algorytm
: 2008-08-07, 23:40
(recytuj±cy wisi przywi±zany za nogê g³ow± do do³u niczym wisielec z tarota, w prawej dziurce nosa ma wetkniêty precelek)
chcemy odnale¼æ siê w guglach
pytia pyta sugeruje jest pewna na 100% (liczy od zera do stu na koñcu wypowiadaj±c s³owo "procent")
czy chodzi³o nam ... ?
(je¶li zawahanie nie wysz³o przekonuj±co, recytuj±cy od razu przechodzi do fragmentu zaczynaj±cego siê od s³ów "jeste¶cie ba³wanami...")
o !
(recytuj±cy przez kolejn± minutê skupia siê w sobie, w tym czasie powinno siê wydarzyæ co¶ nieoczekiwanego, na przyk³ad upadek precelka albo zsuniêcie siê klapka z drugiej nogi, oraz pierdniêcie z ³oskotem na koniec, lecz te jest oczekiwane, gdy¿ temu w³a¶nie s³u¿y³a minuta skupiania siê w sobie recytatora; je¶li pierdniêcie by³o nies³yszalne przez publiczno¶æ, recytuj±cy recytuje wiersz od nowa, czyni±c tak do skutku a¿ pierdniêcie bêdzie z ³oskotem)
a teraz szanowna publiczno¶ci
zagramy wam na nosie (wydmuchuje precelek z nosa, je¶li ten jeszcze tam siê znajduje, jesli nie, wydmuchuje nos)
postukamy na bêbenkach (d³oñmi uderza siê w uszy wiele razy)
zatañczymy na brzuchu (co czyni, zapieraj±c dech po trzykroæ)
jeste¶cie ba³wanami
macie natychmiast opu¶ciæ pomieszczenie (rozpina rozporek, wyjmuje drewnian± miniaturkê or³a bielika, zamyka rozporek)
oprócz pani w czwartym rzêdzie
petroniusz chce sam na sam porozmawiaæ z jej myszk±
(je¶li publiczno¶æ nadal, uparcie trzyma siê swych siedzeñ, recytuj±cy powraca do fragmentu zaczynaj±cego siê od s³ów "a teraz szanowna...", powtarzaj±c cykl do skutku, a¿ publiczno¶æ uniesie swe mieszczañskie zady i z ca³± niepojêto¶ci±, ignorancj±, zawiedzeniem, pozornym poczuciem zrozumienia, g³owami wielkimi jak arbuzy, ma³ymi jak melony, wyjdzie; kwestia tego czy w czwartym rzêdzie by³a kobieta i co z tego wynika, jak te¿ czy w czwartym rzêdzie nie by³o kobiety i co z tego wynika, jak te¿ czy w czwartym rzêdzie by³o wiêcej kobiet ni¿ jedna i co z tego wynika, nie nale¿y do zainteresowañ recytuj±cego; petroniusz jest wolny, obce s± mu obawy dedala, poza tym ma ju¿ towarzystwo)
chcemy odnale¼æ siê w guglach
pytia pyta sugeruje jest pewna na 100% (liczy od zera do stu na koñcu wypowiadaj±c s³owo "procent")
czy chodzi³o nam ... ?
(je¶li zawahanie nie wysz³o przekonuj±co, recytuj±cy od razu przechodzi do fragmentu zaczynaj±cego siê od s³ów "jeste¶cie ba³wanami...")
o !
(recytuj±cy przez kolejn± minutê skupia siê w sobie, w tym czasie powinno siê wydarzyæ co¶ nieoczekiwanego, na przyk³ad upadek precelka albo zsuniêcie siê klapka z drugiej nogi, oraz pierdniêcie z ³oskotem na koniec, lecz te jest oczekiwane, gdy¿ temu w³a¶nie s³u¿y³a minuta skupiania siê w sobie recytatora; je¶li pierdniêcie by³o nies³yszalne przez publiczno¶æ, recytuj±cy recytuje wiersz od nowa, czyni±c tak do skutku a¿ pierdniêcie bêdzie z ³oskotem)
a teraz szanowna publiczno¶ci
zagramy wam na nosie (wydmuchuje precelek z nosa, je¶li ten jeszcze tam siê znajduje, jesli nie, wydmuchuje nos)
postukamy na bêbenkach (d³oñmi uderza siê w uszy wiele razy)
zatañczymy na brzuchu (co czyni, zapieraj±c dech po trzykroæ)
jeste¶cie ba³wanami
macie natychmiast opu¶ciæ pomieszczenie (rozpina rozporek, wyjmuje drewnian± miniaturkê or³a bielika, zamyka rozporek)
oprócz pani w czwartym rzêdzie
petroniusz chce sam na sam porozmawiaæ z jej myszk±
(je¶li publiczno¶æ nadal, uparcie trzyma siê swych siedzeñ, recytuj±cy powraca do fragmentu zaczynaj±cego siê od s³ów "a teraz szanowna...", powtarzaj±c cykl do skutku, a¿ publiczno¶æ uniesie swe mieszczañskie zady i z ca³± niepojêto¶ci±, ignorancj±, zawiedzeniem, pozornym poczuciem zrozumienia, g³owami wielkimi jak arbuzy, ma³ymi jak melony, wyjdzie; kwestia tego czy w czwartym rzêdzie by³a kobieta i co z tego wynika, jak te¿ czy w czwartym rzêdzie nie by³o kobiety i co z tego wynika, jak te¿ czy w czwartym rzêdzie by³o wiêcej kobiet ni¿ jedna i co z tego wynika, nie nale¿y do zainteresowañ recytuj±cego; petroniusz jest wolny, obce s± mu obawy dedala, poza tym ma ju¿ towarzystwo)