spleen 2
: 2007-05-31, 18:14
Slonce razi w oczy. Tak, ze prawie nic nie widze. Grzeje w glowe, czuje siejakbym jedna noga byl w piekle. Deszcz przestal byc przyjemny. Moczy spodnie, zakrada sie do wnetrza butow. Bije w twarz. Nie wiem co mi sie w tym kiedykolwiek podobalo. Ludzie co chwila sie usmiechaja. Wlasciwie nie wiem czy sa nieswiadomi katastrofy czy robia dobra mine do zlej gry. Samochody zanieczyszczaja powietrze – zupelnie beztrosko. I zabijaja rozkojarzonych przechodniow.
Sufit jakby zaczynal pekac. Podloga skrzypi. Sciany zwerzaja sie niezauwazalnie, ale konsekwentnie. Wszystko musi runac. Pewnie bedzie to zwykly dzien. Moze bede spogladal za okno i pil herbate. Albo piwo. Slonce zaswieci na chwile, ptaki zaspiewaja. I nagle podloga sie zapadnie, sufit pierdolnie, przewracajace sciany przygniota to co jeszcze nie zanurzone pod kupka gruzu. Zycie stanie w plomieniach. Butelka od piwa peknie. Odlatujace ptaki osraja caly ten balagan.
Ludzie nawymyslali tyle guwna. Latawce. Po co one komu? Banki mydlane... jakies wiatraki.
Na chuj?!
Sufit jakby zaczynal pekac. Podloga skrzypi. Sciany zwerzaja sie niezauwazalnie, ale konsekwentnie. Wszystko musi runac. Pewnie bedzie to zwykly dzien. Moze bede spogladal za okno i pil herbate. Albo piwo. Slonce zaswieci na chwile, ptaki zaspiewaja. I nagle podloga sie zapadnie, sufit pierdolnie, przewracajace sciany przygniota to co jeszcze nie zanurzone pod kupka gruzu. Zycie stanie w plomieniach. Butelka od piwa peknie. Odlatujace ptaki osraja caly ten balagan.
Ludzie nawymyslali tyle guwna. Latawce. Po co one komu? Banki mydlane... jakies wiatraki.
Na chuj?!