OPOWIADANIE KULTURALNE

bujanie maluszkow, lanie wody, etc.
wlasne publikacje
Jergo
Posty: 109
Rejestracja: 2010-07-27, 21:17
Kontakt:

OPOWIADANIE KULTURALNE

Post autor: Jergo »

JAK JOACHIM ALEKSANDER ROZENBERG URATOWAŁ SYTUACJĘ. OPOWIADANIE KULTURALNE

Ignacy Skorupkiewicz był dziwnym jajkiem.
Już w garnku zwrócili na to uwagę. Milczący, łysy i lekko chropowaty w obejściu, sprawiał wrażenie niebywałego indywiduum. Do tego nad wyraz opanowany i z nienaganną manierą, gotował się tylko na miękko. Zdecydowanie nie był jednym z tych, o których mówi się, że żyją z jajem. Brak mu było swoistego polotu.
Mimo to jednak zwracał na siebie uwagę. Czy to przez nieco jajowatą sylwetkę, czy może przez nienaganny profil czubka, czy też za sprawą przyzwoitej wielkości; dość, że właśnie na niego jako pierwszego padł wybór podczas śniadania. W mniemaniu wszystkich innych był należycie przygotowany i należałoby już tylko nadtłuc skorupkę, aby wypadł znakomicie. Twierdzili tak zapewne trochę ze strachu o własne żółtka, trochę zaś przez naturalny mechanizm tworzenia ofiary z osobnika wyobcowanego. W każdym razie, Ignacy został wyjęty z ukropu. W gorącej wodzie kąpany, w pierwszej chwili niezbyt dobrze zorientował się o co chodzi.
A potem, niestety, dał ciała.
Szmer oburzenia podniósł się w całym garnku, gdy tylko jaja zobaczyły, co się stało. Może nie byłoby tyle kłopotu, gdyby wcześniej pan Skorupkiewicz, spuszczając nieco z tonu, zagotował się na twardo. Ale bezsprzecznie był na miękko. A teraz- gdy jeszcze palce go trzymały- czy to przez kciuk, który wywarł zbyt wielką presję na jego talię, czy też przez wrodzoną kruchość istnienia, Ignacy pękł. Czy może raczej: załamał się. Kciuk zaś gwałtownie wpadł przez wybitą dziurę do środka, ochlapując resztę ręki (i- co gorsza!- obrus) jasnopomarańczową mazią. Nastała nieprzyjemna chwila milczenia i konsternacji.
Co teraz zrobić z takim jajkiem, które ma otwór dokładnie z boku? Wyrzucić nie wypada- byłoby to niestosowne i grubiańskie. Udać, że nic się nie stało i kontynuować posiłek? To byłoby właściwe dżentelmenowi, a Ignacy sądził, że właśnie z dżentelmenem ma do czynienia. Sam więc zrobił dobrą minę do złej gry, i- próbując ratować sytuację- leżał w dłoni jakby nigdy nic, starając się nie zwracać uwagi na otaczający go obraz nędzy i dumnie trzymać profil czubka.
Być może uznano go za osobnika pełnego kultury, a może po prostu względy ekonomiczne podyktowały rozwój wypadków. W każdym razie, położono go w kieliszku- czy raczej: na kieliszku- bokiem, dziurą do góry, nieco niezgrabnie. Wszyscy jednak udali, że nie zauważają tej dość nietypowej sytuacji i starali się rozmawiać o pogodzie. Ingacy zaś, czując się wielce niezręcznie, usiłował powstrzymać się od sturlania z krawędzi naczynka. Jednak z każdą kolejną minutą gra pozorów coraz bardziej przekraczała zakres tolerancji towarzystwa. W końcu fakty były oczywiste i rażące. I nie dało się ich już dłużej ignorować.
Otóż Ignacy Skorupkiewicz nie pasował.
Można było próbować różnych forteli, lecz nic nie było w stanie podważyć tej nader oczywistej sprawy. Przykra sytuacja dawała się już wszystkim we znaki, a dżentelmen, czerwony ze wstydu po same uszy, patrzył rozpaczliwie na jajko, jakby usiłował je błagać: „Proszę, pasuj do kieliszka…” I nie wiadomo, jak to wszystko by się skończyło, gdyby nie zadziałał Joachim Aleksander Rozenberg.
Ale na szczęście Joachim Aleksander Rozenberg zechciał zadziałać. Gdy tylko poczuł zapach żółtka- nawiasem mówiąc, zawsze uważał zapach ten za miły dla nozdrzy i przydający wszelkim potrawom czegoś istotnego, jakby charakteru- wskoczył na stół. Zrobił to możliwie najciszej, by nie popisać się brakiem manier. Potem, korzystając z pewnych praw kotom przysługujących, liznął Ignacego. Odchrząknął, oczekując milcząco na reakcję obserwatorów. Jako że towarzystwo nie protestowało, zabrał się do spożycia. Specjał smakował wybornie, toteż Joachim Aleksander Rozenberg był niezwykle kontent. Przestrzegając wszelkich zasad kultury, podziękował grzecznie- choć zrobił to bardziej spojrzeniem, niż dźwiękiem. A gdy skończył śniadać, wstał od stołu i delikatnie poprawił sobie krawat.
Zapomniał jednak, że koty nie noszą krawatów. Koty w ogóle są nagie z natury. Gest ten jednak nie umknął uwadze pozostałych dżentelmenów, budząc ogólny szmer wesołości. Nieco speszony Joachim Aleksander Rozenberg zaczerwienił się lekko, po czym ukłonił się serdecznemu towarzystwu i oddalił do swoich spraw.
Tak oto dzięki Joachimowi napięcie nieprzyjemnej sytuacji zostało rozładowane. I nawet Ignacy uśmiechnął się nieznacznie, choć nigdy wcześniej nie zwykł był pozwalać sobie na tak niepoważne odruchy. Bo Ignacy Skorupkiewicz w ogóle był dziwnym jajkiem.

[ Dodano: 2012-04-16, 16:19 ]
oparte na faktach

[ Dodano: 2012-04-16, 16:20 ]
oparte na faktach
roxy.mjuzik

Post autor: roxy.mjuzik »

zbyt długie, jak na moje oczy...
Jergo
Posty: 109
Rejestracja: 2010-07-27, 21:17
Kontakt:

Post autor: Jergo »

na to już nic nie poradzę
Awatar użytkownika
andreas43
Posty: 2731
Rejestracja: 2008-11-10, 21:06
Lokalizacja: Polska - Warmia
Kontakt:

Post autor: andreas43 »

Ale jaja,
do tego z sensem. :-)
"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz" - Julian Tuwim
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość