Jean-Marie Gustave Le Clézio ''Wojna''
: 2010-10-07, 11:50
"Wojna się rozpoczęła. Nikt już nie wie, gdzie i w jaki sposób, ale to się stało. Dziś jest tuż za plecami, otworzyła paszczę i dyszy. Wojna zbrodni i zniewag, furia spojrzeń, eksplozja myśli z mózgów. Jest tu, otwarta na świat, pokrywa go siecią przewodów elektrycznych. Z każdą sekundą posuwa się naprzód, wyrywa coś i obraca w popiół. Wszystko jest dobre, by uderzyć. Ma niezliczone kły, dzioby i pazury. Nikt się przed nią do końca nie ostoi. Nikt nie będzie oszczędzony. To właśnie to, to oko prawdy.
Gdy dzień, uderza światłem. A gdy noc, posługuje się przypływem ciemności, jej chłodem, jej ciszą"...
..."A gdy nie będzie już żadnego żywego słowa na ziemi, to będzie znaczyło, że wojna dobiegła końca. A więc zapanuje pokój. Można będzie znów otworzyć oczy i patrzeć. Można będzie liczyć na szczęście w miłości i w pracy. Nie trzeba będzie już niczego wymyślać. Będzie można usiąść na plaży w słońcu, nie widząc wielkiej krwawiącej dziury na niebie, będzie można pójść do miasta liczącego 50 milionów mieszkańców, nie szukając wśród murów zakątków, w których nie byłoby oczu, bez specjalnego szukania towarzystwa ślepców. Nikt już nie będzie się czuł zobowiązany do bycia genialnym, do izolowania się na szczycie góry śmierci i do przeklinania. Nikt już nie będzie pracowicie wypisywał krótkich, osobistych wierszy. Ot tak, na kartce papieru, długopisem, stawiając słowa blisko jedno obok drugiego i usilnie się starając, by były to słowa poetyckie, a nie banalne w rodzaju
"Kocham cię",
jeśli nie wręcz
"Niebo jest błękitne".
Gdy skończy się wojna, Panie X, będziemy bardzo często chodzić do tych plastikowych kawiarni. Będziemy słuchać języka, który porusza się w ciszy, i elektrycznej muzyki z jej niskimi i wysokimi dźwiękami. Będziemy chodzić do kina, by oglądać wyblakłe obrazy mężczyzny i kobiety, nagich, jak czulą się godzinami. Pójdziemy do teatru, by zobaczyć bardzo piękną sztukę, w której wszystko będzie oczywiste od samego początku: na scenie będzie sieć przewodów elektrycznych i szyn, a będzie to w pewnej mierze plan myśli ludzkiej, wyszliśmy wreszcie z labiryntu, na zawsze. Nie będzie już odjazdów ani przyjazdów! Nie będzie ani marzeń ani rzeczywistości! Wszystko będzie jasne. Wszystko będzie prawdziwe. Możliwe, że przedtem oboje umrzemy, ale to już inna historia..."
Gdy dzień, uderza światłem. A gdy noc, posługuje się przypływem ciemności, jej chłodem, jej ciszą"...
..."A gdy nie będzie już żadnego żywego słowa na ziemi, to będzie znaczyło, że wojna dobiegła końca. A więc zapanuje pokój. Można będzie znów otworzyć oczy i patrzeć. Można będzie liczyć na szczęście w miłości i w pracy. Nie trzeba będzie już niczego wymyślać. Będzie można usiąść na plaży w słońcu, nie widząc wielkiej krwawiącej dziury na niebie, będzie można pójść do miasta liczącego 50 milionów mieszkańców, nie szukając wśród murów zakątków, w których nie byłoby oczu, bez specjalnego szukania towarzystwa ślepców. Nikt już nie będzie się czuł zobowiązany do bycia genialnym, do izolowania się na szczycie góry śmierci i do przeklinania. Nikt już nie będzie pracowicie wypisywał krótkich, osobistych wierszy. Ot tak, na kartce papieru, długopisem, stawiając słowa blisko jedno obok drugiego i usilnie się starając, by były to słowa poetyckie, a nie banalne w rodzaju
"Kocham cię",
jeśli nie wręcz
"Niebo jest błękitne".
Gdy skończy się wojna, Panie X, będziemy bardzo często chodzić do tych plastikowych kawiarni. Będziemy słuchać języka, który porusza się w ciszy, i elektrycznej muzyki z jej niskimi i wysokimi dźwiękami. Będziemy chodzić do kina, by oglądać wyblakłe obrazy mężczyzny i kobiety, nagich, jak czulą się godzinami. Pójdziemy do teatru, by zobaczyć bardzo piękną sztukę, w której wszystko będzie oczywiste od samego początku: na scenie będzie sieć przewodów elektrycznych i szyn, a będzie to w pewnej mierze plan myśli ludzkiej, wyszliśmy wreszcie z labiryntu, na zawsze. Nie będzie już odjazdów ani przyjazdów! Nie będzie ani marzeń ani rzeczywistości! Wszystko będzie jasne. Wszystko będzie prawdziwe. Możliwe, że przedtem oboje umrzemy, ale to już inna historia..."