Prozaiczna odpowiedź

poezja rymowana, wolny wiersz, nierymowana, oda, sonety, treny hymny itp.

Moderator: Gacek

wwww
Posty: 2581
Rejestracja: 2009-11-10, 16:24
Kontakt:

Prozaiczna odpowiedź

Post autor: wwww »

Bardzo dobry tekst miejscami,
rozcieńczaj, rozwadniaj,
degrengoluj, mieszaj,
twórz amalgamat,
rzekę, strumień, jeżozwierza.
Żadnych syntez,
ciągłe parcie,
w przód, przez pola i las,
przed siebie i w bok.
Bóle porodowe dają rozkosz.
Ruch w przepaść.
Przepastność,
to nasze maciczne przeznaczenie.
Lizanie pizdy, bezkształt i kakofonia,
rżnięcie w pół i na czworo.
Żadnego sensu.
Tak ma być.
Wolność zatracenia,
hieroglify, mazaje,
najcudowniejszy zryw,
i podskok w nieznane.
Tam leży pewność niebycia,
rozkosz roztopienia się,
w twórczości pojebanej,
nieskończoności wydmuszek.
To tyle.
Mógłbym tak bełkotać dalej,
i nawet rozumiem przyjemność stąd
płynącą.
Bardzo ją rozumiem!
Ale się boję, więc dam spokój.
Rozum i demony ze sobą splątane
anty-czka
Posty: 2983
Rejestracja: 2007-02-20, 13:36
Kontakt:

Post autor: anty-czka »

Ta wena napadła cię tak ogólnie, czy w odpowiedzi do konkretnego teksu?
Jeśli ogólne, to zgadzam się w pełni.
Jeśli zaś w związku z konkretnym wierszem - podaj tytuł, możemy podyskutować.
wwww
Posty: 2581
Rejestracja: 2009-11-10, 16:24
Kontakt:

Post autor: wwww »

Dotyczy to tego, co napisał mój znajomy, wklejam, bo mi pozwolił.


Z pewnością w poszukiwaniu

Zaszumiało i ściemniało.

Przyszła Ewa, bez Adama. Za nią cała horda innych panienek. Wobec czego czekałyśmy na rodzaj męski, żeby uzyskać zunifikowaną nijakość. Jedynie Mikołaje znali się w liczbie wyraźnej, ale wciąż niewystarczającej. Starczyło tylko dla kilku z nas. Reszta zadowoliła się czym bądź.

Tak czy siak, bądź co bądź, to zawsze coś, a nie nic. Nic było najbardziej irytujące. A to dlatego, że rodziło niecierpliwą potrzebę niezwłocznego uczynienia czegoś.A to paradoksalnie niszczy nic. Z nicością jest problem. Warto więc przedtem położyć się, a nawet przespać. Z tym, że nie za długo, żeby się nie przegrzać.

Wtedy sporządziłam naprędce rysunek obrazujący problem. [Z powodów technicznych, rysunek ten można oglądać tylko w pełnym wydaniu ilustrowanym.]
Wtedy też uniosły się opary, na poły muzyczne, na poły polne, pełne kwiatów. A w tym miejscu były to kaczeńce. Pole było jasne, gdyż działo się to latem lub późną wiosną. Z pewnością świeciło słońce. Wobec czego zagłebiłam się w obrazy z życia, a konkretnie życia zwierząt. A to głównie dlatego, że na inne rzeczy napatrzyłam się już wcześniej i chciałam odmiany. A słońce z pewnością świeciło coraz mocniej.

Trudno było wtedy skupić się na czymś więcej. Wybrałam więc mniejsze, ale pewniejsze. Pewność bowiem była jak nigdy tylko ciut zamglona, a ja chciałam dotrzeć jak najdalej.
Brnęłam więc skutecznie przez zakamarki, bacznie zaglądając wszędzie - to tu, to tam. Bardziej oczywiście tu, bo było bliżej. A wiadomo, że pewności szuka się lepiej łatwiej niż trudniej, czyli w tym przypadku bliżej niż dalej.

Wobec czego stanęłam. W dodatku jak wryta. No i dobrze, bo miałam łopatę, którą jednak wnęt zastąpiłam kilofem, a zaraz później młotem pneumatycznym. Ale ostatecznie więłam małe dłutko i malutki kawałeczek kory, bo rycie w niej okazało się najłatwiejsze. To było pewne.

Byłam więc na dobrym tropie. Zaczęłam węszyć kręcąc się wkoło. Pewność musiała być blisko, co czułam i tu i tam, i to i owo. Niestety niebawem okazało się, że jest to bardziej owo niż to, co mnie bardzo zmartwiło.

Nie straciłam jednak zdrowego rozsądku i zostawiłam znaczniki w owym miejscu. Tak na wszelki wypadek. Później może okazać się, że byłam bliżej niż dalej i na przyszłość będę już miała gotowy punkt bliższy celu. Póki co, nie było to przydatne. Wcale nnie to zresztą nie dziwiło, bo to normalna sprawa z takimi dodatkami. Najczęściej nie są one niezbędne, a na pewno niekonieczne. Chyba, że już są - wtedy są konieczne z racji swojego istnienia.

Przy tym wszystkim zdałam sobie sprawę, że znacznie oddaliłam się od moich poszukiwań. Ale, ale - to oddalenie było tak pewne, jak nic przedtem. Co od razu wprawiło mnie w dobry nastrój. Co jeszcze bardziej pogłębiło pewność! Czyżby czym dalej, tym bliżej pewności? No, ale dalej od czego? A tego nie byłam już pewna. Znowu więc znalazłam się na fałszywym tropie. Znowu? Czy to znaczy, że już tu byłam? Cholera, jaki nawał niepewności. Z pewnością nie tędy droga. Z pewnością trzeba unikać pytań i znaków zapytania (?). To pewne! Jest PEWNE po kilkakroć! Wreszcie! Widzę, że dobrze służy tu wykrzykniki (!).
Zaczęłam więc pokrzykiwać, bo jednak nie byłam pewna (?), czy ta uzyskana pewność jest już wystarczająca? No z tego ostatniego pytania widać, że jednak nie.

Zaczynałam mieć już dość tej huśtawki pewności i niepewności. Wobec czego zeskoczyłam na ziemię i lekko na wprost.



Ale równie dobrze może dotyczyć idealizmu niemieckiego w najczystszej postaci.
anty-czka
Posty: 2983
Rejestracja: 2007-02-20, 13:36
Kontakt:

Post autor: anty-czka »

Jak bardzo musiał wierzyć Pyrron,
by móc dostojnie kroczyć w przepaść?
Jak bardzo trzeba trwać w bezruchu,
by umieć w bólu znaleźć rozkosz?
Jak mocno trzeba być cynicznym,
by trudniej umiejscowić dalej?
Jak wielkim trzeba być siłaczem,
by zapomnieć, że łatwiej się używa młota ?
Jak bardzo trzeba być odważnym,
by ryć w łamliwej kruchej korze?
A w ogóle, to trzeba być szczęściarzem,
by w życiu nie nabijać sobie guzów!!












































o ścianę perytropy
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości