Baśń o Annie i Andrzeju

opowiadania, nowele, biografie, etc.
publikacje uzytkownikow
Shecheschizona*

Baśń o Annie i Andrzeju

Post autor: Shecheschizona* »

Miałam 19 lat a on miał 24 lata. Siedzieliśmy w letni wieczór na kocu rozłożonym na trawniku nad małym stawem oparci o siebie plecami. Wtedy obiecaliśmy sobie, że nigdy się nie zdradzimy, że nigdy nie będziemy się kochać ani klasycznie, ani oralnie ani analnie, a także że do śmierci jednego z nas nie rozstaniemy się. Pamiętam ciepło i gładkość jego miękkiego dotyku dłoni, którą podał mi gdy wstawałam. Zaczął padać ciepły deszcz zmokliśmy biegliśmy i zaczęliśmy nagle machać rękoma naśladując lot skrzydeł orła. ÂŚmialiśmy się tak beztrosko. Od następnego dnia przynosił mi ozdobne sześcienne pudełka wypełnione płatkami coraz to innego jednego pachnącego kwiatu, w których otulona była porcelanowa figurka. Kiedyś zaprosił mnie do ogrodu botanicznego na spacer, gdy wszystko wokoło kwitnęło pięknie. Przechodząc obok jakiejś roślinki zostałam ukłuta jadowitym kolcem. Lewa ręka spuchła mi i nabrała sinej barwy. On patrząc na delikatnie tuloną w jego dłoniach moją rękę skraplał ją łzami całując i tuląc. Wtedy wyjęłam farby, a że nie miałam płótna pozwolił mi malować po swoim ciele. ÂŚpiewał mi przy tym skandynawskie ballady. Gdy dłoń się zagoiła zabrał mnie łódką na środek jeziora i dał do przeczytania zeszyt ze swoimi wierszami. Czytałam je i niekiedy ocierałam ukradkiem łzę wzruszenia. Przechodząc kiedyś koło cukierni zauważyłam tort. Uświadomiłam sobie, że już niedługo jego urodziny. Zamówiłam więc różę cukrową z listkami na łodyżce a tort upiekłam sama. Był szczęśliwy słuchaliśmy wtedy śpiewu jego kanarka, którego bardzo lubił. Kiedyś wpadł mu w ucho dźwięk fletni pana, tak długo ćwiczył i komponował aż zagrał mi na urodziny melodię, którą zatytuował : Narodziny Wenus.
Pewnego kwietniowego dnia wracaliśmy z teatru, grali wtedy taki słynny musical, który podobał się nam i nuciliśmy najciekawsze piosenki, gdy wracaliśmy do domu. Andrzej przytulił mnie gdy staliśmy na przystanku a wiał chłodny wiatr i powiedział do mnie: Wynajmuje mieszkanie w centrum, dość przytulne 3 pokoje, kuchnia i łazienka, gdybyś chciała mogłabyś się wprowadzić, byłbym bardzo zadowolny. Odmówiłam wprowadzenia się ale obiecałam, że pomogę mu w zmianach, zaprojektujemy coś wspólnie. Jeździliśmy do mieszkania i po mieście oglądając co jest dostępne, a co będziemy musieli poszukać. Gdy projekt był gotowy było lato. Najpierw weszli rzemieślnicy, ściany, sufity, okna, drzwi i podłogi musiały być zmienione. Ja wyjechałam do Anglii do cioci, Andrzej był na miejscu dopilnowując prac. Ciocia umarła, ale zostałam bo musiałam, choć takiego czegoś nie lubię, dopilnować spraw spadkowo-majątkowych. Ciocia oddała mi wszystko co miała, ale ja połowę wydałam na miejscowy dom opieki, w którym mieszkały jej przyjaciólki. Drugą połowę ulokowałam w banku, nie wydając grosza. Pogrzeb aczkolwiek skromny, zrobiłam na swój koszt. Wróciłam do kraju wczesną jesienią. W mieszkaniu Andrzeja nadal trwał remont.
Rzemieślnicy kończyli remont. Andrzej obronił trochę po terminie pracę magisterską. Zrobiliśmy imprezę dla przyjaciół. Było dość dużo osób w polowych warunkach na wpół wykończonego mieszkania. Pamiętam, że tańczyliśmy do rana z przerwami. Było mi dobrze w tym tańcu, gdyż mieliśmy odczucia jakbyśmy do tańca się urodzili. Przytuleni przy wolnych utworach i zgrani w szybkich, w sumie oboje tego uczyliśmy się na jednym kursie. Pod koniec Andrzej puścił dość dziwną muzykę, lekko ściszył i wtedy zauważyłam, że część towarzystwa wyszła a część spała pod ścianami. Spojżeliśmy sobie w oczy, uśmiech, mrugnięcie oczka i zrobiliśmy coś co zrodziło się jednocześnie w naszych myślach. Taniec-pantonima, ni to balet, ni to teatr. On pokazał mi jak mnie kocha, ja to przyjęłam a potem pokazałam mu nasze marzenia, było cudownie, wiry radości, niesamowitych myśli, ciała jakby z duszy czerpały i pląsały, gięły się, wiły, pochylały. Podeszłam do niego objęłam go, a on mnie, przytuliłam się do niego i gdy byłam tak objęta zapłakałam ze szczęścia. Wziął mnie na ręce i zaniósł do drugiego pokoju, położył a gdy usiadłam wyszedł. Przyszedł za chwilę i przyniósł dwie szklanki ponczu. Siedzieliśmy obok siebie popijając poncz. Wtedy uświadomiłam sobie, że w południe muszę być w domu. Była czwarta nad ranem, ale za oknem był mrok. Wstałam i powiedziałam: Muszę już iść. Dziękuję Ci. Podał mi płaszcz i spokojnym spacerkiem odprowadził pod drzwi domu. Na odchodnym ucałował mnie w czoło: Miłych snów kochanie. Odezwij się, kiedy się spotkamy. Wrócił do siebie.
Dzień imienin Andrzeja obchodziliśmy na wycieczce do Słowacji. Nasi rodzice złożyli się i zafundowali nam tydzień w hotelu, w którym były dostępne różne atrakcje. Byłoby miło coś wspominać, ale naszą harmonię próbowała zburzyć jakaś dziewczyna, stale starała się uwodzić Andrzeja. Chociaż widziałam nie raz jego zakłopotanie i to jak starał by panienka zrozumiała, że nie ma szans. Jednak jak jeden raz trafiła w jego gust, poczułam lekką zazdrość i postanowiłam się z nią rozmówić. Jednak ciągle różne okoliczności nie sprzyjały rozmowie. Zrobiło mi się smutno jak Andrzej poprosił ją do tańca, gdy organizator zaprosił grupę na dancing. Rozmawiali cały czas, jej błyszczały oczy, a on był cały czas skupiony na rozmowie z nią. Gdy jej długie włosy zasłoniły jej twarz - odgarnął je delikatnie i patrząc na nią pochylił się lekko, jakby patrząc za nią. Potem usiedli na schodach w przejściu. Rozmawiali jeszcze a potem wyszli na zewnątrz. Po kilku minutach Andrzej wrócił sam. Podszedł i rzekł: Na dziś ta ćma da mi spokój, ubrudziła sobie sukienkę na wysokości pośladków. Wróciła do pokoju. Jutro wyjeżdżamy, miałem telefon z pracy. Co tak posmutniałaś? Kocham tylko Ciebie. Z Agnieszką byliśmy parą jakieś 2 lata przed tym jak się poznaliśmy z Tobą. Zerwaliśmy, teraz nic do niej nie czuję, ale ona kocha mnie nadal. Przypuszczałam, że nie praca była przyczyną tego, że o dzień skrócił się czas naszego tam pobytu. Wychodząc do łazienki w środku nocy, zauważyłam jak Agnieszka szarpnęła klamkę drzwi do pokoju Andrzeja, ale jak zauważyła mnie wróciła do siebie. Wstałam gdy ktoś zapukał do drzwi. Andrzej zapytał: Mogę posiedzieć u Ciebie do rana, tu na fotelu? Przytaknęłam i spojżałam mu w oczy. Widziałam w nich cień smutku. Wszedł do mojej sypialni ucałował w policzek, powiedział na odchodnym - "Dobranoc kochanie", i wyszedł do saloniku. Wstałam około szóstej i zaczęłam pakować się. Jego nie było w moim pokoju. Skończyłam i poszłam do pokoju Andrzeja. Drzwi były uchylone, zapukałam. Nie było odpowiedzi, ale wiedziona niezdrową ciekawością weszłam na przedpokój i zawołam cicho: -Andrzej jesteś? Odpowiedział mi zaspany głos Agnieszki: - Nie ma go tu od nocy. -Aha - powiedziałam i zeszłam do restauracji. Przy stoliku pod oknem siedział Andrzej i czytał gazetę. Gdy podeszłam zauważył mnie, przywitał i poprosił bym usiadła. -Jestem spakowany. Podszedł kelner zamówiłam kawę ze śmietanką, a on czarną. Byłam ciekawa co się za chwilę wydarzy, co powie?Jednak tak się składało, że nie podjęliśmy rozmowy ani na temat Agnieszki, ani na temat tego co zaszło w nocy. Jednak zaczął dręczyć mnie dziwny niepokój, nie to, że nie ufałam Andrzejowi, ale jakieś przeczucie. Ufałam mu i wierzyłam, że niestosowne zachowanie Agnieszki nic między nami nie zmieniło. Andrzej przeprosił mnie na moment, odszedł od stolika. Wrócił po około dziesięciu minutach i przyniósł mi bukiet kwiatów. Zaskoczyło mnie to. Powiedział mi dając kwiaty, że chciał tym wywołać uśmiech na mojej poważnej twarzy. Po godzinie rozmowy zamówiliśmy śniadanie do mojego pokoju, Andrzej jeszcze załatwiał jakieś formalności a ja czytałam czasopismo dla kobiet. Zamyśliłam się. Nie widziałam w Agnieszce niewygodnej rywalki a raczej nieszczęśliwie zakochaną kobietę. Byłam pewna po rozmowie z lubym, że tamta ich historia, miała już finał. Patrzyłam na kwiaty, i na ich tle moje myśli odtworzyły spotkania na moich oczach Agnieszki i Andrzeja. On zawsze był lekko zniecierpliwiony, patrzył na nią spokojnym i chłodnym wzrokiem, podczas gdy patrząc na mnie miał zawsze tak "miękki" i ciepły wyraz oczu. Przypomniał mi się spacer po górach, na którym za nami krok w krok szła Agnieszka z jakimś nieznanym nam mężczyzną, a to głośno się śmiejąc a to coś głośno mówiąc. Aż stanęliśmy i pozwoliliśmy się wyprzedzić. Wtedy stanęli przed nami na poboczu drogi i zaczęli się tulić. Agnieszka przez ramię swojego partnera patrzyła na Andrzeja starając się uchwycić jego spojrzenie. Jednak Andrzej jakby nie zauważał ich, opowiadał mi jakąś legendę tego miejsca szerokim gestem ręki wskazując różne miejsca, gdyż będąc blisko szczytu góry mieliśmy widok na wiele z nich przez przejrzyste powietrze przy słonecznej pogodzie. Nagle zapukał ktoś do drzwi, zaprosiłam myśląc, że to Andrzej - weszła Agnieszka. "Anno mogłybyśmy porozmawiać chwilkę", "Dobrze ale chwilkę, bo niedługo muszę wyjść". "Spałam u Andrzeja w pokoju, kocham go". "Wiem, ale on kocha mnie". Spojrzała na mnie wzrokiem bazyliszka, miała coś powiedzieć, ale wyszła, energicznie przymknęła drzwi. Zjedliśmy śniadanie i taksówką pojechaliśmy na stację kolejową. To jednak nie spowodowało rozstania z Agnieszką, wsiadła do tego samego przedziału co my. Usiadła obok Andrzeja z drugiej strony, siedzieliśmy twarzami do kierunku jazdy. Andrzej coś pisał jakiś czas na swoim laptopie. Agnieszka czytała gazetę. Ja oparta głową o ramię Andrzeja patrzyłam na widoki za oknem. Przekroczyliśmy granicę, gdy wsiedli, jak później się przedstawili jacyś recydywiści. Ja miałam w momencie jak wchodzili przymknięte oczy i monotonia jazdy spowodowała, że byłam w półśnie, słyszałam stukot kół wagonu i swoje myśli. Jednak jak weszli, nie otwierałam oczu i wydawało się z zewnątrz, że śpię. Usiedli naprzeciw