Nijak do Dehnela
: 2010-06-10, 21:26
Zamiast robić jeszcze lepiej Dehnelowi, zwłaszcza, że ten ma się już i tak dobrze, i niech mu inni robią dobrze, bo mi on się nie podoba.
Pomyślałem, że lepiej napisać coś o własnym warsztacie pisarskim, to będzie coś bardziej konstruktywnego i autopromującego.
Najczęściej używam kartki połowy A4 (po przedarciu), gdzie luźno zapisuję pierwsze myśli na temat tekstu. Umieszczanie na kartce ma oddawać późniejszą wersję ostateczną, a nie chronologię zapisywania w trakcie.
Piszę na sztywnej podkładce, żeby można było pisać „w biegu”, w każdym miejscu.
Plus do tego miękkopiszący długopis lub ołówek. Lubię pióro ze względu na gładkość pisania, ale konieczność dbania o niewysychanie atramentu jest uciążliwa.
Pomysł na tekst to kilka słów lub coś co zaciekawia mnie jako jakaś „sprawa” do obmyślenia i opisania.
Np. tekst zza okna: „Nie masz już czego dotykać! (i po krótkiej pauzie) gnoju!” – mógłby być takim początkiem, ale nie będzie.
Nie piszę od razu całości. Piszę na początku sporo, po jakimś czasie mam dość i przestaję. I potem kończę z doskoku lub przy drugim/trzecim podejściu całość.
Niekiedy muszę coś pomiętosić, pogryź dłużej, jak brakuje mi jakiegoś zadowalającego rozwiązania.
„O nie, nie! Nie jest to jego wina. Raczej do siebie mam pretensję, że mnie to wkurwia. Wkurwienie na wkurwienie.”
Na koniec datuję, żebym wiedział, z jakiego okresu to pochodzi.
Tytuł tego czegoś najpierw miał brzmieć „Tyłem do dehnela”, ale brzmiało mi zbyt prowokacyjnie w kontekście jego orientacji seksualnej i ogólnej erudycji. Potem „Dupą....”, żeby się odwrócić totalnie, ale to było jeszcze gorsze w ww. kontekście. „Bokiem...” jakoś słabo.
No to jak? Widziałem tylko, że Dehnel musi zostać, bo on był tu pretekstem. Nic mi nie pasowało, a jakieś musiało być przecież. No a czemu jakieś, a nie nijakie? „Nijak” pasowało najlepiej, zarówno jeśli chodziło o osobę Dehnela, jak i o oddanie nijakiej istoty tekstu.
Pomyślałem, że lepiej napisać coś o własnym warsztacie pisarskim, to będzie coś bardziej konstruktywnego i autopromującego.
Najczęściej używam kartki połowy A4 (po przedarciu), gdzie luźno zapisuję pierwsze myśli na temat tekstu. Umieszczanie na kartce ma oddawać późniejszą wersję ostateczną, a nie chronologię zapisywania w trakcie.
Piszę na sztywnej podkładce, żeby można było pisać „w biegu”, w każdym miejscu.
Plus do tego miękkopiszący długopis lub ołówek. Lubię pióro ze względu na gładkość pisania, ale konieczność dbania o niewysychanie atramentu jest uciążliwa.
Pomysł na tekst to kilka słów lub coś co zaciekawia mnie jako jakaś „sprawa” do obmyślenia i opisania.
Np. tekst zza okna: „Nie masz już czego dotykać! (i po krótkiej pauzie) gnoju!” – mógłby być takim początkiem, ale nie będzie.
Nie piszę od razu całości. Piszę na początku sporo, po jakimś czasie mam dość i przestaję. I potem kończę z doskoku lub przy drugim/trzecim podejściu całość.
Niekiedy muszę coś pomiętosić, pogryź dłużej, jak brakuje mi jakiegoś zadowalającego rozwiązania.
„O nie, nie! Nie jest to jego wina. Raczej do siebie mam pretensję, że mnie to wkurwia. Wkurwienie na wkurwienie.”
Na koniec datuję, żebym wiedział, z jakiego okresu to pochodzi.
Tytuł tego czegoś najpierw miał brzmieć „Tyłem do dehnela”, ale brzmiało mi zbyt prowokacyjnie w kontekście jego orientacji seksualnej i ogólnej erudycji. Potem „Dupą....”, żeby się odwrócić totalnie, ale to było jeszcze gorsze w ww. kontekście. „Bokiem...” jakoś słabo.
No to jak? Widziałem tylko, że Dehnel musi zostać, bo on był tu pretekstem. Nic mi nie pasowało, a jakieś musiało być przecież. No a czemu jakieś, a nie nijakie? „Nijak” pasowało najlepiej, zarówno jeśli chodziło o osobę Dehnela, jak i o oddanie nijakiej istoty tekstu.