Rainer Maria Rilke - osma elegia /duinejska/

bez komentarzy, sprawdź czy nie ma takiego tematu
Awatar użytkownika
Margot
Posty: 1288
Rejestracja: 2007-09-18, 00:26
Lokalizacja: Sheffield
Kontakt:

Rainer Maria Rilke - osma elegia /duinejska/

Post autor: Margot »

Wszystkimi oczami widzi zwierzę
otwartą przestrzeń. Tylko nasze oczy
są jak odwrócone i szczelnie otaczają
jak sidła wokół jego nieskrępowane wyjście.
Co tam na zewnątrz jest,
wiemy jedynie z twarzy zwierzęcia, bo nawet
małe dziecko odwracamy i zmuszamy, by wstecz
patrząc widziało kształt świata, nie ów obszar otwarty
tak głęboki w oczach zwierzęcia! Wolny od śmierci.
My ją tylko widzimy, wolne stworzenia
kres swój mają wciąż za sobą - przed sobą Boga,
gdy stąd odejdą - biec będą dalej przez całą wieczność,
jak biegną źródła.
Nigdy nie mamy, nawet przez jeden dzień
tej czystej przestrzeni przed sobą, w której bezustannie
otwierają się kwiaty. Wciąż tylko świat,
a nigdy Nigdzie bez Nie:
to Czyste, Niestrzeżone, które wdycham
nieskończenie wiadome i nie żądane.
Jako dziecko błądzimy marzeniem w Jego pobliżu, lecz budzą nas zaraz.
Może ten, co umiera, Tamtym jest.
Bo w obliczu śmierci śmierci oblicza nie widać,
i porażeni patrzymy, może wielkim spojrzeniem zwierzęcia.
Bliscy jej są zadziwieni kochankowie,
ale jedno zakrywa drugiemu Widzenie...
i w przeoczeniu tylko nad ramionami odsłania się im jej ogrom...
Nikt jej jednak nie przekroczy zawsze wracając do świata.
Nam zwróconym wciąż ku Istnieniu, widzialne na NIM
jest tylko odbicie Przestworzy,
przez nas przyćmione. Albo zwierzęcia niemego w górę
spokojne patrzenie nas przenikające na wskroś.
To zwie się losem: stać wobec
i nic więcej, wciąż wobec.

Gdyby świadomość naszą miało
nieulękłe zwierzę, które zmierza ku nam
w inną dążąc stronę - zawróciłoby nas
i porwało swoim przeobrażającym biegiem. Lecz jego istnienie
jest dlań nieskończone, nieuchwytne i ślepe
na jego stan, czyste jak jego patrzenie.
I gdzie my widzimy przyszłość, tam widzi ono wszystko
i siebie we wszystkim uleczone na zawsze.
A jednak w czujnym ciepłym zwierzęciu
jest ciężar i troska wielkiego smutku.
Bo jemu także ciąży zawsze,
co często nas obezwładnia - wspomnienie,
jakby raz już to, ku czemu zdążamy,
bliższe było, wierniejsze, a zespolenie z nim było
tkliwością bezmierną. Tu wszystko jest oddaleniem,
co tam było oddechem. Po pierwszej ojczyźnie
druga wydaje mu się niepewna, dwuznaczna.
O szczęście stworzenia małego,
co zawsze pozostaje w łonie, które je zrodziło;
o beztrosko komara, który nawet w locie godowym
wciąż we wnętrzu lata: bo łono jest wszystkim.
Zauważ jawną niepewność ptaka,
który zna niemal oba wcielenia od zarania swego,
jakby duszą był w kraju Etrusków,
która wyleciała z umarłego, spoczywającego w grobowej komnacie,
lecz jej wiekiem jest postać jego leżąca.
Jak przerażone jest to, co musi fruwać,
a wywodzi się z łona, sobą jakby przestraszone
szyje powietrze mknąc jak rysa na szkle. Tak
nietoperz swoim lotem zarysowuje porcelanę zmroku.
My pozostajemy widzami: wciąż, wszędzie
na wszystko patrząc, bez mocy przenikania!
Coś nas przepełnia. Porządkujemy. Rozpada się.
Scalamy znowu i rozpadamy się sami.
Któż to nas tak odwrócił, że
cokolwiek czynimy, zachowujemy się jak człowiek,
który odchodzi? Jak na ostatnim wzgórzu,
które raz jeszcze ukazuje mu
całą jego dolinę, odwracając się, staje i zwleka -
tak my żyjemy, żegnając się wciąż.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości