Erekcjato dumnego weterana
: 2010-07-29, 15:07
EREKCJATO DUMNEGO WETERANA
„Dlaczego dziadek nie jeździ za darmo”
Pytał sam prezydent
I prosił, namawiał
No bo jak, dziadku, jak to?
Służyłeś na wojnie, służyłeś krajowi
Karabin był w ręce, a bagnet na broni
Chodziłeś do szturmów, walczyłeś z zapałem
Okryłeś się chwałą- na piersi medale…
Wysłano cię, dziadku, na ziemie odległe
Tam walczyłeś za sprawę, za święte idee
Nie pytałeś o nic, byliśmy ci Bogiem
I z poświęceniem słaliśmy cię w ogień.
Wiesz jak nam trudno twym życiem było
Ryzykować i pchać cię na wroga siły?
„Dlaczego dziadek nie jeździ za darmo”
Pytał sam prezydent
I prosił, namawiał
No bo jak, dziadku, jak to?
Wróciłeś do kraju na sławy szczycie
A kraj ci w podzięce na całe życie
Dał kombatancki przywilej z wdzięczności:
Byś mógł za darmo jeździć w starości.
Autobusy, metro, wszelkie tramwaje
Masz to darmo, by żyć jak w raju.
Dlaczego nie chcesz, dziadku, korzystać
Dlaczego nie chcesz na układ ten przystać?
Jeździj za darmo, bo nie masz już siły
By chodzić na nogach po świecie miłym.
Wciąż tylko leżysz, i leżysz, i leżysz,
A tramwaj pusty po szynach się toczy…
A dziadek milczał, z utkwionym okiem
gdzieś ponad tamtym. I spokojnym wzrokiem
Spoglądał na sufit, na stropowe belki,
Jakby mózg czysty miał z myśli wszelkich.
„Dlaczego dziadek nie jeździ za darmo”
Pytał go prezydent, i prosił, namawiał
i mówił dziadkowi, stojąc tuż nad nim.
No bo jak, dziadku, jak to?
I tłumaczył bez przerwy, tkwiąc tak
nad trumną.
„Dlaczego dziadek nie jeździ za darmo”
Pytał sam prezydent
I prosił, namawiał
No bo jak, dziadku, jak to?
Służyłeś na wojnie, służyłeś krajowi
Karabin był w ręce, a bagnet na broni
Chodziłeś do szturmów, walczyłeś z zapałem
Okryłeś się chwałą- na piersi medale…
Wysłano cię, dziadku, na ziemie odległe
Tam walczyłeś za sprawę, za święte idee
Nie pytałeś o nic, byliśmy ci Bogiem
I z poświęceniem słaliśmy cię w ogień.
Wiesz jak nam trudno twym życiem było
Ryzykować i pchać cię na wroga siły?
„Dlaczego dziadek nie jeździ za darmo”
Pytał sam prezydent
I prosił, namawiał
No bo jak, dziadku, jak to?
Wróciłeś do kraju na sławy szczycie
A kraj ci w podzięce na całe życie
Dał kombatancki przywilej z wdzięczności:
Byś mógł za darmo jeździć w starości.
Autobusy, metro, wszelkie tramwaje
Masz to darmo, by żyć jak w raju.
Dlaczego nie chcesz, dziadku, korzystać
Dlaczego nie chcesz na układ ten przystać?
Jeździj za darmo, bo nie masz już siły
By chodzić na nogach po świecie miłym.
Wciąż tylko leżysz, i leżysz, i leżysz,
A tramwaj pusty po szynach się toczy…
A dziadek milczał, z utkwionym okiem
gdzieś ponad tamtym. I spokojnym wzrokiem
Spoglądał na sufit, na stropowe belki,
Jakby mózg czysty miał z myśli wszelkich.
„Dlaczego dziadek nie jeździ za darmo”
Pytał go prezydent, i prosił, namawiał
i mówił dziadkowi, stojąc tuż nad nim.
No bo jak, dziadku, jak to?
I tłumaczył bez przerwy, tkwiąc tak
nad trumną.