ostatnie pasadoble, liscie
zrywane kropelkami deszczu
cienkich prawie przejrzyscie
w ostatnim swoim dreszczu
oderwane bez sily od galezi
w tancu sie tu i tam kolysza
juz wolne nikt ich nie wiezi
szumu wiatru tez nie slysza
ktory je sklada roztanczone
pod korona u pnia grubego
one sa juz takie zmeczone
bo umrzec to nic zlego

a moze pomalujesz mi zycie
za darmo kolorami pastelowymi
tak abym wstawal o swicie
usypiany sekundami niestraconymi
ktorych sie nie chce zapomniec
wdychajac chwile radosne
by pozniej miec co wspomniec
gdy sie obudzi zalosne

przykryta trawa zielona
dywanem lisci zlotawych
pstrokaci malarka szalona
motywy wzorow ciekawych
jeszcze sie pieknem pieszcze
kroczac w lisciach wesolo
rozsuwam je szeleszcze
przyklejam mokre na czolo
tancze w nich sobie
one nie maja ochoty
wiec mysle teraz o tobie
moze ty masz chec na psoty
















































































































na golasa