W lipcową sobotę,
pospałam trochę, a żeby nie
kłamać to przed dwunastą
wstałam, przeciągając leniwie
kości włączam tv.

Informacje jakieś lecą w tle,
co niektóre wcale nie interesują mnie.
Zaparzona kawa wabi zapachem,
jeszcze tylko puszczę dymka.

Słoneczko mi przez okno wpada.
Dziś też na upał się zapowiada.
Wiatrak nakręcony na szybkie
obroty, a i tak dorwały mnie poty.

Telefon sobie dzwoni, spokojnie
Odbiorę jak znajdę odpowiednią
porę.
Ja chcę się obudzić, a nie od razu
nawijać przez niego.
Plotki to nic nowego.

Czas szybko poleciał,
obiad trzeba szykować.
No to teraz jest naprawdę nad
czym główkować.
Na co masz ochotę żołądeczku kochany?

Żebym potem nie musiała karmić
się prochami.
I dobijać Ciebie, siebie gorzej.
Nie daj mój Boże.
Bólu unikam, taka natura.
Wrażliwe ciało i skóra.






























.

















































spływ kajakiem