Pępowina erekcjato

tutaj przeprowadzane sa konkursy, publikacje konkursowe wklejamy tutaj
Kayser Soze

Pępowina erekcjato

Post autor: Kayser Soze »

Stacja radiowa, której nazwa przywodziła na myśl imię jednego z bohaterów kultowego filmu Quentina Tarantino, rozbrzmiewała pogodnymi melodiami w pięciuset watowym subwooferze za głową Pauliny. Bożonarodzeniowa lipa czaiła się jednak wszędzie, nie tylko na pasmach UKF i Fm. Przydrożne billboardy oraz mijane na trasie Lublin- Rzeszów tiry obrastały w malunki świętego Mikołaja, chłepcącego colę z dwulitrowej butelki, gdzieś w oddali migotały światła lampek zawieszonych na domach i ogródkowych choinkach, a okutani w grube kożuchy ludzie przemierzali drogę z hipermarketu do domu, dzierżąc w zmarzniętych rękach potężne siaty zakupów. Ów krajobraz, widziany przez tylną szybę starego Volkswagena Golfa, wydawał się Paulinie całkowicie oderwany od rzeczywistości, w której ugrzęzła kilka dni temu, rzeczywistości skrajnie nieatrakcyjnej, jawiącej się w bardzo ponurych barwach. Możemy stanąć na jakimś parkingu?, zapytała kierowcę, swojego przyjaciela Damiana, który od pewnego czasu pierdolił ją w myślach. Spoko. Na okazję do postoju nie musieli długo czekać, nagle, jak spod ziemi wyrosła przed nimi stacja bp. Damian zjechał na parking za dystrybutorami, a Paulina wystrzeliła z samochodu, z trudem dławiąc porcję żrących wymiocin. Damian również wysiadł, ale odwrócił wzrok, był zszokowany i nie mógł patrzeć na zachowującą się nieestetycznie Paulinę. To ja skoczę po hot- doga, rozumiem, że ty nie jesz. Kiedy odszedł, wyprostowała się i obtarła brodę rękawem kurtki. Wzięła głęboki haust powietrza. Śniegu jak na kole podbiegunowym. Brudna koszula flanelowa, w której łowi czawycze nad Tananą. Ona polująca na łosie w ciemnych borach alaskańskiej tajgi. McKinley natomiast zdobywałam wielokrotnie, najczęściej z Tomkiem, czasem z Martyną, z nią przeważnie górę świętego Eliasza. Nagle w jej żołądku coś zabulgotało. Wcześniej kręciło się i łaskotało ją od wewnątrz, doprowadzając na przemian do śmiechu i łez, a w końcu nawet do torsji, lecz bulgoty, to była zupełna nowość, choć, jak przypuszczała, w ciąży wszystkie anomalie są dopuszczalne. Ciąża. Być w ciąży z kimś. Z Tomkiem. Jego rozpadające się na cząstki elementarne adidasy, dziura wielkości rowu mariańskiego, ciemna i przepastna, na dużym palcu w skarpecie, obstrzępione i wyblakłe dżinsy, chodzone trzeci tydzień, wymięty, przepocony t- shirt etc. Zapach gnoju pomieszany z dymem i piwem, kiedy zbliża się do mnie. Zazwyczaj mi nie przeszkadzało, jestem tolerancyjna, po imprezie ja też nie pachnę Chanel numer pięć. Rude loczki na głowie i w majtkach. Zdziwiła się, że nawet ktoś taki może zostać ojcem. No cóż, poznanie i doświadczenie to nieustająca walka ze stereotypami. Z czystej przyzwoitości nie mogła jednak pozwolić na to, by Tomek czuł się osamotniony w swej winie oraz stereotypowym wizerunku, dlatego zaczęła się zastanawiać jak to możliwe z kolei, że ktoś taki jak ona zostanie matką. Dzieci poczynają i rodzą dzieci, nie dosłownie, metryka zaprzecza, spektrum zachowań, sieczka w głowie i rozmiar doświadczeń potwierdzają, oceniła surowo. Damian wrócił z do połowy zjedzonym hot-dogiem. Nie pytał, co się stało, czy coś jej zaszkodziło, może ma chorobę lokomocyjną i nie wzięła Aviomarinu, nagle przestał się nią interesować, nawet jako senną marą, sukubem przychodzącym co noc, aby pomóc w spełnieniu imperatywu wieczornej masturbacji. Jedziemy? Paulina nie uraczyła go nawet przelotnym spojrzeniem, tylko wsiadła do auta. Podróżowali więc w ciszy, milczeniu, które, jak sądziła, było złotym impregnatem, doskonale chroniącym przed deszczem ciekawskich pytań, wichrem nieszczerej troski i korozją chuja wartych porad. To jest właściwie niemożliwe, ja matka, on ojciec. Nierealne jak wytyczenie granic wszechświata, troistość Boga, załatanie dziury budżetowej czy awans polskiego klubu do Ligi Mistrzów. Pociągała nosem, choć nie miała kataru ani nie płakała, aczkolwiek wszystko w jej środku ryczało, bardziej ze śmiechu aniżeli z powodu kłopotów w jakie wpadła niczym przysłowiowa śliwka w kompot. Zupełna niedorzeczność, kompletna pomyłka. Schowała głowę w kurtce, najgłębiej jak się dało, niby chroniąc się przed zimnem, pan kierowca mógłby w sumie podkręcić nawiew, ale tak naprawdę chciała uniknąć spojrzeń Damiana, odbijających się w tylnim lusterku, które niczym wzrok bazyliszka mogły zamienić człowieka w kamień. Nie wiedziała czy patrzy potępiająco, dobrze, że nie nafajdałam w środku, skurwiel, pewnie zostawiłby mnie na tej stacji, czy litościwie, a może jest ciekawy? A może po prostu monitoruje ruch pojazdów za sobą, całkowicie bez związku ze mną? Nie wpadło jej do głowy słowo paranoja, paranoidalny, ani nawet tytuł singla formacji Garbage, przeświadczenie o przesadnym zainteresowaniu Damiana jej osobą uznała za naturalne, wszak niezła ze mnie dupa, pomiędzy bruzdami na jej mózgu krążyło raczej określenie paranormalny, siły nieziemskie musiały brać udział w tym poczęciu, inaczej się tego wytłumaczyć nie da. Monotonna jazda działała usypiająco. Nieumalowane i zapuchnięte oczy Pauliny zwęziły się na wielkość cieniutkich szparek, cieńszych nawet od jej szparki, stan na dzień przed poznaniem Tomka, nie mogła jednak spać, w dalszym ciągu coś nieznośnie kotłowało się w jej trzewiach, kłując, bulgocząc, a nawet kopiąc, wszystko na zmianę. Dziewiąty miesiąc. Spuchnięte nogi, dzięki którym przeinacza się w uwięzioną na łóżku purchawkę. Jej biały brzuch, ogromny na tyle, że gdyby świecił, stałby się poważną konkurencją dla gwiazdy centralnej naszego układu słonecznego. Ryzykowne spacery do toalety, by ulżyć zmasakrowanemu pęcherzowi, obitym jelitom, wszystkim mirażom potrzeb i nocna włóczęga do kuchni po sok pomidorowy w pierwszym trymestrze, grejpfrutowy w drugim i wodę w ostatnim. Spakowana torba lotnicza obok jej łóżka. Jestem w ciąży. Parsknęła śmiechem, aż zrobiło się jej głupio i spuściła wzrok. Brechta. Lol. Normalnie face palm. Kolejność i konfiguracje bez znaczenia, w życiu podobnie jak w książce, chujowo napisanej dodajmy, chodzi o zapełnienie przestrzeni. Dotychczas obszar w jej życiu wypełniały między innymi: pozorowanie nauki od wczesnych lat szkolnych, czasem wagary, od trzynastego roku życia piwo, choć wypełniało głównie jej żołądek, pęcherz i nerki, od szesnastego roku życia do puli wskoczyły imprezy klubowe, a na studiach niezobowiązujący seks bez zabezpieczeń. Niewiele tak naprawdę, ale wystarczająco dużo, aby zamknąć myślenie nad konsekwencjami oraz przyszłością w tekturowym pudełku z Ikei kurzącym się gdzieś wysoko na regale. Ale to się właśnie skończyło i zostaje dojmująca pustka, której nie ma już czym wypełnić. Banał starszy niż świat. Bo przecież dziecko nie jest esencją życia, jeno męczącym substytutem innych wypełniaczy czasu, idąc dalej, ich marnym końcem bez szans na powrót do stanu pierwotnego. Zatem marzyła o spektakularnym końcu, wypadek samochodowy byłby w sam raz. Jej rozpadający się na miliony kawałków mózg- skutek jazdy bez pasów i uderzenia o sufit auta. Otwarte złamania kości powbijanych w tapicerkę, gładkość skóry twarzy wyparta przez fakturę kotleta mielonego tuż po usmażeniu. Mrok, w którym nawet blask policyjnej latarki zapada się niczym materia w czarnej dziurze. Damian jechał sto dwadzieścia kilometrów na godzinę, z właściwą sobie nonszalancją rozbijając niewielkie, acz groźne zaspy na drodze. Wstrząsy towarzyszące jeździe sprawiały, że Paulina czuła się jak na diabelskim młynie, znowu zaczęło ją mdlić, a na horyzoncie nie było widać żadnej stacji benzynowej ani nawet kawałka pobocza. Wykonała teatralny gest zatkania ust, przypominający reakcję na własną pomyłkę, swoiste faux pas, gest, na który Damian zareagował natychmiast. Co jest, zapomniałaś o czymś czy znowu cię mdli? A może już, kurwa, narzygałaś? Jesteś w ciąży czy co do chuja wafla!? Paulina doznała szoku. Możliwość odkrycia jej tajemnicy przez kogokolwiek, szczególnie znajomego, osobę spoza rodziny, nie wchodziła w grę. Oszalałeś? Skąd taki pomysł? Pilnuj kierownicy. Damian chrząknął. No jesteś blada, masz podkrążone oczy i jeszcze te hafty. Nie chcesz gadać, luzik, szanuję to, ale nie pobrudź mi siedzeń, ok? Nie musiał się długo martwić. Wraz z końcem lunarnego odcinka trasy skończyły się żołądkowe problemy. Znów myślała jasno i przejrzyście, dlatego uznała, że moment lepszej formy trzeba wykorzystać na sporządzenie jakiegoś bilansu i opracowanie ewentualnej strategii. Jeden kropka nawias: Tomek. Wiadomość o moim błogosławionym stanie przyjął nie najlepiej. Jego drżące kolana, gdy przychodzi do niej ubrany w czarny garnitur z beżowym krawatem w trójkąty. Bukiet pachnących kwiatów, mieszanka letnia i woda kolońska Boss, a także, ewentualnie, woda ognista zakupiona w monopolowym o tej samej nazwie. Wyjdziesz za mnie? Zażenowanie było uczuciem, którego nienawidziła najbardziej. Rozprawa sądowa o ustalenie ojcostwa. Badanie krwi lub DNA. Z ustaleń wynika, iż współżył pan z powódką w okresie koncepcyjnym. To bardziej prawdopodobne. Alimenty w wysokości dwustu złotych przelewane na jej rachunek do dziesiątego każdego miesiąca. Zerowy kontakt z dzieckiem, które pyta i pyta wciąż, codziennie: Mamusiu, dlaczego Sylwia ma tatusia, a ja nie? Ona jako umęczona i samotna czterdziestoletnia matka - Polka z obwisłymi cyckami i chustą na głowie, piorąca bieliznę w misce w piętnastometrowej kawalerce na peryferiach Rzeszowa. Spuściła głowę. Dwa kropka nawias: Matka i Ojciec. Rozmazany tusz do rzęs MaxFactor spływający czarnymi kreskami po policzkach rodzicielki. Dziecko, coś ty narobiła? Fioletowa twarz ojca. Jego zaplecione palce z obracającymi się wokół siebie kciukami. Wyglądają niczym psy biegające po arenie walk. Robi to tak, jakby chciał mi je włożyć w oczy. Jako emerytowany pułkownik Wojska Polskiego byłby chyba do tego zdolny. Matka funkcjonująca tylko i wyłącznie dzięki antydepresantom i ziołowym tabletkom na uspokojenie. Co ze studiami Paulina? Co z pracą i twoją przyszłością? Trzy kropka nawias: Otoczenie. Egzamin u profesora Torzewskiego z historii filozofii. Głupawy uśmieszek przyklejony do jego warg po każdej słabej odpowiedzi. Widzę, że częściej rozkładała pani nogi niż książkę. Histeryczne okrzyki i gratulacje szkolnych koleżanek, jeszcze młodych pudernic, każda z nich mogłaby zająć moje miejsce. Ojej, ale fajnie, takie małe bobo! Będziemy ciociami! A widziałaś ten nowy lakier do paznokci Inglota? Ja Cieeeee. Moje najlepsze przyjaciółki. Schowała twarz w dłoniach. Nawet nie chcę myśleć o znajomych z uczelni. Jak przez mgłę usłyszała krótkie pytanie Damiana. Rzygasz? Jej otwarte do połowy usta nie wypuściły żadnego dźwięku. Podniosła głowę i spojrzała w tylne lusterko. Jej mętny wzrok zetknął się z równie mętnym i znużonym wzrokiem Damiana. Nie martw się, nawet gdyby, to posprzątam. I znów zapadła cisza. Ów stan rzeczy odpowiadał Paulinie, Damianowi w zasadzie też, jednakże zaczynała się w nim budzić pospolita ciekawość. Spokojnie, żartowałem. Ale na pewno nie chcesz pogadać? Widzę, że coś cię dręczy, coś ci jest, może gdy powiesz, zrobi ci się lżej? Mógł to jeszcze zarapować, pomyślała. Ok. I tak długo tego nie ukryję. Chcesz wiedzieć, co mnie trapi? Damian w kolorowym habicie z błyszczącą stułą i połyskującym zegarkiem Rolexa z serii reklamowanej przez Rogera Federera na ręku, dumający w konfesjonale o wczasach na Belize albo o kosztach przeglądu serwisowego nowiutkiej Kii, jaką nabył w zeszłym miesiącu. Bezcen, czterdzieści osiem tysięcy złotych. Paulina klęcząca przy kratce konfesjonału, chłonąca woń oddechu Damiana, na który składają się: czosnek, kawa, śledź i oliwki. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Na wieki wieków. Zgrzeszyłam ojcze. Oddawałam się najbardziej wyrafinowanym formom rozpusty. Przyspieszone bicie serca Damiana, mokre czoło i krok. Opowiedz o tym, moje dziecko. Uprawiałam seks oralny, potrafię ciągnąć w nieskończoność, czasem jak Pudzian lokomotywę na Strong Manach, a czasem jak stary belfer na nudnym wykładzie. Anal też nie jest mi obcy, gdyby zobaczyli mnie producenci z Vivid Entertainment, na pewno dostałabym angaż w jakimś wysokobudżetowym schaboszczaku. W ogóle kocham zabawy grupowe, co regularnie uskuteczniam z moim kolegą Tomkiem i koleżanką Martyną. Kiedyś chciałabym spróbować układu dwóch mężczyzn plus ja, cóż, marzyć nikt mi nie zabroni. Lubię robić minetę, uważam, że tylko laska potrafi dogodzić w tej materii innej lasce. Resztę wymieniam dla spełnienia powinności wyznania grzechów, bez zachowania kolejności alfabetycznej. Nie chcę niczego zatajać, a więc nie gardziłam także: sześć na dziewięć w układzie mężczyzna- kobieta i kobieta- kobieta, lubię bondage, fisting, hammering, cum swapping, sadomasochizm. Myślę również o bukkake i gangbang, lecz w chwili obecnej zasoby ludzkie nie pozwalają na realizację tych koncepcji, podobnie jak wcześniej wymienionego układu dwóch mężczyzn plus ja. No i jeszcze jedno, najważniejsza rzecz w sumie. Skutkiem tego haniebnego nierządu, jakiego się dopuściłam, jest ciąża, noszę w sobie nasciturusa z nieprawego łoża. Damian wbił się głęboko w siedzenie z uczuciem potężnego rozchwiania. Monstrancja wyhaftowana na jego piersi jaśniejąca diabelską czerwienią. Na krew baranka, pokuta musi być ciężka! Wzrok Pauliny uwiązł na drzewku zapachowym w kształcie trupiej czaski, które dyndało swobodnie na tylnim lusterku. Worek gnoju. Damian znów chrząknął jakby z przejęcia. Niezła wtopa. Spowiedź, jakkolwiek szczera, może trochę nazbyt, rzeczywiście przyniosła jej ulgę. Damian znakomicie wywiązał się z roli słuchacza, mógł tylko lepiej kamuflować podniecenie w najostrzejszych momentach. Teraz już nie był potrzebny, zwłaszcza że, mimo ewidentnej ekscytacji, której dawał wyraz, Paulina nie miała pewności czy jej wyznania nie rozpaliły na dnie małomiasteczkowego wnętrza kolegi ogniska zgorszenia. Dobra, bracie, chciałeś wiedzieć, powiedziałam ci, ale nie chcę żadnych rad, współczucia i tak dalej. A jeśli uznałeś mnie za kurwę albo chcesz przelecieć, to mów od razu i zatrzymaj auto, bo wysiadam. Damian mógłby poczuć się urażony lub potraktowany instrumentalnie, ale nie poczuł, wciąż zmagał się z kłopotliwą i utrudniającą jazdę erekcją. Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, zamykam buzię na klucz, rzucił z przekąsem. W ten sposób ludzka mowa znów zamarła i wnętrze samochodu przemieniło się w artykulacyjną próżnię. Do celu pozostało im około dziesięciu kilometrów. Paulina rozmyślała nad tym, jaki obrazek zastanie, gdy wróci do domu i czy ten świat zasługuje na apokalipsę, którą mu niesie. Matka wpychająca nadmiar tłuszczu w głąb pokrytego rozstępami ciała za pomocą nabytego w telezakupach „Mango” urządzenia o nazwie Ab Toner. Kręcąca się niezdarnie wewnątrz hula hop, bryzgająca kroplami potu na skórzany komplet wypoczynkowy i ojca. Ojciec w skupieniu analizujący indeksy giełdy amerykańskiej śmigające po telewizyjnym ekranie. Na ten przykład weź KGHM. Ceny miedzi wzrosły dziesięciokrotnie na przestrzeni ostatnich kilku lat i płaca robotnika wykonującego taką samą pracę jak dajmy na to murarz także wzrosła dziesięciokrotnie, bo firmę na to stać. Ale tak nie może być dziecko, to spółka państwowa, dlaczego ich nie opodatkują jak należy? Muszą się podzielić tym dobrodziejstwem! Ja nie wiem, co oni robią w tych resortach finansów, skarbu i gospodarki. Na szczęście nie mam rodzeństwa, brata lub siostry, zawsze to jedna osoba mniej do omijania szerokim łukiem, hodowania sztucznych więzi i opierdalania. Paulina wychodziła z założenia, iż najbezpieczniej jest, gdy kontakt pomiędzy członkami wspólnoty domowej nawiązuje się tylko na płaszczyźnie zaspokajania niezbędnych potrzeb, udzielania odpowiedzi na kluczowe pytania i wytyczania konkretnych zadań do realizacji. Idę do sklepu, co kupić? Bułki, masło, pomidory i jakąś szynkę. Znieś rzeczy do prania. Wyłącz ten jazgot! Zawieziesz mnie do roboty? Pytania i prośby na które odpowiedzią są działania. Model nie zdatny do powielenia na większej niż czteroosobowa rodzina tkance społecznej. I dlatego zupełnie bez znaczenia. Mogę go unicestwić. Szybsze bicie serca znamionowało lęk, który rósł odwrotnie proporcjonalnie do liczby kilometrów dzielących Paulinę od domu. Jeżeli powiem, wbiję ten gwóźdź, to skruszę mur dystansu, będę odsłonięta na ciosy, protekcjonalność i łzawość, na chłam, którego do tej pory skutecznie unikałam. Będą wspominać jak bardzo zniszczyłam sobie życie, piętnować moją głupotę i brzydzić się moją rozpustą. Jednakże przede wszystkim zaczną stawiać warunki, których ja, jako w pełni od nich uzależniona, nie będę mogła obejść. Wysunęła dolną wargę do przodu i przejechała językiem po zębach. Może nawet będą mieli rację? Zamknęła oczy i bezwiednie opadła na siedzenia. Damian nie zareagował, ale po kilku minutach rzucił informacyjne: dojeżdżamy. Paulina uniosła głowę, tak żeby móc dojrzeć przez okno, gdzie się znajdują i wróciła do wcześniejszej pozycji. Brzozowa. Jeszcze pół kilometra. Ona w zielonym fartuchu z napisem „Groszek” przecinająca kuchenną szablą długie pęto kiełbasy zwyczajnej. Proszę, siedem osiemdziesiąt, wypowiedziane do mężczyzny po drugiej stronie lady. Trzydzieści, czterdzieści lat. Damian zatrzymał samochód i zakomunikował: jesteśmy. Paulina wytężyła zmysły. Słuch: może coś doda, węch: wyzionie przez usta wraz z gównianym fetorem, wzrok: będzie miał wypisane na czole, smak: ewentualnie da policzek do ucałowania, dotyk: nie zauważyłam czy jest ogolony. Damian siedział i patrzył tępo przed siebie. Ok. Zerwała się, otworzyła drzwi płynnym szarpnięciem za klamkę i bez żadnego „cześć” oraz „dzięki” wypadła z samochodu i pobiegła w kierunku swojego domu. Odwróciła głowę, by patrzeć jak Damian rusza i mknie na drugi koniec miasta do własnych czterech ścian podpieranych przez matkę, ojca, dwie siostry oraz dziewięćdziesięcioletnią babkę na wózku inwalidzkim. Odprowadzała tę ruinę na kółkach spojrzeniem bardzo chciwym, nostalgicznym, z jednoczesnym pragnieniem, aby zapomnieć o niej szybko, gdy tylko zniknie za horyzontem. Sterczała przy bramce wejściowej na ogródek, usiłując przebić wzrokiem plastikowe okna w kuchni, wymienione dwa lata temu. Ujrzała matkę w pobrudzonym fartuchu, stojącą przy garach., na pewno szykuje ogromy sernik z brzoskwiniami, jak co roku zresztą. Betonowa ścieżka wiodąca przez środek ogródka pod same drzwi stuosiemdziesięciometrowej willi jawiła się Paulinie niczym trakt dla bydła przeznaczonego do uboju. Nie umiała dostrzec różnicy pomiędzy sobą a zdezorientowanym cielęciem, podobnie jak ono nie wiedziała, co ją czeka, gdy przestąpi próg domostwa i obwieści rodzicom, że zostaną dziadkami. Strach owładnął jej ciałem, przeniknął do mięśni, kości, paraliżując je z siłą dzikiego zwierzęcia. Nigdy wcześniej nie czuła tak gwałtownych emocji, w dodatku zupełnie nieoczekiwanych, do tej pory udawało się jej zachować względny spokój. Strach, ale właściwie przed czym? Przed nieodwracalnym wystąpieniem z teraźniejszości i skokiem w nieodgadnioną przyszłość, czy chodzi po prostu o pewny jak śmierć żal rodziców? Cień na ich zapadniętych policzkach, z którego wyłazi przedwcześnie zbudzona starość i oczy niegdyś roziskrzone chytrze i złośliwie, teraz wypełnione bezgranicznym zdumieniem. Zapewne o jedno i drugie, to nieistotne, nawet na ucieczkę jest za późno, zresztą w myśl gogolowskiego aforyzmu nie ma takiego miejsca na ziemi, w którym człowiek mógłby się ukryć przed światem, dlatego nie pozostało mi nic innego jak spróbować okiełznać ten bezsensowny lęk, wejść tam, podłożyć bombę i patrzeć na ogień trawiący cały mój świat.
Awatar użytkownika
fobiak
Posty: 15410
Rejestracja: 2006-08-12, 07:01
Has thanked: 12 times
Kontakt:

Post autor: fobiak »

jeden mozg i jedno bulgotanie zastapilbym czym innym. ciekawe opowiadanie ale nie ma nic wspolnego z erekcjato i z tym konkursem.
dajcie zyc grabarzom
stachu
Posty: 488
Rejestracja: 2006-08-14, 20:23
Kontakt:

Post autor: stachu »

no takich dlugich to ja nie czytam bo nie pamietam co bylo na poczatku a pozniej nie jestem zaskoczony.
poznaj stachu po zapachu
Kayser Soze

Post autor: Kayser Soze »

No tak, a potem trąbią w mediach, że przeciętny Polak czyta 6 kartek A4 rocznie i nie jest w stanie rozkminić instrukcji obsługi kuchenki mikrofalowej;).
lila
Posty: 5414
Rejestracja: 2006-09-21, 18:03
Kontakt:

Post autor: lila »

tu nie chodzi o długość chodzi o to że erekcjato to liryka nie proza
Kayser Soze

Post autor: Kayser Soze »

Zgadza się, że liryka, ale jakby przymknąć jedno oko... to można potraktować ten tekst jako bardzo rozbudowany wiersz;).
Wojciech Graca
Posty: 3473
Rejestracja: 2007-10-02, 20:07
Kontakt:

Post autor: Wojciech Graca »

Z jednym okiem to można otrzymać tytuł cyklopa na dzielni
Kayser Soze

Post autor: Kayser Soze »

Tylko bez spinki, proszę;).
lila
Posty: 5414
Rejestracja: 2006-09-21, 18:03
Kontakt:

Post autor: lila »

co nie zmienia faktu ze nie masz awersacji , w konkursie na fraszke tez wkleilbys taki tekst?
Kayser Soze

Post autor: Kayser Soze »

Nie wkleiłbym, po prostu pomyłka, biję się pierś. Zrzućmy to na karb zwykłej niefrasobliwości autora, ale i tak liczę na zwycięstwo! Pozdrawiam;).
Awatar użytkownika
nanie
Posty: 768
Rejestracja: 2015-04-19, 21:28
Has thanked: 4 times
Been thanked: 17 times
Kontakt:

Post autor: nanie »

ja myślę, że gdyby ten niefrasobliwy autor, spróbował się zrehabilitować, i napisałby erekcjato, to natychmiast zostałoby mu powyższe wybaczone;)
Obrazek
lila
Posty: 5414
Rejestracja: 2006-09-21, 18:03
Kontakt:

Post autor: lila »

ej a moze nagraj czytając i zalinkuj mp3 nie moge ustawic jasności ekranu i mnie oczy bolą więc nie czytam długich tekstów na kompie tylko na papierze a uwierz potrafie przeczytać każdą cegłę

[ Dodano: 2015-07-20, 22:24 ]
czytanie na oczojebnym tle również robi swoje
Kayser Soze

Post autor: Kayser Soze »

Nanie, obawiam się, że mój wiersz (sztuk jeden) nie jest nawet w połowie tak dobry jak moja proza, której również daleko do ideału;). A co do mp3... hmmm... mam kiepski głos, taki piskliwy. Może kiedyś, jak wydam całą powieść, mój wydawca pokusi się o zaangażowanie np. Jana Frycza do nagrania audiobooka. Wtedy, Lila, prześlę Ci egzemplarz;). Pozdrawiam!
lila
Posty: 5414
Rejestracja: 2006-09-21, 18:03
Kontakt:

Post autor: lila »

o już wiem , ivona mi wieczorem przeczyta http://www.ivona.com/
Zablokowany

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 32 gości