Przez różowe okulary
: 2014-12-01, 15:56
Pewna dzieweczka kochała róż,
Wśród łąk kwiecistych i pośród zbóż,
Tak kolor sercem ten pokochała,
Że okulary róż zakładała.
Wszystko różowe o każdej porze,
Różowe noce, choć mrok na dworze,
Różowe mgliste, dżdżyste poranki,
Różowy śnieżek, różowe sanki…
W różowej sukni paradowała,
Pod nią różową bieliznę miała
I tylko brak jej najmilszy Boże
Chłopca w różowym iście kolorze.
Spotkała wreszcie w różu faceta,
Wszystko różowe miał ten atleta,
Od czubków palców, po czubek głowy,
Miał w każdym calu wszystko różowe.
I nawet stringi – choć to jest głupie
Nosił różowe na grubej dupie,
Jej ta drobnostka nie przeszkadzała,
Bo wszystko w pięknym różu widziała.
Cudnie zaczęło się ich spotkanie,
Szampan, kolacja i balowanie,
Gdy ich do łóżka gnała beztroska,
To wtedy spadły jej bryle z noska.
Głośno krzyknęła, podniosła lament,
Bo on był siny niczym atrament,
Cały był w zmarszczkach, wszystko wisiało,
Aż jej miłości się odechciało.
Tak w jednych chwili się odmieniła,
Że gościa z domu hen pogoniła
I od tej chwili o każdej porze,
Nie nosi bryli w cud - róż kolorze!
Jaki stąd morał? Pomyślcie sami,
Pora świat widzieć swymi oczami,
A okulary różowe, duże
Wyrzucić, widząc wszystko w naturze!
Wśród łąk kwiecistych i pośród zbóż,
Tak kolor sercem ten pokochała,
Że okulary róż zakładała.
Wszystko różowe o każdej porze,
Różowe noce, choć mrok na dworze,
Różowe mgliste, dżdżyste poranki,
Różowy śnieżek, różowe sanki…
W różowej sukni paradowała,
Pod nią różową bieliznę miała
I tylko brak jej najmilszy Boże
Chłopca w różowym iście kolorze.
Spotkała wreszcie w różu faceta,
Wszystko różowe miał ten atleta,
Od czubków palców, po czubek głowy,
Miał w każdym calu wszystko różowe.
I nawet stringi – choć to jest głupie
Nosił różowe na grubej dupie,
Jej ta drobnostka nie przeszkadzała,
Bo wszystko w pięknym różu widziała.
Cudnie zaczęło się ich spotkanie,
Szampan, kolacja i balowanie,
Gdy ich do łóżka gnała beztroska,
To wtedy spadły jej bryle z noska.
Głośno krzyknęła, podniosła lament,
Bo on był siny niczym atrament,
Cały był w zmarszczkach, wszystko wisiało,
Aż jej miłości się odechciało.
Tak w jednych chwili się odmieniła,
Że gościa z domu hen pogoniła
I od tej chwili o każdej porze,
Nie nosi bryli w cud - róż kolorze!
Jaki stąd morał? Pomyślcie sami,
Pora świat widzieć swymi oczami,
A okulary różowe, duże
Wyrzucić, widząc wszystko w naturze!