Emil Zegadłowicz

bez komentarzy, sprawdź czy nie ma takiego tematu
Awatar użytkownika
fobiak
Posty: 15408
Rejestracja: 2006-08-12, 07:01
Has thanked: 12 times
Kontakt:

Emil Zegadłowicz

Post autor: fobiak »

Nasycenie

— Jestem cichym wołaniem —
— ciepłem jesteś, oddaniem —
— teraz jesteś znużeniem —
— a ja jeszcze płomieniem —

— przed świtaniem, nad ranem
cała pachniesz kasztanem —
— mówisz do mnie westchnieniem

— oczy pachną błękitem —
— dłonie nagrzanym żytem —
— oddech nasieniem —


Piersi twe

Piersi twe wonne
zakwitły różowym głogiem —
— usta me nieprzytomne
są ogniem —

Niezgonne twoje oczy
mijają skosem widnokrąg —
— ziemia spod nóg się toczy,
mija słoneczny obrąb —

Stoimy w pustce, samotni —
ziemia daleko przed nami,
— przemień mnie w gwiazdę! — dotknij
serca wargami —


Najpiękniejszy wiersz

Miła moja kładzie się spać,
bardzo po nocy miłosnej zmęczona —
— skośny zachód złoci się jak bursztyn,
w którym słońce zadymione kona.

Piszę wiersz ten... "może ci przeszkadzam — ? —"
ach! przeciwnie! — dość z tymi rymami!
— wiersz dokończę szczęśliwiej i lepiej
na Twych wargach moimi wargami.


Szał

Gdy mi nagle zarzucasz nogi na ramiona
wrzącej w żyłach rozkoszy warem rozogniona —

gdy ręce moje, węże oszalałe żądzą,
po udach Twych i brzuchu ślepe, gniewne błądzą —

gdy Twe trzewia nasienia opryskuje wrzątek,
gdy krzyczę żeś Ty wieczność, koniec i początek —

gdy wołam: daj mi oczy! daj mi Twoje oczy! —
— ziemia zrywa praw łańcuch i w bezkres się toczy

z świstem, z łopotem, z hukiem! — ziemia—klacz chutliwa
pędzi! tętni! — a nad nią skier pienistych grzywa!

Do grzbietu jej przywarci, przemienieni w jedno,
lecimy w zawierusze gwiazd w groźne bezedno!


Â?ądła

Pinujże swego nosa,
nie patrz na mnie z ukosa,
nie pójdę z tobą w las,
nie pora mi, nie czas.

Sznurówka piersi więzi,
boję się dziś gałęzi,
wiewiórka skacze — hyc —
śmieje się we mchu rydz.

A ja się strasznie boję,
gorące ręce twoje —
a palce twoich rąk
kąszą jak giez, jak bąk


O pierścionku
odnalezionym

— zagonem, wygonem,
pod płotem, za płotem
toczy się pierścionek
śmigliwym obrotem —
zaoczył ich dwoje
leżących w pszenicy —
ukrył się w fal banach
wzniesionej spódnicy —
skrywa się, naśmiewa,
a oni wciąż swoje —
mieli się raz pierwszy
we dwoje oboje —
— zagarnęła spódnicę
do znaku pomiętą —
pachniała wykami,
bławatem i miętą —
"— gdzieś ty bywała
przez całą odwieczerz —
ani to udoisz,
ni chleb upieczesz — "
"— zbierałam pióreczka
złocistych żurawi —
zbierałam pióreczka
krakowiackich pawi — "
— pozbyrkło, pokrętło
spod kupnych koronek —
stoczył się pod nogi
złocisty pierścionek —
"— cóżeś to, ślub brała —
skąd pierścionek złoty — ? "
u— zarobiłam prawie
za pilne roboty — "
— pszenica pomięta
i potaraszona —
— pierścionek się podział —
— ona dziwożona —


Dziewięciosił

Dziewczyno! — Noce nieprzytomne,
dziewięćkroć spięte żądzą ciał!
Noce szczęśliwe, przeogromne,
straszliwy krzyk! tętniący szał!

Ust krwawe zwarcie, źrenic mowa,
biódr wrosłych w siebie mocny splot —
jękiem splątane, czułe słowa
i włosów Twoich suchy pot!

Znużonych krótki sen nas zmaga —
lecz nagle budzi żądzy głód —
i znów pode mną leżysz naga
w tym podniesieniu cudnych ud.

Wpierw tajemnicę Twoją pieszczę
szaleństwem szybkim warg i ócz —
palcami wołam w Tobie dreszcze,
pożarem: wyżej biodra złucz!

Wsysam się w płatki Twe różowe —
— pieszczota, zalew krwi — aż ból!
— wtulam w Twój przepych skwarną głowę,
na wargach czuję krew czy sól —

Jesteś zjawieniem z mórz zrodzonem,
wstałaś, Afrodis, z wód i zórz —
przeto tak pachniesz burz ozonem
i słona jesteś ciszą mórz.

Płomienną lawą kasztanową
tryskam jak wulkan w głąb Twych trzew
a nad zapachem drży echowo
dionizyjski, winny śpiew!

Euoi! — — i znów się szał rozpłoni,
bo piję wciąż, z rozkoszy mrąc,
z wnętrza Twej cudotwórczej dłoni
nieustającą siłę żądz.


Gdziekolwiek

Gdziekolwiek zwrócę oczy — widzę tylko Ciebie!
łąką jesteś i rzeką i słońcem na niebie.

Gdziekolwiek słuch skieruję — Twój głos jeno słyszę
— jeśli nawet jest ciszą, ja słyszę tę ciszę.

W powietrzu, na ulicy, na miedzach i grapach
niebo i ziemia mają Twego ciała zapach.

Wargi moje miód znoszą z miodzistych wyrębów —
to smak krwi Twej żywicznej i smak Twoich zębów.

W dolinach zbożne łany, czy na szczytach chmury —
wszystko ma wonną słodkość i czar Twojej skóry.

Ruchy gwiazd i atomów, pieśń i wszelkie życie
reguluje rytm krwi Twej. Twego serca bicie.

Myśl moja Twej postaci wyrasta amforą,
uczucia kształt kwiecisty rąk i nóg Twych biorą.

Tajemnica rozkoszą i szałem spowita
o jutrzni ponad światem różami zakwita.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 23 gości