nas, wyciągnęli butelkę z wódką i szklankę i zaczęli pić, zmuszając do picia i Andrzeja i Agnieszkę. W pewnym momecie jeden z nich zapytał, czy któraś z nas jest towarzyszką podróży Andrzeja. Gdy zorientowali się, że to ja przestali się mną interesować a zaczęli grubiańsko zachowywać wobec Agnieszki. Ten zainteresowany chwycił Agnieszkę za kolano i powiedział: Te lala masz ładne nogi. Gdy Agnieszka spokojnie zdjęła jego rękę ze swojej nogi, nachylił się bliżej i złapał ją za piersi - I cyce też niczego sobie. Chodź do tatusia na kolanka. Agnieszka zbladła odsunęła jego duże łapska i wybiegła z przedziału. Andrzej zapytał się dokąd to wątpliwej jakości towarzystwo zmierza i okazało się, że wysiadamy na tej samej stacji. Wtedy oni zapytali o nasz cel podróży, Andrzej odpowiedział, że wysiadamy na następnej stacji. A że było jeszcze dość daleko do następnej stacji, więc "towarzysze" wymyślili, że przed odejściem musi wypić "na rozchodne na drugą nogę", podali mu pełną szklankę. Andrzej wypił połowę, złapał się za usta i blady wybiegł z przedziału. Gdy nie było go jakieś pięć minut, udałam że właśnie się obudziłam i lekkim wykrzyknięciem: "Andrzej!" wybiegłam w kierunku wc. Wyszedł właśnie i zauważyłam wyraz ulgi na jego twarzy gdy mnie dostrzegł. Agnieszka stała blisko drzwi do wc. Naradziliśmy się, że wejdziemy na stacji po bagaż i poprosimy konduktora o miejscówki w pierwszej klasie. Staliśmy przy lekko uchylonym oknie przed przedziałem. Andrzej nabrał już "żywszych" kolorów i popijał kupiony w warsie sok jabłkowo-miętowy. Zaglądał ukradkiem do przedziału, ale "recydywiści" byli zajęci jakąś sprzeczką i nie zainteresowani niczym innym. Agnieszka blada popijała wodę mineralną. Jeden z dryblasów wyszedł do wc, wracając spojrzał na nas spod czoła. Gdy się zatrzymał na stacji pociąg, zrealizowaliśmy to co zamierzyliśmy. Agnieszka zajęła się noszeniem bagaży z przejścia do następnego przedziału , Andrzej donosił jej je. Ja załatwiłam miejscówki. Nastrój po wcześniejszych doświadczeniach i alkoholu wpływ uczynił nas rozmownymi. Nikt z nas nie miał ochoty na konflikty, więc tematy rozmów były neutralne, dla tej dziwnej sytuacji.
Był koniec listopada. Pewien znajomy poprosił mnie o udział w "wywołaniu trzech duchów służebnych". Nie krył nigdy, że wyznaje szatana i para się magią. Ja nie wierzyłam w magię ani nie byłam wyznawczynią szatana. Jednak chłopiec ów był mi znany jako kulturalna i wesoła osoba, często "dusza towarzystwa". Nie bałam się, jednak chciałam mu pomóc zrozumieć, że tkwi w jakichś błędnych "przesądach", które zabierają mu cenny czas życia. Mistycyzm, spirytualizm, okultyzm były mi obce. Nadszedł ów dzień. Był wieczór gdy wprowadził mnie do swojego pokoju. Okno było otwarte, na stoliku stały zapalone świece, trzy szklanki z czystą wodą i tyle kromek białego chleba. Wymówił jakieś dziwne słowa. Mocniejszy powiew wydłużył płomienie świec zamiast je ugasić. Znajomy przestraszył się. Postanowił odwołać duchy, ale jeden nie chciał odejść. Tak mi mówił. Powiedział też, że ów chce zostać ze mną. Cóż dla mnie była to fikcja. Ale przeraziła mnie jego wiara w to co robił. Powiedziałam więc do niego: Stoisz na krześle z palącymi się nogami, nad przepaścią. Krzesło łączy dwa brzegi. Jeden znasz, z drugiego nie ma powrotu. Zeskocz z niego, wróć do nas. On za jakiś czas przestał wąchać klej, zaniechał satanizmu i praktyk magii. A ja nie wiem skąd powstały w mojej głowie te słowa, które do niego mówiłam. To mi przypomniało pewne dwa incydenty z dzieciństwa, które wydawały się tajemnicze i dziwne. Pierwszy to, że widziałam wilka w okolicach, gdzie ich nie widziano od conajmniej kilkuset lat. A drugi to przedziwna tajemnicza czarna księga ze złotymi literami na okładce, dziś kojażę te znaki z runami albo językiem idish. Księga leżała na stosie kamieni, gdy szłam na spacer we wiejskiej okolicy. Maleńka wieś i stos kamieni zdala od uczęszczanych dróg, przy prywatnej drodze na pole. Czyżby nie wszystko mówiło "mędrca szkiełko i oko", a może jest racjonalne wyjaśnienie tego?
Zapomniałam ten dziwny seans, czułam nie raz, że jest coś co jest inne. Wokoło mnie zaczęła się tworzyć jakaś nieprzyjemna aura. Znajomi knuli intrygi, Andrzej ciągle był rzeczywiście czymś zajmowany, a ja tęskniłam za chwilą relaksu. Â?ycie nabrało za szybkiego tempa. Gimnastyka wieczorna, nawet zimowy jogging nie dawał mi relaksu. Postanowiłam uporządkować swoją "fonotekę", jak nazywałam swoje kasety z muzyką. Puściłam najbardziej relaksującą muzykę, usiadłam na dywanie i nagle przed oczami zaczęły się pojawiać mieniące się kolorami dziwne znaki. Wydawało mi się, że śnię na jawie. Poczułam się bardziej sfrustrowana i zrobiłam coś nie podobnego do żadnego z wcześniejszych moich zachowań. Wziąłam najlepszy koniak rodziców i kielich. Zamknęłam się w pokoju i piłam, aż zasnęłam. ÂŚniłam jakby swoje przyszłe życie, wydarzenia, które później się realnie ukazały, więc pewnie było to jakieś jasnowidzenie. Obudziłam się skacowana, nade mną widziałam zapłakaną twarz matki. Przeprosiłam, ale sama czułam zaskoczenie i niesmak. Wstyd walczył ze szczerością, unikałam spotkań z Andrzejem. Była to jedna z moich tajemnic. Andrzej przyszedł w mikołajki, przyniósł mi płytę z muzyką klasyczną, ja dałam mu książkę. Pamiętam jak jednocześnie sięgneliśmy do gramofonu, gdy zetknęły się nasze dłonie, zadrżeliśmy. Nie spojżałam mu w oczy. Miałam lekko zaciśnięte usta, więc poznał, że coś ukrywam. Ufał mi, ale spojżał pytająco. Poczułam jak pąsy oblewają moją twarz. Odwróciłam się plecami, opanowałam zdenerwowanie. Andrzej, nie mogę o tym teraz mówić, muszę sama to przemyśleć. To jednak nie jest nic związanego z nami, to coś...zawiesiłam głos, co spotkało mnie, co zrobiłam. Dobrze Aniu. Objął mnie stojąc za plecami. Uspokój się, jak zechcesz powiesz mi, jak nie ...nie zapytam. Odwróciłam się schwyciłam go za dłonie. Uklękliśmy przed sobą, siadając na nogach, patrzyłam mu w oczy i mówiłam, że życie czasami stwarza sytuacje, które tak zaskakują, że nie przygotowana osoba, postępuje nie racjonalnie jeśli się nie może odnaleźć. Andrzej brakowało mi Ciebie ostatnio, ale cieszę się, że wreszcie jesteśmy tu razem. Odchylił się lekko w tył i spojżał na mnie poważnie: Aniu, masz jakiś problem? Chcesz mi coś więcej o tym powiedzieć? Po czym nachylił się ku mnie mocno chwycił mnie za dłonie i uważnie patrzył w oczy. W tym momencie weszła mama i przyniosła nam mały poczęstunek. Została chwilkę by pogawędzić z Andrzejem. Zostawiłam ich chwilkę samych. Zadzwonił telefon. Mama Andrzeja miała prośbę by wrócił na kolację. Rozstaliśmy się, a wyszło, że na kilka dni. Dowiedziałam się później, że odwiedziła go w domu Agnieszka i tak kilka razy. Ucichła we mnie bezstroska, lekki niepokój niekiedy towarzyszył mi, choć nie umiałam sprecyzować dlaczego?
Wracałam od przyjaciółki wieczorem. Przechodziłam w jej dzielnicy obok ciemnej bramy kamienicy. Gdy przeszłam już trochę dalej, nagle zatrzymał się na jezdni obok miejsca, gdzie szłam granatowy samochód. Nie zwróciłam na to uwagi dopóki ktoś nie schwycił mnie za ramię. Bezczelny typ zawołał: Hej mała zabawimy się? Wyciągnął łapska. Dałam mu karniaka z kolana i zacząłam biec, ale był szybszy. Przewrócił mnie na najbliższym trawniku przez który na skróty biegłam ku przystankowi autobusowemu. Przycisnął swoim ciałem, zaczęłam krzyczeć, i nie wiem skąd nadbiegli policjanci. Skuli go. Spisali mnie i jego. Dalsze wyjaśnienia miałam złożyć na posterunku. Nie chciałam tam jechać, ale policja odwiozła mnie pod dom. Brat zaproponował mi naukę judo, dla własnego bezpieczeństwa. Andrzej zadzwonił. Nie wiem skąd wiedział o tym wydarzeniu. Zaprosiłam go na podwieczorek, rozmowę. Chciał ze mną iść na seans maratonu filmowego od północy. Zgodziłam się. Andrzej chociaż nie znał sztuk walki, był szczupłej ale atletycznej budowy ciała. Jego wygląd budził respekt. To wynik tego, że od czasu do czasu odnawiał kondycję na pływalni lub w siłowni.
Wyszliśmy do kina po lampce wina i miłej rozmowie, więc humor nam dopisywał. Poszli z nami kolega Andrzeja i moja przyjaciółka. Zapoznaliśmy ich i dało się zauważyć, że choć to kryją, jakby spodobali się sobie od pierwszego spojżenia. Szłyśmy przed naszymi partnerami rozmawiając. Ulice były prawie puste. Neony i uliczne światła już roztaczały blask. Skręciliśmy w następną ulicę, gdy z naprzeciwka nadeszła para. Nie jakaś tam para, Agnieszka z kolegą Andrzeja. Wymieniliśmy uprzejme cześć. I każdy poszedł w swoją stronę. Miałam już wyjaśnienie, dlaczego Agnieszka nie nachodziła Andrzeja, i pomyślałam, że już tak będzie. Na święta zapragnęliśmy wyjechać w góry. Pewna góralska znajoma rodzina udostępniała przyjemną górską chatę. Chata dość stara, ale dobrze utrzymana. Nasi rodzice choć nie z uśmiechem, bo pragnęli nas w ten dzień za stołem, w końcu ulegli. Matki przygotowały prowiant, a ojciec Andrzeja z moim podjęli się nas zawieść na miejsce. Mieliśmy być tam kilka dni. Dotarliśmy w końcu na miejsce. Ojciec rozpalił w centralnym piecu i poinstruwał Andrzeja jak obsługiwać to urządzenie. W centrum chaty był też duży kominek a obok polana. Siedziliśmy po gorącej kąpieli w szflafrokach przed kominkiem popijając grzane piwo z sokiem malinowym. Za oknami trochę wiało. Było dość jasno od śniegu. Przyszli gospodarze, zaskoczyli nas trochę, gdyż spodziewaliśmy się ich po kolacji wigilijnej. Niestety wyjeżdżali do swojej rodziny i pragnęli wcześniej podzielić się opłatkiem i złożyć życzenia. Jakoś zamaskowałam zmieszanie. Zanim wyszli gospodarz poprosił aby Andrzej dorzucał do pieca w ich domu gdyby ich wujek, który musiał zostać zasłabł lub nie mógł tego zrobić. Ci ludzie byli naszymi przyjaciółmi więc Andrzej się zgodził. Lecz to nie był koniec niespodzianek, które spotkały nas tam.
Awatar użytkownika
fobiak
Posty: 15408
Rejestracja: 2006-08-12, 07:01
Has thanked: 12 times
Kontakt:

Post autor: fobiak »

no

zabrała mnie łódką na środek jeziora
dajcie zyc grabarzom
lila
Posty: 5414
Rejestracja: 2006-09-21, 18:03
Kontakt:

Post autor: lila »

She, dobrze się to czyta ;) kontynuuj ! (popraw sobie to zabrał-a* co fobiak wspomniał)
propan

Post autor: propan »

Ja czekam na kontynuacje
Widac Anna nie jest latwa
ale Andrzej ma dobry przyczolek
Czekac teraz tylko jak ja wygrzmoci
Shecheschizona*

cd

Post autor: Shecheschizona* »

Pewnego kwietniowego dnia wracaliśmy z teatru, grali wtedy taki słynny musical, który podobał się nam i nuciliśmy najciekawsze piosenki, gdy wracaliśmy do domu. Andrzej przytulił mnie gdy staliśmy na przystanku a wiał chłodny wiatr i powiedział do mnie: Wynajmuje mieszkanie w centrum, dość przytulne 3 pokoje, kuchnia i łazienka, gdybyś chciała mogłabyś się wprowadzić, byłbym bardzo zadowolny. Odmówiłam wprowadzenia się ale obiecałam, że pomogę mu w zmianach, zaprojektujemy coś wspólnie. Jeździliśmy do mieszkania i po mieście oglądając co jest dostępne, a co będziemy musieli poszukać. Gdy projekt był gotowy było lato. Najpierw weszli rzemieślnicy, ściany, sufity, okna, drzwi i podłogi musiały być zmienione. Ja wyjechałam do Anglii do cioci, Andrzej był na miejscu dopilnowując prac. Ciocia umarła, ale zostałam bo musiałam, choć takiego czegoś nie lubię, dopilnować spraw spadkowo-majątkowych. Ciocia oddała mi wszystko co miała, ale ja połowę wydałam na miejscowy dom opieki, w którym mieszkały jej przyjaciólki. Drugą połowę ulokowałam w banku, nie wydając grosza. Pogrzeb aczkolwiek skromny, zrobiłam na swój koszt. Wróciłam do kraju wczesną jesienią. W mieszkaniu Andrzeja nadal trwał remont.

cdn
lila
Posty: 5414
Rejestracja: 2006-09-21, 18:03
Kontakt:

Post autor: lila »

She ..nie wklejaj w komentarzach , doklej ten tekst do całości
tam na górze w "edytuj" a to sie skasuje.

Szkoda żeby to było między komentarzami...
Waldi
Posty: 546
Rejestracja: 2006-08-12, 21:05
Kontakt:

Post autor: Waldi »

Tak coś w tym jest i może się czepiam, lecz zmieniłbym troszkę stylistykę tego zapisu

„Przechodząc obok jakiejś roślinki zostałam ukłuta jadowitym kolcem.”
„Andrzej przytulił mnie gdy staliśmy na przystanku a wiał chłodny wiatr i powiedział do mnie:”
„Gdy projekt był gotowy było lato”
„Ciocia umarła, ale zostałam bo musiałam, choć takiego czegoś nie lubię, dopilnować spraw spadkowo-majątkowych”

Oczywiście kontynuuj
Zdrawiam mile:)
propan

Post autor: propan »

ja bym nic nie zmienial
ale jak zmieniac to;
1 wklejic do calosci
2 Andrzej dmucha kogos podczas remontu, Wchodzi Anna i sie przylancza.
Shecheschizona*

Post autor: Shecheschizona* »

Rozczaruję oczekujących na ruchanie, nie będzie. Ale ich miłość rozwinie się zmysłowo tak, że bez tego będą czuć jak pali ich w środku ten zimny, niewinny ogień, którego światło przejmuje powoli ich umysły i zmysły. Bez dotyku będą elementy erotyki, tylko jak ja to zrobię, nie wiem, ale czuję, że to jest to czego chce dokonać w tej baśni.

[ Dodano: 2007-02-02, 23:47 ]
fobiak, gdzies sie tam spytales ktora kobieta zrobila na mnie takie wrazenie,nie no za duzo watkow by szukac znowu gdzie to bylo, ale to ta Pani od lwów, wydaje się nieszczęśliwie w kimś zakochana, ale ja mogę się mylić, w końcu najkrócej tu pisuje i "ja tu tylko poblikuje co pisze", dalej nie będę wnikać w inne komentarze, niż te związane bezpośrenio z tematem utworu..no ja wsadziłam niechcący nos w nieswoje sprawy, mam strasznego diabła kusiciela, znowu podkusił mnie by coś napisać i oooo....
lila
Posty: 5414
Rejestracja: 2006-09-21, 18:03
Kontakt:

Post autor: lila »

czekamy na ciąg dalszy , czy będzie? : )
Awatar użytkownika
fobiak
Posty: 15408
Rejestracja: 2006-08-12, 07:01
Has thanked: 12 times
Kontakt:

Post autor: fobiak »

Shecheschizona* pisze:ale to ta Pani od lwów, wydaje się nieszczęśliwie w kimś zakochana, ale ja mogę się mylić,
chybanie
dajcie zyc grabarzom
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 14 gości