ludzie kuchni - chef samuel benedetto

opowiadania, nowele, biografie, etc.
publikacje uzytkownikow
quenterro
Posty: 196
Rejestracja: 2006-12-14, 00:14
Kontakt:

ludzie kuchni - chef samuel benedetto

Post autor: quenterro »

bywalo tak: on kroi jakiegos tam zajaca, ja sie piepsze z obieraniem marchwi i zaczynam pogawedke:

- hej sammy!
- co?
- jaka jest twoja ulubiona piosenka o milosci?

chwila namyslu

- smack my bitch up, a twoja?
- cross down traffic.

chef samuel benedetto w kuchni jest jak 27 goli iana rusha zdobytych w derbach liverpoolu. rozmawialismy sporo. byl jednym z tych bardzo niewielu kucharzy z ktorymi dalo sie rozmawiac. gosc z kanady, opowiadal o kanadzie. ja mu troche opowiadalem o polsce, rosji itd. chyba wiele rozumial. czesto mowilismy o kuchni, o roznych stylach, kucharzach, miejscach i takich tam.. pilismy po pracy piwo i rozprawialismy o jedzeniu, restauracjach i sztuce. od 16 roku zycia - 18 lat spedzil w kuchni. zdecydowanie najlepszy kucharz jakiego w zyciu widzialem.
irracjonalnie skromny.

mlodosc mial kolorowa. jadl kwasy, palil trawke, eksperymentowal z innym kurestwem. opowiadal mi o tym jak w wieku 16 lat wyprowadzil sie z domu i pojechal do toronto:

- kolega wynajal mi pokoj - mowil a ja sluchalem meczac sie jednoczesnie z otwieraniem ostryg - mielismy wtedy w kanadzie taka popularna tania whisky, wszedlem do tego mieszkania a tam pol sciany bylo zastawione dekoracja stworzona z pustych butelek tego gówna. spojrzalem na to wszystko i pomyslalem... nice.
kiedy skonczyl opowiadac ta historie usmiechnal sie tak jak robia to piraci w bajkach. ja sie nie smialem bo w tamtych czasach przy ostrygach nie bylo mi wesolo. pozniej nabralem wprawy.

irytowala mnie jego nieludzkosc.

chef benedetto sie nie spoznia.
chef benedetto nie choruje.
chef benedetto nie wychodzi przedwczesnie.
chef benedetto nie bierze przerw.
chef benedetto nie marudzi.
chef benedetto nie jest zmeczony.
chef benedetto nie ma gorszych dni.


chef benedetto wiedzial naprawde duzo o jedzeniu. czesto zadawalem mu durne pytania odnosnie smakow. mozna go bylo pytac jak bedzie smakowala potrawa skladajaca sie z ogorka kiszonego i dzemu z malin, przeoranych przez mikser. nigdy takiego kurestwa nie jadl ale wie jakby to smakowalo. poprostu chlop wiedzial co, gdzie, kiedy, z czym, jak i komu smakuje.

bywalo tak: ja zawijam male szparagi i grzyby inoki w nori a on powiedzmy, ze kroi czerwona cebule na salse. rozmawiamy o jedzeniu:

- hej sammy?
- co?
- jaka cegla jest slodsza? biala czy czerwona?
- mysle ze biala
- jaka wolisz?
- czerwona

bywalo tez tak: ja nic nie robie. w istocie nic nie robienie w kuchni nie bylo dla mnie zupelnie obcym zajeciem i z reguly mieszalem je starannie z innym zajeciem polegajacym na udawaniu, ze cos jednak robie. on - zawsze cos robil. no i rozmawiamy.

- hej sammy?
- co?
- jakbys mial zjesc tonyego lahma, to w jakim sosie?
- nie wiem, jakims pikantnym chyba. moze w red nam jihm..
- ja bym go chyba nie zjadl.
- dlaczego nie?

byl himeryczny. nie zawsze dalo sie z nim rozmawiac. bywalo, ze przez caly dzien nic tylko stal przy tej swojej desce z nozem w dloni i kroil jakies kurestwa. nic nie mowil. caly dzien.

obydwoje mnielismy alergie na glupote coponiektorych ludzi i czesto rozmawialismy o tej dolegliwosci. reagowalismy jednak inaczej. on jakos bardziej z kurtuazja, profesjonalnie. ja po swojemu.

kibicowal manchesterowi united. debil.

powiedzialem mu kiedys kiedy kroil rybe seabas:

- jesli zjesz porcje tego cholerstwa na surowo, dam ci 20 f.
- ok - wlozyl do ust, zul dlugo, wyplul - nie da sie tego pogryzc.
- i dobrze.

wciaz sie wydurnialismy na rozne sposoby. pamietam jak w starej kuchni robilismy cos ze swiniakiem i powycinalismy kawalki skory z sutkami by przykleilic to sobie do fartuchow.. kiedy kelnerki wchodzily do kuchni wygladalismy dokladnie tak, jakbysmy mieli wyciete dziury w fartuchach w ten sposob, ze widac nam bylo sutki. wygladalo to rownie komicznie co obrzydliwie. my sie smialismy, kelnerki byly zgorszone.

kelnerstwa nienawidzil... ladne kelnerki naturalnie adorowal, jak kazdy. bywal chyba przesadnie chamski. wprawdzie agresywnosc werbalna w stosunku do kelnerstwa jest zjawiskiem naturalnym i w pelni uzasadnionym ale niekiedy odnosilem wrazenie, ze przesadza.

- hej sam
- hej, co tam?
- odszedlem z kuchni
- serio?
cahl

Post autor: cahl »

uwielbiam...
quenterro
Posty: 196
Rejestracja: 2006-12-14, 00:14
Kontakt:

Post autor: quenterro »

co znowu uwielbiasz cahl?
ei.
mialo byc:

chef benedetto nie marudzi a nie, ze marudzi.
lila
Posty: 5414
Rejestracja: 2006-09-21, 18:03
Kontakt:

Post autor: lila »

zmieniłam ... i "guwno" też :)
świetne .
cahl

Post autor: cahl »

co znowu?... to co zwykle quenterro....
ann13

Post autor: ann13 »

quen :-P doktor, haha
quenterro
Posty: 196
Rejestracja: 2006-12-14, 00:14
Kontakt:

Post autor: quenterro »

jaki znowu doktor?
dean

Post autor: dean »

no, jeśli "Smack My Bitch Up" jest ulubioną pieśnią miłosną tego gościa... to musi być ciekawy chef... polubiłem go
olga

Post autor: olga »

8-) bo kuchnia nie tylko dla zarcia jest tyglem.
calkiem dobrze sie to czyta.
dean

Post autor: dean »

nie, no wracam i wracam... gdzie ta kurwa, quenterro, się podziewa?
lila
Posty: 5414
Rejestracja: 2006-09-21, 18:03
Kontakt:

Post autor: lila »

jak wkleil ostatnio niezly tekst to go zbesztali kolektywnie, ze czemu poprzednie takie neurotyczne byly i sie zbiesił.
dean

Post autor: dean »

no i dobrze, że zbesztali... przestaniesz od takiego wymagać, to się rozpłynie w słodkim budyniu swego ego...
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 29 gości