-
Ostatnie utwory
-
dokończenie rozdziału
- autor:: borowik » 2020-06-20, 17:44
- Forum: Proza, dramat etc.
Szedł teraz w dół, brzegiem strumienia zgodnie z jego nurtem. Rzeczka szybko zmieniła się w rwący potok. Po prawej stronie miał polna łąkę. Mijał kwitnące chabry, maki, łubin i żółte kaczeńce. Większymi fragmentami rosła dojrzała koniczyna. Na brzegu, przy zakolu stała wiata. Przepłynęły dwa puste kajaki. Ruczaj skręcił w prawo, a detektyw dotarł do osady domków wczasowych. W odróżnieniu od poprzednich budynków, które napotkał w strefie, domki nie sprawiały wrażenia zaniedbanych. Wydawały się być w dobrej kondycji. To przeświadczenie potęgowało się wraz z kolejnymi mijanymi działkami. Czym dalej w głąb kolonii, tym ogródki były w lepszym stanie. Trawniki były równo wystrzyżone, krzaczki przycięte, a chodniki zamiecione. Na końcu osady droga zaczęła piąć się nieco w górę. Na szczycie mieścił się dom państwa Kowalskich, który odwiedził siedem lat temu. Wyglądał inaczej, niż go zapamiętał. Był znacznie mniejszy. Przypominał bardziej tradycyjny letni domek z charakterystycznym, spiczastym, trójkątnym dachem niż rezydencję. Zatrzymał się przed drewnianym płotem. Ściągnął maskę z twarzy i wszystkie warstwy kombinezonów. Niepotrzebne ubranie zostawił na ziemi. Pojawił się Kafczysyn, który najprawdopodobniej znużył się nierokującą sukcesu gonitwą. Machaniem ogona powitał właściciela. W pysku miał kijek. Detektyw otworzył furtkę. Pies wbiegł do środka. Położył się na trawie i rozgryzał gałązkę.
John ruszył alejką w stronę budynku. Podziwiał rządek rajskich jabłonek karłowatych i ambrowców. Unosił się zapach kwitnącej lawendy. Po schodkach wszedł na werandę. Front pomalowany był w szerokie, czterobarwne pasy. Intensywne zieleń, żółć, błękit i czerwień nadawały portykowi egzotyczny, może nieco przesadnie ekstrawagancki charakter. Drzwi wejściowe były szeroko otwarte. Wszedł do środka. Wnętrze było przestronne, po środku w kominku tliło się polano. Dzień był gorący, nie było więc potrzeby rozpalać większego ognia. Po prawej stronie od kominka na półpiętrze, przy stole kuchennym siedziała blaszanka.
- Dzień dobry, panie Johnie. - przywitała się.
- Dzień dobry.
- W końcu się pan pojawił.
- Tak. - potwierdził.
- Zuzanna czeka na pana. Proszę jednak najpierw zejść do piwnicy i zobaczyć na jakim jesteśmy etapie. - pani Ania wskazała drzwi, które najwidoczniej musiały prowadzić do podziemia.
John udał się we wskazanym kierunku. Zjechał ruchomymi schodami w dół. Znalazł się na ruchliwym przystanku metra. Właśnie przyjechał pociąg, z którego wysypało się kilkanaście osób. Podobna ilość weszła do środka pojazdu. Wszyscy pasażerowie wyglądali identycznie. Były to jednakowe egzemplarze Ań z ich typowymi blaszanymi głowami. Jedna z nich zatrzymała się koło mężczyzny.
- Jesteśmy już prawie gotowe. - poinformowała detektywa i ruszyła dalej.
- Przybył pan na wezwanie jako pierwszy. Pozostali dołączą wkrótce. - dokończyła jednakowa blaszanka, która przechodziła obok.
- Niech pan już idzie. - zasugerowała kolejna.
Detektyw obrócił się i wszedł na eskalator prowadzący na parter budynku. Wjechał na górę. Rozejrzał się dookoła. Nikogo nie było. Zlokalizował wzrokiem drewniane stopnie prowadzące na wyższy poziom. Po chwili wahania wdrapał się na piętro. Stanął na początku korytarza, który prowadził do komnaty Zuzanny. Po drodze znajdowało się wejście do jeszcze jednego pokoju. Jak pamiętał z poprzedniej wizyty, musiało to być pomieszczenie zajmowane przez Janusza Kowalskiego, pierwotnego właściciela nieruchomości. Nie było powodu się śpieszyć. Postanowił odwiedzić starego znajomego. Zapukał.
- Zapraszamy serdecznie – usłyszał znany mu głos.
Wewnątrz napotkał Janusza Kowalskiego siedzącego na wózku inwalidzki. Ubrany był jak zawsze nienagannie. Tym razem jasne, lniane spodnie uzupełniały ciemniejszą, sportową marynarkę. Tradycyjnie palił cygaro, a kłęby dymu unosiły się wokół jego twarzy. Nie spoglądał na gościa. Uparcie skupiał wzrok na przeciwległej ścianie. John spojrzał w tym samym kierunku. Nie dostrzegł nic nadzwyczajnego. Tynk odpadał w górnym lewym roku. Zauważył też niewielkie pęknięcie, które musiało być typowym objawem osadzania się budynku w gruncie.
- Co pan robi? - zapytał detektyw.
- Wpatruję się w ścianę. - odpowiedział handlowiec.
- W jakim celu?
- W ten sposób przeciwdziałam inwazji. Jeśli przestanę, nic już nie powstrzyma najeźdźców. - wytłumaczył gospodarz.
- Inwazję blaszanych głów? - John szukał dalszych wyjaśnień.
- Nie tylko.
- A jeśli pan zaśnie? Przecież musi pan spać.
- Cygara nie pozwalają mi zasnąć.
- W końcu i cygara się skończą. - zasugerował detektyw.
- Od tego ja tu jestem. - odezwał się kobiecy głos. Zza niewielkiego przepierzenia wychyliła się służąca Kowalskich, ubrana w dwuczęściowy strój kąpielowy, pani Izabela. - Kręcę cygara na bieżąco.
Detektyw podszedł do kobiety i zajrzał za parawan. Na niewielkim stoliku znajdował się warsztat pokojówki.
- Niech pan tylko spojrzy. - kontynuowała - W ogródku zasadziłam miętę. Owijam nią liśćmi dębu. Do środka dodaje płatki piwonii i kwiat rododendronu. - palcami zawinęła całość w podłużny rulonik.
- Hmm.. To chyba nie są odpowiednie półprodukty. - zaciekawił
się mężczyzna.
- Haha. Oczywiście, ale to nie wszystko. - z szuflady wyciągnęła dezodorant - Teraz wystarczy psiknąć. Niech pan spojrzy. - W dłoni trzymała kubańskie cygaro.
- Pomysłowe. - przyznał detektyw.
Izabela wycelowała puszkę w Johna. - A może pan chciałby odmłodnieć i zmądrzeć? Starczy i dla pana. Niech tylko nacisnę.
- Kusząca propozycja. Muszę jednak najpierw rozwiązać sprawę, którą mi zlecono.
- Tak. - kobieta odłożyła dezodorant. - Zuzanna nawiązała kontakt. Niech pan już idzie.
Pożegnał się z obojgiem. Wyszedł z pomieszczenia i ruszył w kierunku komnaty Zuzanny. Dotknął mosiężnej klamki. Otoczenie zmieniło się w ułamku sekundy. Ponownie znajdował się w korytarzu w rezydencji państwa Kowalskich, takim korytarzu jakim go zapamiętał za pierwszym razem, gdy był tam siedem lat temu. Zrozumiał, że upływ czasu był tylko iluzją. Wszystko czego doświadczył, było ułudą, zaledwie wizją, która pojawiła się w jego głowie. W tej właśnie chwili był o tym przekonany i nie wyobrażał sobie, że mogło być inaczej. Nie chciał dłużej zwlekać. Nacisnął klamkę, otworzył drzwi i wszedł do środka. Rozejrzał się dookoła. Widok po wielokroć przerósł najśmielsze oczekiwania i najbardziej wybujałą wyobraźnię.
cdn
Wyświetlenia: 3769 • Komentarze: 2 • Napisz komentarz [ Wstecz ]
Menu
Wyszukiwarka
na skróty
erekcjato
Link do nas
- Podziel się linkiem do naszej strony . Użyj poniższego kodu HTML:
HTML:
BBCode:
Najnowsi użytkownicy
- Nazwa użytkownika Rejestracja
Cigelighting 11 gru
Ana 06 sie
jastrz 06 sie
Lydia Del 24 lip
sturecki@onet.eu 24 lip
Maciek.Jot 23 lip
tuccabacci 21 lip
Dacula1974 29 cze
Jest 269 użytkowników online :: 0 zarejestrowanych, 1 ukryty i 268 gości
Zarejestrowani użytkownicy: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika
Statystyki
- Podsumowanie
Liczba postów: 114388
Liczba tematów: 13222
Liczba ogłoszenń 4
Liczba przyklejonych: 150
Liczba załączników 97
Tematów dziennie: 2
Postów dziennie: 16
Użytkownicy dziennie: 0
Tematów na usera: 109
Postów na usera: 945
Postów na wątek: 9
Liczba użytkowników: 121
Ostatnio zarejestrowany użytkownik: Cigelighting
Ankiety
W którym okresie żyło ci się najlepiej?
Clock
Powered by Board3 Portal © 2009 - 2023 Board3 Group