Jeszcze bez tytu³u

opowiadania, nowele, biografie, etc.
publikacje uzytkownikow
numenq

Jeszcze bez tytu³u

Post autor: numenq »

Tego dnia równie¿ wyszed³ z domu wype³niony przekonaniem, ¿e nic mu siê nie uda. Zrezygnowany, ze wzrokiem wlepionym w ³±czenia miêdzy p³ytkami na chodniku, niechêtnie podrepta³ kieruj±c siê na zachód. Id±c tak mija³ ludzi, a raczej ich cienie... nigdy nie podnosi³ wzroku przechodz±c obok drugiego cz³owieka, nie mówi±c ju¿ o spojrzeniu w oczy. Czu³ siê chyba niegodnym koneksji, jaka mo¿e powstaæ poprzez spotkanie siê ¼renic dwojga nieznajomych ludzi. Ba³ siê ¶wiata, tego co go czeka tu¿ za rogiem, ba³ siê ludzi, ba³ siê ¿ycia. Â?ycia, które na ka¿dym kroku przypomina³o mu, jak bardzo nie pasuje do tej rzeczywisto¶ci. Czu³ siê, jakby by³ przeklêty. Zdarza³o siê, ¿e pó¼nym wieczorem, kiedy ksiê¿yc pokona³ ju¿ wiêksz± czê¶æ swojej conocnej trasy, w³±cza³ po cichu Kundalini, siada³ wygodnie na pod³odze, zamyka³ oczy i medytowa³ odganiaj±c od siebie wszelkie lêki, niepokoje, problemy, smutki i zawody. Przez bli¿ej nieokre¶lony czas nie my¶la³ o niczym, pó¼niej zag³êbiaj±c siê w siebie szuka³ odpowiedzi na liczne, jak¿e czêsto filozoficznej natury pytania, które uwielbia³ przed sob± stawiaæ, by chwilê pó¼niej, bez ¿adnego zastanowienia na nie odpowiedzieæ. Do koñca jednak nie wiedzia³, czy odpowiada sam sobie poprzez szybk± analizê i kojarzenie faktów, czy to jego wewnêtrzna energia ³±czy siê ze wszechobecn± si³± aby pobraæ potrzebne mu informacje, co skutkowa³o chwilowym zaspokojeniem g³odu wiedzy... wiedzy o sensie, o ¿yciu, o wszechistnieniu. Czasami ogl±da³ obrazy ze swojej przesz³o¶ci... lubi³ wracaæ do tych chwil, w których czu³, ¿e jest szczê¶liwy, lub by³ bliski szczê¶cia. Pamiêta³ je dobrze, gdy¿ w jego ¿yciu takich chwil nie by³o wiele. Owszem, bywa³ radosny, roze¶miany, weso³y, pogodny, ale prawie nigdy nie by³o to nawet namiastk± szczê¶cia. Wiedzia³, ¿e do spe³nienia potrzeba mu o wiele wiêcej, choæ dla przeciêtnego homo sapiens by³o to prawie tyle co nic. Jedni tym gardzili, drudzy mieli w nosie, inni starali siê nie zauwa¿aæ, ¿e to w ogóle istnieje. Jeszcze innym przychodzi³o to tak ³atwo, ¿e nie zdawali sobie sprawy i¿ trzeba o to walczyæ czy chocia¿by zabiegaæ. Jedyna niematerialna rzecz, której pragn±³ od zawsze, ponad wszystko, mog³a okazaæ siê nie do zdobycia tylko dlatego, ¿e on sam by³ tym kim by³...

Nagle zmys³ wêchu wy³apa³ roznosz±c± siê w pobli¿u woñ ¶wie¿ego pieczywa. By³a to jedna z tysi±ca b³achostek, która powodowa³a pojawienie siê lekkiego, niemal¿e niezauwa¿alnego u¶miechu na jego twarzy. Dziêki takim drobnostkom by³ w stanie przej¶æ przez kolejny dzieñ, doczekaæ do wieczora, kiedy to znowu usi±dzie w towarzystwie swojego cienia, wtopi twarz w d³onie i przy brzmieniu ³agodnej, harmonicznej muzyki bêdzie rozmy¶la³ o tej parodii, któr± nazywa swoim ¿yciem. Ukradkiem spojrza³ na wystawê piekarni... rogale, cha³ki, chleby i inne wypieki sprawia³y wra¿enie sztucznych, pomimo swego zapachu, jakby martwych. Nie my¶la³ o tym, nie chcia³ o tym my¶leæ. Po³o¿y³ wzrok na ziemi i posun±³ dalej przed siebie. Id±c wolnym krokiem, popad³ w g³êbok± zadumê, leniwie zajrza³ do wnêtrza mózgu i przyst±pi³ do wykonania codziennej psychoanalizy o poranku. Nie zwróci³ uwagi na kota, który wystrzeli³ z piwnicznego okna z nadziej± na pochwycenie szarego go³êbia zajadaj±cego siê brudnymi okruchami le¿±cymi gdzie¶ w pobli¿u postrzêpionej ka³u¿y, nie zwróci³ te¿ uwagi na pogwizdywanie dziecka weso³o przechodz±cego tu¿ obok. Doszed³ do wniosku, ¿e utkn±³ gdzie¶ pomiêdzy skrajnym pesymizmem, a psychotycznym stanem w³asnej ¶wiadomo¶ci. Nie wiedz±c czemu, podniós³ wzrok i ku w³asnemu zdumieniu zderzy³ siê ze szczerym i ciep³ym u¶miechem, który pos³a³a mijaj±ca go szczup³a dziewczyna o w³osach tak ognistej barwy, ¿e spokojnie sama jej obecno¶æ mog³aby wywo³aæ uczucie gor±ca. Nigdy by nie przypuszcza³, ¿e jeden u¶miech pos³any w jego kierunku przyniesie zmiany tak potê¿ne i nieodwracalne. Szed³ dalej i nie móg³ nie poczuæ, jak zdarzenie, trwaj±ce mniej wiêcej sekundê, uruchamia w jego wnêtrzu reakcjê ³añcuchow±, której cofniêcie lub choæby powstrzymanie mia³o ju¿ zawsze zakoñczyæ siê niepowodzeniem.
Waldi
Posty: 546
Rejestracja: 2006-08-12, 21:05
Kontakt:

Post autor: Waldi »

Wszędobylska logika i zachłanny sens określają niewolniczy stan świadomości, który to bez odpowiedzi wysysa istotę siebie ukazując szkielet żółty. Może to temperatura jest istotą gdzie w 0 K istnieje nic przenikając siebie?
Zapewne nie. Zatem to... ona?
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości