Erekcjato - o początku wakacji
: 2010-07-12, 09:02
Boże, który mieszkasz, w każdej kropli drzewa,
o śmierć ciebie proszę tak szybką jak igła.
moje serce już suche, wyblakłe i martwe
odkąd ona odeszła
odwróciła oczy.
a przecież,
dla tych oczu skoczyłbym do ognia,
przyniósł stamtąd iskry, rozsypał
jak dywan.
albo lepiej światło….
tak!
przyniósłbym światło!
patrzyłbym jak blednie, w blasku
jej spojrzenia, odchodzi w niepamięć by
spokojnie
zasnąć.
Boże, który płyniesz w każdej żyłce liścia
na śmierć cię wyzywam, tak ostrą jak cisza
nie mam w sobie siły, by zacisnąć pętlę
odkąd ona odeszła,
odebrała dotyk.
a przecież
dla jej dłoni zszedłbym w wieczne lody,
przyniósł stamtąd gwiazdy, rozniecił
z nich niebo
patrzyłbym jak rośnie, zmienia się w polanę,
na której małe dzieci biegają jak elfy.
przyniósłbym jej liście z zaklętego
drzewa.
tylko o to Cię proszę abyś jej wybaczył
śmierć wcale nie boli, nie dotyka chłodem.
ten las niech stanie się morzem, co wychodzi z
brzegów, to drzewo jest jak okręt, który
znajdzie ciszę.
wybacz jej Boże
smycz.
o śmierć ciebie proszę tak szybką jak igła.
moje serce już suche, wyblakłe i martwe
odkąd ona odeszła
odwróciła oczy.
a przecież,
dla tych oczu skoczyłbym do ognia,
przyniósł stamtąd iskry, rozsypał
jak dywan.
albo lepiej światło….
tak!
przyniósłbym światło!
patrzyłbym jak blednie, w blasku
jej spojrzenia, odchodzi w niepamięć by
spokojnie
zasnąć.
Boże, który płyniesz w każdej żyłce liścia
na śmierć cię wyzywam, tak ostrą jak cisza
nie mam w sobie siły, by zacisnąć pętlę
odkąd ona odeszła,
odebrała dotyk.
a przecież
dla jej dłoni zszedłbym w wieczne lody,
przyniósł stamtąd gwiazdy, rozniecił
z nich niebo
patrzyłbym jak rośnie, zmienia się w polanę,
na której małe dzieci biegają jak elfy.
przyniósłbym jej liście z zaklętego
drzewa.
tylko o to Cię proszę abyś jej wybaczył
śmierć wcale nie boli, nie dotyka chłodem.
ten las niech stanie się morzem, co wychodzi z
brzegów, to drzewo jest jak okręt, który
znajdzie ciszę.
wybacz jej Boże
smycz.