Aleksander wszedł do sklepu ze zwierzętami. Ujrzał widok, który tak wprawił go w zdumienie, że zapomniał po co przyszedł. Po stronie lady sklepowej dla klientów kobieta była w trakcie przewijania dziecka a corpus delicti spoczywał zawinięty w torbę foliowa niczym prezent na ladzie. Dziecko niezbyt szczęśliwe krzyczało, a pośród wrzasku kobieta zapytała co podać i po tym została zidentyfikowana jako sprzedawczyni. Aleksander nie potrafił ukryć zdziwienia i oburzenia, rozumiał, że to nie sklep spożywczy dla ludzi i ze tu inne warunki i zasady higieny obowiązują ale to co zobaczył uznał za głęboka przesadę. Nie pomyślał co o zakupie produktu bądź co bądź, spożywczego w tym miejscu powiedziałaby papuga ale był przekonany, że więcej by tu nie przyszła na zakupy choćby sam owies darmo w promocji dawali. W pewnej chwili zdał sobie sprawę, że kobieta mająca ręce pokryte ekstrementami bardzo młodego człowieka....pyta co podać...tzn. wyłowił to z potoku bełkotliwego błota, które cały czas wydobywało się jej z ust o zabarwieniu co najmniej entuzjastycznym...by nie rzec euforycznym. Z przerażeniem stwierdził tez że ona ocenia jego potencjalna euforie lub jej brak w kontekście wykonywanych przez nią czynności, które jak mu się zdawało sprawiały, że czuła się szczęśliwa. Aleksander zaczął oglądać papugi by czymś zająć czas do chwili kiedy uzyska żądany pokarm dla papug. Powoli w jego umyśle zrodził się pomysł, że mógłby uniknąć oglądania tej sceny i zaproponował, że sam się obsłuży i zapłaci. Sprzedawczyni stwierdziła, że już kończy i że zaraz poda produkt. Teraz dopiero Aleksander zaczął kombinować by uniknąć kontaktu fizycznego ze sprzedawczynią. Chwycił pokarm dla papug i drżącymi rękoma zaczął szukać drobnych by zostawić je na ladzie i wyjść. Niestety nie znalazł. Dramat osiągnął apogeum. Kobieta wytarła ręce o swe pośladki ubrane w obcisłe dżinsy, resztę zaś zawartości międzypalczastej o nogawki i rzuciła się do wydawania reszty. Aleksander chciał uciec, zostawić niezasłużony napiwek byle nie być zmuszonym do dotyku lecz sprzedawczyni nieustępliwie stała z ręką wyciągniętą w stronę klienta oskarżycielsko potrząsając dłonią z 50gr oraz resztkami wydzielin swego potomka. Aleksander zdjęty przerażeniem przed wyklęciem, niezrozumieniem, nie okazaniem euforycznego zrozumienia niewątpliwie także i karmiącej matce został zmuszony uznać wyższość macierzyństwa nad ojcostwem cofnął się podłożył z lękiem swa dłoń otwarta pod jak sądził spadającą w nią resztę za pokarm....lecz pomylił się Matka polka postanowiła ....jak być może sądziła...dodać otuchy przerażonemu klientowi lub połączyć się z nim w nieistniejącym zrozumieniu....i włożyła 50 gr. w owa otwarta dłoń Aleksandra potrząsając nią wyrozumiale...czy porozumiewawczo.
Aleksander powrócił z zakupami do domu gdzie nic się nie wydarzyło, wszystko było typowe codzienne i normalne. Wysterylizował dłonie i nakarmił papugę.
Pod papugami
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 23 gości