Pan Stulejka i tajemniczy kg musztardy (cz.2)

opowiadania, nowele, biografie, etc.
publikacje uzytkownikow
willy_the_lost
Posty: 817
Rejestracja: 2006-10-13, 13:44
Kontakt:

Pan Stulejka i tajemniczy kg musztardy (cz.2)

Post autor: willy_the_lost »

Budzik dryndn±³ subtelnie(zreszt± nie móg³ inaczej, gdyby móg³, musia³by zostaæ zast±piony, i by³, ale nie ten, poprzedni i jeszcze dwa wcze¶niej) i Pan Stulejka nie patrz±c nañ, poprawi³ aba¿ur od lampki. Teraz dopiero otworzy³ oko, a wêdrówce do ³azienki towarzyszy³o otwieranie drugiego. Po toaletowych czynno¶ciach, przy których nie mia³o prawa zdarzyæ siê nic nieprzewidzianego, zabrzmia³a z g³o¶ników mozartowska Serenada no. 13 G-dur. Pan Stulejka uwa¿a³ Wolfganga Amadeusza Mozarta za swego przyjaciela. Zreszt± mia³ ich wielu, Beethoven, Goethe, Nietzsche, Einstein, Neumann i wielu innych. I choæ wszyscy ju¿ nie ¿yli, to wype³niali bardzo szczelnie tkankê jego samotno¶ci, która od jakiego¶ czasu zaczê³a tu i ówdzie pêkaæ, co sam zauwa¿y³ w³a¶nie u¶wiadamiaj±c sobie ów fakt. W ka¿dym razie Mozart zajmowa³ u niego szczególne miejsce w¶ród przyjació³, uwa¿a³ bowiem doskona³o¶æ formy mozartowskiej za warto¶æ sam± w sobie. Wszelkie plotki z biografii mistrza o jego hulaszczym i zawadiackim trybie ¿ycia bra³ w³a¶nie za plotki, w rzeczy samej w ogóle ich nie przyjmowa³ do wiadomo¶ci. Tak wiêc w rytm serenady odbywa³o siê teraz smarowanie chleba mas³em, krojenie pomidorów, gotowanie jajek na miêkko(piêæ minut i trzydzie¶ci trzy sekundy), spo¿ycie, wreszcie przegl±dniêcie porannej prasy, i popicie czarn±, gorzk± kaw± niestrawionych resztek jedzenia oraz wiadomo¶ci(które czêsto by³y bardziej niestrawne od jajka ugotowanego systemem 4:30-wyj±c, 5:00 -w³o¿yæ, 5:15 - wyj±æ, zje¶æ).
Poranek mimo, ¿e nieco ch³odny, by³ s³oneczny. Pan Stulejka zdj±³ kapelusz i zaczerpn±³ trochê wiêcej s³oñca ni¿ to mia³ w zwyczaju. Czu³ wyra¼ne podniecenie, czego powodem by³o nie tylko lekkie oszo³omienie przez ca³y czas trawiony pokarm, ale w tej nucie wrêcz triumfalizmu, jaki da³o siê zauwa¿yæ po szybszym ni¿ zwykle kroku, dostrzega³o siê zamiar, jego realizacje oraz niemal¿e stu procentow± pewno¶æ osi±gniêcia celu. Tak oto trafi³ do sklepiku na rogu zaopatruj±c siê w chusteczki higieniczne(s³oñce nie s³oñce, katar mo¿e dopa¶æ w najmniej oczekiwanym momencie). Potem skrêci³ w w±sk± uliczk± i resztê drogi postanowi³ pokonaæ pieszo.
Drzwi siê otworzy³y, dzwoneczek miêkko zadrynda³ i do ¶rodka wszed³ Pan Stulejka. Stary antykwariat w którym pracowa³, i którego by³ w³a¶cicielem mia³ w sobie przytulno¶æ jego pokoju i co¶ z magii starych bibliotek, specyficzn± po¿ó³k³o¶æ i zapach starego papieru, który uwielbia³. Wszêdzie niby bez³adnie le¿a³y ksi±¿ki w ró¿nych oprawach i takie jeszcze nie oprawione lub w trakcie renowacji. Oczywi¶cie po¶ród tych ksi±¿ek znajdowa³o siê wielu jego przyjació³. Czêsto przesiadywa³ po pracy i godzinami z nimi rozmawia³, przygl±da³ siê im z ciekawo¶ci±, dociekliwo¶ci±, przekonany, ¿e uda mu siê otrzymaæ odpowiedzi na swe pytania. I nigdy go nie zawiedli. Do dzisiaj. U¶wiadomi³ sobie te¿, ¿e zapomnia³ przekrêciæ kartkê z napisem "Zamkniête" na "Otwarte". Sta³o siê zatem co¶ co nie zdarzy³o siê nigdy. Sta³ tak, my¶l±c (a nikt mu w tym nie przeszkadza³, w koñcu antykwariat by³ ca³y czas zamkniêty), czuj±c tê sam± pustkê jak tu¿ przed za¶niêciem. Znieruchomia³ ca³kowicie, ale wzrokiem szuka³, sam nie wiedzia³ czego dok³adnie, zwykle przyjaciele przychodzili do niego sami, nie musia³ nawet ich prosiæ, sami garnêli siê do niego z ju¿ gotowymi odpowiedziami. Teraz zdawa³o siê jakby wszyscy zapadli siê w swoich grobach i broni± siê przed kolejn± ekshumacj± a sekret pustki któr± tak intensywnie teraz odczuwa³ by³ najpilniej strze¿on± tajemnic± wszech¶wiata.
- Dlaczego, co to za zmowa milczenia - szepn±³.
W tym momencie spostrzeg³ fragment du¿ej, czarno-bia³ej fotografii wci¶niêtej w ksi±¿kê Nietschego, ksi±¿kê, która teraz okaza³a siê ma³o istotna. Wyj±³ zdjêcie.
- Lou Salome - westchn±³.
Natchnienie i muza poetów, filozofów, artystów by³a jego obsesj±. Je¶li my¶la³ o kobietach to my¶la³ wy³±cznie w liczbie pojedynczej, bo my¶la³ tylko o piêknej i intryguj±cej Lou... Z zamy¶lenia wyrwa³ go dzwonek, który wyda³ mu siê teraz zbyt natarczywy. Do ¶rodka wesz³a m³oda kobieta o urodzie przypominaj±cej kobietê ze zdjêcia. Pan Stulejka d³ugo szuka³ asystentki. Gdy w koñcu na spotkanie przysz³a ona, bez wahania j± zatrudni³. Okaza³o siê przy okazji, ¿e kobieta dobrze orientuje siê na rynku wydawniczym a niewielkie braki w znajomo¶ci starodruków nadrobi³a bardzo szybko i po nieca³ym roku praktycznie sama prowadzi³a sklep oraz negocjacjê z klientami(co by³o rzecz± najistotniejsz±, gdy¿ ze sprzeda¿y starych i warto¶ciowych dzie³, utrzymywa³ siê biznes, choæ Pan Stulejka powiedzia³by pasja). Teraz mia³ wiêcej czasu na przygl±danie siê z za kotary, udaj±c ¿e czyta, jak dziewczyna sobie z tym wszystkim radzi. Ale przygl±da³ siê jej przede wszystkim dlatego, i¿ przypomina³a mu jego Lou Salome. Agnieszka, bo tak mia³a na imiê, równie¿ wiedzia³a o jego s³abo¶ci do Lou i co gorsza zdawa³a sobie sprawê z w³asnego podobieñstwa do niej. Czasem prowokacyjnie ubiera³a siê w ciasne gorsetowe suknie przemykaj±c z tak podkre¶lon± tali± osy przed udaj±cym obojêtno¶æ wzrokiem w³a¶ciciela antykwariatu(co, sam przyznawa³ przed sob±, wcale mu nie przeszkadza³o). Dzi¶ mia³a na sobie obcis³e d¿insy, bluzkê z bardzo u¶miechniêtym dekoltem i ¶mieszne bordowe buciki, w których z gracj± baletnicy porusza³a siê w¶ród tych wszystkich staroci. Wtedy zawsze siê zastanawia³, jak bardzo ona tu nie pasuje, i co j± tak poci±ga w tych opas³ych tomiskach.
Panowa³a miêdzy nimi zwyk³a ¿yczliwo¶æ. Nigdy nie poruszali tematów osobistych, ich znajomo¶æ oparta by³a jedynie o grunt zawodowy i na wspólnej fascynacji ksi±¿kami.
Zbli¿a³a siê pora obiadowa. Pan Stulejka wsta³, ubra³ p³aszcz, kapelusz, kieruj±c siê do wyj¶cia. Otwieraj±c drzwi przystan±³. Spojrza³ na swoj± asystentkê. Jej twarz o¶wietlona by³a teraz resztkami zimowego s³oñca a podmuch wiatru zsun±³ na jej policzek parê gêstych kosmyków, czego w ogóle nie zauwa¿y³a, pisz±c z pewno¶ci± jakie¶ wa¿ne pismo do klienta.
- Pani Agnieszko, dzi¶ ju¿ mnie nie bêdzie - rzek³. Je¶li do godziny piêtnastej nie dotrze przesy³ka ze "Znaku", ma pani wolne.
- Rozumiem, dziêkujê - odpowiedzia³a z promiennie naturalnym u¶miechem.
Pan Stulejka wyszed³ za próg, spojrza³ w górê, pomy¶la³ o parasolu, ale zaraz przypomnia³ sobie co¶ innego kichaj±c w zakupion± wcze¶niej chusteczkê. Odwróci³ siê na piêcie.
- Pani Agnieszko i proszê wezwaæ fachowca by wymieni³ dzwonek na mniej k³uj±cy.
Po czym uda³ siê do tajemniczego miejsca swoich wczorajszych odwiedzin z konkretnym zamiarem, jego realizacj± i z pe³nym przekonaniem, ¿e cel zostanie osi±gniêty.
ann13

Post autor: ann13 »

odetchnełam z ulgą
pan stulejka nie ma wyjebane na wszystko
willy_the_lost
Posty: 817
Rejestracja: 2006-10-13, 13:44
Kontakt:

Post autor: willy_the_lost »

ann13, masz chyba racje, nie znam dobrze goscia
cebreiro

Post autor: cebreiro »

willy, jak dla mnie opowiadanie obfituje w za długie zdania, w cytatach masz poprawki.
willy_the_lost pisze:Budzik dryndnął subtelnie.Zresztą nie mógł inaczej***bo musiałby być zastąpiony, i był, ale nie ten, poprzedni i jeszcze dwa wcześniej.Pan Stulejka nie patrząc nań, poprawił abażur od lampki.
willy_the_lost pisze:co sam zauważył właśnie uświadamiając sobie ów fakt
dla mnie to jest trochę na zasadzie: to samo przez to samo. wystarczyłoby: co sam sobie uświadomił.
willy_the_lost pisze:Tak więc w rytm serenady odbywało się teraz smarowanie chleba masłem, krojenie pomidorów, gotowanie jajek na miękko(pięć minut i trzydzieści trzy sekundy). Spożycie, wreszcie przeglądnięcie porannej prasy, i popicie czarną, gorzką kawą niestrawionych resztek jedzenia oraz wiadomości(które często były bardziej niestrawne od jajka ugotowanego systemem 4:30-wyjąc, 5:00 -włożyć, 5:15 - wyjąć, zjeść).
willy_the_lost pisze:Czuł wyraźne podniecenie, czego powodem było nie tylko lekkie oszołomienie przez cały czas trawiony pokarm, ale w tej nucie wręcz triumfalizmu, jaki dało się zauważyć po szybszym niż zwykle kroku. Dostrzegało się zamiar, jego realizacje oraz niemalże stu procentową pewność osiągnięcia celu.
willy_the_lost pisze:Uświadomił sobie też, że zapomniał przekręcić kartkę
zamiast: też- właśnie
willy_the_lost pisze:ak dziewczyna sobie z tym wszystkim radzi
bez tym- zaimek

wtrącenia w nawiasach z powodzeniem można zapisać jako osobne zdania, bowiem nie tworzą dygresji, a jedynie dopełnienie tekstu.

zabawny miejscami opis, samotnika, jeśli nie tetryka...
willy_the_lost
Posty: 817
Rejestracja: 2006-10-13, 13:44
Kontakt:

Post autor: willy_the_lost »

dzieki za poprawki
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 20 gości