobie winna,
bo co to nie ma już nieżonatych mężczyzn
w seminarium duchownym?:P)
i ja nie mam dla niej wiele litości, bo rozbija rodzinę, ale może nie ma nic do stracenia, a jeszcze mniej mam, czyli wcale, dla tych wiarołomnych mężusiów
ann... rozkładasz opcje jakbyś rzucała kostką... jeden rzut - sześć możliwości - kostka nie stanie na kancie... a rzeczywistość i tak przyniesie nową sytuację... właśnie stanie na kancie... nowy model jej rozwiązania lub nierozwiązania... zawsze podziwiałem ludzi, którym decyzja, ocena, postępowanie... chociaż nie wiem jak problematyczne... nie sprawia kłopotu, bo mają stałe wektory, pewniki, punkty oparcia... bo stoją twardo na ziemi i mowa ich jest "tak-tak nie-nie"... nie relatywizują, nie kombinują, nie dopasowują rzeczy do zdarzeń i wychodzą na tym raz lepiej, raz gorzej, ale nie mają przynajmniej do siebie pretensji... ja nie wiem teraz czy ja mówię na temat... pewnie po prostu chciałem coś takiego powiedzieć...
chyba na temat, tylko ja jestem na portalu, na którym mam fragmenty, to kombinuję, co innego jest usiąść naprzeciwko, spojrzeć komuś w twarz i zobaczyć zakamarki, których się nie da odmierzyć linijką , a przy swojej lekkiej skłonności do ciężkiej przesady, to bym musiała cały serwer tu zapchać, od swoich wiecznych, ale, ale, ale, więc je uśredniam
-
- Posty: 3473
- Rejestracja: 2007-10-02, 20:07
- Kontakt:
Ale pierdolicie...
a sprawa jest prościutka, po to ludzie kiedyś spisali różne przypadki, a dokładniej czego nie powinno sie robić, żeby następnym pokoleniom zaoszczędzić syfu, ale przecież każdy człowiek ma swój rozum i w znakomitej większości przypadków ma gdzieś doświadczenia zmarłych, a piśmiennych.
Model wypracowany przez pokolenia, a ponoć wskazany przez Boga jest jeden, nie on + on, nie ona plus ona, nie coś coś, tylko mąż i żona.
Jak każdy i ja byłem/jestem bombardowany od małego przez rozwiązłości tego świata, które tak ładnie są ubrane w pozytywne określenia typu "zdradzający są szczęśliwsi w związku" , "będziesz lepszym kochankiem, jeżeli..." , "musisz mieć orgazm, bo..." oraz wszelkie świerszczyki inne pizdopisma moich kolegów którzy odkąd pamiętam jarali się jakiś wydrukiem i tekstem mózgopiorącym dołączonym do...
Najgorzej jest jak im się uwierzy, a wierzy im się i kupuje sie tabletki i inne takie, i robi się to co mówią AUTORYTETY i czyta się gówno gazeciane i powtarza że ten jest homofobem, że tamten to a tamten tamto, a tu trzeba być jedynie dorosłym,
dorosłym do tego, żeby pojąć, iż akt miłości służy płodzeniu i tyle,
że konsekwencją każdego bara bara może być dziecko, że jak już decydujemy się na to tylko z kimś kto będzie z nami szedł przez życie, bo kochanie się to nieziemska sprawa, bo dzięki niemu dwoje ludzi ma moc stworzenia,
i można się pobrać, można się nie pobierać, jak kto woli, ważne żeby ta dwójka była wobec siebie w porządku na zawsze, żeby zrozumieli, że tylko razem są w stanie cokolwiek osiągnąc w życiu, ale przede wszystkim być szczęśliwymi,
a nie myśleć jedynie pisiorkiem i patrzeć na kobiety przez okulary pt. Ale bym ją zerżnał... i adekwatnie u Pań
Stawiamy na kogoś to na maksa i bez żadnych wątpliwości z litrami szacunku i cierpliwości z obu stron.
a sprawa jest prościutka, po to ludzie kiedyś spisali różne przypadki, a dokładniej czego nie powinno sie robić, żeby następnym pokoleniom zaoszczędzić syfu, ale przecież każdy człowiek ma swój rozum i w znakomitej większości przypadków ma gdzieś doświadczenia zmarłych, a piśmiennych.
Model wypracowany przez pokolenia, a ponoć wskazany przez Boga jest jeden, nie on + on, nie ona plus ona, nie coś coś, tylko mąż i żona.
Jak każdy i ja byłem/jestem bombardowany od małego przez rozwiązłości tego świata, które tak ładnie są ubrane w pozytywne określenia typu "zdradzający są szczęśliwsi w związku" , "będziesz lepszym kochankiem, jeżeli..." , "musisz mieć orgazm, bo..." oraz wszelkie świerszczyki inne pizdopisma moich kolegów którzy odkąd pamiętam jarali się jakiś wydrukiem i tekstem mózgopiorącym dołączonym do...
Najgorzej jest jak im się uwierzy, a wierzy im się i kupuje sie tabletki i inne takie, i robi się to co mówią AUTORYTETY i czyta się gówno gazeciane i powtarza że ten jest homofobem, że tamten to a tamten tamto, a tu trzeba być jedynie dorosłym,
dorosłym do tego, żeby pojąć, iż akt miłości służy płodzeniu i tyle,
że konsekwencją każdego bara bara może być dziecko, że jak już decydujemy się na to tylko z kimś kto będzie z nami szedł przez życie, bo kochanie się to nieziemska sprawa, bo dzięki niemu dwoje ludzi ma moc stworzenia,
i można się pobrać, można się nie pobierać, jak kto woli, ważne żeby ta dwójka była wobec siebie w porządku na zawsze, żeby zrozumieli, że tylko razem są w stanie cokolwiek osiągnąc w życiu, ale przede wszystkim być szczęśliwymi,
a nie myśleć jedynie pisiorkiem i patrzeć na kobiety przez okulary pt. Ale bym ją zerżnał... i adekwatnie u Pań
Stawiamy na kogoś to na maksa i bez żadnych wątpliwości z litrami szacunku i cierpliwości z obu stron.
Wojtku z tym pierdoleniem to nie taka prościutka sprawa. Bo co ma pizda do wiatraka? Inaczej mówiąc pisanie wierszy do światopoglądu? Pewnie ma bo nie mogę jakoś przestać myśleć o twoim krótkim wykładzie i rozumiem oczywiście, że są to twoje miary. Dla lekkości (sumienie mam brudne) odpisuję protokół ro z bieżności:
American Pie jest okropne filmidło, ale przyznaję się, iż jestem opętany cyckiem i to nie jednym.
„po to ludzie kiedyś spisali różne przypadki, a dokładniej czego nie powinno się robić, żeby następnym pokoleniom zaoszczędzić syfu”
Szkoda, że nie motywowali ludzkości pozytywnie. Dziś wiadomo już, że powiedzenie: „rób tak i tak” jest skuteczne a mówienie „nie rób tak” zawierające w sobie przeczenie jest do dupy. Także wiele starych ksiąg powinno pójść do poprawki… niekoniecznie – to kawał literatury. Niemniej dlaczego księży nie uczą jeszcze Neurolingistycznego Programowania? Rozumiem, że gdy słowo pańskie było spisywane o NLP jeszcze nie było nic wiadomo, ale teraz to zaniechanie trudno zrozumieć.
Na skutek zaniedbań powstały zaległości choć rozpoczęto pisanie nowych i nowych ksiąg i pojawiły się nowe specjalności zawodowe: poprawiacze związków, prostowacze seksualności, chirurdzy plastyczni. Najskuteczniejsi nośnicy prawa moralnego to jednak babcia i dziadek, jeśli akurat rodziców zabrakło. Więc może wyższe emerytury - wsparcie dla tej grupy i masowa reedukacja pomoże przetrwać nam w modelu mążmężczyzna-żonakobieta, a nawet wrócić do korzenia jabłonki?
A może ten ideał, równowaga pomiędzy normami z ksiąg a praktyką (słowem a ciałem) istniał w innej, nowszej epoce? Kiedy? Kiedy? Wsiądziemy do wehikułu i przeniesiemy co trzeba.
Piszesz „tylko mąż i żona” – otóż nie tylko – bo piszesz, że „można się nie pobierać” . No, ale jeszcze jakiś czas temu taki związek był postrzegany inaczej, jako „coś coś” – świat się zmienia a życie bez sakramentu może być interesujące, żwawe, twórcze, udane i wzorowe. W przeciwieństwie do ultrakatolickich stosunków seksualnych które powinny zostać zakazane (dawno temu) przez Papę a wtedy stałyby się może czymś więcej niż płodzeniem dzieci… .
Oj! Zaraz się zaplączę
Wojtku kiedyś wyczytałem coś o cudzołóstwie i zacząłem się przyglądać sobie. Zdałem sobie sprawę, że pożądanie, myśl, sam jej przejaw, błysk, spojrzenie jest już kradzieżą wyłącznego prawa męża do żony. Próbowałem mniszyć, udało się. Pościłem i patrzyłem tylko do środka. Aż tu nagle na pustyni pojawiła się jedna taka miłość i rozpierdoliła wszystko w cudowny sposób. Trysnęło źródło. Zakwitła daktylami oaza. W oazie zaczęły zatrzymywać się karawany. Wyrosło miasto. Zrobił się tłum i pierdut pojawiła się następna miłość – zaszlachtowałem by nie zdradzić kogo. Jeszcze jedna, też prawdziwa i z nieba … uau, nie oparłem się i od razu zbudowałem Kraków (taki mały Krakowik, ale jednak). Nadal uważam, że samo spojrzenie może być aktem cudzołóstwa. Nie wyłupiłem sobie na razie drugiego oka bo jestem zawodowym pilotem, no, byłem, teraz jestem traktorzystą-karawaniarzem
Czy dla bezpieczeństwa związków i dobra ludzkości (przesądzonego już) powinno się wstawić jeszcze jakieś ograniczniki (oprócz istniejących), od jakiego momentu i miejsca? Także w literaturze?
Przecież „kocham mężów pachnących niedzielnym obiadem
myślących o smaku moich piersi
przy rodzinnym stole”
To kapitalne strofy pokazujące istotę
No ale może nie potrafię inaczej bo moje opętanie cyckiem zaćmiło mi serce i odebrało rozum
American Pie jest okropne filmidło, ale przyznaję się, iż jestem opętany cyckiem i to nie jednym.
„po to ludzie kiedyś spisali różne przypadki, a dokładniej czego nie powinno się robić, żeby następnym pokoleniom zaoszczędzić syfu”
Szkoda, że nie motywowali ludzkości pozytywnie. Dziś wiadomo już, że powiedzenie: „rób tak i tak” jest skuteczne a mówienie „nie rób tak” zawierające w sobie przeczenie jest do dupy. Także wiele starych ksiąg powinno pójść do poprawki… niekoniecznie – to kawał literatury. Niemniej dlaczego księży nie uczą jeszcze Neurolingistycznego Programowania? Rozumiem, że gdy słowo pańskie było spisywane o NLP jeszcze nie było nic wiadomo, ale teraz to zaniechanie trudno zrozumieć.
Na skutek zaniedbań powstały zaległości choć rozpoczęto pisanie nowych i nowych ksiąg i pojawiły się nowe specjalności zawodowe: poprawiacze związków, prostowacze seksualności, chirurdzy plastyczni. Najskuteczniejsi nośnicy prawa moralnego to jednak babcia i dziadek, jeśli akurat rodziców zabrakło. Więc może wyższe emerytury - wsparcie dla tej grupy i masowa reedukacja pomoże przetrwać nam w modelu mążmężczyzna-żonakobieta, a nawet wrócić do korzenia jabłonki?
A może ten ideał, równowaga pomiędzy normami z ksiąg a praktyką (słowem a ciałem) istniał w innej, nowszej epoce? Kiedy? Kiedy? Wsiądziemy do wehikułu i przeniesiemy co trzeba.
Piszesz „tylko mąż i żona” – otóż nie tylko – bo piszesz, że „można się nie pobierać” . No, ale jeszcze jakiś czas temu taki związek był postrzegany inaczej, jako „coś coś” – świat się zmienia a życie bez sakramentu może być interesujące, żwawe, twórcze, udane i wzorowe. W przeciwieństwie do ultrakatolickich stosunków seksualnych które powinny zostać zakazane (dawno temu) przez Papę a wtedy stałyby się może czymś więcej niż płodzeniem dzieci… .
Oj! Zaraz się zaplączę
Wojtku kiedyś wyczytałem coś o cudzołóstwie i zacząłem się przyglądać sobie. Zdałem sobie sprawę, że pożądanie, myśl, sam jej przejaw, błysk, spojrzenie jest już kradzieżą wyłącznego prawa męża do żony. Próbowałem mniszyć, udało się. Pościłem i patrzyłem tylko do środka. Aż tu nagle na pustyni pojawiła się jedna taka miłość i rozpierdoliła wszystko w cudowny sposób. Trysnęło źródło. Zakwitła daktylami oaza. W oazie zaczęły zatrzymywać się karawany. Wyrosło miasto. Zrobił się tłum i pierdut pojawiła się następna miłość – zaszlachtowałem by nie zdradzić kogo. Jeszcze jedna, też prawdziwa i z nieba … uau, nie oparłem się i od razu zbudowałem Kraków (taki mały Krakowik, ale jednak). Nadal uważam, że samo spojrzenie może być aktem cudzołóstwa. Nie wyłupiłem sobie na razie drugiego oka bo jestem zawodowym pilotem, no, byłem, teraz jestem traktorzystą-karawaniarzem
Czy dla bezpieczeństwa związków i dobra ludzkości (przesądzonego już) powinno się wstawić jeszcze jakieś ograniczniki (oprócz istniejących), od jakiego momentu i miejsca? Także w literaturze?
Przecież „kocham mężów pachnących niedzielnym obiadem
myślących o smaku moich piersi
przy rodzinnym stole”
To kapitalne strofy pokazujące istotę
No ale może nie potrafię inaczej bo moje opętanie cyckiem zaćmiło mi serce i odebrało rozum
-
- Posty: 3473
- Rejestracja: 2007-10-02, 20:07
- Kontakt:
Napiszę, jak przeważnie zwykłem, w imieniu autora Wojciecha Gracy, że wiersze m.in. wg Gracy to tuby światopoglądowe autora.
Napiszę również, że ciężki żywot mają opętańcy, wiem z autopsji, ale praca nad owocuje jabłuszkiem. Jak ktoś sobie jabłuszko wyhoduje, to może zakładać sady i wieść szczęśliwy żywot sadownika.
Kiedyś byłem w trampkarzach, później w juniorach, w seniorach już nie gram w nogę. Seniorzy z klubu miejskiego X nazywają siebie piłkarzami, ale żadni z nich zawodowcy. Piją, palą nie dbają o kondycję etc.
Co innego ZAWODOWCY prowadzący sportowy tryb życia, ich zapał, diety i inne takie wyrzeczenia czynią z nich nadludzi, nadludzi ponieważ mają niezwykłe osiągi fizyczne.
Podobnie sprawy mają się u duchownych. Sporo z nich uważa siebie za księży, zakonnice czy też mnichów, ale nie im to oceniać, skoro Seniorzy z klubu miejskiego X nazywają siebie piłkarzami.
Duchowni, którzy mają wdrożony w życie program opracowany przez specjalistów, program polepszenia osiągów duchowych, są również nadludźmi, ponieważ mają niezwykłe osiągi duchowe.
... tutaj takie wtrącenie - ciekawe jak wyglądały by miks takiego duchownego z piłkarzem.
To jest godne podziwu, postawa, to opanowanie, odrzucenie cielesności, ta silna wola i wiara...
Owszem, napisałem, że można się pobrać przed ołtarzem i można się nie pobierać. Nie każdy jest katolikiem i marzy o ślubie przed ołtarzem. Są żydzi i młuzumanie etc. Oni mają swoje zwyczaje, są też i inni, którzy dorośli i potrafią kochać, więc ślub przed ołtarzem to tylko tradycja, wymarzona formalność, ponieważ Bóg już dawno w nich jest...
Napiszę również, że ciężki żywot mają opętańcy, wiem z autopsji, ale praca nad owocuje jabłuszkiem. Jak ktoś sobie jabłuszko wyhoduje, to może zakładać sady i wieść szczęśliwy żywot sadownika.
Kiedyś byłem w trampkarzach, później w juniorach, w seniorach już nie gram w nogę. Seniorzy z klubu miejskiego X nazywają siebie piłkarzami, ale żadni z nich zawodowcy. Piją, palą nie dbają o kondycję etc.
Co innego ZAWODOWCY prowadzący sportowy tryb życia, ich zapał, diety i inne takie wyrzeczenia czynią z nich nadludzi, nadludzi ponieważ mają niezwykłe osiągi fizyczne.
Podobnie sprawy mają się u duchownych. Sporo z nich uważa siebie za księży, zakonnice czy też mnichów, ale nie im to oceniać, skoro Seniorzy z klubu miejskiego X nazywają siebie piłkarzami.
Duchowni, którzy mają wdrożony w życie program opracowany przez specjalistów, program polepszenia osiągów duchowych, są również nadludźmi, ponieważ mają niezwykłe osiągi duchowe.
... tutaj takie wtrącenie - ciekawe jak wyglądały by miks takiego duchownego z piłkarzem.
To jest godne podziwu, postawa, to opanowanie, odrzucenie cielesności, ta silna wola i wiara...
Owszem, napisałem, że można się pobrać przed ołtarzem i można się nie pobierać. Nie każdy jest katolikiem i marzy o ślubie przed ołtarzem. Są żydzi i młuzumanie etc. Oni mają swoje zwyczaje, są też i inni, którzy dorośli i potrafią kochać, więc ślub przed ołtarzem to tylko tradycja, wymarzona formalność, ponieważ Bóg już dawno w nich jest...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości