Coś optymistycznego
: 2014-09-11, 19:59
Kiedy poprosiła mnie o coś optymistycznego, zaczęłam nerwowo przeszukiwać dysk, archiwum… Nie potrafię znaleźć, czy…? A niech to! Przecież musi gdzieś być ten mój cholerny zapisany optymizm. Przecież mówią: “Ty to zawsze się uśmiechasz. Choćby było nie wiem jak...!”
No gdzie, do Anielki, zapodziałam!?
Jest! Afirmacja! Nawet trzy afirmacje - takie rozpaczliwie zaklinające pomyślność! Wiedziałam, wiedziałam, ze muszą gdzieś być! Znalazłam - w najgorszych datach, w najtrudniejszych sprawach - wsród plików, w których zwątpienia pochylały kursywę najbardziej pokrętnej czcionki. Bo wtedy nic nie było proste, poza wolą prostowania, stawiania w pionie i podkreślania, że przecież kiedyś trzeba to w końcu edytować, opatrzyć korektą - zapisać zmiany i heja! Naprzód! Wielkimi wytłuszczonymi literami pełnymi ekspresji i siły stwórczej! Pełnymi roześmianych emotek i roztańczonych wykrzykników. Bez skręcających się ze śmiechu znaków zapytania - najbardziej retorycznych figur w choreograficznym układzie równań z … niewiadomymi.
- ... mam dołek w depresji dwubiegunowej - pisała - jestem na takim etapie przemijania... Nie sięgam gdzieś w obce poezje… Dzięki i za tyle, poproszę o jeszcze…
Jeszcze. Jeszcze napiszę, jeszcze… jeszcze raz poszukam… Jeszcze raz wyprostuję pochylone. Bo przecież dopóki piszę… mogę wybierać, dopóki wybieram, potrafię wierzyć - w stabilny fotel na czterech solidnych podporach, z pionowym podparciem dla pleców, wygodnym oparciem dla rąk, które przestaną szukać nerwowo spokoju na dysku. Pogodnych emotikon, perlistych onomatopei. Siebie - pełnej wiary, ze prześlę jej wiersze, których szukała w moim archiwum.
No gdzie, do Anielki, zapodziałam!?
Jest! Afirmacja! Nawet trzy afirmacje - takie rozpaczliwie zaklinające pomyślność! Wiedziałam, wiedziałam, ze muszą gdzieś być! Znalazłam - w najgorszych datach, w najtrudniejszych sprawach - wsród plików, w których zwątpienia pochylały kursywę najbardziej pokrętnej czcionki. Bo wtedy nic nie było proste, poza wolą prostowania, stawiania w pionie i podkreślania, że przecież kiedyś trzeba to w końcu edytować, opatrzyć korektą - zapisać zmiany i heja! Naprzód! Wielkimi wytłuszczonymi literami pełnymi ekspresji i siły stwórczej! Pełnymi roześmianych emotek i roztańczonych wykrzykników. Bez skręcających się ze śmiechu znaków zapytania - najbardziej retorycznych figur w choreograficznym układzie równań z … niewiadomymi.
- ... mam dołek w depresji dwubiegunowej - pisała - jestem na takim etapie przemijania... Nie sięgam gdzieś w obce poezje… Dzięki i za tyle, poproszę o jeszcze…
Jeszcze. Jeszcze napiszę, jeszcze… jeszcze raz poszukam… Jeszcze raz wyprostuję pochylone. Bo przecież dopóki piszę… mogę wybierać, dopóki wybieram, potrafię wierzyć - w stabilny fotel na czterech solidnych podporach, z pionowym podparciem dla pleców, wygodnym oparciem dla rąk, które przestaną szukać nerwowo spokoju na dysku. Pogodnych emotikon, perlistych onomatopei. Siebie - pełnej wiary, ze prześlę jej wiersze, których szukała w moim archiwum.