wspomnienie pierwszej kuchni

opowiadania, nowele, biografie, etc.
publikacje uzytkownikow
quenterro
Posty: 196
Rejestracja: 2006-12-14, 00:14
Kontakt:

wspomnienie pierwszej kuchni

Post autor: quenterro »

Rzecz zaczela się w lecie 2004. Albo 2003. Byłem w dosc parszywej sytuacji zyciowej. Nie lepszej, nie gorszej niż kiedykolwiek wczesniej. Studiowalem filozofie ale to nie mialo większego sensu. Nie ma się co rozpisywac.
Zima 2004 roku tata, tez chyba troche znudzony zyciem grywal sporo w brydza na kurniku. Kiedys, na studiach miał kumpli i grali. Potem stalo się – wiadomo co - rodzina, robota, świat bardzo się rozszerzyl. Do każdego zrobilo się daleko. I oto ten kurnik. Tata często gral poznymi wieczorami, z kolega ze studiow który dzisiaj mieszka w stanach. Kolega taty zaprosil mnie za ocen. Polecialem.
To było tak: Po kilkudziesięciu godzinach podróży wkoncu laduje w tym Colorado. Zjadlem i slysze, ze ponoc tu a tu jest robota w kuchni. Wszystko mi było jedno bo moje doświadczenie zawodowe zamykalo się na kilku drzewach oberwanych z czereśni. Nic nie umialem, dlatego nadawalem się do każdej robnoty mniej wiecej tak samo. Moja pierwsza rozmowa kwalifikacyjna, była krotka i ku zaskoczeniu, poradziłem sobie doskonale. Facet spytal: pracowałeś w kuchni? Tak – skłamałem w odpowiedzi. I miałem robote.

Sagebrush.

Robota była cieżka. Knajpa non stop zawalona baranami. Po 1 dniu miałem dosyc. Szybko tez okazalo się, ze pojecia nie mam nawet o obieraniu marchwi. A jednak nie było innego wyjscia jak dac rade, bo caly ten wyjazd kosztowal fortunę i musial się zwrócic. Inaczej byśmy splajtowali. Kuchnia była jakos inspirujaca. Setki przypadkowych dźwięków, to od mies kladzionych na olej, to stukania o siebie garnkow, talerzy, rzężenie wywietrznika, wentylatorow, lodowek, mikserow, bluźnierstwa kucharzy i ciagle jakas muzyczka. Najczęściej – Elvis. Jakos tam wpasowal.
Pamiętam obieranie ziemniakow. Henrique widzac za pierwszym razem, ze nie jestem szybki, stawial mi wielkie wiadro z pyrami i mowil – 10 min – nastawiając kuchenny timer. Było w tym cos subtelnie sadystycznego. Wiedział doskonale, ze w 10 nie ma szans. I choc za każdym razem spieszylem się jakbym uciekal przed lwem, nie miałem sukcesow. Wkoncu powiedziałem mu, ze się nie da. Postawil wiadro ziemniakow, włączył sobie timer i obral w 9. Henrique, to był mój pierwszy szef kuchni. Malutki meksykanin zwany bykiem - był dobry. Miał radosne usposobienie. Pracowal wyjatkowo ciezko i z pieknym oddaniem. Nie dalo się go nie lubić. Fajnie, ze go poznałem i, ze dal mi wycisk. Pokazal, ze stac mnie na rzeczy których się po sobie zupełnie nie spodziewalem.


Stany są w gruncie rzeczy fajne. Był tam caly ten klimat ktory niby tam jest. Wielkie samochody, domki z drewna, ba! Nawet chodniki były z drewna w Grand Lake. Jeziorko, górki, łosie jak z przystanku alasca, niedźwiedzie, widoki, puby z prawdziwymi cowbojami albo chociaż z takimi którzy wygladali jak prawdziwi.. na srodku miasteczka był park, tam jakas niby swietlica czy teatr ich wiejski. Czasem grywano w bingo. Pojebana jakas taka gra. No naprawde, było bardzo ciekawie i amerykansko jak trzeba. Ale co z tego? Pamiętam doskonale, ze tak samo tam jak wszedzie, szukalem miejsc na samotna zadume. Kupowalem sobie kilka tanich piwek by w samotności gdzies, usiąść, popatrzec przed siebie, wypic sobie troche ku pokrzepieniu duszy. I myslec. O ilu ja już rzeczach tak myślałem siedząc nad jeziorami, na lakach i roznych innych widokach. A czasem to jest tez fabryka – bardzo lubie. Najlepiej opuszczona i w polowie obrócona w ruine. Tam refleksje są ciezsze, jak jagniecina w sosie rozmarynowym. A na widoczku, bywa lzej ale to tez zalezy, choćby od pogody. Wiadomo, ze przy wiatrach i deszczu tez jest ciezko, ale lepiej w kwestii jakości, tak jakby. Im cieższa nocna zaduma alkoholowa, tym wartosciowsza duchowo. Popijałem tak sobie. To sam na widoczkach, to z kuchtami, czasem tez na widoczkach, albo w pubach.
Bo i popijac sobie lubilem od dawna. Przestalem kopac pilke i moglem sobie pozwolic na nowe drogi poznania. A popijanie po kuchni było wspaniałym zwieńczeniem parszywego dnia. W Ameryce system wynagrodzen mielismy taki. Pracujcie panstwo jak popierdoleni do 22. Bez pytan. Coca coli można Było pic ile kto chce. Po 22, knajpa otwarta była jeszcze przez godzine ale pracowaliśmy już bardziej rozluźnieni i szczęśliwsi. Dlaczego? Otoz, o 22 do kuchni wchodzil z baru dzbanek piwa. Jak wypiliśmy, szliśmy po nastepny, jak właściciela knajpy nie było w pobliżu, po 1 piwie przechodziliśmy do szkockiej. Konczyllismy prace zawsze na bani. I tak mialo być. Kasa marna, ale potrzeby zaspokojone.
Mielismy takiego chlopa w kuchni, był w tym miejscu chyba od powstania knajpy. Nazywal się Shaun. Kawal był z niego chama, ale chama poczciwego i zabawnego, który zapadal w pamiec i latwo zyskiwal sympatie. Poza tym był pożyteczny. Wypalal dla kuchni setki plyt by podczas pracy można było posłuchać cokolwiek wiecej niż Casha i Elvisa. Przynosil trawke, byśmy po roboccie mogli sobie zapalic ku lepszemu samopoczuciu. Miewal nawet kokaine i inne rzeczy ale mnie nie częstował bo byłem za mlody i za malo jeszcze rozeznany. Kiedys dostarczyl nam wielkie grzyby. Zjedliśmy je z kumplem Pąpką i myślalelismy przez chwile, ze to koniec. Szklanke trudno nam było utrzymac w rekach. Ale potem, poszliśmy nad jezioro. Było słonecznie, jezioro piekne, gory, chmurek troche, drzewa, maly pomost. Wszystko nam sprzyjalo. Taktyke mielismy zreszta swietnie dostosowana. jakby ktos nas o cos podejrzewal, (a w napływie uczuc paranoicznych zdawalo nam się, ze kazdy podejrzewa) udawaliśmy, ze mamy wedke i idziemy na ryby. Udawanie, ze się ma wedke było dosc trudne ale absorbowalo nas na tyle by nie popadac w paranoje.
Zreszta sam Pąpka tez był osobliwy. Pochodzil z naszego slaska, studiowal kiedys cos tam, politycznego czy jakos tak. bardzo mi pomagal w kuchni, szczególnie w czasie trudnych początków. Tłumaczył co i jak robic. Lubil mnie bo studiowalem filozofie a on tez był jak na ślązaka i kuchte człowiekiem przyzwoicie zorientowanym w temacie. Miał wielki zapal do polityki, zdarzalo nam się, po pracy, isc nad jezioro, na ławeczkę, z buteleczka ginu i tonikiem. Spic się jak swinie, rozmawiając przy tym o bogu, polityce, Ameryce, Polsce, filozofi, śląskości, chujowosci i doskonałości. Jak to po wodce.. dysputy raczej glebokie.
Nie tęskniłem jakos szczególnie za ojczyzną. Delektowałem się anonimowością i niezobowiązujacą samotnością. Myślałem nawet, wynająć chatke, taka mala, skromna. utrzymac ja w kompletnym balaganie.. pracowac w kuchni na dobre i zyc bez celu, ale w spokoju. Popijałbym sobie, popracowywal, poszedł czasem nad jezioro popatrzec na gory przeciwległego brzegu. Wszystko myślałem po trochu pierdolic. Albo po całości.
Duzo tam było w tej Ameryce powaznego penerstwa. Kobiety brzydsze od pająków. Młodzież prymitywna. Pelno wyrzutkow, takich typow w stylu – skad oni się kurwa wzieli? Byli uciekinierzy z miasta otwierajacy biznesy w gorach, tacy cali podjarani tym spokojem, w wielkich pick up dodge ram. Były te popierdolone festyny dla idiotow przyciągające masy. Było właściwie strasznie duzo syfu i dobrze, ze tam nie zostalem. Wkoncu by mnie to na powaznie wkurwilo, nie widzialbym pewnie co dalej. Stoczyłbym walke z niedźwiedziem, a co gdybym wygral taka walke? Co wtedy? Wieloryb!
Co do samej kuchni, po 2 miesiacach nieprzerwanej meczarni, przyszedł jeden taki dzien. Kuchta shaun powiedział mi, żebym wziął i się kurwa opanowal. I jakos to na mnie podziałało. Powiedziałem sobie.. kurwa, nie możliwe, ze jestem taki beznadziejny. Przeciez to proste. Musze się wziasc i kurwa opanowac. I tak wziąłem się i się kurwa opanowałem.. i Szlo mi już jak należy, choc nadal nie umialem ani gotowac ani nie byłem szczególnie szybki.. jednak najtrudniejsza nauke miałem za soba. Przetrwalem.
maja

Post autor: maja »

Tego mi dzisiaj trzeba było ,dzieki , przestałam trzaskac drzwiami :-)





pozrawiam , mrygam
anty-czka
Posty: 2981
Rejestracja: 2007-02-20, 13:36
Kontakt:

Post autor: anty-czka »

guen nie pozwól, by wygasł ogień
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 25 gości