ona
wyszła rano jak zwykle chleb mleko i bułki
portfel związany pętlą zaczął tracić oddech
miesiąc znów zawisł ciężko wyrzutem sumienia
gdy drożdżówki dziecięcej pokusie uległy

on
wyjechał zanim jeszcze sprawdził stan paliwa
silnik zanucił cicho ulubionym rytmem
chociaż droga do pracy nie była daleka
to przyjemność pomaga na dobry początek

spotkali się bo przecież nie jest to wyjątkiem
sytuacje się takie zdarzają dość często
on goniący za szczęściem młody jeszcze człowiek
ona kradnąca ciągle stracone złudzenia

zdarzenie przypadkowe chwila nieuwagi
pośpiech czy wczesna pora nie wymaże skutków
został smak świeżych bułek na mokrym asfalcie
zmieszany z drobinami szkła rozbitej lampy