Aura - cz. 3
: 2010-11-06, 11:07
A pan co teraz robi, jak pan funkcjonuje? - Padło ostatnie pytanie sędziego.
- Układam sobie nowe życie.
Twarz sędziego nie zdradzała emocji, sympatyzowania z którąkolwiek ze stron. Nawet nie próbowała rozgryźć, co jako człowiek czuje gdzieś w duchu. Po co? Też chciała ułożyć swoją przyszłość i wolała się nie zagłębiać w emocjonalne stany, by działać racjonalnie i skutecznie.
Była przygotowana na każdy ewentualny werdykt i wyeliminowała przeżywanie, strach, cholerne, piekące poczucie krzywdy i cholerny gniew.
Nie była przygotowana na jedno – na zakończenie procesu na tej właśnie rozprawie. Wszystko wskazywało na to, że trzeba będzie przedłożyć sądowi kolejne dokumenty, dowody, zeznania świadków... Ale sędzia powiedział:
- Dzisiaj zakończymy. Nie ma potrzeby kontynuowania.
Zgodził się tylko zapoznać z plikiem dokumentów obnażających kłamstwa pozwanego. Na czytanie wyroku trzeba było zatem czekać do popołudnia. Poszła do domu, na czytanie postanowiła nie pójść. Nie musiała być obecna. Mecenas obiecał zadzwonić i przekazać informację.
Po kilku godzinach usłyszała w słuchawce pytanie:
- Czy siedzi pani, pani Elżbieto? Nie? Więc proszę usiąść. Wyłączna wina pozwanego!
Nie było słońca, ani deszczu. Ot, przeciętna listopadowa aura. Normalny, zwykły dzień, w którym rozpłynęły się niczym mgła zgubione myśli i szczątki plastikowego kieliszka.
- Układam sobie nowe życie.
Twarz sędziego nie zdradzała emocji, sympatyzowania z którąkolwiek ze stron. Nawet nie próbowała rozgryźć, co jako człowiek czuje gdzieś w duchu. Po co? Też chciała ułożyć swoją przyszłość i wolała się nie zagłębiać w emocjonalne stany, by działać racjonalnie i skutecznie.
Była przygotowana na każdy ewentualny werdykt i wyeliminowała przeżywanie, strach, cholerne, piekące poczucie krzywdy i cholerny gniew.
Nie była przygotowana na jedno – na zakończenie procesu na tej właśnie rozprawie. Wszystko wskazywało na to, że trzeba będzie przedłożyć sądowi kolejne dokumenty, dowody, zeznania świadków... Ale sędzia powiedział:
- Dzisiaj zakończymy. Nie ma potrzeby kontynuowania.
Zgodził się tylko zapoznać z plikiem dokumentów obnażających kłamstwa pozwanego. Na czytanie wyroku trzeba było zatem czekać do popołudnia. Poszła do domu, na czytanie postanowiła nie pójść. Nie musiała być obecna. Mecenas obiecał zadzwonić i przekazać informację.
Po kilku godzinach usłyszała w słuchawce pytanie:
- Czy siedzi pani, pani Elżbieto? Nie? Więc proszę usiąść. Wyłączna wina pozwanego!
Nie było słońca, ani deszczu. Ot, przeciętna listopadowa aura. Normalny, zwykły dzień, w którym rozpłynęły się niczym mgła zgubione myśli i szczątki plastikowego kieliszka.