Nabieram w dłonie blasku gwiazd
Uśmiecha chłodno się oblicze pełni
Kręgi rozmazują blaskiem obraz czerni
Spadające marzenia w oczach blask
Początek i koniec nadziei
Na jej dnie nadzieje powrotu
Ofiary małe by znależć się znów
W tej chwili w tej przestrzeni tu
By wyrwać się z życia kołowrotu
I spojrzeć w czystą toń
Nabiorę dłońmi obmyję twarz już
Spłuczę kurz codziennych spraw
Nie dla gwizdów nie dla braw
Nie jak bohater nie jak tchórz
Bo nie uciekam i nie odchodzę
Czekam spokojna na błękit nowy
Na podeszczowej tęczy łuk
Znak który dał nam Bóg
Â?e nie zatopią nas potopu wody
W jej toni początek prawdy
Obchodzę dookoła jej krąg
Czując jej chłodny spokój
Marząc by duszy niepokój
Zmyć przy obmyciu rąk
I nie zabrudzić jej teraz i nigdy
A gdy słoneczna zaświeci latarnia
Z cienia wynurza się obraz świata
W słoncu mam siostre chwil w księżycu brata
Co z czoła chmurne myśli zgarnia
I zatapia na dnie studni
Studnia
Moderator: Gacek
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości