zapiski 17.2.11.

opowiadania, nowele, biografie, etc.
publikacje uzytkownikow
quenterro
Posty: 196
Rejestracja: 2006-12-14, 00:14
Kontakt:

zapiski 17.2.11.

Post autor: quenterro »

po dziesieciu minutach wpatrywania sie w bialy ekran nabieram przeswiadczenia, ze slowa zatracily we mnie wiare. i jeszcze jakby mnie oko boli, ale tez jakby mnie nie boli. czasem naprawde trudno sie polapac. rano jadlem tosty i waniliowy serek. niby sniadanie jest wazne ale trudno byloby uwierzyc, ze na tyle, bym teraz czul sie taki znowu nie do slow. pozniej gralismy, znowu. chlopy, chlopy do roboty! utwor pisalismy jako ludzie pracy i to nawet na tamten czas ciezkiej, ale teraz, jestesmy chlopy bez roboty i to do tego stopnia postapil proces zleniwienia, ze nam sie nie chce zmywac naczyn. bloga bezczynnosc to nasza eudajmonijna diablica! tak troche. jak gramy, nawiazujemy porozumienie inne niz werbalne. i slusznie. zawsze najlepiej rozumiemy sie kiedy wspolnie konstruujemy blahe odrzuty. dokladnie tak. blahe odrzuty. haha, epifenomenalizm kurwa! najzasadniej bedzie sprowadzic rzecz do palacego sie papierosa: tu nie chodzi o zar, nie chodzi o tyton, nie chodzi o akt, nie chodzi o filtr, nie o popiol nawet. chodzi tu o dym. kiedys mialem taka banalna refleksje, ze ile by nie bylo wyjsc, opcji, rozwiazan i drog. zawsze sa dwie opcje, dwa wyjscia, dwie drogi i dwa rozwiazania. najgorzej maja ci ktorzy wierza, ze jedno jest dobre a drugie zle. a ja to czuje tak: albo sa mniej wiecej dwa dobre, albo mniej wiecej dwa zle. ale o papierosie, jedno wyjscie dymu prowadzi zatem poprzez filtr, ale o taki dym tez nie chodzi. chodzi tu o ten dym ktory rozpuszcza sie w powietrzu zaraz nad zarem. najpierw idzie w miare prosto w gore, o ile nie wieje oczywiscie, a potem mu sie nagle wszystko jakby pierdoli. o ten dym wlasnie.
ann13

Post autor: ann13 »

bardzo mądry tekst dla mnie, aż się nad nim zawiesiłam, że żar właściwie, to się spala na panewce, a jak ktoś się odnajdzie w dymie, to już na zawsze i że ważniejszy jest dym od żaru, choć nie dym nie może istnieć bez żaru

[ Dodano: 2011-02-17, 20:48 ]
bez nie przed ostatnim dymem:P)
Awatar użytkownika
Margot
Posty: 1291
Rejestracja: 2007-09-18, 00:26
Lokalizacja: Sheffield
Kontakt:

Post autor: Margot »

Po pierwsze, witaj, dawno Cię nie było.
Widzi mi się, że o sławnym stachurowym "się" rozprawiasz.
Lubię czytać Twoje teksty, bo takie mi się jawią nieudawane.
quenterro
Posty: 196
Rejestracja: 2006-12-14, 00:14
Kontakt:

Post autor: quenterro »

Witaj Ania! nie wiem czy od razu nazawsze sie odnajdzie w dymie. w sumie nie rozpatrywalem tego w kategoriach czasu. ale moze i tak mozna. ja myslalem nad metaforycznym ukazaniem pewnych roznych istotnosci. dym ten ktory rzezbi sie tuz nad zarem stanowi dla calego tego papierosa jakby najbardziej zbedny element. zar jest jakby kwintesencja a dalej ten dym wdychany przez filtr - przynajmniej dla palacza. podobnie odpadem jest tez popiol ale ten jest znowu martwy. pada w popielnice i koniec. a ten dymek o ktorym mowa jest pomimo swej zbednosci i niepraktycznosci - dynamiczny i figlarny. czyli jakby zywy.

Margot, witaj. nic mi nie wiadomo o slawnym stachurowym sie. a jesli idzie o udawanie i nieudawanie to juz wczesniej mi zarzucano autentycznosc.. ktos kiedys mi powiedzial, ze jesli zdobywam sie na obserwacje otoczenia to potrafie byc fascynujacy a kiedy grzebie w swoich emocjonalnych bebechach i rozbryzguje soki trawienne to jestem zalosny i nieciekawy.. i choc rzecz tyczyla sie tylko i wylacznie interpretacji tego co tu bylo napisane, to i przeklada sie cale moje jestestwo. bo w istocie bywam zalosny i rozgrzebuje sobie bebechy. a nieraz kwas trawienny wytrysie z mojego wnetrza prosto w oko tej osoby ktora stoi obok. i to wcale nie jest fajne, w sumie ani dla mnie ani juz napewno dla tej osoby. wiec moze lepiej byloby miec peela, a ja nie mam, nawet nie wiem co to peel. u hadota filozofia grecka przedstawiona jest w odroznieniu od innej filozofii jako ta w ktorej dyskurs filozoficzny byl tozsamy z dyskursem zycia. przeciez nawet ktorys tam pojeb diogenez zyl w beczce. nie chce mowic ze lepiej jest bez peela bo wcale mi sie nie wydaje tak dobrze, ze komus trafia rykoszetem w oko moja zolc. a skoro ktos mowi ze jestem zalosny i nieciekawy to w tym rowniez napewno zawiera sie prawda. ale z drugiej strony czuje potrzebe zachowania takiej tozsamosci dyskursu, jak greckich filozofow. dlatego nie ma peela, jest ekshibicjonizm. z peelem to bym sie czul jakbym sie mial kochac z dziewczyna ale ani jej sie nie ukazac nagim, ani jej taka nie zobaczyc.
Awatar użytkownika
Margot
Posty: 1291
Rejestracja: 2007-09-18, 00:26
Lokalizacja: Sheffield
Kontakt:

Post autor: Margot »

O "się" mi chodziło, a sławnym stachurowym nazwałam "się", bo E. Stachurę bardzo "się" zajmowało i nawet wydał całą książkę pod tytułem: "Się". O takie zwykłe "się" mi chodzi: /cytat będzie z "Się" E.Stachury/: "Się wiedziało, że się już na nowo nie zaśnie, i się zbliżyło się do kontaktu, żeby zapalić światło. Ale nie. Się przysiadło na brzegu łóżka, sięgnęło po papierosy, co obok na taborecie, ale też nie. Się wyraźnie czuło w ustach cierpki smak tych dwóch papierosów dopiero co wypalonych, ..."
Kiedy czytałam to, co napisałeś, to pomyślałam, że dotykasz, opowiadasz o takim "się". Mogę pisać dalej jeszcze długo ale najpierw daj znać, co Ty na to.

[ Added: 2011-02-19, 15:52 ]
Te Twoje "zapiski" nie są dla mnie grzebaniem w bebechach. Są samoobserwacją i próbą znalezienia analogonu dla własnego stanu.

Się jest. Się nie znajduje słów. A ten dym z papierosa się tak jakoś sam układa.

Nie chcę Ci wciskać żadnej swojej interpretacji. Poczekam.

[ Added: 2011-02-19, 20:43 ]
No i zaczęłam po latach czytać to "Się" E.Stachury i już wiem, że nie ma ono wiele do Twoich "zapisków 17.2.11".

Taki stan, kiedy dobrze się dzieje i bez gadania płynie życie jak dym z papierosa, to co innego.

Myślę teraz, że E.Stachura tego właśnie chciał, żeby tak było ale z "się" zrobiło mu się kolejne "ego", którego przecież chciał już więcej nie mieć. Problem leży w marzeniu o pozbyciu się poczucia rozdwojenia. Jemu nie wyszło.
quenterro
Posty: 196
Rejestracja: 2006-12-14, 00:14
Kontakt:

Post autor: quenterro »

wszystko to wydaje mi sie skomplikowane. moze gdybym sie zdobyl na przeczytanie tego 'sie' stachury to moglbym sie ustosunkowac bardziej rzeczowo. a tak to nie wiem do konca, szczegolnie ze raz postulujesz, ze nasze 'sie' sie kojarza a chwile potem po przeczytaniu 'sie' sie okazalo, ze nie az znowu tak bardzo. mozna sie pogubic. tylko ze jest jedno ale w calej tej konstrukcji (jedno sie?). ja chyba nie wiem czym w ogole jest sie.. tzn intuicja mi podpowiada, ze czegos tu nie widze, co jest.

a co do znaczenia zapiskow. ja to postrzegalem poniekad tak, ze nasza tworczosc w odniesieniu do naszego calego zycia, jest jak swiadomosc, kiedy sie zalozy epifenomenalizm. czyli ze swiadomosc nie jest uzbrojona w wole a stanowi jakby odpad, zupelnie zbedny. ze swiat i jego twory sie same soba zajmuja kierowane jakimis tam silami a swiadomosc to taki tam efekt uboczny, jednak nie ma ona wplywu na same reakcje ktorych jest ubocznym efektem. skojarzylo mi sie poprostu z naszym tworczym funkcjonowaniem. blachy odrzut jest tu pojeciem ktore tak naprawde jest najbardziej dla zewnetrznego odbiorcy niejasne. tak mi sie zdaje. chodzi o efekty aktywnosci atrystycznej. pisanie, rozmowy, pomysly, piosenki, je nazywam takimi odrzutami. one sa odpadami.
ann13

Post autor: ann13 »

w tym tekście jesteś bardzo blisko zadymionej kwintesencji miłości, przynajmniej jak ja ją rozumim, choć zrozumieć się nie da, tylko zdaje się że moja interpretacja, czy refleksja związana z tym tekstem, całkiem odbiega od tego co chciałeś w nim zawrzeć, ale może to i dobrze, że można go różnie przeczytać, a mnie wzbogacił,
duchowo:P)
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 27 gości