Porzadek przyrody V

opowiadania, nowele, biografie, etc.
publikacje uzytkownikow
Awatar użytkownika
cebreiro
Posty: 275
Rejestracja: 2008-07-12, 13:24
Kontakt:

Porzadek przyrody V

Post autor: cebreiro »

Ławki na szczęście wyrastały jak grzyby po deszczu w każdym możliwym zakątku miasta, na szczęście - bo były miłym przytułkiem dla głębokich, aczkolwiek zupełnie niezobowiązujących przemyśleń natury metafizyczno- refleksyjnej. Stały bywalec miejskich i podmiejskich ławek kreował się na Józefa K. - brzmiało to odrobinę bardziej swojsko niż everyman, bo w poszukiwaniu literackich postaci ciężko było mu dostrzec coś więcej niż czubek własnego nosa. Zobowiązująco niezobowiązany w stosunku do każdego z otaczających ludzi - bliższych i dalszych. Napiętnowany, osaczony, umartwiony relacjami ja-ty-oni-my. Do ideałów romantycznych było mu daleko, bo goethe'owskie założenia zdecydowanie odbiegały od zbyt płaskiego realizmu. Zakorzeniony w swoim życiu i usilnie odchodzący od jego konsekwencji, nie szukał – czekał. Najbardziej wyczekiwana była kochanka. Nie, nie - nie prostytutka, chociaż ta bywała tańsza i bardziej użyteczna. Tak przynajmniej słyszał. Ale kochanka za to spełniała funkcję zasadniczą: była perfekcyjnym połączeniem najbardziej wyrafinowanej kurtyzany, żony, przyjaciela, doradcy, służącej. Kochanka na tyle empatyczna, aby przyswoić słowa Osieckiej, beznamiętnie śpiewane przez Raz Dwa Trzy. Obfite piersi nie były granicą szczęścia, a pulchne łona skażone małżeństwem niekoniecznie wyznaczonym celem. Chociaż posiadanie obciążeń rodzinnych również po stronie kobiety mogłoby wpłynąć na jeszcze lepsze zrozumienie sytuacji, w której tkwił. Pewne rzeczy nie musiałyby być tłumaczone wielokroć, a i łatwiej o zrozumienie symbiotycznego wszczepienia we własne środowisko. Jednakże to czego oczekiwał, nie mogło pogłębiać ówczesnej prozy i przypominać o doznaniach minionych lat. Kochanka miała mieć szerokie horyzonty bo jako esteta i intelektualista in spe, musiał otrzymywać bodźce nie tylko erotyczne, które przecież zaspokoić mogłaby pierwsza lepsza, a to urągało jego wysublimowanym gustom. Podchodzenie z naturą odkrywcy i traktowanie jako swoista terra incognita, umieszczanie nowych dróg, wytycznych, zasad, budowanie ciągu mądrości odpowiadało mu najbardziej w relacjach damsko – męskich. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że mimo wypunktowanych cech, trudno by było posądzić go o wyrachowanie, bo wszystko co tworzył, brało się raczej z doświadczenia w obcowaniu z kochanką, niż tworzeniu odrębnej listy wymogów. I właśnie los, w który przestał już dawno wierzyć (może jedynie ostał mu się los dolaros)zesłał osobę niezmiernie bliską! Łączącą te wszystkie cechy i całą masę, którą codziennie odkrywał, co po latach bierności uczuciowej, było orzeźwiającym doświadczeniem, haustem, który rozpręża nie tylko pęcherzyki płuc, ale i skomplikowany układ ciał jamistych. Nie wierzył w przypadek i przyczynowo- skutkowość. Już nie wierzył. Ale skoro nawet mimo niewiary tenże przypadek tak zdecydował, nie potrafił się mu oprzeć. Czy to była miłość? Całkiem prawdopodobne chociaż nieudowodnione, ale to chyba jedyny przypadek, kiedy osoba całkiem zwyczajna, rzec by można było zupełnie szara i przeciętna iskrzy się długo, długo tysiącem barw, nie tylko w czasie ściągania wykwintnej bielizny. Nie był przyzwyczajony do takiego ogromu uczucia, a objęcie go stwarzało problemy, bo mimo niekończących się pokładów wrażliwości nie potrafił dostrzec wszystkich dawanych mu gestów i słów. Drobnych czułostek, które towarzyszyły codzienności. Kiczowate odruchy, na skraju banalności, których wstydziła się nawet przed sobą. Szereg sytuacji, zmazujących chociaż na chwilę z czoła napis: kochanka. Co i tak nie zmieniało stanu w którym byli. Oczywiście, że miała wady, bo któż ich nie ma. Przesadna ckliwość utrudniające codzienność. Chęć posiadania więcej niż mogła. Zawsze istniała obawa, że zapragnie w którymś momencie prać jego skarpetki, co mogłoby zburzyć ustalony porządek przyrody, na który nie mógłby się zgodzić. Tworzył wyraźną granicę między tym co zawierało się w sferze marzeń, a tym co niosła rzeczywistość. Były absolutnie nieodłączną częścią funkcjonowania, postronny obserwator jednak prędzej określiłby je fantastyką, bo marzenia przynajmniej w nikłym stopniu człowiek stara się zrealizować. Tu funkcjonowały jako bliski, aczkolwiek nieosiągalny w najmniejszym stopniu cel, który oczywiście mógł się zdarzyć, ale tylko wówczas gdy czynniki zewnętrzne zupełnie niepołączone z nim samym popchnęłyby je do fazy realizacji. Musiałoby się zdarzyć Coś lub Cud. A ona nie wierzyła ani w jedno ani drugie, lecząc niewiarę łzami. W ogóle łzy kobiece były passe, w wieku dojrzale dojrzałym wciąż nie umiał sobie z nimi radzić i nie zawsze rozumiał ich powód. Miał o tyle szczęścia, że nie były one przetargiem w być lub nie być, a jedynie sposobem okiełznania huraganów, częściej ukrytym niż jawnym. Może poza jedną, jakże upokarzającą sytuację, kiedy chcąc utargować dla siebie kilka godzin, szeptała proszę, proszę, proszę, obficie mocząc nie tylko swoją twarz. Na szczęście na tyle twardo stąpał po ziemi, że nie uległ przesadnej egzaltacji wymieszanej z próbą zmiękczenia tego, co gdzieś od czasu do czasu pikało pod koszulą.
Pozostawiając pogardę w niej samej i dla niej samej. Nie zdając sobie nawet sprawy z konsekwencji zupełnie przypadkowych zdarzeń.
W ogóle kochankę należało odciąć od świata w którym funkcjonował, poprzez szereg tajemnic zbudowanych na tę potrzebę, jak i wyraźnego oddzielenia lub nawet uszeregowania jej w relacjach rodzina – ona sama. Oczywiście, znów trzeba było wyciągnąć z dna sprawiedliwość, było to obustronne, bo kto burzy ułożone, zaplanowane i zapięte na ostatni guzik życie dla kilku chwil słabości. Nie zapomniał i nie dał jej zapomnieć o miejscu, które było wyznaczone. Cóż, dość banalny schemat tego typu relacji nie pierwszy i nie ostatni zapewne w dość surowym świecie monogamistów. Nawet nie musiał się przesadnie starać, bo z nabożnym szacunkiem sama stawała grzecznie w kolejce, instynktownie oddając pole pierwszeństwa temu, co i tak było dla niego najważniejsze.
Droga prawa, pełna skruchy i moralnego bodźca, który od czasu do czasu, może i pojawiał się chociaż nienatrętnie, była niewątpliwie prosta. Tyle że jak to zazwyczaj z nieskomplikowanymi trasami bywa, po pierwszym zachwycie urokliwymi krajobrazami, te - nudzą się niemożebnie, zasklepiają w człowieku powieki, i oddają na ścięcie poszukiwacza.To tak jakby człowiek z braku oddechu rozpoczął starzenie o dekadę wcześniej, mimo sprawności mięśni i ciał różnorakich... Droga lewa, bywa kamienista z wybojami i mentalnym galimatiasem, kotłem emocjonalnym, co jednak powoduje trawienie nieznaną gorączką serca, dziwne sny, i częste wzwody... Dlatego też ów stały bywalec schował kasztan, leżący nieopodal ławki, do kieszeni, westchnął już odrobinę mniej metafizycznie i oddalił się w znanym tylko jemu kierunku pozostawiając na ławce kolejny w tym roku parasol...
szara eminencja
ann13

Post autor: ann13 »

ale fajne, dawno tak się nie zaczytałam,
no i mam materiał do kontemplacji;)

chyba część tekstu dopisywałaś na zalaniej klawiaturze, a że mi sie podoba i para nie idzie w gwizdek, to poprawię, no bo już wszystko, albo nic;P)
tylko nie wiem jak mi pójdzie, bo nie mam tu korektora byków

Droga prawa, pełna skruchy i moralnego bodźca, który od czasu do czasu, może i pojawiał się chociaż nienatrętnie, była niewątpliwie prosta. Tyle że jak to zazwyczaj z nieskomplikowanymi trasami bywa, po pierwszym zachwycie urokliwymi krajobrazami, te - nudzą się niemożebnie, zasklepiają w człowieku powieki, i oddają na ścięcie poszukiwacza.To tak jakby człowiek z braku oddech (u?)rozpoczął starzenie o dekadę wcześniej, mimo sprawności mięśni i ciał różnorakich... Droga lewa, bywa kamienista z wybojami i mentalnym galimatiasem, kotłem emocjonalnym, co jednak powoduje trawienie nieznaną goraczką serca, dziwne sny, i częste wzwody... Dlatego też ów stały bywalec schował kasztan, leżący nieopodal ławki, do kieszeni, westchnął już odrobinę mniej metafizycznie i oddalił się w znanym tylko jemu kierunku pozostawiając na ławce kolejny w tym roku parasol...
Awatar użytkownika
cebreiro
Posty: 275
Rejestracja: 2008-07-12, 13:24
Kontakt:

Post autor: cebreiro »

noooo, super, dzieki, dopisz to "u" w oddechu utracone, bo sie bezdech robi niemalze


aaaa ja se sama moge to zrobic...

:D
szara eminencja
robert kobryń

Post autor: robert kobryń »

plus, że miałaś ochotę napisać tak długi tekst
zwłaszcza, że tak rzadko się tu pojawiasz
szczególnie, że dla mnie jest to o tyle istone,
bo z wszystkich nicków kobiecych
jesteś jedyną, o której fantazjowałem,
ze klękam przed nią i się oświadczam
dean
Posty: 1379
Rejestracja: 2009-02-20, 16:29
Kontakt:

Post autor: dean »

taki faktycznie obrazek everymana się stworzył - wielu przypasuje ten model do którejś z zapadek w główce... to tak po pierwszym czytaniu, bo analiza postaci to dopiero po trzecim :)
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 27 gości