O akcjach i reakcjach.
: 2007-03-28, 23:54
Π
Mówisz, że wszystko to akcje i reakcje.
Â?e jak na kogoś wpadasz i ten ktoś okazuje się Twoją Najważniejszą Najpiękniejszą i Najbliższą, to dlatego, że wyszedłeś z domu.
A wyszedłeś z domu, bo musiałeś iść do sklepu.
A musiałeś iść do sklepu, bo zachciało Ci się soku pomidorowego.
A zachciało Ci się soku pomidorowego, bo zaschło Ci w gradle.
A zaschło Ci w gardle, bo śpiewałeś "Lullaby" Creed.
A śpiewałeś "Lullaby" Creed, bo zauważyłeś, że Ci to przysłałam.
A przysłałam Ci to z miłości.
Tak.
Wszystko to akcje i reakcje.
A to, że akurat wtedy?
W tej, a nie innej sekundzie?
I że tamtędy, zamiast tędy, co zwykle i kiedyś?
To nazywasz wyborem. Bo Ty wybrałeś. Czas i drogę. Ty zaplanowałeś. Ty stworzyłeś akcję.
A ja? Czy ja, do cholery, jestem akcją, czy reakcją?
Przyczyną, czy skutkiem?
_____
Ty.
Z całą tą swoją udawaną stanowczością. Z tym swoim zdecydowaniem i w rozciągniętej bluzie pachnącej płynem do płukania. Z tą odwieczną pewnością siebie, której kilka miesięcy temu nawet jeszcze nie było. I z tym uśmiechem i śmiechem, który rozpieprza mnie na kawałeczki wielkości ziaren maku z przygniecionej trampkiem makówki.
Ty.
Wiesz co? Nie jesteś w moim życiu żadną pieprzoną reakcją.
Mówisz, że wszystko to akcje i reakcje.
Â?e jak na kogoś wpadasz i ten ktoś okazuje się Twoją Najważniejszą Najpiękniejszą i Najbliższą, to dlatego, że wyszedłeś z domu.
A wyszedłeś z domu, bo musiałeś iść do sklepu.
A musiałeś iść do sklepu, bo zachciało Ci się soku pomidorowego.
A zachciało Ci się soku pomidorowego, bo zaschło Ci w gradle.
A zaschło Ci w gardle, bo śpiewałeś "Lullaby" Creed.
A śpiewałeś "Lullaby" Creed, bo zauważyłeś, że Ci to przysłałam.
A przysłałam Ci to z miłości.
Tak.
Wszystko to akcje i reakcje.
A to, że akurat wtedy?
W tej, a nie innej sekundzie?
I że tamtędy, zamiast tędy, co zwykle i kiedyś?
To nazywasz wyborem. Bo Ty wybrałeś. Czas i drogę. Ty zaplanowałeś. Ty stworzyłeś akcję.
A ja? Czy ja, do cholery, jestem akcją, czy reakcją?
Przyczyną, czy skutkiem?
_____
Ty.
Z całą tą swoją udawaną stanowczością. Z tym swoim zdecydowaniem i w rozciągniętej bluzie pachnącej płynem do płukania. Z tą odwieczną pewnością siebie, której kilka miesięcy temu nawet jeszcze nie było. I z tym uśmiechem i śmiechem, który rozpieprza mnie na kawałeczki wielkości ziaren maku z przygniecionej trampkiem makówki.
Ty.
Wiesz co? Nie jesteś w moim życiu żadną pieprzoną reakcją.