na każdy z głodów mamy mannę słów
lecz wciąż czekamy cudu
otwartego ciała w którym koczujemy na skraju dnia
na obrzeżach wyludnionych obozowisk
gdzie rosną skorupy porzuconych wieczerzy
na każde z pragnień mamy inny wodopój
lecz wciąż wyglądamy rozdarcia w skałach przez źródło
z którego można czerpać dłonią lub ustami
z każdej wiary przed nami i po nas wskrzeszają martwych
rozsyłają ich później do pól drzew lub katedr
lecz wciąż pozostają jacyś nieobsiani
nieobsadzeni
podobnie jak my teraz
przed drzwiami biura po godzinach przyjęć
casting
Moderator: Gacek
ładnie i sprytnie wplotłaś losy narodu wybranego w losy współczesne, bardzo dobrze ci wyszło to uaktualnienie , co szczególnie widać w końcówce;
według mnie zbędny jest wers: "otwartego ciała w którym koczujemy na skraju dnia", nawet jak to połączyć z poprzednim wersem jako "cudu otwartego ciała..." - to i tak jakoś pretensjonalnie brzmi;
poza tym ostatni wers, jakoś zbyt banalizuje całą przedstawioną przez ciebie sytuację i jest nie przekonujący, bo kto stoi pod biurem, jak już się skończyły godziny przyjęć? - no chyba, żeby sobie zając kolejkę na jutro
według mnie zbędny jest wers: "otwartego ciała w którym koczujemy na skraju dnia", nawet jak to połączyć z poprzednim wersem jako "cudu otwartego ciała..." - to i tak jakoś pretensjonalnie brzmi;
poza tym ostatni wers, jakoś zbyt banalizuje całą przedstawioną przez ciebie sytuację i jest nie przekonujący, bo kto stoi pod biurem, jak już się skończyły godziny przyjęć? - no chyba, żeby sobie zając kolejkę na jutro
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości