Łyk estetyki

artykuł, kronika, reportaż, polemika, felieton, recenzja, wywiad, relacja, formy dziennikarskie, wlasna publicystyka na kazdy temat

Moderator: anty-czka

wwww
Posty: 2581
Rejestracja: 2009-11-10, 16:24
Kontakt:

Łyk estetyki

Post autor: wwww »

Estetyka transcendentalna
(Dla estetów-poetów wszelkiej maści może się na coś nada.)



Pierwsze zdanie jest najważniejsze !!!
Kant pisze Bez względu na to, jak i przy pomocy jakich środków poznanie odnosiłoby się do przedmiotów, to przecież sposób, w jaki odnosi się ono do przedmiotów bezpośrednio i do którego jako środek do celu zmierza wszelkie myślenie – to naoczność [oglądanie] s.73 {wszystkie cytaty pochodzą z KCzR wydanej przez wydawnictwo Antyk w roku 2001, opierając się na tłumaczeniu R. Ingardena, którą niedawno udało mi się kupić w Taniej Książce przy ul. Focha za 29,50 zł.} W pierwszym i najważniejszym zadaniu, (chyba, że ktoś założy, iż pierwsze zdanie nie jest najważniejsze, co oczywiście będzie bzdurą totalną !) Immanuel używa słowa, z którym walczę i póki żyję, walczyć będę - naoczność !
Naoczność to świętość !!! To tabu, którego nie wolno tknąć ! Ni troń bo jobnie !!! – jak mówią mędrcy ze Wschodu ! Tylko to, co można i co będzie można ujrzeć, zaobserwować, tylko to stanie się poznaniem prawdziwym ! A ja, chcę udowodnić, że bez oglądu również możliwe jest badanie rzeczy i co więcej, tylko i wyłącznie bez oglądu, będzie to poznanie prawdziwe (boże !, przecież ja jestem Platonikiem !!! [po części tylko !, bo u niego (Platona) dochodzi również do jakiegoś pierdolniętego oglądu idei]).
Kant od razu rzuca się w przepaść !!! To wariat !!! A na takich z konieczności trzeba uważać !!!
Bez względu ...... itd., bez względu na wszystko, bez względu na wgląd !, na pomoc i środki przez nas przedsiębrane, to i tak nasze poznanie zawsze będzie odnosiło się do przedmiotów bezpośrednio (co znaczy odnosić się bezpośrednio ?! przecież to musiałby być jakiś mistyczny wgląd właśnie, w naturę rzeczy, że się tak wyrażę !, a przecież nie istnieje żaden bezpośredni ogląd rzeczy ! jasne to czy nie ?!).
U mnie natomiast, w mojej metafizyce, poznanie zdobyte bez żadnego rodzaju oglądu, może dopiero, a raczej, z konieczności musi odnieść się do naoczności, ale dopiero w jego ostatniej fazie. Ogląd jest niezbędny, ale nie przy konstruowaniu poznania metafizycznego, (nie byłoby bowiem poznaniem metafizycznym, to oczywiste nawet dla przedszkolaka !) lecz jedynie w fazie, że tak powiem, jego weryfikacji, a więc z chwilą destrukcji czyjegoś „ja”.
Wiedza musi powstać bez oglądu, (bez doświadczenia) natomiast jej przejaw, jej realność będzie można dopiero sobie obejrzeć w rzeczywistości. Wydaje mi się, że w moim wypadku, jest to jak gdyby odwrócenie całego procesu poznawczego (przewrót kopernikański a la Stanisław-w-Pełni !!!). Chociaż ? tak właśnie sprawa się przedstawia w metodologii nauk. Najpierw konstruujemy jakąś teorię, a później ją weryfikujemy, konfirmujemy itp. Nie do końca jest to prawdą, to, co powiedziałem wcześniej o weryfikowalności mojej metafizyki. Nie będziemy bowiem mogli również podeprzeć się w tej wiedzy żadnym oglądem, by ją sprawdzić i potwierdzić, lub jej zaprzeczyć. Jeżeli uda się wykazać jej działanie w rzeczywistości, to i tak nie będzie to dowód w sensie metafizycznym rzecz jasna, bo każdy będzie mógł powiedzieć, że to nie moja wiedza spowodowała destrukcję „ja”, tylko inne czynniki, zewnętrzne, bądź wewnętrzne takie jak, chociażby zły stan zdrowia, choroba psychiczna, itp. Wierzę jednak w konieczność twierdzeń metafizycznych i że ten kto ją przeczyta nie będzie mógł jej zaprzeczyć.

Przejdźmy do rzeczy.
Do oglądu dochodzi wtedy, gdy przedmiot jest dany. A jeżeli przedmiot nie jest dany ? Co wtedy ?! Wtedy (jeżeli posługujemy się logiką, której notabene, nie należy w metafizycznych badaniach brać pod uwagę, tam bowiem [w metafizyce] rządzi innego rodzaju rozumność, niż logika z jej naczelną zasadą – zasadą niesprzeczności, i Kant o tym wie doskonale, ale przypomnę mu o tym dla porządku !) nie dochodzi do poznania oczywiście, bowiem nie ma przedmiotu możliwego oglądu !
Nie ma czego oglądać, nie ma poznania ! Okropność ! Wypierdoliłem właśnie ze swej głowy wszystkie najważniejsze sprawy, a nawet nie skończyłem czytać pierwszego akapitu Krytyki !!! Uporaliśmy się ze wszystkimi, najczarniejszymi, najokropniejszymi sprawami ludzkiej egzystencji !!! Kant jest wybitną jednostką trzeba mu to przyznać ! To geniusz ! Rozwiązał za pomocą jednego zdania wszystkie moje problemy. Nie ma oglądu – nie ma badania (chyba, że u lekarza) !!! To nie poznanie (mam na myśli poznanie dokonujące się bez oglądu) - to bajki !!!
Zgadzam się tylko w jednym i tu go rozumiem doskonale – metafizyka bredzi !!! a on, tych bredni, nie mógł już słuchać !!! I ja też nie mogę słuchać o bóstwach, absolutach, substancjach, egach itd. !!!
Co znaczy w ogóle „dany” ? Kant pisze, że „przedmiot” (Co to jest „przedmiot” ? Przecież ja tak mogę w nieskończoność o coś zapytywać, co to jest „to”, a co „to” ? I co z tego ? Mogę się czepiać, wszyscy to robią, ale tu nie o to chodzi ! Moje podstawowe pojęcie metafizyczne „Nicość”, nie podlega definicji, no bo jak ja mam powiedzieć i określić co to jest „Nic” ?! Przecież „Nic” to nic ! Nie mogę tego udowodnić, bo tu nie ma czego dowodzić ! I rozum z konieczności nie będzie się ode mnie tegoż dowodu domagał ! Spełnię zatem kantowski postulat aprioryczności, co do mojej podstawowej kategorii – „Nicości” [na razie tylko aprioryczności i wypływającej stąd konieczności, niepodważalności, apodyktyczności i nie wiem bóg wie czego jeszcze żąda Kant ode mnie !, później przyjdzie czas na syntetyczność mej wiedzy, gdy wypowiem me zdanie „Nicość Istnieje !”, ale o tem po tem]) jest dany, jeżeli pobudza nasz umysł (mój umysł pobudza Nicość i wypływające z niej Istnienie [w zdaniu „Nicość Istnieje”, syntetycznie związane są ze sobą dwie najważniejsze kategorie, w jaki sposób są ze sobą powiązane?, jak dochodzi do syntezy podmiotu z orzeczeniem ? {wiadomo tylko, że to umysł tworzy ową syntezę, ale jak do niej dochodzi ?} na to mam nadzieję kilku wskazówek udzieli mi Kant]).
Umysł konstruuje wyobrażenia. Mamy Zdolność uzyskiwania wyobrażeń ... s.73 Jednak, zdaniem Kanta, umysł nie tworzy tychże wyobrażeń, ma jedynie zdolność ich uzyskiwania, zdolność odbiorczości, jak ją nazywa, zmysłowość. Jesteśmy pobudzani przez przedmioty i je receptywnie tylko uchwytujemy. Wynika z tego, że Immanuel zakłada taką oto sytuację, że nasz umysł posiada władzę uzyskiwania wyobrażeń, (za chwilę nazwie “wyobrażenie” „wrażeniem”, bowiem ... zdolność wyobrażania sobie, w tych granicach, w jakich jesteśmy przezeń (przez przedmiot) pobudzani, jest wrażeniem. s.74) których dostarczają nam przedmioty. (Być może coś jest nie tak z tłumaczeniem, bowiem sytuacja jest skomplikowana. Powstały trzy pojęcia, które nie wiem jak ze sobą współdziałają ? Dane naoczne, wyobrażenia i wrażenia.) Bo przecież, w wyobrażeniu danych naocznych jest już zawarty moment podmiotowy, a nie dopiero w „zjawisku” o którym będzie mowa za chwilę. Zgodnie z jego nauką, to podmiot uchwytuje w jakiś sposób owe “wyobrażenia”, czy też “wrażenia”, w czasie i przestrzeni. Gdzie w takim razie byłyby owe dane naoczne ? - przecież nie w rzeczy samej w sobie ?! Nie ma, moim zdaniem, niczego „danego”, nie ma żadnych „elementów” niezależnych od naszego umysłu (chyba tak o tym bredził Mach, że nasza wiedza składa się z „elementów”, jakichś czystych danych zmysłowych, a później Wittgenstein w Traktacie, o jakichś zdaniach elementarnych pierdolił, nie umiejąc żadnego przykładu owego zdania podać) a taka sytuacja u Kanta chyba ma miejsce. Kant, zdaje się zakładać istnienie owych drobin, z których zbudujemy gmaszysko naszej nauki kochanej ! (zbudujemy, a później się do nich odwołamy sprawdzając naszą pojęciową wiedzę o świecie), bowiem te dane naoczne nie pochodzą od podmiotu, a są własnością jak gdyby noumenu (byłyby chyba treścią zjawiska, która jest od nas niezależna). Ale zgodnie z jego nauką nie może być czegoś poza zjawiskiem, do czego moglibyśmy się odwołać chcąc potwierdzić naszą wiedzę. Popełnia błąd na samym początku swych badań polegający na założeniu, że owe dane naoczne za pomocą których sprawdzimy swoją pojęciową wiedzę o nich, są “czyste”, niezależne w jakiś sposób od podmiotowych warunków, a jednocześnie zależne – jako tzw. materia zjawiska. Warunki są u Kanta transcendentalnie idealne, (wybiegam bardzo do przodu, ale muszę to zrobić teraz, bowiem kwestia danych naocznych jest najistotniejszą sprawą, bo przecież swoją wiedzę należy sobie obejrzeć i sprawdzić z czymś, co potwierdzi jej prawdziwość, w tym wypadku byłyby to dane naoczne), więc dane naoczne także się w nich mieszczą i są po prostu częścią zjawiska. Rozumiem, że Kant się z tym wszystkim uporał bardzo pięknie, bowiem cała wiedza dotyczy jedynie zjawisk, przez nasz podmiot skonstruowanych, że wiedza nie dotyczy rzeczy samych w sobie, ale po co pisze o jakichś danych naocznych, przecież u niego wszystko, co jest, jest zjawiskiem !, a tu zdaje się jak gdyby sugerować, że są jakieś “dane naoczne”. Są wrażenia, z tym się trzeba zgodzić, ale jakie “dane naoczne” ? Myślenie może odnieść się do wrażeń, to bym zrozumiał, ale aby za pomocą czegoś (może wrażeń i pojęć) odnosiło się jeszcze do jakichś danych naocznych ?, nic nie rozumiem ! Przytoczę jego zdanie na ten temat “Wszelkie myślenie jednak musi albo wprost, albo pośrednio, za pomocą pewnych znamion odnosić się ostatecznie do danych naocznych.... s.74) Boże ! Koszmar ! Za pomocą jakich znamion ???!!! Słowa za pomocą pewnych znamion Kant dodał w drugim wydaniu Krytyki. Po co to zrobił ? Jedynym powodem jaki widzę, to jedynie chęć skomplikowania wszystkiego. Być może chodziło mu o eksperyment ?, jakieś laboratoryjne doświadczenie ?, za pomocą którego możemy potwierdzić nasz sąd o przedmiocie-zjawisku.
Nasze zmysły więc, dostarczają nam elementu poznania „za pomocą zmysłowości przedmioty są nam dane” s.74, które dopiero przez nasz intelekt są pomyślane i stąd też (z intelektu) pochodzą nasze pojęcia. Wszelkie myślenie zatem, musi odnosić się do danych naocznych. To one (dane naoczne) będą weryfikowały, czy nasza nauka jest prawdziwa, czy nie (powstaje oczywiście problem z weryfikowalnością niejaką, z którą tak się męczyli chłopcy z Kółka Wzajemnej Adoracji, ale to nas nie powinno w tej chwili martwić).
Sytuacja wygląda tak:

Dane naoczne – wrażenia – intelekt i w drugą stronę, bowiem wszystkie te trzy sprawy są ze sobą ściśle związane i podlegają wzajemnej kontroli. (I znów jakaś triada cholerna powstała ! Czy ja się od tego myślenia trójkowego uwolnię ? Jakiś pojebany schematyzm mi się chyba włącza, gdy zaczynam myśleć o Kancie i metafizyce całej !) Intelekt za pomocą pojęć myśli przedmioty dane przez wrażenia i na końcu odnosi się do danych naocznych by je (pojęcia) za ich pomocą sprawdzić.
Za pomocą zmysłowości przeto przedmioty są nam dane i ona tylko dostarcza nam danych naocznych, za pomocą intelektu natomiast są one pomyślane i od niego pochodzą pojęcia. s.74
W danych naocznych (a nie dopiero w zjawisku) tkwią już momenty podmiotowe, bowiem dane naoczne, umysł nasz kochany również w jakimś stopniu konstruuje, więc nasza wiedza o świecie jest tylko nauką o nas samych, a nie o jakiejś fenomenalnej rzeczywistości, leżącej poza nami ! To my jesteśmy największym zjawiskiem na tej ziemi, nasz umysł ! Niczego nie poznajemy, tylko nasz mózg ! Od początku do końca badamy tylko nasz umysł !!! Boże jakie to wszystko mistyczne ! A ja tu żadnego mistycyzmu zawszonego nie widzę !
Jeszcze inaczej: przedmiot (w jakiś sposób na nas oddziaływuje) – następnie tworzymy wrażenie o tymże przedmiocie (czym to jest do diabła !, to „wrażenie” ! nie pomylić tylko z wyobraźnią, że wrażenie może być jakoś samo przez nas skonstruowane, bowiem Kant zastrzega to uwagą, że wrażeniem jest tylko to, co mieści się w granicach pobudzenia nas przez przedmiot [dygresyjka: a jeżeli coś nas pobudza, a później okaże się, że to jakaś fikcja wywoływała w nas różnego rodzaju wrażenia, to co ?, jak odróżnić fikcję od rzeczywistości ? jakie jest kryterium prawdziwości ? Domyślam się, że Kant podałby jakiś argument ze świata logiki, że na przykład ciąg wrażeń, jest jakiś logiczny itp., ale również fikcja może być bardzo logiczna i trwać przez bardzo długi okres czasu !]). Skutek oddziaływania przedmiotu na zdolność wyobrażania sobie, w tych granicach, w jakich jesteśmy przezeń pobudzani, jest wrażeniem. s.74, które nazywa z kolei „materią zjawiska”, to, co w zjawisku odpowiada wrażeniu, nazywam jego materią. s.74. Amen ! Natomiast oglądanie odnoszące się przez owe wrażenia do przedmiotów, Kant, nazywa, empirycznym. No właśnie ! Skoro w zjawisku są wrażenia, które są jego materią, a u Kanta wszystko do czego może się odnosić nasza wiedza, to jedynie zjawiska, to gdzie znajdują się „dane naoczne” ? Chyba jedynie poza zjawiskiem ! Albo są tym samym co wrażenia, ale wtedy wszystko byłoby pochodną podmiotu, a na to Kant się przecież nigdy nie zgodzi.
Nieokreślony przedmiot oglądania, (coś mu się jawić zaczęło !) to zjawisko ! (Jak na razie on, Wielki Inkwizytor [pragnął przecież wszystkich metafizyków zamordować własnoręcznie, dobrze że skończyło się palenie ognisk w Europie, bo z pewnością chciałby kilka wzniecić nieopodal Królewca !] jest największym jak dla mnie, zjawiskiem ! [z pewnością przebije go Hegel o głowę, ale na razie dajmy mu spokój] Jest tak nieokreślony w swym bazgroleniu, że można zwariować od takiej metafizyki !!! Przecież to popłuczyny !!! po porządnej, starożytnej i średniowiecznej filozofii !!!)
Na czym skończyliśmy ? Acha ! na zjawisku ! Jestem przy drugim akapicie Krytyki, a sam zacząłem pisać piątą stronę ! Wariactwo jakieś ! Przecież gdybym chciał napisać o całej Krytyce – niech spojrzę ...... ile ma stron ........ w tym wydaniu 621, razy 5, to by się równało ...... 3.105 stron ! Obłęd ! Muszę się streszczać, ale nieokreśloność materii zjawiska, jaką jest Kant, być może sprawi, że trzeba będzie tyleż kartek zapisać.
To nie w zjawisku zawarty jest moment podmiotowy. Ów element tkwi od początku w badanej przez nas rzeczywistości (w danych naocznych). Fizyka kwantowa odkryła to, choć w minimalnym ciągle stopniu, (zajmuje się bowiem światem w skali mikro) że podmiot jest i z konieczności musi być brany pod uwagę w badanym przedmiocie ! Nie jako jego idealny, transcendentalny warunek, ale jako należący do rzeczy samej w sobie. Czekam na dalsze wieści ze świata fizyki, głównie chodzi mi o teorię strun, ale nie tylko o nią, równie dobrze może być też inna koncepcja, byleby mówiła o podmiocie, dzięki któremu jest Nic, a nie Coś !!! W mojej terminologii, ów podmiot, zwę duchem człowieczym, bowiem czuję w nim moc, utrzymującą całość wszechświata przy życiu !!! Kant również upodmiotowił naszą wiedzę w absolutny, transcendentalnie idealny sposób, bowiem wszystko co może być zbadane jest zjawiskiem. Zostawił tylko rzecz samą w sobie od której pochodzi materia zjawiska, ponieważ w przeciwnym przypadku fruwalibyśmy razem z innymi metafizykami w obłokach. Ale czy materia wrażeń nie może pochodzić również z podmiotu ? Może owe dane naoczne o przedmiocie są również wytworzone przez nasz podmiot. (takie wnioski wyciągnął zdaje się Fichte) Przecież fizycy konstruują jakąś teorię, nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością, (bo co może mieć wspólnego z rzeczywistością dodanie do niej iluś tam wymiarów przestrzeni, których nigdy nie będziemy mogli sobie nawet wyobrazić, a co dopiero potwierdzić empirycznie, po to tylko chyba, aby równania matematyczne im się zgadzały, ale również siła grawitacji Newtona jest także jedną wielką hipotezą, bo czy ktoś widział grawitację ?) i dopiero przez świat zjawisk, który jest naszym światem to sprawdzają. Co sprawdzają ? Przecież tego nigdy nie będzie można sobie obejrzeć ! Będzie można obejrzeć jedynie zjawiska, które skonstruujemy, a te, zawsze będą się zgadzały z naszymi danymi naocznymi ponieważ owe dane są również nasze, a nie pochodne od rzeczy samej w sobie.
A więc, zjawisko zawiera wrażenia, które Kant nazywa jego materią. Ale w zjawisku znajduje również coś, co nie jest już tylko wrażeniem, coś, co sprawia, że wrażenia mogą być uporządkowane wedle pewnych stosunków s.74 (gdyby to coś samo było wrażeniem, to nie mogłoby się uporządkować ?). A dlaczegóżby nie miałoby tak właśnie być ? Odpowiedz Kanta jest prosta, choć nie mówi o tym wprost (przecież to Platonik – wspomniałem o tym kiedyś).
Od czasów Boskiego Mistrza, materia zawsze była chaosem, nieuporządkowaną, bezładną papką z którą nie wiadomo nigdy było za bardzo co zrobić (oczywiście mam na myśli metafizyczne myślenie w Europie, a nie naukowe badania). Najlepiej też było ją gdzieś wypierdolić na śmietnik i niech tam się sobie „zmaterializuje” (u Kanta też widzę to wyraźnie, że dochodzi do podobnej sytuacji, bowiem mamy do czynienia z wrażeniami, ze zjawiskami, natomiast rzecz sama w sobie zostaje nietknięta, leży sobie na śmietniku i zdycha !, nikt się nią na poważnie nie zajmuje, [mam tu na myśli dowód na istnienie świata, którego jakoś nikt nie może skonstruować !, a może świata nie ma ?!] a przecież ta materia, daje życie i je zabiera !). Tylko podmiot jest ważny !, umysł !, ten co wprowadza logos do wszechświata całego ! Tylko to się liczy !
Ale umysł wprowadza tylko chaos, nie logos !!!!
(Jeżeli dobrze rozumiem zasadę nieoznaczoności Heisenberga, to chodzi w niej o to, iż badając jakiś przedmiot, my, jako podmiot, wprowadzając aparaturę badawczą, czyli siebie, nie jesteśmy w stanie określić precyzyjnie dwóch spraw jednocześnie, bo, albo określimy prędkość, albo położenie elektronu na jego tzw. orbitce, więc jasne jest, że to my zakłócamy materialny ład wszechświata ! Wyciągnięto chyba z tej zasady jak dobrze pamiętam jakieś absurdalne konsekwencje, że to chaos panuje we wszechświecie całym ! i zaczęto tworzyć nawet jakieś teorie bredzące o tym jaka to rzeczywistość jest popierdolona. Popierdoleni to są ludzie z całą pewnością i można te twierdzenie przyjąć za aksjomat w dalszym się nimi zajmowaniu i badaniu ich chorych wytworów !)
Coś tam sobie porządkujemy, sprzątamy swoje podwórko, machając dziarsko miotełką i wypierdalamy wszystkie brudy (materię w tym wypadku) na ulicę !!! do rynsztoka z tym wszystkim !, z tym, co nie pasuje do naszej wizji świata ! Zostawimy sobie trochę bredni, bóg, absolut, substancja, ego itd. i tzw. formę zjawiska. (Oj ! za bardzo wybiegam do przodu, jeszcze o tym nie było.) i wszystko skończy się dobrze. Podwórko będzie posprzątane, będzie czysto i przyjemnie – porządek musi być !
Metafizyka musi wydawać sądy egzystencjalne ! Jestem tego pewien ! A raczej ma wydać jeden pewny egzystencjalnie sąd, sąd stwierdzający, że „coś” w ogóle jest ! Rozumiesz ! Nie !, że Bóg jest ! tylko, że „coś” jest !!! Bo jak na razie, (z tego co wiem, a wiem mało, więc może się mylę ?), nikt tego w zadowalający sposób nie zrobił. Wszystkie dowody można sobie włożyć ..... !!! A wiesz jakie widzę wyjście z sytuacji, z pewnością się domyślasz ! Wypowiem swoje słynne zdanie „Nicość Istnieje !”
Ciągle odbiegam od tematu. Miało być o formie zjawiska.
Kant, w zjawisku oprócz wrażeń odnajduje również jego formę ???!!! Czyli coś, za pomocą czego, mogę uporządkować nieokreśloną materię wrażeń. Ponieważ to, w czym się wrażenia jedynie porządkują i mogą być wstawione w pewne formy, samo nie może być znowu wrażeniem... s.74. Cezary czy ten Kancik zasmarkany wie co mówi ? Jakich on używa zwrotów precyzyjnych ! niech go jasny trafi szlak ! w czym się wrażenia porządkują (w łepetynie trzeba było napisać, a nie cudaki jakieś wstawiać !), mogą być wstawione (!!!) w pewne formy (!!!), jakie formy !, („wstawiony”, to on był, jak to pisał !), za pomocą pojęć mogą być określone, przecież sam to powiedział, że najpierw są dane naoczne, później wrażenia i na końcu intelekt to wszystko porządkuje !, a nie jakiś formy jeszcze wynalazł !
Przecież kilka linijek do góry, napisał, że za pomocą zmysłowości przedmioty są nam dane i ona tylko dostarcza nam danych naocznych, za pomocą intelektu natomiast są one pomyślane i od niego pochodzą pojęcia.s.74
To jest w miarę jasne, ale teraz Immanuel stwierdza, że w zjawisku znajduje jeszcze jego formę, aprioryczność jakąś !!! A skąd, u licha !, się ona wzięła w zjawisku ? Z jego łepetny oczywiście ! Ale w danych naocznych jej nigdzie nie ma do diabła ! A skoro pojęcia pochodzą w jakiś sposób (choć Kant tego nie mówi wprost) z danych naocznych, więc i jego pojęcia, formy zjawiska (czas i przestrzeń) również musi być aposterioryczne. To chyba jasne. On oczywiście nie twierdzi, że pojęcie czasu i przestrzeni nie pochodzą z doświadczenia. Twierdzi jedynie, że czas i przestrzeń muszą być z góry założone, jeżeli chce się wytłumaczyć fenomen nauki, nauki prawdziwej, jaką jest czyste przyrodoznawstwo (współczesna fizyka teoretyczna).
Łudził się biedak, (myślał dobrze, przecież opierał się na fizyce Newtona w której, czas i przestrzeń są absolutne) myśląc, że znalazł trwały fundament w naszej zmysłowości. Bo przecież od zawsze, to była największa bolączka metafizyków – zmysły !!! Zmysły są be !, bo dostarczają złych (w sensie, nie absolutnych) poznań. Złymi świadkami są oczy i uszy (kto to powiedział ? jakiś starożytny osioł ?!) itp. i zaraz się wpada w jakiś racjonalizm heretycki, a la Hegel zasmarkany !
Intencje Kanta są wyśmienite, ugruntować należy naszą zmysłowość w absolutny wręcz sposób, bo z resztą, czyli intelektem i rozumem poradzimy sobie szybciutko ! Ze zmysłami natomiast, z materią od zawsze był problem (patrz: idiotyzmy Berkeleya !).
.... więc materia wszelkiego zjawiska jest nam wprawdzie dana tylko a posteriori, ale forma jego, na ich przyjęcie gotowa, musi cała tkwić a priori w umyśle i dlatego musi być rzeczą możliwą rozważyć ją całkowicie w oddzieleniu od wszelkiego wrażenia”.s.74
Jeszcze nie zaczęliśmy szukać, a już znaleźliśmy w zjawisku jakieś a priori, a przecież mamy do czynienia tylko i jedynie ze zjawiskami.
I na dodatek używa swojego zaklęcia „musi” !!! Coś „musi” gdzieś tkwić ! i z konieczności dać się przy okazji znaleźć ! I pisze, że „musi” być rzeczą możliwą ? Ja naprawdę nic z tego nie rozumiem ?! Skoro „coś” jest możliwe, to jest możliwością jedynie, która może dopiero stać się realnością, albo jakąś koniecznością. Dlaczego „musi”, czyli coś ma się koniecznie dać zrobić, tzn. w tym przypadku, dać się rozważyć niezależnie od wrażenia. Właśnie czas i przestrzeń tkwią we wrażeniu i dalej jeszcze, tkwią w danych naocznych z których wszystko jest zbudowane, tzn. nasze pojęcia, w tym także pojęcie czasu i przestrzeni.
Ja rozumiem, że Kant podawał jedynie warunki możliwości zajścia jakichś faktów, faktu nauki w tym przypadku, ale nie rozumiem dlaczego uznał czas i przestrzeń za jakieś absoluty ! Oczywiście dlatego, że wszystko się w nich zawiera, cały nasz zjawiskowy świat, są formą wszystkiego.
Owe, formy zjawiska, zjawiają mi się ponoć, jeżeli oddzielę od nich wszystko to, co jest wrażeniem. Wtedy będziemy mieli, w znaczeniu transcendentalnym (jak podkreślił Kant) czyste przedstawienie ! No właśnie ! Przedstawienie czas zacząć ! Ja, jeżeli wypierdolę, wszystkie treści z mojej głowy, wszelkie wrażenia, wtedy zobaczę tam Nicość totalną, a nie czyste przedstawienie ! Jasne to jest, czy nie !
Natrafimy przeto a priori w umyśle na czystą formę zmysłowych treści naocznych w ogóle, w której oglądamy w pewnych stosunkach wszystko to, co różnorodne w zjawiskach. s.74
O jakich stosunkach pisze tu, mój Kancik kochany, bo zapewne miał na myśli seksualne, których mu z pewnością brakowało !
Mistycyzm Eckharta, przy tym ostatnio zacytowanym zdaniu, to fraszka !
I przyznam się szczerze, że nie będę tego analizował.
Czystą formę zmysłowości, nazywa Kant dalej czystą naocznością, czyli czymś, przy pomocy czego, możliwe jest przedstawienie jakiegoś przedmiotu. Jeżeli odejmiemy od przedmiotu wszystko to, co o nim pomyślimy, to zdaniem Kanta zostanie nam coś, czego dalej usunąć nie mogę, a mianowicie przestrzeń, kształt jaki ów przedmiot zajmuje.
Napisałem niedawno, że rozumowanie przez analogię nie jest zbyt wykwintnym i w pełni metafizycznym sposobem myślenia, a już odwoływanie się do naoczności jak w tym przypadku, to wprost żenada ! Ogołocę jakiś przedmiot ze wszystkiego, to coś mi jeszcze zostanie ? Jakim cudem ?, przecież kształt, rozciągłość, też jest daną naoczną, którą wypieprzę razem z innymi swoimi wrażeniami ! A co z przedmiotami tak małymi, że one w ogóle nie zawierają kształtu i rozciągłości. Rozumiem, że Kant powie mi, „Głupku !, przecież skoro rozumiesz czym jest substancja, (z tym pojęciem substancji wybiegam bardzo do przodu, ale Kant, to przecież zakłada, nie pisze o tym, rzecz jasna już na pierwszej stronie, ale skoro używa pojęcia rozciągłości i kształtu, to oczywiste jest, że to pojęcie substancji właśnie miał na myśli, bo pisze, to z tej empirycznej naoczności pozostanie mi jeszcze coś, a mianowicie rozciągłość i kształt s.74) to nie będziesz mógł zaprzeczyć, że można jej odebrać cechę zwaną rozciągłością, prawda ?”
Jednak moje pojęcie substancji nieco różni się od jego wyobrażenia o niej. Czy w ogóle jest coś takiego jak substancja, albo materia ? Wyraziłem nie tak dawno nadzieję, że niedługo być może, a może już się to stało ?, już za chwileczkę, już za momencik, nie będzie takich pojęć (chyba tylko w szkole podstawowej, by uczyć małe dzieci, czegoś tam o świecie naszym jedynym !, które wymagają różnego rodzaju przedstawień, by za pomocą oglądu naocznego, stwierdzić, że coś jest tak, a tak, ale będą to już tylko lekcje poglądowe, takie pogadanki na temat wszechświata naszego cudownego, który wkrótce okaże się Nicością samą !) jak substancja, materia, itd.
Notabene, dziś właśnie tak się sprawy mają, że dzieciom pokazuje się model atomu, jako malutki układ planetarny, a tak przecież nie jest, bo są tam chyba jakieś powłoki elektronowe, a nie orbitki. Idąc na uniwersytecik z kolei, dowiadujemy się oczywiście trochę więcej o świecie bożym, ale i tak, (tylko na wyższym poziomie abstrakcji) ciągle się bazgroli coś na tablicy, by przedstawić sobie owe „coś” w naoczności jakiejś baranom nieskończonym !, by łatwiej to zrozumieli !!!
Przytoczę jeszcze jedno ładnie zdanko (nie mogę się temu „oprzeć” !) mówiące o owej czystej formie naoczności, bo świetnie wręcz oddaje seksualny aspekt jego pisaniny, (a może Ingarden specjalnie tak go tłumaczy, by mu dokuczyć, bo wiedział, że ten stary paralityk, miał problemy z dziewczynkami ?).
Te (chodzi o rozciągłość i kształt) należą do czystej naoczności, która jako naga forma zmysłowości występuje a priori w umyśle.... (oczywiście s. [która ? zgadnij ?] 74 i już naprawdę trochę się zmęczyłem, a ja chciałem Ci dziś całą estetykę transcendentalną omówić !) Kant widzi tylko coś czystego (patrz na mistyków wszelkiej maści !) i nagiego ! On był popierdolony, (ale owa dialektyczna sprzeczność w jego umyśle dawała mu moc tworzenia !) z jednej strony, chciał „czystości”, świętości zasranej, a z drugiej, jawiły mu się „nagie” obiekty takie jak np. forma zmysłowości ! i „stosunki” wszelkiego rodzaju (umysłowe stosunki !, te go podniecały najbardziej i w swej czystej naoczności z pewnością odbywał je namiętnie - z samym sobą, oczywiście !).
Przejdźmy zatem do omówienia pierwszego elementu estetyki transcendentalnej, a mianowicie do przestrzeni.

Przestrzeń

Cóż to jest więc przestrzeń i czas ? s.76 No właśnie ?, co to jest przestrzeń ? Czy jest to coś istniejącego rzeczywiście, czy tylko rodzaj pewnej własności przedmiotów, czy stosunków między nimi, czy też są one takimi określeniami, które przywiązane są do samej tylko formy naoczności, a tym samym i do podmiotowych właściwości naszego umysłu ... ? s.76
Za tym, idą cztery metafizyczne argumenty (Kant analizuje pojęcie „przestrzeni” metafizycznie tzn., omawia przedstawienie tego, co należy do tegoż pojęcia jako dane a priori) na rzecz oczywiście tej ostatniej możliwości.
1. Przestrzeń nie jest pojęciem empirycznym, które by zostało wysnute z doświadczeń zewnętrznych. ??? s.76 Jak to ? Przecież sam mówił niedawno, że trzeba z empirycznej naoczności wyabstrahować sobie ową czystą przestrzeń, czystą formę naoczności, aby móc pomyśleć sobie jakieś przedmioty leżące obok siebie dajmy na to. Jednak, jego zdaniem, musimy już a priori operować pojęciem przestrzeni, by owe przedmioty pomyśleć w przestrzeni. To ma być argument ? Przecież to jakieś błędne koło ! Najpierw mam pojęcie (nieświadome chyba ?), a raczej wyobrażenie owej przestrzeni, a dopiero później zjawiają mi się przedmioty w niej zawarte ! Czy też konstruuję owe pojęcie z danych naocznych, z moich wrażeń po prostu. Przestrzeń to czysta naoczność bez wszelkiej zawartej w niej naoczności empirycznej. Jakaś czysta forma naszej władzy poznawczej zwanej zmysłowością.
2. I dalej nie można sobie wyobrazić, że nie ma przestrzeni ... !!! s.76 A ja mogę sobie wyobrazić !!! Nicość totalną !!! Czyste Nic !!! To ma być kolejne, metafizyczne omówienie problemu ? Już wspomniałem, że w pełni metafizyczne rozumowanie, nie może odwoływać się do żadnej naoczności, ani analogii do czegoś ! A Kant powołuje się w tym przypadku na wyobraźnię ! Ja nie mogę sobie wyobrazić, że przestrzeń nie istnieje ?! Wyobrażam sobie brak przestrzeni bardzo pięknie, jako Nicość kompletną, która na nas czeka w grobie ! Kant widać ma bardzo małą wyobraźnię, ale z pewnością zapoznał się już osobiście z tą „niemożliwością” wyobrażenia sobie czegoś !
Skoro więc, nie mogę sobie tego wyobrazić, Immanuel wyciąga wniosek, że Uważa się ją więc za warunek możliwości zjawisk, a nie na określenie od nich zależne; i jest ona wyobrażeniem a priori, które leży koniecznie u podłoża zjawisk zewnętrznych. s.76
3. Przestrzeń nie jest pojęciem dyskursywnym lub, jak się to mówi ogólnym pojęciem stosunków między rzeczami w ogóle, lecz jest czystą naocznością. s.77 A niby czym jest jak nie pojęciem ogólnym !, jednym z najbardziej ogólnych pojęć jakie ludzie sobie skonstruowali na podstawie danych naocznych ! Dla mnie pojęcie przestrzeni jest jak najbardziej normalnym pojęciem dotyczącym świata naszego jedynego ! Nie widzę nic, co może je wyróżniać wśród innych pojęć fizykalistycznych, że się tak wyrażę, takich jak, siła, masa, energia, przyczyna, skutek, itd. Podlega takiemu samemu badaniu jak pozostała część rzeczywistości, więc nie rozumiem po co, Kant nadaje mu tak specyficzne znaczenie, którego w tym pojęciu po prostu nie ma. Demonizuje je w jakiś sposób tak, że jest ono niemal czymś nadprzyrodzonym. To w niej, w przestrzeni dzieją się jakieś dziwy ! o których świat nigdy nie słyszał ! „Dziwy”, słowo to na pewno spodobałoby się jego Ekscelencji !
4. No i czwarte omówienie Przestrzeń wyobrażamy sobie jako nieskończoną daną nam wielkość. s.77 I tu chyba ma trochę racji, bo przestrzeń jest nieskończoną, ale ograniczoną wielkością. I jeszcze jedno, dodaje, że żadne pojęcie nie jest tak obszerne, by mogło zawierać w sobie nieskończoną mnogość wyobrażeń. A dlaczegóż to ? A takie pojęcia metafizyczne jak Bóg, Dusza ? Czy one nie mogą zawierać w sobie nieskończonej ilości jakichś przedmiotów, przedstawień, czy wyobrażeń ?

Dość tych wygłupów ! Wiadomo, że Immanuelowi chodziło o wykazanie, że przestrzeń jest w nas a priori, musi być założona z konieczności jako aprioryczna, no bo jak udowodnić absolutność geometrii zajmującej się czystą przestrzenią, skonstruowaną przez nasz umysł. Gdyby pojęcie przestrzeni było jeszcze jednym z naszych pojęć, a nie należało do tzw. zmysłu zewnętrznego i było jego cechą konstytutywną, gdyby było aposterioryczne po prostu, to koniec badania ! Wikłamy się w problemy o których mówił Hume, a więc żadnej przyczynowości, żadnej konieczności itd. Nauka leży rozłożona na łopatki, bo jak udowodnić, że jest coś absolutnie pewnego w naszym świecie kochanym, skoro wszystko jest tylko dowodliwe za pomocą indukcji, która jak wiadomo, jako metoda badawcza, może dać nam wyniki jedynie prawdopodobne, a nie apriorycznie konieczne. Tak więc Kant, stwierdzając, że pierwotne wyobrażenie przestrzeni jest więc pewną daną naoczna a priori, a nie pojęciem. s.77, chce uargumentować skąd bierze się pewność geometrii. Jeżeli bowiem, przestrzeń byłaby pojęciem utworzonym tak jak inne pojęcia, pochodzące ze świata zjawisk, to udowodnienie aprioryczności geometrii stałoby się niemożliwe, a przez to, całej dalszej wiedzy o świecie, czyli w tym wypadku matematycznego przyrodoznawstwa. Tak więc, kończąc omówienie metafizyczne przestrzeni, należy stwierdzić, że dla Kanta, przestrzeń, to nie pojęcie, tylko czysta forma naoczność a priori, niezbędny warunek naszego poznania w ogóle. Przestrzeń nie jest zjawiskiem, tylko koniecznym uwarunkowaniem naszych władz poznawczych, w tym wypadku naszej, ludzkiej, zmysłowości. Ale tu przechodzimy już do trnscendentalnego omówienia tego pojęcia.
Przez trancendentalne omówienie, Kant rozumie takie rozważanie, które prowadzi do wyjaśnienia pewnego pojęcia, jako naczelnej zasady, dzięki której, możliwe jest zrozumienie możliwość innych syntetycznych poznań a priori. Bardzo to skomplikowane, co rozumie Kant pod pojęciem swojego transcendentalizmu, prawda ?! W gruncie rzeczy chodzi jednak o prostą sprawę, o podanie warunków możliwości zajścia jakichś faktów, w tym wypadku faktu nauki, która zawiera jego zdaniem, syntetyczne sądy a priori. Jak to się dzieje, że matematyka i matematyczne przyrodoznawstwo, a także, czy metafizyka zdolna jest wydać tego rodzaju sądy ? Czyli takie, które wiążą, mówiąc po prostu, podmiot z orzeczeniem w sposób absolutnie konieczny przed wszelkim możliwym doświadczeniem ! Przy czym orzeczenie, nie może zawierać się, rzecz jasna w podmiocie, bo byłby to sąd analityczny, (który każdorazowo jest konieczny a priori) z wydaniem którego, nikt chyba nie ma większych problemów.
Kant stwierdza, że geometria określa własności przestrzeni w sposób syntetyczny i a priori. Gdyby pojęcie przestrzeni byłoby zaczerpnięte z doświadczenia, ze świata zjawisk, to nie moglibyśmy uznać geometrii za naukę aprioryczną i syntetyczną jednocześnie. Dla Kanta sprawa jest prosta, bowiem geometria dotyczy przestrzeni, a ta, nie jest pojęciem, tylko czystą (nie empiryczną) naocznością a priori znajdującą się w podmiocie przed wszelkim możliwym doświadczeniem rzeczywistości, przed wszelkim możliwym światem zjawisk. Ona umożliwia jedynie zaistnienie tegoż świata, więc i geometria również pochodzi jak gdyby z innego wymiaru rzeczywistości, jest idealnym i trancendentalnym warunkiem jego możliwości. Pochodzi z podmiotu, który nie jest czymś światowym, (w pewnym szczególnym, trancendentalnym sensie) pochodzi z podmiotu warunkującego istnienie fenomenalnego świata, (nie świata jako takiego oczywiście, tego w krytycznych badaniach rzecz jasna w ogóle nie ma). Tak więc, zewnętrzna naoczność a priori, jest zawarta w podmiocie, jako jego formalna właściwość [polegająca na tym], że podmiot jest pobudzany przez przedmioty i otrzymuje przez to bezpośrednie ich przedstawienie, tj. dane naoczne, a więc tylko jako forma zmysłu zewnętrznego w ogóle. s.78 Przestrzeń, to pojęcie-forma, jak się kiedyś wyraziłem, a nie samo tylko pojęcie. Kant nadaje mu bardzo specyficzne znaczenie. Z jednej strony jest pojęciem, (bo przecież je wypowiada nadając mu określony sens, notabene, wszyscy nadają pojęciom oryginalne i fantastyczne często znaczenia) z drugiej jest czystą formą naszej zmysłowości, odartą ze wszystkich wrażeń, wyobrażeń, przedstawień i czego tam chcesz jeszcze. To pusta forma, warunkująca zjawianie się zjawisk. Przestrzeń umożliwia istnienie zjawisk w ogóle.
Jeżeli abstrahujemy od tych przedmiotów, jest ona czystą daną naoczną, którą nazywamy przestrzenią. s.79 Wcześniej Kant stwierdził, że nie możemy sobie wyobrazić, iż nie ma przestrzeni. A teraz to niby czego on żąda ode mnie, abym wyobraził sobie pustą przestrzeń, czyli Nic, pustkę jakąś ? Przestrzeń bez żadnych przedmiotów, bez żadnych wrażeń, przedstawień ?! Nie mogę sobie tego wyobrazić, czyli przedstawić naocznie pustej przestrzeni ?! Nie mieści mi się to w głowie ! I nawet próżnia, jak pokazuje współczesna fizyka, pusta przestrzeń nie jest pusta ! (tzw. energia pustej przestrzeni) Mogę natomiast pomyśleć Nicość totalną, ale jako pojęcie metafizyczne, (a nie transcendentalne) które jak wiadomo, w moim rozumieniu nie ma nic wspólnego z żadną naocznością, czystą formą zmysłowości ! A Kant wymyśla sobie, wyobraża sobie pustą przestrzeń, bez materii, jako aprioryczny warunek zjawiska w ogóle ! Coś co nie pochodzi ze świata samo go warunkuje z apodyktyczną koniecznością ! To coś, owa naoczność, nasza zmysłowość umożliwia zaistnienie rzeczywistości, fenomenalnej rzeczywistości, ale nie rzeczywistości rzeczy samej w sobie.
Rozważania nasze głoszą więc realność (tzw. przedmiotową ważność) przestrzeni w odniesieniu do wszystkiego, co może się nam pojawić z zewnątrz jako przedmiot, ale zarazem idealność przestrzeni w odniesieniu do rzeczy. s.80 To niezwykłe zdanie !, z jednej strony Kant zakłada więc realność przestrzeni (realność rozumiana jako przedmiotowa ważność !!! Co to znaczy ? Boże ! Przedmiotowa ważność, to chyba takie cudo, dzięki któremu Kant mówi, że przestrzeń w rzeczywistości warunkuje fenomeny, czyli je umożliwia, pomimo swej idealności, umożliwia zaistnienie świata zjawisk i w tym sensie przestrzeń jest też realnością, a nie tylko jakimś dziwnym stworem, latającym sobie w przestrzeni, bez oparcia w faktach ! tzn. stworem który nazwie za moment transcendentalną idealnością !), a z drugiej określa ją jako trancendentalną idealność, tj. to, że jest ona niczym, skoro tylko opuścimy warunek możliwości wszelkiego doświadczenia i uznamy ją za coś, co znajduje się u podłoża rzeczy samych w sobie. s.80
Pięknie o tym napisał ! Jeżeli tylko opuścimy możliwe doświadczenie, nasz świat jedyny i zaczniemy wydziwiać na jego temat, że istnieje jakaś czysta naoczność, czysta przestrzeń sama w sobie odarta z materii, jako warunek możliwości tegoż świata, to wtedy owa przestrzeń, ów transcendentalny warunek staje się właśnie niczym !!! Kant zdawał sobie świetnie sprawę, że przestrzeń bez materii nie istnieje, a transcendentalizm jest tylko logiczną łamigłówką, sztucznym tworem, zawieszonym, pomiędzy światem rzeczy samych w sobie, a podmiotem, moim „ja”. Bez świata zjawisk, idealna, transcendentalna przestrzeń nie istnieje ! Jak zasypać przepaść, między mną a światem ? Jak dokonać syntezy a priori tych dwóch elementów ? Zupełnie nie pasujących do siebie ! Przecież świat naszych czystych konstrukcji, takich jak matematyka, czyste przyrodoznawstwo w jakiś cudowny sposób pasuje do rzeczywistości ? Jak to się dzieje, że świat nauki, świat przez nas wymyślonych stworów, pasuje w jakiś cudowny wręcz sposób do świata rzeczywistego ? Kant znajduje rozwiązanie w genialny sposób, omijając oczywiście problem, bo jak pisałem wcześniej, cały transcendentalizm, to jedynie intelektualny wybieg, wspaniała archtektonika, ukazująca twórczą moc ludzkiego ducha. Nasze poznanie pasuje do świata, ale tylko do świata w granicach naszego doświadczenia, w granicach jaki my sami go sobie wytworzymy. Poznajemy tylko nasz umysł, (choć na to Kant się nie zgodzi za nic !, przecież zostawia okno na świat, które nas z nim łączy i tym samym zakłada jego realne istnienie, a mianowicie, materię zjawiska, nie będącą wytworem umysłu i skutecznie uniemożliwia wszelkie idiotyczne idealizmy, a la Berkeley. Chwała materii, że jest !!!, bo inaczej fruwalibyśmy w niebiosach ! ), a nie żadne przedmioty realnie istniejące poza jego granicami. Bowiem dane naoczne jak twierdzę również są tworem naszego umysłu. Co do świata rzeczy samych w sobie, na zawsze, zdaniem Immanuela, musimy o nim zapomnieć, chyba !, że tak jak twierdzę zostawimy za sobą takie pojęcia jak naoczność i nie będziemy się do niej odwoływać, ale wtedy, jak mówi Kant przestaniemy poznawać cokolwiek, a zaczniemy bujać w obłokach, tak jak to zrobił Hegel niejaki, Absolutny mózg wszechczasów !!!
......... to zaś, co nazywamy przedmiotami zewnętrznymi, to nic innego jak jedynie same przedstawienia naszej zmysłowości, których formą jest przestrzeń, ale których prawdziwy odpowiednik, tj. rzecz sama w sobie, nie jest, ani nie może być poznana przez te [przedstawienia]; jednak w przedstawieniu nigdy o tę rzecz nie pytamy. s.81 Amen !!! Bo nie możemy po prostu zapytać, a z chęcią byśmy to zrobili ! Jednak droga została odcięta bezpowrotnie ! Możemy zajmować się tylko i wyłącznie przedstawieniami, które sami tworzymy, za pomocą naszej zmysłowości, o metafizyce możemy pomarzyć, a najlepiej szybciutko zapomnieć !
Chciałbym się jeszcze odnieść do geometrii.
Kant stwierdza, realność przestrzeni, tzn. jej przedmiotową ważność w stosunku do całego świata, ponieważ ona go warunkuje, pomimo, że usunie się z niej wszelkie wrażenia i jednocześnie głosi jej transcendentalną idealność, jako warunek wszelkiego możliwego doświadczenia, tj. świata naszych fenomenów. Wyobrażenie idealnej przestrzeni powstaje wówczas, gdy się ogołoci umysł ze wszelkich wrażeń, co jest sprzecznością oczywista, bowiem przestrzeń istnieje tylko wraz z materią, jest jej własnością, a nie własnością umysłu. Wszystko co jest, istnieje w przestrzeni, ale sama przestrzeń, bez tego co w niej jest, również nie istnieje. Nie istnieje do cholery ciężkiej przestrzeń sama w sobie !, tak jak nie ma na gruncie jego trancsendentalizmu rzeczy samych w sobie ! wszystko co jest, jest zjawiskiem ! Tak i przestrzeń jest tylko zjawiskiem, a nie jakąś pierdolniętą idealnością ! Przestrzeń bada się tak samo jak pozostałe ludzkie fenomeny !
Przecież zabieg oczyszczenia umysłu ze wszelkich wrażeń, by wyabstrahować czystą przestrzeń, czystą formę naoczności, jest tak sztuczny !, czy Kant tego nie widzi w swej czystej naoczności ? Przecież aby mieć wyobrażenie przestrzeni, muszę je związać z czymś co się w niej znajduje. W innym przypadku pozostanie ona niczym, opuścimy bowiem świat możliwego doświadczenia, co też Kant czyni, zakładając idealność przestrzeni. Przestrzeń jest realna jedynie wraz z wrażeniami które się w niej znajdują. Mówiąc językiem współczesnej fizyki, przestrzeń jest własnością materii (wrażeń), a nie mózgu. Znajdujemy ją w świecie, jako coś, co istnieje, ale tylko wraz z materią-energią. Natomiast jej rzekoma transcendentalna idealność, czyli jej nicość, to nic innego, jak właśnie uznanie jej za podmiotowy warunek możliwości wszelkiego możliwego doświadczenia, wszak to podmiot (ja) jest ową rzeczą samą w sobie, jest niczym nie uwarunkowanym noumenem, znajduje się bowiem poza czasem i przestrzenią, którego badania Kant nam zabrania, dlatego też czysta forma naoczności, to nic innego jak tylko jakiś mistyczny wgląd w naturę owej rzeczy samej w sobie. Bo ludzie maja jedynie możliwość oglądu empirycznego rzeczywistości, a nie jakiegoś oglądu a priori, za pomocą czystej formy naoczności, która jest czysta przestrzenią.
Realna przestrzeń (tylko ona tak naprawdę istnieje), jest zawsze czymś aposteriorycznym, jest obiektem, znajdującym się w świecie, tak jak inne obiekty naukowego badania (trochę dziwnie to brzmi, przyznaję !, że przestrzeń jest w świecie !!!). Jest empiryczną daną naoczną naszego zmysłu zewnętrznego, a więc niemożliwe jest abyśmy tą drogą właśnie uzyskali twierdzenia syntetyczne a priori !
Rozumiem Kanta, że on opierał się na znanej mu jedynie geometrii Euklidesa i przyrodoznawstwie Newtona, w którym czas i przestrzeń, były założeniami absolutnymi i istniały idealnie. Kant chciał to wyjaśnić i tak też uczynił.
Ale przestrzeń nie jest żadną idealnością, bowiem możliwe są różnego rodzaju przestrzenie, tak jak różnie też płynie czas, nie będąc żadną stałą i absolutną wielkością.
Tak więc i geometria nie jest żadną nauką aprioryczną, w tym sensie, że nauka mówi coś o świecie, natomiast geometria mówi jedynie, o przestrzeni idealnej, jako transcendentalnym warunku nauki. Geometrie różnego typu są jedynie konstrukcjami naszego umysłu, z których wiele pasuje do świata naszych fenomenów, ale tak naprawdę nic nam o nim nie mówią. Porządkują jedynie masę wrażeń, służy jedynie do ich dzielenia, łączenia, dodawania itp. A poza tym wydaje mi się, że geometria to sądy analityczne, a nie syntetyczne a priori, jak chce tego Kant. Z pojęć, aksjomatów, układamy dowolne konstrukcje, jeżeli przyjmiemy takie aksjomaty będziemy mieli taką przestrzeń, jeżeli weźmiemy inne, to będziemy mieli inną i już. Nie ma tu mowy o żadnym fenomenalnym świecie. Dziś obowiązuje ta przestrzeń, jutro, gdy się nam znudzi (gdy odkryjemy nowe fenomeny) weźmiemy sobie inną, bo inna będzie lepiej, dokładniej tłumaczyła rzeczywistość.
Geometria zawiera w sobie element aprioryczności to pewne, ale jest to tylko analityczno-abstrakcyjna konstrukcja naszego umysłu, odnosząca się jedynie do idealnej, transcendentalnej, kantowskiej przestrzeni. Nie jest fizykalistycznym (aposteriorycznym) elementem nauki o świecie, (nie może nim być, bowiem ze świata trafiają do podmiotu, jedynie wrażenia, materia zjawiska, więc jeżeli z nich by miała pochodzić geometria, to znaczy, jeżeli z nich by miała być w jakiś sposób zbudowana, to straciłaby swój największy walor – aprioryczność. Pozostaje kwestią czy jej sądy są syntetyczne, czy nie ? Wg mnie twierdzenia geometryczne, są analityczne, wszystko zawiera się w bardzo niejasny dla naszego umysłu sposób w aksjomatach, które się przyjmie konstruując jakiś rodzaj przestrzeni. Wydaje mi się, że sądy syntetyczne mogą powstać jedynie wtedy, gdy dotyczą rzeczywistości, gdy dochodzą po prostu dane naoczne które trzeba ze sobą powiązać. No i oczywiście występują w metafizyce, ale ona, póki co, Kanta nie interesuje, ponieważ sądy metafizyczne wykraczają poza nasze poznanie, z premedytacją łamiąc zakaz (wydany przez intelekt) poruszania się rozumu w granicach naszego, ludzkiego, możliwego doświadczenia), który nazywa się fizyką teoretyczną, jest jej idealnym założeniem. Geometria nie ma nic wspólnego z rzeczywistą przestrzenią świata fizyki, a jedynie go (świat matematycznego przyrodoznawstwa) umożliwia, jako jego idealny, transcendentalny warunek.
Geometria odnosi się jedynie do transcendentalnej idealności przestrzeni, a nie do jej realności. Powstaje problem jak rozumieć idealność, ponieważ wtedy (za życia Kanta) znany był jedynie jeden model przestrzeni i geometrii. Dziś jest ich wiele. Geometria nie mówi więc niczego o świecie (jest idealna, a świat jak wiadomo jest realny, rzeczywisty), a jedynie o nas, o naszym duchu człowieczym, którego jest przejawem. Odnosi się do transcendentalnych, warunków poznania, a więc jedynie do podmiotu, którym jesteśmy, jest jego własnością.
W ogóle należy precyzyjnie odróżnić geometrię czystą (matematyczną), od geometrii fizycznej (stosowanej w fizyce) i być może jakoś da się z tego wszystkiego wybrnąć.

Czas

Przyznam się, że z „czasem” rosną większe trudności, choć Kant omawia go bardzo podobnie jak przestrzeń, a mianowicie zaczyna od jego metafizycznego omówienia, bada pojęcie „czasu” tylko jako to, co jako pojęcie przedstawia ono a priori.
Muszę na początku się trochę wytłumaczyć, że z wyobrażeniem pojęcia czasu, nie wiem dlaczego, ale mam dużo większe problemy niż z pojęciem przestrzeni. Po części znajduję wytłumaczenie dla tego mojego fenomenu. Przestrzeń należy do zmysłu zewnętrznego, a więc dotyczy prawie wszystkich naszych zmysłów, w szczególności mam na myśli wzrok (cała europejska metafizyka nie bez powodu odwoływała się do tegoż właśnie organu, dochodziło najczęściej do jakiegoś „widzenia idei”, „oglądu naocznego” itd.). Powołując się na zmysł wzroku łatwiej jest nam pojąć pewne metafizyczne zagadnienia. Dlatego też i mi wygodniej jest przedstawić sobie przestrzeń, a nie czas.
1.Czas nie jest pojęciem empirycznym, wyprowadzonym abstrakcyjnie z jakiegokolwiek doświadczenia. s.81 Gdybyśmy nie mieli owego pojęcia z góry założonego, to nie moglibyśmy w spostrzeżeniu uchwycić następstw, albo równoczesności jakichś zjawisk. Musimy je już mieć, tak jak przestrzeń, by oglądać zjawiska występujące w pewnym następstwie czasowym, bądź równocześnie ze sobą.
2. Czas jest koniecznym wyobrażeniem, które leży u podłoża wszelkich danych naocznych. s.81 I zdaniem Immanuela nie można ze zjawiska usunąć czasu, natomiast z łatwością możemy z czasu usunąć zjawiska ! Ja nie jestem w stanie wyobrazić sobie czasu bez zjawisk ! Sam, czysty czas nie istnieje zupełnie, przecież muszę coś liczyć, coś musi następować po sobie lub być równocześnie powiązane ze sobą w jednej chwili. Czas jako czas, jest bezczasowym jakimś obiektem, zbliżonym do tego, o czym mówili często, np. mistycy o Bogu. Natomiast Kant ma absolutną rację, że nie mogę ze zjawiska usunąć czasu i tym samym zaprzeczył pierwszemu punktowi, że czas nie jest czymś empirycznym. Jest właśnie cechą konstytutywną zjawiska i do niego należy, tak jak przestrzeń, jest cechą świata fenomenów.
W nim jedynie jest możliwa rzeczywistość zjawisk. s.81 Zjawiska mogą przestać istnieć, a czas nie da się usunąć. ! s.81 Nie słyszałem większych bredni ! Zdaję sobie sprawę oczywiście, że Kantowi chodzi o to, że czas jest jedynie pewnym warunkiem, wraz z przestrzenią, dzięki któremu możliwe jest istnienie zjawisk, ale na boga ! skąd on wie, czym jest czas (jako pojęcie) sam w sobie !
3. Ponieważ czas jest a priori, umożliwia wszelkie następstwo zjawisk po sobie, bądź ich równoczesność. Stąd też wnosi o koniecznościowym charakterze twierdzeń o stosunkach czasowych, takich jak na przykład tego, że Ma on tylko jeden wymiar. s.82 Kant zakład linearny przepływ czasu, tzn. następstwa chwil występujących po sobie.
4. Czas nie jest pojęciem dyskursywnym, lub jak się mówi, ogólnym, lecz jest czystą formą zmysłowej naoczności. s.82 !!!! Gdyby był pojęciem ogólnym, tak jak inne nasze pojęcia, to wtedy, zdaniem Kanta, nie dałoby się też wywieść twierdzenia, że różne czasy (w sensie następujące po sobie chwile) nie mogą być równoczesne. s.82, które dla Kanta jest apodyktycznie pewne. Pojęcie pochodziłoby bowiem ze świata zjawisk i nie miałoby mocy aprioryczności. A jego zdaniem taką właśnie siłę ma pojecie czasu, więc Jest ono przeto zawarte bezpośrednio w naoczności i w wyobrażeniu czasu. s.82 Sytuacja podobna jak z przestrzenią, o której Kant również mówi, iż jest jedyna, tak i czas jest jeden w związku z tym należy, nie do pojęć wywiedzionych ze świata fenomenów, bowiem wyobrażenie sobie owej jedyności, to, że możemy sobie coś wyobrazić przez jeden, jedyny przedmiot, jest oglądaniem !!! - a nie myśleniem o czymś, chyba to chce powiedzieć ten mędrzec. Inaczej nic z tego nie rozumiem ! bowiem wiele rzeczy i pojęć wyobrażam sobie jako jedyne !!! Wyobrażenie zaś, które może być dane tylko przez jeden jedyny przedmiot, jest oglądaniem. s.82 Kant chce powiedzieć, iż nie ma dwóch czasów istniejących obok siebie, tak jak nie ma dwóch przestrzeni. Przestrzeń i czas są jedyne i dlatego są formami oglądu, a nie pojęciami. Ale energia dajmy na to też jest jedna ?
5. Pojęcie czasu jest nieskończone. Czas można dzielić w nieskończoność, na co przykładem rachunek różniczkowy o który tak zawzięcie (kto go wymyślił pierwszy) kłócił się Leibniz z Newtonem. Poza tym łatwo mogę wyobrazić sobie upływ czasu, że tak powiem, w „całkowitą” nieskończoność wszechświata. Dla Kanta, pojęcia zawierają tylko przedstawienia częściowe s.82, natomiast całościowe przedstawienie czegoś, w tym wypadku czasu, może być dane tylko przez naoczność ! leżącą u podstaw tegoż przedstawienia. A dlaczegóż to, nie możemy wyobrazić sobie za pomocą pojęć czegoś nieskończonego, np. nieskończonej wolności, albo energii, itp. ? a jedynym nieskończonym wyobrażeniem ma być wyobrażenie sobie nieskończonego czasu i przestrzeni ?!

Przejdźmy do transcendentalnego omówienia czasu, może tu będzie trochę jaśniej. Ależ skąd ?! Mrok sięgnął zenitu !
Gdyby to wyobrażenie czasu nie było (wewnętrzna) daną naoczną a priori, to żadne pojęcie – jakimkolwiek by było – nie pozwoliłoby nam zrozumieć możliwości zmiany.... s.83, a więc nauki o ruchu, jak również nie moglibyśmy zrozumieć sprzeczności, takiej chociażby jak istnienie i nieistnienie jednocześnie pewnej rzeczy w tym samym miejscu.
Kant bardzo lakonicznie omówił swój transcendetalizm, co do pojęcia czasu, w jednym akapicie zawarł wszystko, co miał na ten temat do powiedzenia. Przerażające !, ale chyba najlepiej oddaje fakt, że sam Kant miał problem z rzetelną analizą czasu, którego zawiłość i możliwość „zapętleń” jest tak wielka, że tylko nieliczni są w stanie dogłębnie zbadać to zjawisko. Większość nie wchodzi w ten temat dalej niż uczynił to Wielki Mistrz, stwierdzając, że czas to przpływ następujących po sobie stanów rzeczy.
Przestrzeń, tzn. wyjaśnienie zjawiska geometrii i jej uzasadnienie wydaje mi się interesowała go bardziej, niż pojęcie czasowości i uzasadnienia arytmetyki (tylko w Prolegomenach o tym wspomina, że arytmetyka, to liczenie czasu.) Wydaje mi się, że dzieje się tak dlatego (tak nikłe zainteresowanie Immauela czasem) , iż czas nie miał większego znaczenia dla fizyki Newtona. Prawidła raz ustalone, wydawały się Kantowi wieczne.
Ale właśnie istnienie i nieistnienie pewnej rzeczy jednocześnie, owa sprzeczność, którą zdaniem Kant, można wytłumaczyć jedynie za pośrednictwem pojęcia czasu, nie daje się usunąć z fizyki kwantowej, której co prawda nie znał, więc nie można o to mieć do niego pretensji, i nie może to być oczywiście powodem do jakichś zarzutów pod jego adresem, iż nie wziął tego pod uwagę, że czas, jako konieczny warunek w świecie fizyki, jako odliczanie następujących po sobie chwil, nie jest niezbędnym założeniem do prowadzenia badań i wydawania syntetycznych sądów na temat świata zjawisk w fizyce kwantowej.

Kant stwierdza - czas nie jest rzeczą pochodzącą ze świata zjawisk, lub też przysługującą owym rzeczom własnością (niestety jest, jest własnością materii i tylko z nią daje się sensownie pomyśleć jako czas właśnie, w którym zachodzą różnego typu zjawiska [zachodzą różnego typu zjawiska – mówiąc w ten sposób, sugeruje się, i tak też z pewnością myślał Kant, że zjawiska zachodzą w czasie, a to przecież czas zachodzi w zjawiskach, jest ich cechą, należy do nich i w nich, w materii zjawisk ma swoje prawdziwe istnienie, podobnie zresztą jak przestrzeń), lecz jest tylko podmiotowym warunkiem, pod którym jedynie mogą się w nas odbywać naoczne oglądania. Gdyż wtedy ta forma wewnętrznej naoczności może być przedstawiona przed przedmiotami, a więc a priori. s.83 i dalej czas nie jest niczym innym jak tylko formą zmysłu wewnętrznego, tj. oglądania nas samych i naszego wewnętrznego stanu. Albowiem czas nie może być określeniem zjawisk zewnętrznych. s.83 Czas określa jedynie nasze przeżycia, przedstawienia wewnętrzne w ich wzajemnych relacjach.
Naukę o tym zjawisku, nazwałbym „Fenomenologią czasu”, ponieważ czas, podobnie jak przestrzeń jest jednym z najciekawszych ludzkich zjawisk w ogóle.
Kończąc powoli i podsumowując jednocześnie całość transcendentalnej estetyki należy zauważyć, co następuje.
Przestrzeń i czas, w rozumieniu Kanta nie są pojęciami, takimi, jak ruch siła, ciężkość, masa itd. Wszystko bowiem co jest, co jest zjawiskiem, znajduje się w nich, w przestrzeni i czasie. Nie należy mylić, że rzeczy znajdują się w czasie i przestrzeni, bowiem w rzeczach samych w sobie nie zawiera się jeszcze żadna ich naoczność. Owa naoczność jest dołączona jako niezbędny warunek do zaistnienia rzeczy w ogóle (rzeczy jako zjawisk). Twierdzenia nasze głoszą więc empiryczną realność czasu, tj. Przedmiotową ważność w stosunku do wszystkich rzeczy, które mogłyby być kiedykolwiek dane naszym zmysłom. s.85 To w nich zawarta jest całość ludzkiego doświadczenia. Każde zjawisko, zachodzi albo w przestrzeni, albo w czasie, albo w obu przypadkach na raz. (moim zdaniem wszystkie nasze fenomeny są uczasowione, przecież myślimy o wszystkim w naszej głowie, w której władcą jest czas jako jej wewnętrzna forma).
Co jednak zrobić wtedy z takimi tworami jak twory matematyczne, które zachodzą w czasie (są więc w pewien sposób fenomenami w moim umyśle) ale również są też w jakiś sposób idealne. Sprawa jest bardzo skomplikowana, bowiem np. równanie 2+2=4 jest jednocześnie w czasie, (ponieważ pojawiło się w mej myśli teraz, a z drugiej strony, istnieje w jakiś idealny sposób, bo nie ma na to równanie wpływu fakt, czy myślę je w tej chwili ja, czy ktoś inny, dwieście lat temu), a z drugiej strony nie podlega zmianie wywołanej upływem czasu. Oczywiście on powie, że równanie matematyczne jest idealne, ponieważ odnosi się właśnie do owej apriorycznej formy, wewnętrznej świadomości czasu, w której odbywa się liczenie. Można odróżnić myślenie o tym, jako mój fenomenalny akt, oraz idealną treść tegoż aktu jako równanie 2+2=4. W jaki sposób dochodzi do syntezy tych dwóch zupełnie różnych rzeczy, mojej fenomenalnej, zjawiskowej, aposteriorycznej świadomości z idealnoścą liczb ?
Kant mówi, że można sobie wyobrazić, iż coś zachodzi jedynie w naszej świadomości, a nie przestrzeni. Następujące po sobie stany świadomości niekoniecznie, jego zdaniem mogą zajść w przestrzeni, np. kolejno po sobie oglądy samego siebie, czyli swojego “ja”. Nikt przecież nie powie, że ogląda swe “ja” w przestrzeni, a jedynie w czasie. Nie znaczy to jednak, choć takie czasami wysnuwano wnioski, że to czas jest jakimś podstawowym, pierwotnym ukonstytuowaniem naszego, powiedzmy za Heideggerem “jestestwa”.
Wszystkie nasze przedstawienia, są w nas samych, a więc w czasie, natomiast, nie wszystkie one są przestrzenne Albowiem czas nie może być określeniem zjawisk zewnętrznych. s.83, jak chociażby ogląd własnego “ja”, czy jak kto woli, jakieś introspekcyjne spojrzenie w głąb siebie, by przyjrzeć się swojemu stanowi wewnętrznemu, np. by zbadać “dlaczego moje “ja” dziś się tak chujowo czuje” ?
Dygresja. Czy to aby nie z władzy zwanej przez Kanta apercepcją pochodziła moja syntetyczno-dialektyczna moc scalająca całość wszechświata ? Jest to jednak zagadnienie, bardzo, bardzo daleko wybiegające w przód mojej metafizyki, więc je zostawmy.
Moje spojrzenie na ów stan, nie jest zjawiskiem przestrzennym, nie jest bowiem objęty trzema wymiarami, trudno więc byłoby przypisać spojrzeniu na swoje “ja” trójwymiarową charakterystykę.
Nie o to jednak z pewnością chodziło Immanuelowi. Nie chciał wykazywać jakiejś pierwotności, w sensie ważniejszości czasu nad przestrzenią. Traktował je równorzędnie, jako warunki niezbędne w badaniu rzeczywistości, konstytuujące całość ludzkiego doświadczenia.
Najciekawszą sprawą jest to, że Kant nie uważa pojęć przestrzeni i czasu za pojęcia dyskursywne, a jedynie za formy naszej zmysłowości, tj. przestrzeń, za formę naszego zmysłu zewnętrznego, a czas jako formę zmysłu wewnętrznego.
A czy mogę na gruncie transcendentalizmu Kanta sensownie zapytać o naturę o istotę tych warunków, czyli czasu i przestrzeni ? Chyba nie. Skoro nie są pojęciami dyskursywnym, a jedynie należą do czystej, transcendentalnej formy naszej zmysłowości, to chcąc je badać, musiałbym uczynić z nich fenomeny, a one są na gruncie kantowskie filozofii jedynie idealnymi, apriorycznie danymi, koniecznymi i apodyktycznymi warunkami możliwości zaistnienia wszystkich naszych, ludzkich zjawisk ! Ich realność empiryczna w sensie kantowskim polega jedynie na umożliwieniu zjawienia się jakiegoś zjawiska w ogóle i w tym sensie są one jak najbardziej realne (nie są niczym jak mówi Kant), umożliwiają bowiem istnienie świata, nie świata rzeczy samych w sobie, a jedynie świata naszych fenomenów. Bardzo to wszystko jest u niego tajemnicze i ciekawe jednocześnie.
Gdyby czas i przestrzeń należały do rzeczy samych w sobie, gdyby dajmy na to były ich jakimiś tajemniczymi własnościami (na co nasz Wielki Badacz Czystej Rozumowej Herezji rzecz jasna nigdy się nie zgodzi, a co de facto ma miejsce w rzeczywistości, bo czas i przestrzeń są uzależnione od tzw. materii [bez względu na to, co miałoby owo słowo {materia} znaczyć w dzisiejszej fizyce]), to nie miałyby waloru koniecznościowego, a takie przecież sądy, Kant znajduje w geometrii i arytmetyce, twierdząc, że są to dziedziny syntetycznych sądów a priori, odnoszących się do świata zjawisk i go tłumaczących w jakiś pewny i niepodważalny sposób, jakim jest jego zdaniem matematyczne przyrodoznawstwo. Gdyby było inaczej, tj. Gdyby nasze pojęcia czasu i przestrzeni były aposterioryczne, pochodzące z doświadczenia, to w jaki sposób, zdanie Kanta wytłumaczyć ową pewność nauki. Badacze którzy twierdzą, że tak właśnie sprawy się mają (nazwani przez Kanta “metafizycznymi” !!!), nie mogą wyjaśnić owej apodyktyczności matematycznego przyrodoznawstwa, bowiem wszystko co pochodzi z doświadczenia jest tylko prawdopodobne, a nie konieczne. Nie mogą natomiast ani podać podstawy możliwości matematycznych poznań a priori (ponieważ brak im prawdziwej i przedmiotowo ważnej naoczności (naoczność empiryczna jest przypadkowa), ani też doprowadzić do koniecznej zgodności między tymi twierdzeniami a twierdzeniami doświadczalnymi. s.88 Z pojęcia dwóch linii równoległych do siebie nie mogę wyciągnąć, jego zdaniem wniosku, że owe linie nigdy w rzeczywistości się nie przetną. Muszę odwołać się do naoczności, która jeżeli byłaby tylko empiryczna, a nie aprioryczna, to twierdzenia matematyczne również straciłyby ten walor. !!! Amen !!!
Ale one właśnie mogą się przeciąć ponieważ przestrzeń jest zakrzywiona. Muszę co prawda odwołać się do (tu trzeba się z nim zgodzić) rzeczywistości i tak jak pisałem wcześniej, aby uzyskać sąd syntetyczny muszą być włączone do moich pojęć dane naoczne, wrażenia, przedstawienia itd. Sąd oczywiście straci walor aprioryczności, ale będzie syntetyczny jak chce tego Kant. Wszystko da się wyjaśnić jeżeli założymy sobie dwa rodzaje geometrii, jedną czystą, a drugą empiryczną - stosowaną. Pierwsza będzie tworem logicznym, konstrukcją czystego intelektu, będzie wtedy aprioryczna, analityczna i niewiele mówiąca nam o rzeczywistości, natomiast w drugim przypadku, będą dołączone do niej inne pojęcia, takie jak ruch, masa, siła, grawitacja, ale wtedy będzie już nauką aposterioryczną i syntetyczną.
Ale co by się stało, gdybyśmy uczynili czas i przestrzeń, obiektami naszego badania ?, tzn. jeżeli zrobilibyśmy z nich zjawiska, fenomeny podlegające badaniu (przecież ja świetnie mogę to sobie wyobrazić, a Kant wszystko karze mi przecież wyobrażać !), tzn. jeżeli czas i przestrzeń ujęlibyśmy jak gdyby w czasie i przestrzeni (co oczywiście na gruncie transcendentalizmu jest sprzecznością oczywistą – czas i przestrzeń w czasie i przestrzeni ?!), jakby w metaczasie i metaprzestrzeni ? Popadlibyśmy chyba w błąd logiczny, polegający na pytaniu o kolejne warunki badania czegoś tam w nieskończoność. Pytalibyśmy później o to, w jaki sposób przedstawiamy sobie metaczas i metaprzestrzeń, itd.
Jeżeli chciałbym jej badać zgodnie z nauką Kanta, muszę uczynić z nich fenomeny !!! ujęte w aprioryczne formy naoczności !!! czas i przestrzeń !!!, bowiem wszelkie nasze oglądanie nie jest niczym innym jak przedstawieniem sobie pewnego zjawiska. s.89 A tego z pewnością nie da się zrobić zgodnie z jego wykładnią tych nie dyskursywnych pojęć. Jak więc Kant chce je badać ? Czy one mogą być u niego w ogóle badane ? Są idealne, transcendentalnie idealne, a Kant będąc uczniem Platona (nie zapominaj o tym !), uczynił z nich, nie obiekty podlegające fenomenalnemu badaniu, a jedynie czyste formy oglądu, które same mogą być oglądane, tak jak idee u Platona, w ich czystych przedstawieniach. Kant zrobił z nich czyste istności na wzór platońskich idei, dzięki którym może zaistnieć świat zjawisk.
Ogląd jest wszechpotężny !!! W europejskiej myśli metafizycznej “ogląd” to nie zjawisko, to dogmat !!! A z dogmatami należy z definicji walczyć ! Chyba że się w nie wierzy !!!
anty-czka
Posty: 2981
Rejestracja: 2007-02-20, 13:36
Kontakt:

Post autor: anty-czka »

Ponieważ, jak mówisz, pierwsze zdanie jest najważniejsze, to ja w pierwszym zdaniu mojego listu napiszę - z punktu widzenia estetyki (wstydliwie używa słowa) nagromadzenie tak wielkiej ilości wykrzykników i nawiasów dyskwalifikuje tekst który porusza tematykę jak wyżej.
Przejdźmy jednak do rzeczy. Doszło chyba do umieszczenia prywatnej dyskusji tam, gdzie nie ma przedmiotu możliwego oglądu. Czyż nie jest tu popełniony błąd na samym początku? Jedynym powodem jaki widzę, to chęć skomplikowania wszystkiego.
Wprowadzając aparaturę badawczą, czyli siebie,nie jesteśmy w stanie określić, czy forma nie zbytnio nie odbiega od meritum.
I przyznam się szczerze, że nie będę tego analizować.

** na zakończenie mojego listu dodam, że większość słów zaczerpnięta jest z tekstu...który (mimo nadmiaru cholera wie po co wstawionych wykrzykników) doczytałam do końca.
wwww
Posty: 2581
Rejestracja: 2009-11-10, 16:24
Kontakt:

Post autor: wwww »

A teraz zdradzę Ci tajemnicę. Wiesz dlaczego jest tak dużo chujowej poezji (choć nie ukrywam musi być i ona, bo skąd by się wiedziało o tej dobrej, ale masa tej chujowej poezji przybrała już postać Nilu pełnego gówna, płynącego leniwie bóg wie gdzie i po co)? Ano dlatego, że poeci i poetki zajmują się już tylko danymi naocznymi, wrażeniami, wyobrażeniami, przeżyciami, stanami wewnętrznymi, uczuciami, intuicjami i natchnieniem rzecz jasna, czyli tym mniej więcej, co określa się mianem fenomenów, uważając to za jakąś zajebistą głębię, studnię bez dna.
Twój komentarz równie pięknie wpisuje się w ten wartki nurt, koncentrując całą duchową energię na wykrzyknikach i nawiasach.
No i ta dyskwalifikacja. Co Ty sobie myślisz, że ja w zawodach jakichś uczestniczę?! Dyskwalifikować to Ty sobie możesz, zawodników w pici polo na dwie bramki.
Ps. To nie jest żaden list, tylko artykulik, który napisałem znajomemu, bo nie lubię pisać w przestrzeń międzygwiezdną.
anty-czka
Posty: 2981
Rejestracja: 2007-02-20, 13:36
Kontakt:

Post autor: anty-czka »

To ja Tobie też coś zdradzę. Wg mnie bywają sprawy/tematy tak ważne, że nie wolno ich wykrzykiwać, trzeba wypowiadać je prawie szeptem. A wiesz dlaczego?
Żeby wyróżniły się z wszechobecnego wrzasku.
wwww
Posty: 2581
Rejestracja: 2009-11-10, 16:24
Kontakt:

Post autor: wwww »

no tak, zapomniałem dodać, koncentrujemy się na nawiasach, wykrzyknikach i szeptach
anty-czka
Posty: 2981
Rejestracja: 2007-02-20, 13:36
Kontakt:

Post autor: anty-czka »

Skoro tak to odczytujesz, to nie mam nic więcej do dodania.
Może jedynie to, iż czytając tekst oczekuję przede wszystkim poprawnej skladni i przejrzystości. Wrzaski również przeszkadzają mi w skupieniu się i zastanowieniu nad tematem.
Ot takie staromodne narowy.
ann13

Post autor: ann13 »

dla mnie to dobrze, że paniusie poetki czasem zostawią torebkę na dachu i mają problemy z depilacją miejsc intymnych, przez podrażnienia, a panowie rozstrząsają w wierszykach, czy jakby założyli lewą na prawą nogę, a nie odwrotnie, to agatka dałaby im na pierwszej randce
kwiatka, a nie na drugiej










dupy
bo inaczej nie miałabym co czytać, takie poszukiwania cukru w cukrze na 13 stron a4 mnie nie interesują, również przez nawiaskową (([ ***}) }} i wykrzyczniczkową !!!! {!) dramaturgię, przez którą wydają mi się niepoważne i wolę sięgnąć do okantowanych źródełek, tytuł jest łyk estetyki, ale najwidoczniej wole surowe formy

[ Dodano: 2009-12-01, 20:31 ]
w nawiasie
czas i przestrzeń należą do rzeczy samych w sobie, bo spróbuj się nie zjawić w skarbowym w terminie 7 dni, to zobaczysz, jak cie pogoni zajętym komornikiem na przestrzeni listy płac
robert kobryń

Post autor: robert kobryń »

autorze, nie licz na poklask
ksenofobia i eskapizm królują w tej krainie

jak w państwie środka
(w czasie gdy na zewnątrz przelewały się fale rewolucji przemysłowych) wszystko, co obce było złe
a myśl inna wroga, jedyne co może cię tu spotkać
to publiczny lincz

niech nie zmyli cię kolor strony, tu słońce nie święci
jest czarno i ciemno, tylko piwo czasem bywa jasne
wwww
Posty: 2581
Rejestracja: 2009-11-10, 16:24
Kontakt:

Post autor: wwww »

Nie liczę na poklask, liczę jedynie pieniądze, których wiecznie jest mało. Liczę też na jako taką rozumność, ale tu, już wymagania moje są chyba zbyt wygórowane, bo z babami, i ich rozumieniem sytuacja wygląda mniej więcej tak, jak w pewnej anegdotce o Eskimosach i chrześcijanach, zasłyszanej od niejakiego Tadeusz Margula, niezwyciężonego jeźdźca na koniu, niosącemu światu radosną nowinę.

Pewnego razu chrześcijańscy misjonarze pojechali na Grenlandię, by nawracać na swą heretycką wiarę bogu ducha winnych Eskimosów. Pojechali na Północ, by zaśpiewać tym zmarźluchom radosne alleluja i ich rozgrzać troszeczkę swą wiarą, a także postraszyć ogniem piekielnym – (tego to musieli bać się z pewnością, i ich przerażenie było ogromne, bowiem wychowani bez ciepła, mieli rozpacz w swych oczach, i myśleli: “Jak to ?, ja, który znam tylko pięćdziesiąt rodzajów śniegu, będę się za to w piekle smażył ? Przecież nie zrobiłem nic złego ? Zabiłem jedynie kilka fok w ciąży, i z tego powodu, przyzwyczajony przecież do mrozu, mam zaznawać ogrzewania organizmu przez wieczność całą! Przecież to absurd! Dawać mi tego Chrystusa natychmiast!, zaraz się z nim zapoznam!”
Biedny Eskimos miał tylko jeden mały problem. W żaden sposób nie mógł pojąć, co znaczą w pacierzu słowa “chleba naszego powszedniego, panie, daj nam dzisiaj”. Jakiego chleba? O co chodzi? Przecież my jemy fokę na surowo, a nie jakiś chlebek zasrany! Co to za dziwo? Czy to w ogóle jest dobre?, czy to jedzenie przede wszystkim? Ale od czegóż pomysłowość chrześcijan? Głupota chrześcijańska nie zna bowiem granic! “Keine grenzen” jak śpiewa Michał Wiśniewski. Zamiast słowa “chlebek”, szybciutko do eskimoskiej modlitwy wstawili słowo dobrze kojarzące się zmarzniętej braci “foki jedynej, panie, daj nam dzisiaj” i od razu przyszło rozumienie! Eskimosi byli zapewne pod wrażeniem, iż tak łatwo mogą pojąć naukę kosmitów, bo z całą pewnością, ludzie chodzący w czarnych szmatach i do tego faceci, nie mogli im się z niczym innym kojarzyć, jak tylko z Obcymi. Ciekawi mnie tylko fakt, skoro mieli problem z chlebkiem, jak im wytłumaczono, że Jezus nie powstał w trakcie stosunku płciowego, a jedynie za pomocą ducha świętego? Choć?, może to zagadnienie mogli sobie szybciutko przyswoić, bo dla nich zapewne sperma jest jakimś boskim darem.
robert kobryń

Post autor: robert kobryń »

nie pozostaję mi nic innego, jak odpowiedzieć coś
(chciałem wcześniej ale zbierałem punkty w sali ćwiczeń i nie mogłem się oderwać)

otóż, mam nieco inne podejście do chrześcijaństwa
uważam się za katolika-ateistę
nie wierzę w boga, ale pozostałe elementy zazwyczaj popieram
co więcej uważam że katolicyzm trzeba doceniać, chociażby za to, że w dużej mierze dzięki niemu byliśmy w stanie zachować i odzyskać niepodległość

co więcej chrześcijaństwo też było zawsze motorem napędowym rozwoju cywilizacji
najpierw właśnie jako katolicyzm, a potem po reformacji, jako różne odłamy protestantyzmu szczególnie kalwinizm ,ale nie tylko

a tak poza tym, to nie wiem do czego zmierzam
:)
ann13

Post autor: ann13 »

rozumowanie – proces myślowy polegający na uznaniu za prawdziwe danego przekonania lub zdania na mocy innego przekonania lub zdania uznanego za prawdziwe już uprzednio, więc foki się w tej teorii odliczają, natomiast wiara nie podlega umysłowi, pudło
a generalizowanie i powtarzanie za wyborczą babskich teorii świadczy tylko o twoich kompleksach i braku doświadczenia z kobietami, prawiczku
Awatar użytkownika
fobiak
Posty: 15401
Rejestracja: 2006-08-12, 07:01
Has thanked: 12 times
Kontakt:

Post autor: fobiak »

ta praca powinna byc w argumentach.
powolujac sie na sekundarna literature, probujesz zajac stanowisko z ruchomego punktu odniesienia, dlatego wychodzi makaron gotowany w zimnej wodzie. zadaniem filozofii jest stawianie precyzyjnych pytan po to aby otrzymac precyzyjne odpowiedzi u ciebie tego nie widac. jesli chodzi o metafizyke to mozna stawiac idealnie sformuowane pytania a odpowiedz bedzie zawsze utopijna. czyli mozna pitolic na temat metafizyczny ile sie chce i zawsze sie bedzie mialo racje i jednoczesnie sie jej miec nie bedzie. podwazanie teorii metafizycznych uwazam za szarpanie sie niedzwiedziem kliczkowskim.
kant swoja teorie poznania zbudowal na czterech pytaniach:
1. co moge wiedziec /metafizyka
2. co powinienem robic / moralnosc
3. na co moge liczyc / religia
4. kim jest czlowiek / antropologia
twoim zadaniem, jesli sie wziales za kanta bylo podac zrodlo ludzkiej wiedzy, obchodzenie sie z wiedza i jej przydatnoscia uwzgledniajac granice rozsadku. kant krytyka czystego rozsadku chcial dokonac zmiany filozofii, krytykowal naiwna wiare, racjonalizm, empiryczne poznanie. transcendentalna filozofia nie zajmowal sie przedmiotami tylko idywidulnymi mozliwosciami poznania tych przedmiotow. przestrzen i czas zostaly przez czlowieka w swiat przeniesione wiec bez niego nie istnieja. jesli chodzi o metafizyke to sam kant stwiedza, ze metafizyka nie moze istaniec jako nauka, poniewaz dusza i stworca sa poza naszym doswiadczeniem. "postepuj tak aby twoj postepek byl podstawa do ogolnego przepisu" .
rozszarpales dzielo kanta na kawalki i probujesz z nich dowiedziec sie o czym napisal, mogles zrobic odwrotnie. zonglujesz strzepami wycinkow z roznych stron, podpierajac sie brekleyem, eckhartem i innymi glupkami. "Rozumiem, że Kant powie mi, „Głupku" kant tobie nie powie ale ja chetnie to zrobie za niego: glupku, hegel, ktorym tak pieknie wycierasz buty napisal dwadziecia trzy nudnych tomow a ty aby wyjasnic kanta musialbys napisac dwadziescia cztery. twoja praca jest za skromna aby wyjanic to wszystko co miales zamiar obalic. mogles sie zajac tylko jedna strona z tego tlumaczenia, tlumaczen sie nie opracowuje tylko teksty zrodlowe. nie zajalem sie tutaj zadnym twoim argumentem bo pierdolic wole w realu.
dajcie zyc grabarzom
wwww
Posty: 2581
Rejestracja: 2009-11-10, 16:24
Kontakt:

Post autor: wwww »

Fobiak, ty w ogóle nic nie zrozumiałeś, mi chodziło tylko i wyłącznie o pojęcie naoczności, widzenia, oglądania itd., a Kant jest tu tylko świetnym przykładem, bo wg mnie, te pojęcie traci wszelki sens jeżeli chodzi o metafizykę, a poezję uważam za pewną (nie jedyną) drogę do metafizyki. Oczywiście, że Kant sam stwierdza, że nie da się zbudować metafizyki jako nauki, ale stwierdza również w Prolegomenach: „Poza dziedziną zmysłowości nie ma żadnej zgoła naoczności, owym czystym pojęciom brak całkowicie znaczenia ….. Wszelako tego rodzaju noumena oraz ich ogół, świat czysto myślowy, nie są niczym innym, jak przedstawieniem pewnego zadania, którego przedmiot jest sam w sobie zupełnie możliwy, … „ itd. Skoro sam stwierdza, że taki Przedmiot jest możliwy, a jednocześnie zaprzecza, że nie mamy innej naoczności niż ta, którą mamy, więc logicznym jest chyba wniosek, że trzeba wyjebać naoczność na śmietnik, bo w metafizyce jest nieprzydatna. Jasne to jest teraz? Znalazłem jeden taki przedmiot, jest to „nic”, i co więcej, kończąc Analitykę zajął się tym pojęciem na chwilę, choć miał do wyboru pojęcie „coś”. Może to i nic nie znaczy, ale dla mnie jest pewnym śladem, tropem, jak to się ładnie teraz nazywa.
Heidegger poszedł w dobrym kierunku, ale też zjebał całą sprawę, bo u niego trzeba słuchać bycia, trzeba być pasterzem bycia itd., zupełny mistycyzm, i ciągle zmysłowy kontakt z rzeczywistością, co prawda nie związany już z oglądaniem, bo nie ma czego oglądać, ale ciągle jeszcze tkwimy w zmysłowości słuchając i pasąc bycie jak krowę. Sprawa jest skomplikowana i on o tym dobrze wie, dlatego zaczął zajmować się poezją.
I nie pierdol mi tu o mojej niewiedzy, bo ja doskonale sobie zdaję sprawę czego nie wiem. I dokładnie tym się zajmuję, tym, czego nie wiem i nie rozumiem, jeżeli coś wiem i rozumiem, to nie zajmuję się tym już, bo to nudne jest. Ty pierdolisz jak profesor który wszystko wie, i radzi. Idź wykładać na uniwerek skoro już wszystko wiesz. Ja pierdolę!, to jest grzech śmiertelny gadać i pisać, coś sobie, bo jeżeli już się mówi o Wielkich to tylko z sensem jakimś. A bez sensu czasami nie można?

[ Dodano: 2009-12-03, 10:29 ]
ann 13, ty to chyba jakąś gorączkę i smarki ci wiszą pod nosem. Jest na to jeden dobry sposób, wsadź nos w cipkę i mrucz, może to ci pomoże.
ann13

Post autor: ann13 »

za moim pośrednictwem, wyzwałeś już baby z całego świata od kretynek, obraziłeś zagrypionych i smarkate dzieciaki, jakoś dziadka tu swojego przyprowadzę i postawię do komentarza, bo jak go znam (z cmentarza) to da ci okazję do tego, abyś się wyżył jeszcze na starczej demencji, a wszystko to dlatego, że nie szukasz poklasku, hehehe
Waldi
Posty: 546
Rejestracja: 2006-08-12, 21:05
Kontakt:

Post autor: Waldi »

stary ty zwyczajnie pikujesz!
widziałeś kiedyś psa biegającego za własnym ogonem? tak właśnie Kancik opisał poznanie i gdybyś jeszcze dosypał teorię albercika zwiększając prędkość może byś dojrzał istotne nic.

próbuj stary próbuj
jestem który jestem. tako rzecze waldemor
Awatar użytkownika
Margot
Posty: 1288
Rejestracja: 2007-09-18, 00:26
Lokalizacja: Sheffield
Kontakt:

Post autor: Margot »

Drogi autorze!
Chwali Ci się, że uważnie czytałeś część dzieła Kanta. Nie ułatwiłeś jednak zadania czytelnikowi. Byłoby pewnie lepiej, gdybyś swoje poglądy dodał na końcu tego tekstu. Czy nie starczyłoby wypisać podstawowe cytaty, do których się odwołujesz /to znaczy te od 74 do 80 strony i późniejszy kawałeczek o czasie/? A może i to jest niepotrzebne? Autor tak mądrego dzieła /Ty/ powinien zakładać, że będzie je czytał wykształcony człowiek, który na pewno zastanawiał się już nad Kantem nieraz. Bo czy pisałeś to dla kolegów spod trzepaka na podwórku, by przekonać ich o swej uczoności? Źle się stało, bo Twoje najistotniejsze myśli utonęły w nieskończonym glossarium. Nie bardzo wiadomo, gdzie jest Kant, a gdzie Ty. Wolę założyć, że nie znalazłeś lepszej formy i że jednak zależy Ci na poważnej dyskusji. W końcu jednak udało mi się wyekstrahować jakieś Twoje poglądy. Myślę, że można nazwać je naiwnym realizmem. Znasz pewnie powiedzenie: Kiedy dwóch mówi to samo, to wcale nie musi znaczyć to samo... Nasz język pełen jest takich ekwiwokacji. Ty używasz słów: "czas" i "przestrzeń" na sposób potoczny. Czy myślisz, że Kant, chodząc po ulicach Królewca, oglądał przestrzeń, o której pisał później w swojej rozprawie? I czy czas, który zajął mu ten spacer, był kategorią? Kant próbował ufundować te pojęcia na sposób, który, jak mu się zdawało, miał się przysłużyć współczesnej mu nauce. Zwróć uwagę, że nie wypowiadam się tutaj w sprawie konieczności podbudowywania nauki filozofią. Raczej sądzę, że to filozofia wciąż czuje się przeraźliwie zagrożona. Prawdopodobnie sam Kant czuł po prostu, że filozofię trzeba stworzyć od nowa, tak, by pasowała do owej nauki. A więc zwykłe aggiornamento?
Przestrzeń u Kanta ma więcej wspólnego z przestrzenią kartezjańskich współrzędnych, a czas - z tymi współrzędnymi. To czas i przestrzeń Lagrange'a i Laplace'a. Potraktuj kategorie kantowskie, jakby należały do języka formalnego. To stamtąd pochodzą. Dlatego nie mogą Ci się zmieścić w głowie. Domagasz się, by były nazbyt konkretne. A one po prostu należały do języka ówczesnej nauki. Kant nie dokonał żadnego odkrycia. Zabrał je sobie i przeniósł do metafizyki. To filozofia miała być naprawiona ...
No i mylisz się w sprawie współczesnej nauki ... Napisałeś wyraźnie, że przestrzeń i czas są we współczesnej nauce traktowane, jak zjawiska empiryczne. O, naiwny człowieku! Współczesna nauka też buduje modele matematyczne. Przestrzeń i czas to pojęcia tych modeli ... Przestrzeń może być polem tensorowym, czas może być ujemny, nawet urojony itd. Tu też nie ma twojego naiwnego realizmu, który nazywasz empiryzmem. Kategorie, o których Ty mówisz, nadają się do polizania raczej, niż do pomyślenia ...
No i kilka problemów szczegółowych ... O nicości wystarczająco już nagadał Sartre. Wypadałoby o nim wspomnieć, skoro sam piszesz o nicości. Czy znasz Wittgensteina z okresu "Dociekań filozoficznych" i "Brązowo - niebieskiej książeczki"? Pisałeś o Wittgensteinie, jakbyś nie znał ewolucji, jakiej uległo jego myślenie. To niezbyt uczciwe. Spójrz na atomizm logiczny, jak na metodę ...
I jeszcze parę drobiazgów ... Dlaczego mówisz o momentach przy okazji Kanta? Kant to nie Hegel ani Marks.
Fichte nie mówił o Twojej jaźni tylko o Jaźni Absolutnej. Tylko ona mogła tworzyć kategorie, naoczności itp. Dla Ciebie właśnie ...
Na koniec wytknę Ci błąd ortograficzny: w języku polskim są dwa wyrazy: każe i karze. Żaden program nie wyłapie Ci tego błędu. Musisz się tego nauczyć.

[ Added: 2009-12-03, 23:58 ]
fobiak pisze:tlumaczen sie nie opracowuje tylko teksty zrodlowe
Fobiaku, nie zwróciłeś uwagi na autora tłumaczenia. To Roman Ingarden. To, co on ma do powiedzenia po polsku na temat Kanta jest na pewno ważniejsze od tego, co Fobiak miałby do powiedzenia na ten temat po niemiecku, założywszy, że ów Fobiak po niemiecku tegoż Kanta czytałby.
Bez żartów. Do dobrego obyczaju należy zorientowanie się w poziomie tłumaczenia po prostu porównując tłumaczenie z tekstem oryginalnym. To dużo pracy, ale można w ten sposób ustalić, czy tłumacz rozumie dobrze autora. Jest tak zwłaszcza w tekstach filozoficznych. Niekiedy dobre tłumaczenie zbliża nas do oryginału. Sam Ingarden uważał, że jego własny "główniak", poświęcony fenomenologii dzieła literackiego, wyszedł mu po polsku nie gorzej, a w niektórych miejscach był jaśniejszy niż oryginał, który napisał, jak wiemy, po niemiecku.
It is my happiness in you that you don't know me yet.
/Andrzej Partum/
Awatar użytkownika
fobiak
Posty: 15401
Rejestracja: 2006-08-12, 07:01
Has thanked: 12 times
Kontakt:

Post autor: fobiak »

margot, nie mam czasu wiec krotko, rowniez ty pitolisz wiecej o zyciorysach niz na temat, zapomnialas dodac, ze kant opuscil krolewiec tylko raz, wyplywajac na morze i spowrotem jakims malym statkiem a moze to byla lodz rybacka,i ze do smierci uchronil cnote. wittgenstein wydal tylko jedno dzielo itp. filozofia nie nalezy do nauk wiec kazde tlumaczenie jest nowa praca, tylko nauke mozna tlumaczyc bo w praktyce bledy tlumaczenia wystapia w usterkach. nie da sie przetlumaczyc biblii, filozofii i poezji, takimi tlumaczeniami mozna tylko przyblizyc czytelnika do autora.
poezja bez metafizyki to wiersz.

[ Dodano: 2009-12-04, 09:03 ]
nie mam czasu wiec krotko tutaj sam zlapalem sie w pulapke
dajcie zyc grabarzom
wwww
Posty: 2581
Rejestracja: 2009-11-10, 16:24
Kontakt:

Post autor: wwww »

a wiersz bez metafizyki, to kaszanka, choć nie ukrywam, że i kaszanka jest często bardzo smaczna, szczególnie wtedy, gdy jest w niej dużo krwi, a nie kaszy
Awatar użytkownika
fobiak
Posty: 15401
Rejestracja: 2006-08-12, 07:01
Has thanked: 12 times
Kontakt:

Post autor: fobiak »

co ty tam wiesz
wiersze sa dla ludu
poezja dla smakoszy
lud bedzie zawsze glodny
a smakosz sie porzyga
dajcie zyc grabarzom
Awatar użytkownika
Margot
Posty: 1288
Rejestracja: 2007-09-18, 00:26
Lokalizacja: Sheffield
Kontakt:

Post autor: Margot »

Fobiaku, widzę, że chcesz zachować pozycję wszystkowiedzącego barana. Pewnie da się przewodzić stadu, nawet jedynie z kilkoma neuronami ruchowymi, umożliwiającymi podnoszenie do góry prawej ręki /przynajmniej w Niemczech/. Nie masz czasu na dyskusję? Lepiej byś szczerze powiedział, że nie jesteś do niej przygotowany... To naprawdę nie uwłacza godności wielkiego przywódcy.
A Wittgenstein napisał więcej niż Traktat, nawet jeśli nie zdążył przygotować reszty do druku. Szybko zmarł chłopak. Ale nawet jego notatki do wykładów są bardziej interesujące niż wiele dzieł, w których autor sam poprawiał kropki i przecinki.
A wwww, autor tekstu, pod którym tak miło sobie rozmawiamy?
Czy w ogóle potrafi dyskutować? Czy jedynie pieprznął gównianą prowokację na zasadzie: może się coś przylepi? Przynajmniej się pogryzą - mógł sobie pomyśleć. Ale w takim razie to gnojek i nic więcej.

Fobiaku, nie udało mu się nas pokłócić. Kocham Cię i szanuję.
It is my happiness in you that you don't know me yet.
/Andrzej Partum/
remik
Posty: 1040
Rejestracja: 2008-04-18, 23:25
Lokalizacja: Stankowice
Kontakt:

Post autor: remik »

wwww pisze:a wiersz bez metafizyki, to kaszanka, choć nie ukrywam, że i kaszanka jest często bardzo smaczna, szczególnie wtedy, gdy jest w niej dużo krwi, a nie kaszy
ano właśnie ta kwestia mnie poruszyła najbardziej bo daje mi możliwość oderwania się od tematu relacji Warszawa-Poznań
Kaszanka obecnie w zakładach mięsnych (dawniej były to masarnie) robiona jest z kaszy i krwi dowiezionej w beczkach z daleka skądinąd a nie z naszej miejscowej świni. Podobnie jest z tzw. poezją.
Bardzo raduje mnie to że taki kurs dyskusji ma miejsce ale tez chciałbym by stanęli anonimowi dawcy słów na poziomie nie rzucającym mięsem wulgaris bo takie tam pierdoły to działają zniechęcająco czytelniczo, kończą rozmowę zanim zaczną i jakby tak siąść albo stanąć naprzeciw siebie pewnie nie miałyby miejsca albo miałyby i wtedy to by było ciekawie a tak nie jest
co ty na to Agato?
m_r
Posty: 532
Rejestracja: 2006-08-12, 21:07
Kontakt:

Post autor: m_r »

w zasadzie nieoznaczonosci ukrywa sie moze takie nic ktorego szukasz.
po zmierzeniu predkosci polozenie badanej czastki staje sie nieokreslone
ale co to jednak znaczy ? bo moze nie tyle ni emozemy sie dowiedziec gdzie ona sie znajduje tylko moze jej poloozenie w ogole przestaje istniec :)?
nawet eksperymenty einsteina potwierdzily tylko bledy w tradycyjnym postrzeganiu tozsamosci czastek
juz lepiej chyba posluchac dalajlamy albo zapoznac sie z filozofia Nagardzuny ktory to juz dawno zakwestionowal niezalezne, bezwarunkowe i obiektywne istnienie przedmiotow :)


aha, wwww pamietam ciebie z hybrisa :) tez bylo trohe wykrzyknikow :)))
wwww
Posty: 2581
Rejestracja: 2009-11-10, 16:24
Kontakt:

Post autor: wwww »

No to teraz kilka słów wyjaśnienia. I kolejna garść wykrzykników.
Zacznijmy od początku.
Zjawiłem się tu w konkretnym celu, a mianowicie, kiedyś (w starożytności jak to pięknie określiła ann 13) zamieściłem w necie trochę swojej pisaniny, a konkretnie na stronie: e-poesis.hybris.pl. Strona zniknęła i wszystko przepadło. Chciałbym tę swoją pisaninę, i nie tylko, o ile się da jakoś odzyskać.
A więc, zamieściłem u was wierszyk. Jako pierwsza odezwała się pod nim anty-czka i to do niej wysłałem mejl z prośbą o pomoc w tej sprawie. Otrzymałem rzeczową odpowiedź za co raz jeszcze dziękuję. Później zwróciłem się do ann 13, i tu muszę się trochę wytłumaczyć, dlaczego właśnie do niej, bo o ile do anty-czki było to jak gdyby naturalne, to ann 13 wybrałem zupełnie z innego powodu. Przez moment wydało mi się, że ann 13, to Gwen Stefani, a wszystko przez ten tekst: „ania z łonowego wzgórza”. Zatrzymam się tu na moment i przytoczę to, co kiedyś o niej (o Gwen Stefani rzecz jasna) napisałem:
[I jest jeszcze jeden popowy numerek, o którym chcę wam dziś opowiedzieć, takiej dziewczynki, o nazwisku (nie wiem czy dobrze to napiszę, ale z pewnością będziecie wiedzieli o którą suszkę mi chodzi) Gwen Stefani i jej energetyczną pieśń, (w teledysku przebrana jest za różne bajkowe postacie) zaczynającą się od tykania zegara. Ta dziewczynka, podobnie jak i tamci chłopcy, (Linkin Park) odnoszę wrażenie, śpiewają o podobnych sprawach, a mianowicie, chodzi o czas. Ta rozwydrzona smarkula, Stefania, przyznała się, że bardzo ją to rozzłościło - fakt upływającego czasu, a ona, widząc i czując to, a nic przy tej okazji nie robiąc wpadła niemal w histerię i napisała ten kawałek. Była wkurwiona i widać to w tym numerze świetnie. W ogóle muszę wam powiedzieć, że jak ją widzę w teledysku, jej nerwowe ruchy, to jestem pod wrażeniem jej rozjebanego umysłu. Nie znajduję tam żadnego ładu. To, jak się porusza, świadczy o jej totalnym umysłowym chaosie, w którym znajduję oczywiście coś, co mnie bardzo intryguje, i interesuje. Jest to wyższy rodzaj logiki, nazwijmy go przejawem ducha człowieczego, o którym wspomniałem kiedyś. W głowie Stefani nie rządzi logika zero-jedynkowa ! Tam…., liczenie czasu dokonuje się przy pomocą cyfr fazowych, a nie: zero, jeden, dwa, trzy ...... i tak, aż do śmierci !!!
Wiecie co to są cyfry fazowe ? Bo ja nie ogarniam tego zbyt dobrze, ale gdy się o nich dowiedziałem, (że “naukowcy” nad nimi pracują) byłem po wielkim wrażeniem ! Za pomocą takiej cyfry (acha ! związane jest to, jak dobrze pamiętam, z momentem wychylenia się cząstki, niech będzie nią elektron, umieszczonym w polu elektromagnetycznym, który nazywa się spinem) można określić nieskończenie wiele, różnego rodzaju stanów rzeczy. Komputer pracuje na zasadzie logiki 0-1, wszystko zapisane jest przy pomocy dwóch cyfr. Używając natomiast cyfry fazowej, moc obliczeniowa i możliwości takiego komputera byłyby chyba nieskończone. Oczywiście są tam jakieś ograniczenia techniczne, ale dajmy temu spokój.
Przez analogię, do komputera, (choć wiem, że rozumowanie przez analogię nie jest zbyt wykwintnym i w pełni metafizycznym sposobem myślenia) chcę wam tylko zwrócić uwagę, że logika i jej prawa, strasznie ograniczają ducha człowieczego. Pisał o tym, na przykład, bardzo dużo i wyraźnie Szestow, ale był tak nudny, jednostajny i monotonny w swym bazgroleniu, że można było przy nim zasnąć po prostu (spróbujcie!, polecam na sen !, trochę wschodniej myśli filozoficznej - “Ateny i Jerozolima”) ! Te same, w kółko powtarzane cytaty z zachodnich metafizyków, i biadolenie, (Rosjanie mają to we krwi ! - wysysają je z mlekiem matki !, “jak to w tej naszej biednej matuszce Rasiji jest płocho !”) jaki rozum jest zły, jakie to więzienie dla ducha człowieczego !, jaka niewola ! i syberyjska wręcz katorga !
To, rzecz jasna Ateny i ich racjonalizm, racjonalizm całej zachodniej Europy. Natomiast Jerozolima, to dopiero coś ! Jaki to raj i duchowa wolność unosząca się w oparach religijnej herezji ! Jaka swoboda płynąca z absurdu ! Duch człowieczy niczym nie skrępowany, żadną logiką, może unosić się cudownie w głupocie wszelakiej !!! - patrz Tertulian i inni. Tam !, na Wschodzie są duchowe korzenie Europy, i to tam, znajdują się źródła prawdziwej duchowości, z których możemy pić cudowny płyn ! Nektar idiotyzmu wszelkiego rodzaju !
Tolko wieroju !!!, można zbawić człowieka, rozum to śmierć !
A ja jestem fazowym racjonalistą !!!, bowiem duch człowieczy jest milionem możliwości jednocześnie, jest nieskończoną logiką wielowartościową, niczym nieograniczoną mocą w rozprawianiu się z rzeczywistością !!!
Takie “coś” widzę u niektórych ludzi, (albo chcę tak widzieć po prostu, trochę oszustwa w badaniach metafizycznych jest wskazane) a Stefania jest tego świetnym przykładem. Z jej głowy przebija na światło dzienne “coś” czego szukam, a ponieważ jest artystką – tzw. ekspresjonistyczną smarkulą, więc w jej głosie, i zachowaniu dostrzegam jego przejawy wyraźniej, niż u tzw. normalnych ludzi. I jestem zachwycony, i mam dreszcze, i myślę sobie, “kurwa jego mać ! to jest coś czego potrzebuję ! tej nutki histerii, tej mocy, tego przejęcia, tej chęci rozjebania wszystkiego, ale i odpoczynku, po wielkim wysiłku, gdy się już powie wszystko, wszystko, co może mieć wpływ na ruch obrotowy naszej planety !”
Chcę wam poopowiadać jeszcze o duchowych katuszach chłopców z Linkin Park, bo Stefania mnie trochę zmęczyła. Wspomnę tylko, że podoba mi się również fizycznie (nie lubię jak się śmieje, ma okropne, małe ząbki i zaraz widać jej dziąsła). Budowa ciała, jej ruchy i blond włosy, zrobione na panią Monroe, to wszystko sprawia, że chętnie bym ją gdzieś bzyknął, gdzieś za kołem podbiegunowym, tam gdzie jest zimno, bo muszę się przyznać, iż obawiam się nieco jej temperamentu, że mnie “zajeździ” na śmierć, i “wypompuje” całą duchową energię ! A tam, gdzie leży wieczna zmarzlina, jej zapał być może nieco by osłabł i nie zrobiłaby mi wielkiej krzywdy (może w życiu prywatnym nie jest taka nabuzowana jak na scenie, jest młoda i z pewnością trudno jej utrzymać odpowiedni dystans do tego co robi zawodowo, więc w domu również może kreować się na Stefanię z teledysku, wpadającą do króliczej nory, której wszystko wolno, a dziecięce marzenia muszą natychmiast zostać spełnione).
Miało być o chłopcach, a ja ciągle tkwię przy tej kobietce. Blondyneczce o tlenionych zapewne włoskach (na cipce rzecz jasna !), bo na główce może mieć przecież naturalne.
Biedni chłopcy z Linkin Park ! Jak oni się męczą chcąc powiedzieć o tym co ich boli, i wkurwia w tym świecie naszym jedynym. Te ich klawisze, dziwnie dźwięczą mi w uszach. To dzwony współczesnej katedry. Nie wzywają jednak do modlitwy na anioł pański (co to jest ?!!!) – to raczej pogański dźwięk, mówiący “otwórz oczy !, zobacz w jakim tkwisz gównie !”, i do tego wszystkiego – “na co czekasz, do diabła ?, przecież i tak zdechniesz !, czekasz na kogoś kto cię uratuje ?!”. A ludziska tego słuchają, i to im się podoba, chcą bowiem usłyszeć trochę prawdy o sobie.]
I to by było na tyle jeżeli chodzi o wytłumaczenie, dlaczego odezwałem się do ann 13 (tak na marginesie, Ann 13 – ja kocham starożytność i często do niej wracam). Dziękuję Ci również za odpowiedź, która była w podobnym duchu jak anty-czki.
No i jeszcze, nie będąc w pełni zadowolony z uzyskanych odpowiedzi, odezwałem się do Waldiego, ale jego tekst wprawił mnie w osłupienie, rozpacz i wywołał kupę śmiechu. Dziewczyny okazały się niebotycznie konkretniejsze. Przytoczę tę odpowiedź, bo przyprawiła mnie o metafizyczne niemal dreszcze:
Witam
Prowadził to człowiek, którego cenię i sądzę, iż nie zachował owych myśli, o które prosisz gdyż słowo staje się śmiesznym w czasie, którego to następcą jest podważenie zasadności istnienia. Nie ma bezpiecznego konta dla umiłowanej prawdy.
Wyrażam szacunek zdrawiając
Waldemar

_________________
czym jest punkt?

Sorry Waldemar, musiałem to przytoczyć, bo nie byłem w stanie tego opisać własnymi słowami. Zresztą nie ma tu nic, co by dotyczyło nas obojga jako osób, więc mi chyba wybaczysz.
A więc, słuchaj uważnie, bo chcę ci odpowiedzieć na twoje zajebiste pytanie „ czym jest punkt?” Punkt, to twój mózg. Przebywając u boku swojego duchowego mistrza, którego szanujesz i cenisz, twój mózg osiągnął wielkość punktu, a jeżeli poprzebywasz z nim jeszcze kilka lat w necie, to z pewnością przekroczysz i ten punkt, i osiągniesz nirwanę.
A teraz kilka słów do Margot, która ujęła mnie swą miłością do fobiaka. To wyznanie przypominało mi, że ten portal przerodził się w coś, co uprawia się w filozofii spotkania i dialogu, z takim chrześcijańskim pocieszaniem, w tak trudnych, zatomizowanych czasach, gdzie “drugi”, to “obcy” (“Obcy kontra Predator”!), że jedynie twarz drugiego człowieka, odkryta w tymże dialogu, może dać nam trochę nadziei, że nie wszystko stracone. Notabene, ci chrześcijanie naprawdę mają nierówno pod sufitem ! Wymyślili filozofię dialogu, bo już drugiego człowieka nie umieją rozpoznać w swoim bliźnim kochanym ! Trzeba aż filozofii, by sie z człowiekiem spotkać ! Filozofia spotkania, filozofia dialogu ! No….!, to już jest zajebista myśl metafizyczna !!! Ależ to beznadziejne jest wszystko ! Moja teoria poznania również zakłada kontakt i spotkanie z drugim, ale z tego ma się wydzielać jakaś moc !!!, a nie przytakiwanie sobie we wszystkim, i prowadzenie miłej pogawędki, przy szabasowych świecach !!! Dość tego, bo mi niedobrze się robi.
Na koniec odwołam się do fizyki. Proces syntezy jądrowej raz rozpoczęty, (pod warunkiem, że paliwa jest nieskończenie wiele, a tak powinno być w waszym przypadku) nie może w żaden sposób być powstrzymany – chyba?, że znajduje się pod kontrolą jakiejś elektrowni. Nie chcę przez to powiedzieć, że synteza miałaby przypominać wybuch bomby atomowej ! Jedna eksplozja i wokół zostają tylko zgliszcza ! Nie o to mi chodzi. Pragnieniem moim jest, taki rodzaj syntezy, jaka dokonuje się, dajmy na to, wewnątrz Słońca ! Przez miliardy lat ciągła moc niosąca życiodajną energię wszelkiemu stworzeniu ! Taka powinna być metafizyka !, poezja i co tam chcecie jeszcze ! Nieskończona synteza, będąca czystą wolą mocy ! Ciągłym parciem naprzód !

Czy ktoś może mi pomóc w odzyskaniu tych danych? Napisałem oczywiście do MT, ale jak to świetnie przewidzieliście brak odpowiedzi.
Awatar użytkownika
fobiak
Posty: 15401
Rejestracja: 2006-08-12, 07:01
Has thanked: 12 times
Kontakt:

Post autor: fobiak »

swoim rozumowaniem wciagasz filozofie w zycie nauki zapominajac o tym, ze ona jest martwa, nie mozesz sie z tym pogodzic i robisz szkieletowi sztuczne oddychanie usta-usta, jestes przy tym tak wkurwiony, ze w celach ratowniczych jeszcze bys chasnal patelnie, powstrzymuja cie tylko obawy, co sobie inni o tobie pomysla, moze wezma cie za pedala, jesli sie okaze, ze chlastasz meski szkielet.
wyluzuj facio, tym czym ty sie zajmujesz juz sie inni zajmowali, tobie moze to, tylko pomoc w twojej wlasnej filozofii bo kazda inna jest do dupy, do ktorej nie siegniesz nawet z drabiny gdybys chcial ja wyjebac, powiedzmy w powietrze. swoich materialow z hybrisa nie odzyskasz wiec
nie pozostaje tobnie nic innego jak stworzyc nowe.
nie moge stwierdzic, ze jestes nudny, jestes tylko taki za jakiego ma ciebie kant. logike, ktora tak probujesz wszystko zrozumiec odsuniesz kiedys na bok, kiedy sie przekonasz ze nic nie rozumisz, aby sobie skrocic czas zapoznaj sie z logika jezyka, po tym juz nie bedziesz pisal bzdur ale i w ogole zaprzstaniesz pisania, tak smo jak sam mistrz zaprzestal.
dajcie zyc grabarzom
wwww
Posty: 2581
Rejestracja: 2009-11-10, 16:24
Kontakt:

Post autor: wwww »

ale ty ujadasz, uważaj!, bo jeszcze zmarłych pobudzisz
Awatar użytkownika
fobiak
Posty: 15401
Rejestracja: 2006-08-12, 07:01
Has thanked: 12 times
Kontakt:

Post autor: fobiak »

elka byki mi popraw bo nie moge na to patrzec
dajcie zyc grabarzom
ann13

Post autor: ann13 »

dla mnie zdradzanie prywatnej korespondencji wwww, to gówniarstwo wzięte z ostatniego sportu pętaków, bez względu na subiektywnie obojętny horyzont, to opowiadanie o tajemnicach alkowy, którymi tylko chłystek streszczając innemu dupkowi się może podniecać, a ta rozhisteryzowana sztucznie ekspresja, psu na budę, bo zima idzie stulecia, a jak chcesz się tak koniecznie rozbierać, to nie pierdol, tylko pisz erekcjato przewidywalniato, bo oczywiście metafizyczne i z 13oma dreszczowymi wykrzyknikami w awersacji

[ Dodano: 2009-12-05, 18:06 ]
sortu
Awatar użytkownika
Margot
Posty: 1288
Rejestracja: 2007-09-18, 00:26
Lokalizacja: Sheffield
Kontakt:

Post autor: Margot »

Zwracam Ci uwagę, wwww, że opublikowałeś nowy tekst nie odpowiadając na żadne moje zarzuty co do pierwszego w tym temacie. Właściwie powinieneś założyć nowy wątek ...
Nie interesuje mnie Prawda /zwłaszcza objawiona/. Interesują mnie wypowiedzi, nad których prawdziwością można się zastanawiać. Wyraźnie taka dyskusja Ci nie smakuje. Nie zainteresował Cię stosunek filozofii do nauki, choć sam wszcząłeś ten temat, wygadując mnóstwo bredni. Przez chwilę zastanawiałam się, czy ów tekst o Kancie nie jest aby fragmentem jakiejś większej całości, na przykład powieści, w której przedstawiasz monolog wewnętrzny chłopaka spod trzepaka towarzyszący czytaniu "Krytyki czystego rozumu". Ale temat stosunku filozofii do nauki jest bardzo ciekawy. Już dzieci są uczone matematyki tak, jakby była filozofią. Iluż nauczycieli opowiadało o idealnym charakterze twierdzeń matematycznych! A przestrzeń liczbowa? Przecież to po prostu zbiór liczb. Trzeba rozumieć, że słowo "przestrzeń" ma tu znaczenie co najwyżej metaforyczne. W geometrii jest podobnie. Nieszczęsne dzieci z racji niedojrzałości intelektualnej, mają naprawdę trudności ze zrozumieniem pojęć abstrakcyjnych. I tu pojawiają się idee ... Czyż nie nazywamy ideą pojęcia, którego nie rozumiemy? I tak abstrakcyjne pojęcia zbliżają się w główkach tych dzieci do krasnoludków raczej niż do myśli. Filozofowie korzystają tylko z niedorozwoju intelektualnego młodych ludzi. A þóźniej niektóre dzieci, tak jak Ty, wwww, buntują się przez całe życie przeciwko filozofii popadając w mistykę. Jesteś, wwww, tylko czwartorzędnym proroczkiem, o czym można się przekonać z Twojej kolejnej wypowiedzi, w której nawołujesz do erupcji woli mocy. Ale już syntezę, zachodzącą w plazmie słonecznej rozumiesz błędnie, tak jakby była reakcją termojądrową znaną z "Projektu Manhattan". Przez cały czas podobni Tobie fantaści marzą o stworzeniu perpetuum mobile. Nazywają to "zimną fuzją", próbując uniknąć problemu wielu milionów stopni potrzebnych do syntezy helu. Jak widzisz, są także maniacy naukowi, nie tylko filozoficzni. Do których zaliczasz siebie?

[ Added: 2009-12-05, 18:38 ]
http://mikomma.de/schroe/quantumjumps.htm

To jest link dla m_r. Chociaż może jeszcze kogoś to także zainteresuje...
Schroedinger, jeden z twórców mechaniki kwantowej, wątpił w realność przedmiotów. Nazywał je "schaumeffekte". Twierdził, że są konsekwencją mechaniki falowej. Zdaje się, że obył się bez Nagardżuny. Interesował się natomiast buddyzmem.
It is my happiness in you that you don't know me yet.
/Andrzej Partum/
Waldi
Posty: 546
Rejestracja: 2006-08-12, 21:05
Kontakt:

Post autor: Waldi »

Stary ja się nie gniewam. zwyczajnie zmieniłeś formę kontaktu. jest ok. ogólnie to ja wiem niewiele a w Google czytałem, że punktu nie ma. tak to napisałem zajebiste pytanie i cieszy mnie, iż to mędrzec potężnej filozofii mnie ukierunkował gdyż błądziłem a odnalazłem się.
jestem który jestem. tako rzecze waldemor
m_r
Posty: 532
Rejestracja: 2006-08-12, 21:07
Kontakt:

Post autor: m_r »

wwww wszystkie dane z hybrisa pewnie juz dawno wcielo, moze ktos sobie kopiowal co nie co, ja nic o tym nie wiem,
nie pozostaje nic innego jak pogodzic sie ze strata :)
i pisac nowe
pozdrawiam
wwww
Posty: 2581
Rejestracja: 2009-11-10, 16:24
Kontakt:

Post autor: wwww »

Waldi, cieszę się, że zaczynasz dostrzegać istotę zagadnienia. Stawiasz sobie bowiem pytania i to już samo w sobie jest zajebistą wartością, i co więcej stawiasz pytania we właściwym kierunku. Punkt może i nie istnieje, ale Nicość istnieje! Zaczynasz zdawać sobie sprawę, że coś nie istnieje, a jednak jakoś istnieje, bo bez punktu nie istniałaby geometria.
Jak już wspomniałem, wiele jest dróg badania zagadnienia istniejącej Nicości, co więcej, wszystkie znaki na ziemi i w niebie wskazują na tę właśnie Tajemnicę. Geometria może być jedną z tych dróg, równie dobrze jak poezja, sztuka oraz nauka (dlatego też droga Margolciu, nie interesuje mnie takie sztuczne zagadnienie w stylu „jaki jest stosunek filozofii do nauki?”, bo w moim poglądziku na świat, ów stosunek nie istnieje, jest to sztuczny twór, taki pseudo-problem o jakich nasłuchałem się od niejakiego prof. Cackowskiego, zajebistego gościa, stawiającego tego typu zagadnienia: „czy bóg mógłby podnieść kamień cięższy od niego samego?”, jest to problem tylko dla tzw. akademików, którzy muszą o czymś pisać, bo im za to płacą po prostu, a bez pieniędzy nie da się przecież funkcjonować). Bo Nicość, kocha różnorodność i różnicę! I każdego przyjmie w swe otwarte na oścież ramiona.
A teraz przejdźmy do metodologii Nicości, która wydaje mi się najważniejszym zagadnieniem.
Głównym problemem we wszystkich badaniach jest punkt wyjścia, tzw. podstawa. Jeżeli przyjmiemy jakieś założenia, jeżeli coś określimy po prostu, że coś jest takie to a takie, to takiż otrzymamy punkt dojścia. Sam czysty racjonalizm prowadzi nas na manowce. Niczego nie poznajemy, a jedynie udajemy że poznajemy. Myśl bowiem określa się w swych określeniach samoistnie, tak jak opisał to Hegel, i nie ma innej rady. Tak wygląda racjonalizm w europejskim i nie tylko wydaniu. W metafizyce sprawa jest o tyle skomplikowana, że jeżeli przyjmę, że „coś” w ogóle jest, np., że bóg jest, albo że dusza jest, to koniec naszych poszukiwań, już wszystko znaleźliśmy i teraz będziemy mogli się tym czymś pozabawiać troszeczkę. Jakie ma własności, jaką strukturę itd., itp. Ów „przedmiot” wyznacza pole i metodę możliwego badania. A więc boga bada teologia, duszę psychologia itd. Wszystko jest rozjebane i leży pokawałkowane przez nauki jakieś pierdolnięte. Boga nie może badać matematyka (chociaż nie! był jeden wariat z Polski, co o bogu mówił językiem matematyki – Hoene-Wroński się cymbał nazywał!), a matematyki teologia. Zilustruję to pewną rozmową z pewnym uczonym:
[[Wrócę na moment do rozmowy z Cezarym, wydaje mi się bowiem, że on udaje tylko, iż coś poznaje, a tak naprawdę, dawno już zaprzestał prowadzić swe badania. Wiecie dlaczego tak sądzę ? Ponieważ przypomniało mi się dziś rano, iż zapytał mnie w trakcie dyskusji: (był to moment, w którym gadaliśmy o “modelach percepcji świata”) “Czy możesz sobie wyobrazić, na przykład, iż ta, stojąca przed tobą, “tu oto” filiżanka uśmiecha się do ciebie ?” Ja na to, po chwili namysłu: “Mogę”. A on, z ironicznym uśmieszkiem: “ No ! chyba żartujesz !”
Nie kontynuowaliśmy tego wątku, rzecz jasna, ale bardzo ładnie ukazany jest tu jego “model”. Udaje, że coś poznaje, natomiast tak naprawdę, już dawno dokonał masę teoriopoznawczych rozstrzygnięć, że coś sobie możemy wyobrazić, bądź nie, że jakieś fakty mogą zaistnieć lub nie. Do niego, filiżanka nie może się uśmiechnąć, a do mnie może ! Po cholerę ograniczać sobie możliwości ! Mózg z góry jest nastawiony, (bo “ja” tak chcę !) że coś nie istnieje, albo istnieje ! W swej głowie mam masę założeń, z którymi coś może się zgodzić, a może nie zgodzić ! A to do cholery ciężkiej nie założenia, nie moja wiedza o świecie całym decyduje o tym, co jest, a czego nie ma ! Wiadomo, (i współczesna metodologia to chyba potwierdza), że tworzymy najpierw jakąś teorię, a później dopiero, za pomocą rzeczywistości i przesławnego oglądu wszelkiego rodzaju, dopiero ją (teorię) weryfikujemy.
Czy to aby dobra droga ?
Mit, jakoby to z faktów, za pomocą indukcji miałaby powstać teoria, już chyba od dawna nie istnieje, choć ?, może w głowach jakichś marksistów, tak właśnie sprawy się mają ? Trzeba to sprawdzić - koniecznie !
Jeżeli więc, to my zbudujemy najpierw, w swej głowie teorię, “model” jakiś zasrany, i przykładamy go jako miarę do świata całego, czy to nie obłęd ! To presokratejskie, sofistyczne powiedzonko “Człowiek jest miarą wszechrzeczy” należy skasować w swym mózgu czym prędzej ! Przecież wypierdalamy w ten sposób, (poza swój model) całą masę wszechświata ! i rozstrzygamy tym samym, po części nieświadomie, rzecz jasna, co jest, i co może zaistnieć, w moim umyśle wspaniałym ! A przecież Husserl miał rację “do rzeczy samych !”, a nie do teorii o świecie bredzących, niech, rzeczy same przemówią !, a nie ludziska, którym takie bzdury do głowy przychodzą, że ............ (chciałbym pobluźnić, ale dam sobie z tym spokój).
Husserl doszedł więc szybciutko do idei bezzałożeniowości, (kolejna herezja !), ale jest to jedynie logiczny wniosek, skoro się przyjmie ten oto wariant swych badań, że to nie ja będę coś o świecie bożym mówił, tylko niech ów świat przemówi do mnie nareszcie (przecież to mistycyzm w racjonalistycznym przebranku !, te wszystkie epoche, redukcje, to przecież nic innego jak mistyczne zabiegi oczyszczające, i do tego “czysty ogląd naoczny” !- patrz: mój kolega, leżący na tapczaniku w akademiku wpatrujący się godzinami w sufit, kontemplujący istotę bieli tegoż sufitu, [podobnie jak Wittgenstein nie umiał przytoczyć przykładu jakiegoś zdania bazowego, tak i Husserl nigdy nie wyjawił światu istoty czerwoności] - [że tak jest, że to mistycyzm, na to słowa samego Husserla {dam w końcu “rzeczom” przemówić !} - który leżąc ponoć na łożu śmierci, miał się wyrazić “widzę piękne rzeczy !”, czy coś w tym rodzaju, i zdechł !]).
Boże ! zagubiłem się ! Piętnaście nawiasów z klamerkami, bez klamerek, cudzysłów, odnośnik, oszaleć można z takim pisaniem !
Tak więc, wracając do głównego wątku, chciałbym wam powiedzieć, że ani pojęcie “modelu”, ani idea “bezzałożeniowości”, (Heidegger był uczniem Husserla i odszedł od niego chyba z tego właśnie powodu, że nie wierzył w te brednie, jak dajmy na to, bezzałożeniowy ogląd świata i wprowadził swoje zakichane, upadłe i zawikłane w “bycie-w-świecie”, jestestwo, a nie “czyste ja transcendentalne” !!!, no to już są idiotyzmy i kurestwo najwyższego szczebla ! ) nie zadowala i nie przekonuje mnie w ogóle.
Nie twierdzę, że ja nie mam założeń i jakichś uprzedzeń. Zdaję sobie z tego sprawę, jednak chcę wyjść od Nicości, i tak jak napisał o tym Martin, “NIE” chciałbym ugruntować metafizycznie ! Podstawę znaleźć chciałbym jakąś tego wszystkiego, która nie byłaby żadną podstawą !
Czy jest droga pośrednia (coś “pomiędzy” kojarzy mi sie od razu z Arystotelesem, który unikał skrajnych rozwiązań, by nie było zbyt radykalnie i niebezpiecznie zarazem ! tylko nie to ! trzeba spokój i umiar zachować !) między bezzałożeniowością, a przyjmowaniem odgórnych rozstrzygnięć ?
Odkrywając Nicość totalną, absolutne podłoże wszystkiego, być może jesteśmy w stanie pozbyć się całości naszych ograniczeń, nie pozwalających dokonać realnego oglądu rzeczywistości, świata naszego jedynego, (chciałem powiedzieć “boże, daj nam dzisiaj !”) ducha człowieczego, jak go nazywam !
Słowo “odkrywając” mówi, że "coś” jest gdzieś zakryte. Sugeruje dialektycznie, że teraz, owo “coś” jest zakryte, ale wystarczy jedynie to “coś” odkryć i po problemie ! Jakie to proste ! Chrześcijańsko-platońska tradycja jest wszechpotężna ! Ciągle dialektyka przejawiająca się na milion sposobów ! Skryte-nieskryte ! Teraz zakryte ! A później może będzie odkryte ! Jakie to nudne wszystko ! Ciągle jakieś zjawisko i rzecz sama w sobie ! Jakaś banalna rzeczywistość i tajemniczy świat za nią stojący ! Absurdy ! Herezje ! Brednie ! Idiotyzmy ! Bździny ! i Głupoty okropne !!!!!!!
Nicość byłaby punktem wyjścia i Istnienie z niej wypływające !!! Wszystko mogłoby zaistnieć realnie, a duch człowieczy rozwijałby się pięknie ! Nieskrępowany w swoim dążeniu do Nikąd !!!
Cezary rozstrzygnął i dokonał wyboru – filiżanka nie uśmiechnie się do niego nigdy ! Ja natomiast nie chcę podejmować żadnych rozstrzygnięć ! Chcę tylko za pomocą metafizyki skasować “ja” w człowieku !
Jedna ważna uwaga. Ja, jak mi sie zdaje, nigdzie nie określiłem czym jest “ja” w człowieku. Powiedziałem tylko, że “ja” istnieje, dla mnie istnieje realnie, co nie znaczy, że jest “czymś”- prawda ? To, że mówię, iż coś istnieje realnie, nie określa jeszcze, czym to coś jest (orzeczenie istnienia, nie jest realnym orzeczeniem czegoś o rzeczy). On natomiast powiedział, że “ja” jest własnością mózgu i tym samym stwierdził, o nim coś, co być może nie jest prawdziwe.
Żadnej wiedzy o życiu, bo w ryj !!! - pamiętacie ? Mojemu doktorkowi bardzo sie to spodobało, bo podkreślił ten zwrot i pierdolnął obok wielki wykrzyknik !
Żadnych określeń, co do istoty, tylko egzystencjalne sądy są ważne i mają moc prawdziwą !!!
Napiszę teraz coś bardzo ważnego, ponieważ nie wiem, nie jestem tego pewien w 100 %, czy to, co piszę ma sens, więc nie dziwcie się i nie oburzajcie na mnie, gdy za jakiś czas się z czegoś wycofam, albo coś zmienię po prostu. Nie chciałbym oczywiście, by tak się stało, ale staram się wszystko brać pod uwagę.
Wracajmy do filiżanki i jej uśmiechu.
Dokonując rozstrzygnięć, zamykam tym samym za sobą wiele możliwości, które być może zaprowadziłyby mnie do czegoś naprawdę ważnego i istotnego. Mówię, że coś jest, tak a tak, więc, to i to, nie może zaistnieć realnie !
Na szczęście fizyka jest już tak daleko od intelektu i związanego z nim rozumu, (zakładając istnienie iluś tam przestrzeni) że ogląd naoczny za chwilę straci wszelkie sensowne znaczenie (a może już stracił, daj boże !), a za nim słuchanie, doświadczanie, itd.
Może ona (fizyka) w końcu rozjaśni me zdanie, że Nicość Istnieje !!!
Gdy powiedziałem Cezaremu “Nicość Istnieje”, on odparł z leciutkim uśmieszkiem “Przecież to sprzeczne twierdzenie”, ja na to “No i co z tego?” Wiedziałem, że nie pogadam z nim na ten temat za wiele (całe szczęście, bo obaj się dokądś śpieszyliśmy). Ale, powiedzcie sami, czy nie jest to irytujące czasami ? Czy ze mną da się jeszcze rozmawiać ?
Wiedziałem, iż jest trochę zdziwiony niektórymi moimi odpowiedziami, ale cóż z tego, przecież nie wszystko musi pasować do jego “modelu”.
Żadnej intersubiektywności, żadnej weryfikowalności, żadnej konfirmowalności !
Potwierdzenie mej wiedzy, możliwe jest z chwilą destrukcji czyjegoś “ja”.

Na koniec zacytuję kawałek hinduskiego wierszyka, znalezionego u Hegla w jego “Encyklopedii nauk filozoficznych” na stronie 578.
“Bo, gdzie się miłość budzi, tam
Umiera mroczny tyran – Ja.
Pozwól mu w nocy umrzeć i
Z piersią swobodną witaj świt”
Wspaniale pasuje do mojej koncepcji – jestem pod wrażeniem, które dawno już prysło !!!]]
Kończąc sparafrazuję debilne wprost zdanie Wittgensteina: „Granice mojego języka są granicami mojego świata”. Boże!, jakiż on miał mały światek! To nie język wyznacza granice, baranie! Tylko wyobraźnia jest w stanie owe granice wyznaczyć i przesunąć! I poznać cokolwiek. Czy on nie zapoznał się z genezą różnego rodzaju odkryć?! Tylko i wyłącznie dzięki sile wyobraźni, ludziska były w stanie przesunąć granice naszego poznania, i również Kant nakazuje mi wszystko sobie wyobrazić, bo inaczej nic z tego.
Poprawnie zbudowane zdanie brzmi:
Granice mojej wyobraźni są granicami mojego świata.
A prawdziwy sens fenomenologicznego wzięcia w nawias świata ujawnić się może tylko wtedy, gdy odkryjemy i zrozumiemy me słynne już zdanie „Nicość Istnieje”. (Kurwa!, zaczynam cytować sam siebie, niedobrze ze mną.) Świat staje się wtedy największym fenomenem jaki istniał na tym świecie jedynym, najlepszym ze światów! Nie będzie to już bowiem żaden sztuczny zabieg teoriopoznawczy, a ugruntowany w metafizyce fakt.
Podobnie rzecz ma się ze słynnym pojęciem „różni”, która i jest i nie jest, i chuj wie jak jest i nie jest. Tylko i wyłącznie Nic umożliwia wszelkiego rodzaju różnicę, dając nieskończoną wolność tworzenia! Interpretacji i chuj wie czego jeszcze. Gdy odkryjemy Nic i wypływającą z niego zasadę, że absolutną podstawą jest brak wszelkiej podstawy, wtedy wszystkie drogi badania stają przed nami otworem. Nic, należy ugruntować ontologicznie, jak chciał tego Heidegger, a nie tylko logicznie, jako znak negacji, umożliwiający ruch naszego myślenia.
Ależ to wszystko jest kurwa skomplikowane!
A mi chodzi tylko o wolność tworzenia! I żeby fobiak nie bredził, że metafizyka zdechła!

[ Dodano: 2009-12-07, 12:54 ]
No i na koniec jeszcze jedno. Portal tworzą ludzie, nie nicki, żywi ludzie, którzy mają jakieś pomysły, myśli i idee. Bardzo często, bardzo głupie pomysły i idee, takie, do których sami przed sobą boicie się przyznać, a co dopiero przed innymi, „przecież mogę wyjść na głupka?!” Piszecie więc dla siebie ładne wierszyki, w konkursach udział bierzecie, a pisać trzeba nie dla siebie nawzajem, ale od siebie dla siebie, i tylko to jest ważne, a nie to co pomyślą o mojej pisaninie inni. Do roboty!, a nie nagrody!
Jeżeli wy się nie zaczniecie napierdalać po łbach, to ten portal naprawdę zdechnie, a jego ścierwo czuć będzie w całym necie. Należy oczywiście odróżnić w tym napierdalaniu, osobę-człowieka, od tego, co owa osoba-człowiek tworzy i kombinuje. Tak jak i ja, sam siebie odróżniam - chłopczyka z Czarnej Wieży, od Stanisława-w-Pełni, piszącego różne bzdury. Bo jak widać na pewnym przykładzie, łatwo jest się w tym wszystkim pogubić i wyjść może z tego tylko żałosne skomlenie poturbowanego przez los kundelka. XIX wieczny mit artysty, w którym życie i twórczość przenikać się mają nawzajem, już dawno odszedł w niepamięć, ale nie wszyscy dostrzegli, że żyją w XXI wieku, gdzie trzeba zapierdalać od świtu do wieczora, by się jakoś utrzymać na powierzchni, a swoje myśleć i robić tuż obok, gdzieś obok tego wszystkiego. Ja nie rozumiem?, przecież kiedyś podobnie bywało, (XXI wiek nie jest wcale czymś super nowoczesnym w tym względzie) że artyści na dworach wielkich i możnych tego świata tworzyli dzieła wspaniałe, bo inaczej z głodu by pozdychali i dzieł by nie zaistniały. Doprawdy, czy to tak trudno pojąć? Ale nie!, lepiej jest tracić energię na walkę z kapitałem! Proletariusze ! łączcie się! Ja pierdolę!, szkoda słów. Tyle energii na „opluwajki”, jak ładnie się wyraziła anty-czka.


Margolciu, ja mam taką jakąś niechęć do rozmowy z tobą, że się chyba nie przekonam, bo jak można kogoś pytać „Fobiak, powiedz czy to jest erekcja to? Jeżeli ktoś coś napisał, i sam nie wie, i nie rozumie, co napisał, to jak on może zrozumieć pisaninę innych? I nie pytaj mnie więcej o żadną pierdolniętą czasoprzestrzeń, bo mnie takie pytania same w sobie w ogóle nie interesują. Idź może do jakiegoś kosmetologa, może on ci udzielić satysfakcjonującej odpowiedzi.
No i żeby mnie obrazić Margolciu, to musiałabyś zejść w „głąb” (bardzo ładne słowo) swej duszy tak głęboko, jak tylko chyba mistycy potrafią, i tam poszukać stosownych określeń, bo ja już stary chuj jestem, i z niejednego piecyka chlebek jadłem, a tego tam typu „gówniarz”, „chłopiec spod trzepaka”, to po mnie spływa jak po kaczce.

[ Dodano: 2009-12-07, 12:58 ]
Ann 13, ty to uważaj!,
bo od tego ciągłego zaskakiwania,
coś ci się w głowie poprzestawia,
i kiedyś sama nie będziesz mogła zaskoczyć






























































































































w ciążę

[ Dodano: 2009-12-07, 13:08 ]
no właśnie m-r o to mi chodzi, może ktoś coś kopiował?
robert kobryń

Post autor: robert kobryń »

Czytam tak sobie tę dyskusję
(od razu napiszę, że na filozofii się nie znam, kiedyś zacząłem "Prolegomenę" Kanta, ale początek wydał mi się nudny, za często musiałem sięgać do słownika wyrazów obcych, doszedłem też do wniosku, że musiałbym przeczytać zbyt wiele pozycji by zacząć się jako tako rozeznawać w tematyce i co najważniejsze bardziej interesowały mnie inne dziedziny-historia,tzw. literatura piękna i z racji studiów-prawo)
To co u góry ma na celu wyjaśnienie, że nie mogę merytorycznie ustosunkować się do tematu, a jednocześnie wskazanie, że nie jestem tępakiem :).
To że nie mogę wypowiedzieć się, co do meritum, nie oznacza, że będąc czytelnikiem nie stwierdzić, kto ma rację. Nie wiem, o co chodzi, a wiem kto ma rację. Dziwne ? Owszem dziwne, ale prawdziwe.
Oczywiście (posługując się sposobem opisu wyciągniętym z powyższej dyskusji)
stan ten nie jest zero-jedynkowy. Wiedza co do sensu - 0, wiedza co do racji - 1.
Coś nie co rozumiem, no i nie jestem gotów oddać głowę, za to że mam pełnię wiedzy co do racji.
Skąd mam wiedzieć kto ma rację, gdy nie rozumiem, o co chodzi ? (dla jasności przedstawionych argumentów będę opierał się na wariancie zero-jedynkowym)

Korzystam z logiki (miałem ją na pierwszym roku i bardzo mi się podobała jej matematyczna strona), wyszukiwania erystycznych zabiegów w oparciu o jedyną pozycję autorstwa filozofa, jaką przeczytałem i coś co górnolotnie nazwę empatią.

Niewątpliwie w dyskusjach tego typu racja leży zazwyczaj po stronie osoby najbardziej oczytanej. Margot w toku dyskusji na taką osobę właśnie wygląda, jej przewaga jest wręcz przytłaczająca. Fobiak coś tam liznął, chyba nawet sporo, tego czego nie wie, uzupełnia popadając w ulubiony mistycyzm.(Mao Tse Tung
uznawany był za półinteligenta, nawet przez przychylnych mu sinologów, posiadał ograniczoną wiedzę, która wystarczyła mu w zupełności by rządzić Chinami i pisać wiersze - bez urazy, tak mi się skojarzyło)

wwww - ucieka całkowicie od dyskusji z Margot, co do meritum. Uznając,że skoro ta pyta Fobiaka o erekcjato, to nie może mieć racji w dyskusji filozoficznej. Nie pamiętam dokładnie jak się ten zabieg erystyczny nazywa, ale na pewno należy do tych mało wyszukanych. Dużo też jest argumentów ad personam. Na delikatne ironie zauważalne w wypowiedziach Margot, wwww potrafi odpowiedzieć jedynie chamstwem.

co do Ann nie wypowiem się, bo odkąd dowiedziałem się że jest żoną Fobiaka,
nie wypada mi jej krytykować w obawie przed banem

teraz kilka uwag do wwww

zwracasz uwagę na to, że na portalu jest bardzo mało agresji tarć
otóż nie znasz historii, bo jakbyś znał to byś tak nie twierdził
większość jest już tym znudzona, w każdym razie ja na pewno

bawi mnie też twoje pytanie, o to czy czasem ktoś nie kopiował tekstów z nie istniejącego już portalu (jak zrozumiałem interesują ciebie twoje teksty)

czy na prawdę wierzysz w to, że jakiś fascynat twoich wynurzeń skopiował i zachował je dla potomności ??
wwww
Posty: 2581
Rejestracja: 2009-11-10, 16:24
Kontakt:

Post autor: wwww »

No niestety, a może i stety, niewiele zrozumiałeś.
robert kobryń

Post autor: robert kobryń »

ot i błyskotliwa riposta
Awatar użytkownika
fobiak
Posty: 15401
Rejestracja: 2006-08-12, 07:01
Has thanked: 12 times
Kontakt:

Post autor: fobiak »

wwww pisze:Kończąc sparafrazuję debilne wprost zdanie Wittgensteina: „Granice mojego języka są granicami mojego świata”. Boże!, jakiż on miał mały światek! To nie język wyznacza granice, baranie! Tylko wyobraźnia jest w stanie owe granice wyznaczyć i przesunąć! I poznać cokolwiek. Czy on nie zapoznał się z genezą różnego rodzaju odkryć?! Tylko i wyłącznie dzięki sile wyobraźni, ludziska były w stanie przesunąć granice naszego poznania, i również Kant nakazuje mi wszystko sobie wyobrazić, bo inaczej nic z tego.
stary chuju nie wypada mi sie z toba spierac bo starego chuja juz sie nie nagnie, wiec dyndaj sie z lewa na prawo, a ja tobie wytlumacze co mial na mysli ludwig. do odkryc, do poznania, potrzebujesz nie tylko wyobrazni, (w ktorej operujesz juz jezykiem ale tobie sie wydaje, ze tak nie jest) ale i jezyka, to nim okreslasz, operujesz wyobraznia. bez nazwania rzeczy po imieniu one nie istnieja, bo nie jestes w stanie nic zrozumiec, nic nazwac. podam tobie taki przyklad: opisz mi w przeciagu pieciu minut jak jestes dzisiaj ubrany. chetnie rzucibys we mnie swoja filizanka i powiedzial, ze kant sie z toba pomylil, bo nie jestes glupkiem, ale kant mialby racje. wracam do mojego przykladu, opisz mi w przeciagu pieciu minut jak jestes dzisiaj ubrany, wypowiedz sie w jezyku chinskim. nie wierze, ze znasz chinski ale to moje duze ryzyko bo jako stary chuj moglbys sie poslugiwac chinszczyzna, wiec sam widzisz, ze bez jezyka jestes nikim. na nic tobie wyobraznia jesli nie wiesz co sobie wyobrazasz, to nalezy nazwac, do tego potrzebny tobie jezyk. chyba, ze seplenisz na ulicy i opowiadasz, ze tobie przeleciala zielona glupia pizda, jesli bedziesz dluzszy czas sie dzieli swoja wyobraznia w ten sposob to zanim cie ktos zrozumie wyladujesz na alei tysiaclecia.
wwww pisze:Jeżeli ktoś coś napisał, i sam nie wie, i nie rozumie, co napisał, to jak on może zrozumieć pisaninę innych?
jeszcze stary chuju wroce to tej wypowiedzi, to jest portal tutaj publikujacy oczekuja ocen, komentarzy, dokonuja porpawek bo taki jest cel publikacji. jesli chodzi o erekcjato to nawet jest wskazane aby sie pytac innych bo erkcjato sie pisze dla innych, dla siebie ma sie szuflade w komodzie. erekcjato jest trudna forma i ma trafic do wszystkich, poniewaz autor posluguje sie innym jezykiem niz czytelnik czesto zdarza sie tak, ze pozostaje tylko wyobraznia bez jezyka i pytanie cauminam
dajcie zyc grabarzom
wwww
Posty: 2581
Rejestracja: 2009-11-10, 16:24
Kontakt:

Post autor: wwww »

ja pierdolę, trudna forma?! Opanowałem ją po pięciu minutach, patrz powyżej. A może to nie jest erekcjato?
Awatar użytkownika
fobiak
Posty: 15401
Rejestracja: 2006-08-12, 07:01
Has thanked: 12 times
Kontakt:

Post autor: fobiak »

no nie jest
uzyles ludowej formy zrobiles pow
nawet czytelnik bez wyobraznie wie, ze tnje
ominalem jezyka w celach badawczych
dajcie zyc grabarzom
wwww
Posty: 2581
Rejestracja: 2009-11-10, 16:24
Kontakt:

Post autor: wwww »

Jak to nie jest erekcjato, to ty nie jesteś fobiak.

I jeszcze jedno, nie wiem czy wiesz, ale jak powstawała teoria kwantów, to owi fizycy musieli skonstruować wręcz język nowy (język opisu matematycznego), bo nic nie mogli zrozumieć w starym, a do tego musieli zapewne użyć zajebistej wyobraźni, ale te sprawy lepiej wyjaśni ci zapewne Margolcia.
Awatar użytkownika
fobiak
Posty: 15401
Rejestracja: 2006-08-12, 07:01
Has thanked: 12 times
Kontakt:

Post autor: fobiak »

wiesz na czym polega odkrycie, na tym ze sie trafi na cos, czego sie nie zna lub czego nikt nie zna, jesli sie upewni, ze tak jest, nadaje sie temu odkryciu nazwe, a posluguje sie caly czas jezykiem, nawet jesli to jest nowy jezyk matematyczny to powstal za pomoca jezyka znanego, nie wymyslisz jezyka nowego, tlumaczac go tym samym jezykiem albo jezykiem jeszcze nowszym, albo takim, ktory powstanie za 300 lat, do wyjasnienia wszelkich odkryc, nowych zjawisk, uzywasz jezyka ze swojego swiata. zajmij sie mastturbacja bab w podeszlym wieku bo filozofa z ciebie nie bedzie.

[ Dodano: 2009-12-07, 17:19 ]
no to nie jest erekcjato bo ty wiesz o erekcjato tyle samo co o filozofii
jesli uda sie tobie napisac erekcjato w przeciagu kilku dni to ja ... obojetnie sam sobie uzupelnij
dajcie zyc grabarzom
ann13

Post autor: ann13 »

jakoś mnie twój ekspresjonizm odstręcza od ciebie wwww, albo od tego co piszesz, bardziej, jakbyś siedział niezdrowy na gorących węglach i walił konia w rozgorączkowanej ekstazie, albo się naćpał i to broszurkowe doradztwo, prosto z kolejki spod poradni psychologicznej dla urodzonych wczoraj, które zakłada, że tylko ty masz prawo do odkrywania ameryki, w którym rzeczowość, jako taka, która być może istenieje traci kontury, jak kant upadł na twój mózg




biurka sąsiadki
m_r
Posty: 532
Rejestracja: 2006-08-12, 21:07
Kontakt:

Post autor: m_r »

[ Added: 2009-12-05, 18:38 ]
http://mikomma.de/schroe/quantumjumps.htm

To jest link dla m_r. Chociaż może jeszcze kogoś to także zainteresuje...
Schroedinger, jeden z twórców mechaniki kwantowej, wątpił w realność przedmiotów. Nazywał je "schaumeffekte". Twierdził, że są konsekwencją mechaniki falowej. Zdaje się, że obył się bez Nagardżuny. Interesował się natomiast buddyzmem.[/quote]

ale w jakich przedmiotow realnosc watpil? na poziomie mikroswiata czy w ogole, ale chyba nie w ogole skoro te schaumefekte sa konsekswe3ncja mechaniki falowej, no i nie rozumiem czemu je nazywal schaumeffekte. Dla mnie schaum to pianka :))
a tak sobie mysle ze jak interesowal sie buddyzmem to na bank znal nagardzune :)
dzieki za link ledwo przebrnelam wlasciwie to prawie nic nei zorzumialam :) wole po polsku
Awatar użytkownika
fobiak
Posty: 15401
Rejestracja: 2006-08-12, 07:01
Has thanked: 12 times
Kontakt:

Post autor: fobiak »

ale stary chuj ma czytelnikow
ja pierdole
dajcie zyc grabarzom
anty-czka
Posty: 2981
Rejestracja: 2007-02-20, 13:36
Kontakt:

Post autor: anty-czka »

I pomyśleć, że kilka dni wisiał martwy.
:mrgreen:
Waldi
Posty: 546
Rejestracja: 2006-08-12, 21:05
Kontakt:

Post autor: Waldi »

widzisz stary. Ty tak wiele musiałeś przeczytać by zrozumieć, iż to, co przeczytałeś Nic znaczy.
rozpychając się przy tym okropnie czas trwoniłeś na logiczną interpretację oznajmiając, iż „Nic istnieje”! i niby ja mam ci wierzyć? według jakich, prawideł, aksjomatów, wyobraźni? stosując, jaką metodologię? co najwyżej hasło to może stać się hipotezą? wszak ty skalałeś swą jaźń dowodem i nie możesz dawać prawdziwych osądów. gdybyś był dzieckiem i rzekł mi „byłem w Nic” może bym skłonność obudził, lecz wcześniej musiał byś się ponownie narodzić. a to już chrześcijan domena.
kto widział Nic? obok czego? w czym zawarta jest Nic? w nic nie ma nic tak, więc jest początek. a jeśli początek i koniec jest w nic, nic tam nie zachodzi. na początku była Nic i zdechła by dać coś?
punkt WWWW jest przestrzenią, istniejącą przestrzenią i Nic nie może tego zmienić!
jestem który jestem. tako rzecze waldemor
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości