A jednak jazz jest czarny.
A jednak jazz jest czarny.
Wieczorny koncert w klubie. Dobry jazz, trochę przyjaciół i dużo piwa. Potem jam. Około trzeciej wracamy do domu. Nieźle wstawione i rozbawione - Ela będzie spała u mnie - zbliżamy się do mojego domu. Wejście jest od podwórka. Â?adnego światła, choćby księżycowego.
- Przed drzwiami leży ogromna kupa węgla, musimy uważać - mówię do Eli.
Trzymamy się pod ręce i podnosząc wysoko nogi, zresztą zupełnie bez sensu, skradamy się z zapartym tchem w absolutnej ciemności. Nagle koniec drogi, nogi nie chcą iść, nie można się ruszyć. Zamieramy ze strachu, cisza. Nie da się ukryć, jesteśmy zupełnie pijane. Dopiero po chwili dociera do nas, że leżymy na węglu. Wybuch śmiechu. Leżymy i płaczemy ze śmiechu, bo Ela ma na sobie białe futerko.
- Przed drzwiami leży ogromna kupa węgla, musimy uważać - mówię do Eli.
Trzymamy się pod ręce i podnosząc wysoko nogi, zresztą zupełnie bez sensu, skradamy się z zapartym tchem w absolutnej ciemności. Nagle koniec drogi, nogi nie chcą iść, nie można się ruszyć. Zamieramy ze strachu, cisza. Nie da się ukryć, jesteśmy zupełnie pijane. Dopiero po chwili dociera do nas, że leżymy na węglu. Wybuch śmiechu. Leżymy i płaczemy ze śmiechu, bo Ela ma na sobie białe futerko.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości