Dałam Ci w akcie miłości swojego obola
Abyś wrócił gdyby ktoś rozciął nasz węzeł
Rozdzielił dwa rajskie drzewa poznania
Ciebie źródła dobra i spokoju
Mnie zła i ciągłego szukania
Ale my bez siebie nie umiemy być
Tam Artemida dała Ci łyk wina
Gdzie chciałeś poznać smak mojej krwi
Satyrowie prowadzili Cię gdy się skradałeś
Aby unieść jak Sabinkę poza los
Dom mroźnych wilgotnych ścian
Gdzie na miękkim łożu wiłam się od pożądania
W gorącym i ślepym ciele którego dusza pije krew
Za miecz mam oczu błysk choć teraz przygasły
Myśli bieg poza torem równości szukające
Za tarczę mam ust słodycz powoli na a nie z
Do których i z których ulatnia się mgła nieostatnia
Za zbroję mam Twoją siłę i swoją słabość
Tak lgną do siebie tak spragnieni aby uwierzyć
Mój Aresie polegnę w tym boju osłaniając Cię
A on uroni łzę w której powstanie lustro jego bólu
I mojego niespełnienia w jego cudownym świecie
Czekając na znak z niebios strąci jak bóg gwiazdę
A z jej pyłu utkają mi nowy los dla nas i wrócę
Gdzieś odrodzona w nowej formie podam mu
Liść figowy puchar ambrozji i łuk erosa
Czy wrócisz do mnie znowu mój rycerzu Adamie?
Z tarczą lub na tarczy
Moderator: Gacek
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości