w holu zdejmują ciała
zabierają aury energetyczne kręgi rozdwojone włosy
w ustach martwe koryta wyschniętych rzek
których dnem pełzną śliskie jaszczurki
ze słabych dłoni wysypują przedmioty
rzeźby z kawałków kory kolaże rozmów
czekają deszczu słońca lub obojętnego nieba
telefonicznych sznurów na których wieszają się ptaki
po schodach w dół
w holu ubierają ciała
oddają aury energetyczne kręgi rozdwojone włosy
uczą się chodzić bez oparcia bez mantry
która każe kręcić młynki palców rozumieć boga
we wszystkich ludzkich językach
po wyjściu jak ryby chwytają powietrze później taksówkę
rodziny łapią ich w sieci
w czuwanie nad porą snu godziną przebudzenia
wykładem z regularności posiłków
znikają wyrównani w poziomie
bo w pionie stoją cięgle po kostki w jeziorach
a włosami dotykają czubków drzew
to doprawdy budujące, że dociera
wczoraj dostałam lanie a dziś cukierek
dobry tato/zły tato , dobry portal/zły portal no jak ja w sobie to wszystko pomieszczę he he
jest to jednak chyba jeden z wielu czynników, w przeciwnym wypadku wszystkie twoje wiersze nosiłyby znamiona genialnych , a oboje wiemy, że jest inaczej
że genialne są - to pewne... natomiast muszą dojrzeć w świadomości odbiorcy... niektóre dzieła potrzebują czasu, aby zostały docenione... recepcję mojej zajebistej twórczości dziś, a za lat - dajmy na to 5 - dzielą wszechświaty ;P
O czym to jest?
Przepraszam caroll, za idiotyczne pytanie, wiem, że czytając wiersz nie powinno się takich zadawać, bo albo się czuje, albo nie...
Ale - ponieważ - czytając to - nie czuję niczego <gruboskórna chyba jakaś> zaczęłam się zastanawiać...
w holu zdejmują ciała
zabierają aury magnetyczne kręgi rozdwojone włosy
w ustach martwe koryta wyschniętych rzek
ze słabych dłoni wysypują przedmioty
rzeźby z kawałków kory kolaże rozmów
czekają deszczu słońca lub obojętnego nieba
telefonicznych sznurów na których wieszają się ptaki
po schodach w dół
w holu ubierają ciała
oddają aury magnetyczne kręgi rozdwojone włosy
uczą się chodzić bez oparcia bez mantry
która każe kręcić młynki palcom rozumieć boga
we wszystkich ludzkich językach
po wyjściu jak ryby chwytają powietrze później taksówkę
rodziny łapią ich w sieci
w czuwanie nad porą snu godziną przebudzenia
znikają w poziomie
bo w pionie stoją ciągle po kostki w jeziorach
włosami dotykają czubków drzew
najlepszy twój wiersz, dobrze oddałaś dwa rodzaje funkcjonowania - rozmowy? komunikowania się? - nie wiem dokładnie "co autor miał na myśli"?;
ale... źle się kończy, tzn. nie ma mocnego akcentu końcowego, osłabiłaś go ostatnią zwrotką;
trzeba by bez tej ostatniej dać lub ewentualnie zakończyć "znikają w poziomie", bo wtedy dajesz pole dla wyobraźnię odbiorcy;
koncówka w zasadzie miała być skontrastowana, miałabyć dwoista, bo to 'odchodzenie' jest połowiczne, jest odchodzeniem jakiejś części wbrew temu, że się trwa dalej
dziękuję za pochylenie się
komentarze są zawsze wtórne do ...
niemniej zawsze będzie ktoś komu bliżej jest do tak, a innemu bliżej do nie i chyba to jest ok , tak sobie myślę, że bardzo ok