oddalenie
Moderator: Gacek
oddalenie
nie będziemy pisać wierszy
o wodzie co leci z kranu
ani tych o samotności
szarym dymie z papierosa
albo że bardzo chce się żyć
będziemy milczeć jak wtedy
gdy czasu było żal na sen
zapomnimy słów na pamięć
rano kawa i świeży chleb
w niedzielę spacer później film
tylko jeszcze trochę świata
trzeba podpalić poczekać aż
na lewą stronę przewlecze się
nie będziemy pisać wierszy
że rozpacz że czai się śmierć
o wodzie co leci z kranu
ani tych o samotności
szarym dymie z papierosa
albo że bardzo chce się żyć
będziemy milczeć jak wtedy
gdy czasu było żal na sen
zapomnimy słów na pamięć
rano kawa i świeży chleb
w niedzielę spacer później film
tylko jeszcze trochę świata
trzeba podpalić poczekać aż
na lewą stronę przewlecze się
nie będziemy pisać wierszy
że rozpacz że czai się śmierć
widzę, że Walden i jego wiewiórki jednak pociągają bardzo
podoba mi się szczególnie podpalanie świata
ale
czy to musi tak być (metoda, kurwa mać!)
że wszędzie jest po pięć wersów?
no i widzisz
bo ten ostatni to może spłyca
to fantastczne przewleczenie się świata na drugą stronę
tylko mi nie daj po ryju
wierszem
podoba mi się szczególnie podpalanie świata
ale
czy to musi tak być (metoda, kurwa mać!)
że wszędzie jest po pięć wersów?
no i widzisz
bo ten ostatni to może spłyca
to fantastczne przewleczenie się świata na drugą stronę
tylko mi nie daj po ryju
wierszem
wiesz, to miał być taki sobie wierszyk bez zbędnej napinki... prosty przekaz, trzy strofy po pięć wersów (gdzieś-tam w człowieku pozostaje potrzeba porządku nawet jeśli w głowie ma strukturalny burdel) z zamiarem bycia ośmiozgłoskowcem, ale w pewnym momencie fraza pognała w dziewięć zgłosek i trudno... niechaj tak będzie... ot, wierszyk w siedem minut, dwadzieścia cztery sekundy... a treść... cóż treść...
siegnelam sobie ostatnio wspominkowo do niejakiego zespolu De Mono, o tekstach prostych, romantycznych, ale jakos mimo tej nuty niekoniecznie banalnych na wskros, i tak jak sobie posluchalam i czytam teraz Twoj wierszyczyczek, to powiedz mi dziecie dlaczego ten peel taki tu autystyczny jest, flagamtyczno- autystyczny, chociaz to sie momentami wyklucza. Ale interpretacyjnie wyglada to tak, jakbys usilowal ozywic te swoje wersunie, robiac niebywale wrazenie na koncu, uzywajac jakze przerazajacego i przewrotnego, tchnacego rynsztokiem, chodnikiem i rozprutymi zylami, slowa: smierc.
chcesz kogos przestraszyc?
chcesz kogos przestraszyc?
szara eminencja
błagam Cię... tylko nie de Mono:
A kiedy przyjdzie na ciebie czas,
a przyjdzie czas na ciebie,
porwie cię wtedy do góry tak,
wysoko cię uniesie,
lecz nagle możesz zacząć spadać w dół.
masakra... królestwo obciachu... jeszcze raz mi wyjedziesz z takimi fascynacjami muzycznymi, to zostaniesz poddana egzorcyzmom...
a peel... peel wkracza w smugę cienia, to i autystyczno-flegmatyczny się robi...
cóż mogę Ci o użyciu w wierszu słowa „śmierć” powiedzieć, Ptysiu z Kremem... w pierwszej strofie mamy o chęci życia, to klamerka śmiertelna wydawała mi się jak najbardziej na miejscu... rozumiesz - dla zachowania równowagi w przyrodzie...
natomiast określenia, których użyłaś, Krówko Ciągutko, względem tego pojęcia... (przerazajace, tchnace rynsztokiem, chodnikiem i rozprutymi zylami)... jakżesz to stereotypowe postrzeganie... śmierć to taka przyjazna burdelmama, co wychodzi na przedsionek przybytku i zaprasza: „no chodź, chodź... będzie ci dobrze” :)
A kiedy przyjdzie na ciebie czas,
a przyjdzie czas na ciebie,
porwie cię wtedy do góry tak,
wysoko cię uniesie,
lecz nagle możesz zacząć spadać w dół.
masakra... królestwo obciachu... jeszcze raz mi wyjedziesz z takimi fascynacjami muzycznymi, to zostaniesz poddana egzorcyzmom...
a peel... peel wkracza w smugę cienia, to i autystyczno-flegmatyczny się robi...
cóż mogę Ci o użyciu w wierszu słowa „śmierć” powiedzieć, Ptysiu z Kremem... w pierwszej strofie mamy o chęci życia, to klamerka śmiertelna wydawała mi się jak najbardziej na miejscu... rozumiesz - dla zachowania równowagi w przyrodzie...
natomiast określenia, których użyłaś, Krówko Ciągutko, względem tego pojęcia... (przerazajace, tchnace rynsztokiem, chodnikiem i rozprutymi zylami)... jakżesz to stereotypowe postrzeganie... śmierć to taka przyjazna burdelmama, co wychodzi na przedsionek przybytku i zaprasza: „no chodź, chodź... będzie ci dobrze” :)
na upartego lepsza krowka ciagutka niz mordoklejka, ale nie bede sie czepiac,
tak czy owak przy swoim pozostane, ta smierc to na sile odrobine, zreszta...w kwestii samego komponowania wierszy czy nie lepsze jest nie nazywac rzeczy po imieniu, a zdac sie na opisowosc?
w zasadzie negowane sa wierszyczyczki o tresci:
moja milosc do ciebie
jest jak powiew wiatru
ktory orzezwia moje serce
i nieszczesliwa dusze
w tym wypadku smierc mimo ze pojecie pejoratywne ma podobne brzmienie, krotko mowiac jesli juz tracisz sile rozpedu i chcesz podniesc prawa powieke czytelnika, to opisz a nie nazywaj, przynajmniej bedziesz mial na koncie zabieg stylistyczny, bo raczej nie do przebicia jest wiersz A. Pawlaka "I smierc, wiele smierci..."
radioaktywny promyczku
tak czy owak przy swoim pozostane, ta smierc to na sile odrobine, zreszta...w kwestii samego komponowania wierszy czy nie lepsze jest nie nazywac rzeczy po imieniu, a zdac sie na opisowosc?
w zasadzie negowane sa wierszyczyczki o tresci:
moja milosc do ciebie
jest jak powiew wiatru
ktory orzezwia moje serce
i nieszczesliwa dusze
w tym wypadku smierc mimo ze pojecie pejoratywne ma podobne brzmienie, krotko mowiac jesli juz tracisz sile rozpedu i chcesz podniesc prawa powieke czytelnika, to opisz a nie nazywaj, przynajmniej bedziesz mial na koncie zabieg stylistyczny, bo raczej nie do przebicia jest wiersz A. Pawlaka "I smierc, wiele smierci..."
radioaktywny promyczku
szara eminencja
cóż, zdaje się, że faktycznie pozostaniemy każde przy swoim... "śmierć" nie miała tu nikogo napierdalać kosą po oczach... wierszyk (jak sama byłaś łaskawa zauważyć) ma tempo flegmatyczne, pisany był z założenia bez akrobacji stylistycznych, więc nie czułem się zobowiązany do bawienia się frazą... zapytałaś też: "czy nie lepsze jest nie nazywac rzeczy po imieniu, a zdac sie na opisowosc?"... to zależy kiedy... w jednym wypadku przemawia dosłowność, w innym - opisowość... w tym akurat chodziło nawet nie tyle o dosłowność, co o "powrót do języka, w którym słowa znaczą dokładnie tyle co znaczą"... jak widać - tym razem się nie udało... nie deprecjonowałbym jednak prostych przekazów - tak jak starasz się czynić dając te cztery pensjonarskie wersy... jeszcze się wczytam w wiersz Pawlaka (na razie widzę, że w porównaniu z tym drobiazgiem powyżej, to to jest epopeja), natomiast obce jest mi myślenie typu: "po Star Wars nie warto kręcić filmów s-f, bo SW są nie do przebicia..." - wiesz, gdyby tak to rozpatrywać... najpierw nie byłoby niczego do napisania po Homerze, a później po Szekspirze, a później po Rimbaud, a później po Eliocie... nie żebym pretendował do czegokolwiek - mówię tylko o tym rodzaju argumentacji...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 30 gości