Mirosław A. Szczepaniak

poezja mniej znana, prominencja przed progiem klasyki, laureaci, użytkownicy nie publikują tu swoich utworów, dzial bez komentarzy

Moderator: andreas43

Awatar użytkownika
fobiak
Posty: 15410
Rejestracja: 2006-08-12, 07:01
Has thanked: 12 times
Kontakt:

Mirosław A. Szczepaniak

Post autor: fobiak »

Jak można dotykać i nie czuć?

Jak można dotykać i nie czuć?
Jak można pieścić i nie kochać?
Jak można siebie oszukiwać,
Nie wierzyć, nie ufać i losu nie kuć?

Jak można odejść i zapomnieć?
Jak nie pamiętać tego co było?
Jak nie kierować swą siłą
I nie prowokować by się choć śniło?

Jak można nie chcieć tej mocy
Co pierś rozpina?
Jak nie pragnąć prawdy
Która świadczy i nie ginie?

Jak nie wierzyć słowom,
Jak lekceważyć łzy,
Jak nie ufać modłom -
Kiedy one znaczą: Ty






Chcę

Chcę tak ciebie pocałować
By serduszko westchło słodko
Potem namiętnie po skórze wędrować
I pieścić, ach pieścić cię, pieszczotko.






Kochałem się bardzo...

Kochałem się bardzo z tobą od północy -
Już ranek, a ty jeszcze'ś w niemocy...
Miłość najpiękniejsza - brzmi mnie to od rana
To miłość do końca skonsumowana !








Napisz, że żałujesz

Koniecznie napisz, że żałujesz
Â?eś w pył rzucony i w twój szał
Koniecznie przekaż to potomnym
Â?e porzuciłeś to coś miał

Â?e byłeś głupcem, nie liczyłeś
Nie brałeś słów na serio, lat
Â?e dni, godziny też wykpiłeś
I sam zrobiłeś szach i mat

Kto sobie szkodzi nieświadomie
Ten godzien jest litości, lecz
Gdy kto na trzeźwo głupstwa robi
Ten jest przeklętym w czasach łez

Miałeś tę jedną i jedyną
Taką, że aż zapiera dech
A tyś ją rzucił dla tej czarnej
I dla wolności, ech!





Rzeczywistość

Młyn. Kotłowanina ludzkich serc
Wokoło radość, cierpienie i śmierć
Pustka - domy bez dusz i sprzętów
Kina bez ludzi. I przystanie bez ...okrętów

Dobro i zło i bezpardonowa walka wręcz
Zbrodnia i kara i oczekiwanie szczęść
Bezmyślne i głupie spoglądanie w dal
Smutek, że ...aż Bogu żal

Kontakty czułe i zimne, wstydliwe i swawolne
Zmierzch uczuć i zazdrość kobiet ramolnych
Pogoń, gdy ucieka wiatr
I żałość, że ...ubywa lat

Natrętne spojrzenia, kłótnie i łamanie kości
Interwencje, ingerencje, wyrzucanie gości
Bogactwo i bieda i praca bez granic
I mowa człowieka, gdy go mają za nic

A ja? - A ja mam Ciebie
Ty mnie ratujesz w biedzie i w potrzebie
Jesteś ze mną, serce leczysz, kiedy jestem chory
Kocham Cię, i żyję moją love story...





Gdyby

A gdyby tak przyszło, żebym nie mógł
I nie poznawał bym już siebie
To pozostanie jeszcze ta nadzieja
O której głośno na pogrzebie

I gdyby ktoś chciał naśladować
To niech się strwoży i zaniecha
Bo gdyby wiedział co możliwe
To chwili by nie czekał

Tobie to jedno dzisiaj mówię
Â?ebyś swe serce przechowała
I żebyś władze i fantazje
Przegrała lub oddała






Jak nie chcesz
Jak nie chcesz wiedzieć
I nie wiesz jak rozważyć
To wiedz, że zawsze możesz
ÂŚnić i marzyć





Jak ocalić tę muzykę?

Jak ocalić tę muzykę,
To brzmienie nasze?
I nie zepsuć przy tym
Niczego, co trzyma się?

I co wymyśleć jeszcze dzisiaj,
Co zabrać i przechować
By potem, po stu latach
Wspominać i nie żałować?

.






Kim jesteś?

I kim ty jesteś * ?
Wszystko wiedząca, niby rozumna,
Poszukująca szczęścia, wyniosła, dumna?

Piękna Greto
Przeczytana gazeto
Popsuta leleczko
Dziurawa beczko
Zdeptana perełko
Wyschnięte źródełko
Nieczysty wietrzyku
Rozbity talerzyku
Poszarpana firanko
Skwaśniała firanko
Uschnięty ogórku
Poplątany sznurku
Karuzelo nieczynna
Wydzielino płynna
Smoło gorąca
Substancjo żrąca
Â?ysy gąsiaczku
Mdły prosiaczku
Dzika kuno
Pęknięta struno
Wyjęta gało
Przegięta pało
?





Płynąłem do ciebie

Płynąłem do ciebie przez cztery morza
Przez otchłanie czasu tęskniłem
Aż kiedyś, nagle rozbłysła zorza
Kiedy w czwartym śnie o przyszłości śniłem:

Byłem wtedy ja razem z tobą
I nie śmiałem dotknąć twego ciała
A ty szeptałaś nie chcąc być sobą:
Kochać mi ciebie się chciało

Ten sen proroczy, jak nigdy dotąd
Zwiastunem był szczęścia chwili
Serce ku sercu szło wnet piechotą -
B o ś m y s i ę s o b i e w y ś n i l i !






Rzucało mnie się twe imię na uszy

Rzucało mnie się bardzo
Twe imię na uszy,
Wiedziałem, że moje serce
Się we mnie poruszy

We śnie cię wyśniłem,
Na jawie spotkałem
Â?eś mnie przeznaczona
Od razu wiedziałem

Znalazłaś ty mnie myszko
W Baśniowej Krainie
Zrozumiałem, że łatwo
To wszystko nie minie










Kochałem się bardzo
Przez całych pięć godzin
A ty mnie szeptałaś
Â?e tak nie uchodzi

Kochałem się z tobą
Przez całych sześć godzin
My będziemy zawsze,
Zawsze tylko młodzi
---
Lubię dobry sernik,
Lubię dobre wino,
Lecz najbardziej lubię
Ja ciebie, dziewczyno
---
Wieją wiatry wieją
Po słonecznym niebie
Moje serce bije
Już tylko dla ciebie










Dziewczyno wiosną poznana

Nagle spotkał mnie ktoś
Nagle zaczęło się coś

* * *

Dziewczyno
Z nagła rozbłysła na mym niebie
Dziewczyno
Duszyczko zjawiona w potrzebie
Dziewczyno
Przewoźniku nagle dany
Dziewczyno
Kwiecie z rzadka oglądany
Dziewczyno
Wietrzyku orzeźwny
Dziewczyno
Uśmieszku rzewny
Dziewczyno
Delikatny koniku w obejściu
Dziewczyno
Ustne muśnięcie w przejściu
Dziewczyno
W kuchennym zapachu ściskana
Dziewczyno
Stokrotko wzięta stokrotnie na kolana
Dziewczyno
Pogromczynio straszliwych byków
Dziewczyno
Kolonio piechnikowych żołnierzyków
Dziewczyno
Wieczorkowy remont robiąca
Dziewczyno
Myszko do biura przychodząca
Dziewczyno
Majowe westchnienie o bydgoskiej porze
Dziewczyno
Marzenie pierśne w blond kolorze
Dziewczyno
Modraczku przenikliwy
Dziewczyno
Czuły pielegniarku gorliwy
Dziewczyno
Brunetku utrwalony
Dziewczyno
Puszysty baranku wcielony
Dziewczyno
Mała dziewczynko ugodna
Dziewczyno
Szczebiotko zawsze pogodna
Dziewczyno
Koźlątka w cieniu opalająca
Dziewczyno
Hałas pocałunkami kojąca
Dziewczyno
Tuląca z biegiem rzeki
Dziewczyno
Stęskniona na wieki
Dziewczyno
Strumyku gorący
Dziewczyno
Złoty różyczku pragnący
Dziewczyno
Bajki na targu kupująca
Dziewczyno
Z tęczą tańcząca
Dziewczyno
Bywająca w siódmym niebie
Dziewczyno
Kocham ja ciebie!





Czerwiec 1986











Libido

Ukułem ptaka łaszącego się u stóp
I wkradłem się do jej łóżka
U wezgłowia go położyłem





Pierwsza miłość kochanków

Litery spadały z drzew,
Układały się w Imię Nieznajomej
Mówiły o nim setki neonów
Krzyk jej imienia dosięgał mnie wszędzie gdzie byłem
Było ono deszczem mojego serca i wiatrem duszy
Ulatywało w przestworza, wołało mnie z niebios
Słyszałem je dobywające się z czeluści piekielnych
Odgłos Imienia Niepoznanej dochodził kiedy pracowałem
I podczas odpoczynku
We śnie nie dawał spokoju
Jej imię rozpalało żądze
Przeciekało przez czas
Przenikało przestrzenie mojej samotności
Moja nieznajomość jej brzmiała tysiącami słów
Niewypowiedzianych

Miłości przybądź!
Rozpal serca w ogniu słów powitalnych
Pokołysz myśli
Zagrzej zmysły kochanków
Daj wytchnienie duszom zamkniętym w kubaturze ciał
Daj odwagę i wiarę niezłomną
Złącz ich
Nie pozwól zasnąć żądzom w łożach purpurowych
Złącz
Serce z Sercem
Umysł z Umysłem
Namiętność z Namiętnością
Ciało z Ciałem
Daj rozkosz ciałom zamkniętym w kubaturze dusz

Ryk lwa był sygnałem do rozpoczęcia wrzawy
Która nigdy się nie kończy
Wrzawy od pierwszego wejrzenia
Przelotne spojrzenie twarzą w twarz
Napotkało na oko patrzące w Jej oko
Moje usta w y m a w i a ł y Jej Imię
A ona milcząco wymawiała moje

I poszliśmy razem przed siebie
Wśród gwaru gwiazd wyznaliśmy sobie miłość
Poznaliśmy, że byliśmy sobie przeznaczeni
Od początku świata


Pobiegnę do gaju ciemnego,
Tam, gdzie nie sięga żaden wzrok,
Gdzie nie mieszkają zwierzęta i nie śpiewają ptaki,
Tylko rośliny Kobiet i Mężczyzn
Kwitną niezmiennie

Pobiegnę z tobą, mój miły
Zabierz mnie, jestem cała twoja
Zabiorę wino, przytul mnie do swoich powiek
Niech kwiaty tańczą nasze spotkanie
Uplotę wianek z niezapominajek

Wyruszyliśmy w drogę
Nagle
Wezbrały potoki, zaszumiały groźnie wodospady
Woda wypełniła brzegi wąwozów
Nie mogliśmy przebrnąć przez tysiące jezior

Wtedy wielki ptak o skrzydłach orła i twarzy niedźwiedzia
Przyleciał z północy
Przestraszyłem się, chciałem uciekać, ale nie mogłem
Nogi stały się ciężkie jak z ołowiu

Zapadłem w sen
Ale ??to ??nie był sen, jakbym pogrążył się w letargu ale wszystko
czułem
Ptak uniósł mnie do góry
Otworzyłem oczy
Nie mogłem poznać gdzie się znajduję
Wszędzie było bardzo wilgotno i ciepło

Nagle zobaczyłem, że skóra odkleja się od ciała
Obejrzałem się
Oto stałem na górze Breast
A pod nią miasto o stu wieżach
Z dwunastu bram wyszło dwunastu mężów
Podnieśli trąby i usłyszałem hejnał
Hejnał brzmiał moim imieniem
Chciałem usiąść, nogi ugięły się pode mną
Przewróciłem się i spadłem na wielką łąkę


Miłości przybądź!
Zagrzej krew kochanków
Pokołysz biodra
Zatop myśli w morzu namiętności
Daj szaleć ciałom w przestrzeniach komnat
Nie pozwól zasnąć sercom na łożach purpurowych
Napełnij odwagą, niech walczą
Niech zwyciężą
Oboje


Gdzie jesteś najdroższy? -
Nie mogę cię znaleźć
Piłam wino w bramach miasta
Stróże przegonili mnie
Uciekałam przez gęsty las
Poszarpałam sukienkę
Gdzie jesteś kochany?
Odezwij się! Podaj mi rękę!

Jestem tutaj
Z tobą
Nie opuszczam cię
Czy czujesz mój dotyk?


Miłości przybądź!
Mów im o uczcie wspaniałej
O weselu szczęścia z zapomnieniem
Niech się bawią
Niech tańczą
Zatop namiętność w morzu nicości
Daj im poznać ciebie nawzajem
Daj im poznać sekrety miłości


Zobaczyłem z wysoka siebie leżącego bez ruchu
Pośrodku łąki
Dwie wielkie armie toczyły bój śmiertelny
Otoczyli mnie wojownicy wojsk ze wschodu i krzyczeli:
Panie, nasz dowódco, nie umieraj!
Prowadź do zwycięstwa
I dali mnie rumaka złocistego z grzywą ognistą

Wokoło tryska krew
Czerwone krople spadają na mnie
Rozlewają się na ubraniu w wielkie plamy
Czuję ból, febra trzęsie mną od głowy do stóp
Straszliwy ból wdziera się coraz głębiej w moje ciało
Przenika do szpiku kości, dotyka moich nerek
Pogrążam się w otchłani bez dna
Zapominam
Wszystko zapominam
Zostaje tylko echo kobiety
Zatopione w pewności jej istnienia


Kochany, kochaj mnie, kochaj,
Tak mocno!


Zerwał się wicher i powiał w oczy wrogów
Ich pancerze przebiły nasze włócznie

Nagle
Spostrzegłem, że powietrze paruje
Chciałem krzyczeć
I zobaczyłem, że przewracają się drzewa
Góry znikają pod powierzchnią ziemi
Uciekałem, ale nie mogłem nadążyć
Ziemia się trzęsła
Otworzyły się bramy piekieł i rozwarły niebiosa
Jakieś ręce wciągały martwe ciała
Zabolało mnie serce, zrobiło się duszno

Poczułem się bardzo lekki
I zobaczyłem, że unoszę się w górę
Ku dwojgu piersiom
Oto brama Kobiety zamęczona na śmierć
Zdobyta uczciwym podstępem
Zwyciężona najpiękniejszą walką
Jej twarz wyraża tęsknotę bytu
Ręce kreślą znaki tajemnicy lat
Oczy nucą najpękniejszą pieśń krwi
Usta chodzą tam i spowrotem po rozżarzonych węglach
Piersi gotowe do strzału niczym pociski armatnie
Brzuch tańczy taniec czasu
Jej ciało przebiegają dreszcze spełnionej miłości

Zaczarowane kwiaty i zaklęcia płyną
Po falach myśli kochanków
Â?agle rozpięte, chociaż już nie wieje wiatr


Składamy ofiarę w ciemnym lesie
Jesteśmy sami z nadzieją
Wokoło dzikie zwierzęta modlą się o żer
Uwięziły sarnę, która nie zdążyła uciec
dajcie zyc grabarzom
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości