Potem

opowiadania, nowele, biografie, etc.
publikacje uzytkownikow
elutka

Potem

Post autor: elutka »

Dorota zachęcała: kasa Duck Driva, to stanowisko siedzące. Da więc radę. Ale czy nie boi się kasy, finansowej odpowiedzialności i klientów (sorry: gości! Gości restauracji!), którzy potrafią nieźle dokopać, gdy strzelają focha..
Jak się bać? Całe życie zjadała zęby na obsłudze. A kasa? Pikuś!
Niepełnosprawność gwarantowała jej półgodzinną przerwę, więc spokojnie zażyje przeciwbólowe i poradzi. Nie takie wyzwania brała na klatę i dawała radę. Praca 5 dni w tygodniu po 8 godzin, 2 dni odpoczynku, bez godzin nocnych i na poziomie zero, czyli bez musu włażenia na drabiny w magazynach, podesty itp... Bez dźwigania.
I co z tego, że lekarka medycyny pracy nie chciała podpisać stanowiska? Twierdziła, że „nie da pani rady!”. Po przekonującej perswazji podpisała. Potem inspektorka – też: „Nie dasz rady....”
Niepełnosprawność to cały etat, kolejny okres składkowy potrzebny w razie konieczności przejścia na rentę, w przypadku, gdyby utraciła całkowicie na stałe zdolność do pracy. Pewnie, że poradzi.
Dwa pierwsze dni pracy – szkolenie. Uśmiechy menagerów i podejrzliwe zerkania pracownic, które zaczynały od mopa, zmywania, garnierowania. A tu nowa, którą od razu dają na kasę?!
Skąd miały wiedzieć, że ten zaszczyt zawdzięcza dofinansowaniom z PFRON?
Trzeci dzień. Postawili już na cały dzień na kasę. Bez nadzoru. Na głęboką wodę, bez obeznania z panelem. Chwalili i poklepywali. I kazali w międzyczasie myć tacki – coraz prędzej. Szefowa pouczała: „Na początek licząc do pięciu – trzy ruchy ręką po stronie wierzchniej, dwa po spodzie tacy. Potem licząc do trzech.”
Najbardziej bolało podczas wychylania się przez małe okienko w kierunku ręki gościa, który zatrzymywał się w znacznej odległości. Dosięgała, ale rozciąganie mięśni wywoływało ostry ból karku i prawego ramienia. Połykała leki w przerwie. Myła tace, biegła do okna, bo podjeżdżał samochód, inkasowała, wracała do tac. Krzesełko w kasie przeszkadzało – ciasno, więc plątało się pod nogami.
W słuchawkach nasłuchiwała składanych zamówień i krótkich poleceń: „popraw zamówienie, bo gość chce coś jeszcze, przyjmij zamówienie bo przejechał...” Rzucała tace i mokrymi rękami przyjmowała pieniądze, zmieniała zamówienia, szukała na panelu odpowiednich pozycji, czasami była zmuszona prosić o pomoc, gdy nie znajdowała tych właściwych. Już trzeciego dnia stanowcze poganiania, irytacja, dlaczego tak powoli. Dwadzieścia sekund na obsługę gościa, w tym piętnaście na operację kasową. Tace szybciej, bo wycieczka i brakuje. „Szybciej, szybciej, bo...!”
„Bo” nurtowało – nigdy niedokończone, nigdy nie doprecyzowane.
W kasie świeciło pustką miejsce na kamerę. Kamery były własciwie wszędzie, ale na kasie nie było.
Wpadali z kartonami i pojemnikami: „Układaj cukier, układaj ketchup, składaj domki...!” Po chwili: „myj tacki, czemu nie myjesz?!” Odruchopwo zatrzaskiwała szufladę kasy w jej obronie, gdy za plecami trzaskały drzwi cassroom’u. Szlag...! Szybko wołać menagera, bo nie wydała gościowi! Znowu menagerski wrzask, albo wściekłe: O Jezu! Szybki ruch kartą, otwarcie szuflady i foch, że opóźnia pracę.
Chwilowe przerażone myśli: ”Nie da rady...” Pieprznie drzwiami i pójdzie precz, byle dalej! Byle prędzej!
Potem do tac, ketchupów i domków dołożyli mycie sprzętów ze śniadań. Inkasuje, pędem do tac, do zlewu, do domków... Grafik straszył dziewięcioma dniami pracy non-stop. Nie da rady, ku...! Nie da rady!!! Tabletki i domki, inkasowanie, tace... Niedziela – zapier...! Przez 4 godziny kilkuset gości do odprawienia od okna z paragonami, resztą..., tace, cukry, zmywanie... Rozwrzeszczana Halina i uszczypliwa Elka, której miała ochotę dać w zęby, żeby choć na chwilę przestała dogryzać przez te cholerne słuchawki.
W końcu spięcie z Maliną: „Chyba porozmawiam o tobie z szefową!!!” Odpowiedź przez zęby - cicha i stanowcza: „Porozmawiaj...! Porozmawiaj...!” Zaskoczenie w oczach menagerki i błysk zaniepokojenia. W przerwie podczas zliczania stanu pieniędzy chciała jej wmówić manko – 70 zł. „Malina, sprawdzaj – w kasie gra. Na pewno. Odjęłaś błędną kwotę z dyspensera. Sprawdzamy.” Kasa grała co do grosza. Halina straciła rezon, szczególnie w momencie, gdy usłyszała: „Obiecuję ci, że nie pozwolę traktować siebie jak gówniarza. Obiecuję. Nie pozwolę...” Odpuściła, przeobrażając się w przyjaznego, życzliwego duszka. Już wiedziała, że przegięła, że obietnica zostanie spełniona, jakby co. Że rozmowa z szefową może nastąpić, a wtedy to ona...
Odliczała kolejne dni. Nareszcie wolne! Za nią 9 dni tyrania, łajania i postawienia kilku popędliwych menagerek do pionu, czyli do postawy odbiegającej od pojęcia „mobbing”. Dowiedziały się, że nowa nie da sobie dmuchać w kaszę. Kierowniczka spoglądała z dozą czegoś w rodzaju zdziwienia i niepewności jaką winna postawę przyjąć. Też już wiedziała.
Dowiedzieli się też, że nowa mówi po angielsku. Kierowali obcojęzycznych gości od okna zamówień do jej stanowiska. Nie wiedzieli co z nimi zrobić. Nowa wiedziała. Niedobrze. Nie można było zbesztać.
Pojawiło sie kilka przyjaznych duchów – dotąd cichych. Jeden duszek płakał, gdy menagerka ze stoickim spokojem rzuciła odwracając się plecami: „bez czarnych butów nie wejdziesz do pracy. Takie są reguły. Twoje wyrzucone, bo wbrew regułom zostawiłaś je w szatni.” Nowa dała jej swoje – te nierobocze – akurat czarne i we właściwym rozmiarze. Nie będzie więc nieusprawiedliwionej nieobecności w pracy. Menagerka zła. Inny duszek wyszedł ze łzami w oczach do obsługi gości w jednym (regulaminowo czarnym) bucie. Drugi but „zgubił” w trakcie pracy podeszwę. Kazali więc zafoliować na nodze wspomniany but z oderwaną podeszwą. W „scalonym” spożywczą folią, musiał duszek kontynuować pracę. Nowa syknęła: Nooooo, może jakiś litościwy gość podaruje swoje buty i łzy obeschną. Odesłali duszka do domu, aby odzyskał godność, bo właśnie awansował na menagera, a menager musi mieć poczucie godności.
Wciąż zerkała na miejsce na kamerę w kasie. Co, jeśli wyjdzie myć tacę, a jakiś gość włoży rękę przez niezabezpieczone okienko? Co jeśli włoży przez okienko straszak, albo...?! Co z jej podpisaną finansową odpowiedzialnością? Wiedziała, na pewno: nigdy nie dowiedzie, że muszano ją do pozostawiania kasy bez opieki, do wykonywania czynności, których nie ma prawa wykonywać kasjer, że to ją mogą potem obarczyć winą za niedopełnienie obowiązku trwania na stanowisku, za narażenie firmowych pieniędzy... Wiedziała... Bez nagrań z kamery nie udowodni.
Póki co daje radę, póki co... pracuje. Póki co ma wolne. Potem...
Awatar użytkownika
pokusa
Posty: 447
Rejestracja: 2006-12-23, 15:09
Lokalizacja: się tutaj wzięłam?
Kontakt:

Post autor: pokusa »

czekam na dalszy ciąg :)
_______________










i wish i were special.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 20 gości