to on wybrał czwartek
żeby się z nią spotkać

dzień jak każdy inny
z kalendarza pomalowanego w szklarniowe rzodkiewki
chociaż wtedy za oknem bałwany
zacierały marchewkom nosy

zza białej koszuli na poduszkę wyjęła kawałek piersi
lewa brodawka zaczepiła o troczek
a szeroko rozłożone uda
pokazały ścianie nabrzmiałą cipkę

czekała na niego juz tyle czasu
głośno przeklinając głupiego chuja
i wszystkie orgazmy platynowych blondynek na świecie

potem wyszła z niej miłość
leżała i kwiczała




















































na porodówce

A tej awersacji się domyśliłam, ale to chyba za sprawa poprzedniego tekstu, który skomentowałam :)

a właściwie, to ile to tu będzie leżeć i kwitnąć ?
przecież tje