żałosne opowieści zbudowane przez sparciały umysł

wiersze, erekcjato, proza zamieszczona na tym portalu, ktora wzbudzila i wzbudza nadal, w nim usmiech przy czytaniu albo pozytywne emocje...(taka pogodna poezja), bez komentarzy

Moderator: anty-czka

lila
Posty: 5414
Rejestracja: 2006-09-21, 18:03
Kontakt:

żałosne opowieści zbudowane przez sparciały umysł

Post autor: lila »

autor: kobietobot

Zrezygnowałam z udowadniania własnych racji za wszelką cenę. To i tak nic nie zmienia. Każdy zostaje taki sam jak był – właśnie dlatego często się powtarzam z czasem, którego nie ma. Sprawdzamy się, mijają zdarzenia, doświadczenia, przenikają różne okoliczności motywy, zbiegi wypadków, a pewna klatka myślowo-wyobrażeniowa pozostaje. Choćbym latami stała i mówiła do ściany, ona nie przemówi. I odwrotnie wystarczy kilka gestów, ironicznych zakrzywień twarzy w odpowiednim momencie, zarzut oka ku niebu i już wiem, czy dusza będzie mi bratnia – tyle o ile, bez przesady poetyckiej.
Wypisuję takie sobie bajki terapeutyczne dla samej siebie. Chyba to jeszcze jest dozwolone, jak sądzę. Jedyny problem to je na tyle zakręcić, aby dla obojętnego czytelnika miały jakikolwiek sens. Fajnie by było żeby się przyrównał, że wcale nie jest taki oryginalny – że zwoje mózgowe wytwarzają powtarzalne produkty. Chciałam dopisać „niestety”, ale w zasadzie to nie wiem, może to i dobrze. Biedzimy się ze swoimi problemami egzystencjalnymi, z własnymi niemocami spełniania pragnień (szczególnie, gdy są one wzajemnie sprzeczne), z tym by poza w teatrze życia pasowała do roli, w jaką los nas wrzucił. Oczywiście niektórzy są tak świetni, że sami są kowalami swojego losu – zazdroszczę szczerze umiejętności wiary w tą tezę. Być może ziarnka prawdy w niej bywają – dodaję przy okazji, bo nigdy niczego nie jestem pewna do końca. Zasadniczo pewność siebie wzrasta wraz z przekonaniem o sprawczej mocy. Można jeszcze sobie wmówić, że to co się zdarza to właśnie jest to co chcieliśmy. Kłamać i wierzyć w kłamstwo równocześnie – czyli mówić prawdę – tajemnicze, ale wielu wykształca taką przydatną cechę.
Przypomniała mi się dziwna kobieta, która przyłożyła mi łyżeczkę do piersi i ta łyżeczka stykała się ze mną krawędzią i nie spadała. Cud? Na świecie dzieją się rzeczy, które filozofom się nie śnią. Trudno je zobaczyć tkwiąc w jednej perspektywie wyłącznie własnego życia. Zabrzmi to depresyjnie – ale cóż – marnego życia.
W dużym mieście patrzę na tłumy ludzi – miksujące się, przemieszczające się po chodnikach, ruchomych schodach, tramwajach – aż się odechciewa. Ile nas jest. Wśród milionów cóż znaczy jeden uszkodzony na umyśle człowiek. Margines. Zamiast martwić się zakupem nowych mebli, podwyżką w robocie albo zaliczaniem jakowyś związków matrymonialnopodobnych – margines duma, czyli – jak znawcy twierdzą – marnuje życie. Reasumując uwielbiam marnować życie – a co – stać mnie na towar luksusowy, czyli zbędny. Dlatego najbardziej nie znoszę ludzi, którzy ciągle dużo gadają i w koło macieju to samo codziennie. W moim świetle jeśli ktoś lubi w ten sposób świadczyć o swoim istnieniu – trudno – tylko dlaczego zmusza innych, by ciągle tego słuchali, ba jeszcze przymusza wciągając w jałową dyskusję. Bezkarni i bezczelni złodzieje czasu. Ale tacy ludzie to śmietana towarzyska – kontaktowi, wyszczekani – dwie godziny o pogodzie, albo o psiej kupie na trawniku – rewelacja, lwy salonowe.
Pewna świadomość i dystans też nie jest banalnie prosta. Gadający-w-koło-to-samo swoim mantrycznym ględzeniem wmawiają marginesowi, że jest beznadziejnie gorszy. Margines wpada w kompleksy – bo woda drąży skały. I cóż takiego dumający margines może zrobić? Najlepiej iść się powiesić. Bardzo odważne, honorowe rozwiązanie – popieram. Tyle, że zachowanie takoweż jest w istocie egoistyczne, ponieważ statystycznie wzrasta ilość Gadających-w-koło-to-samo. Drugie rozwiązanie to poćwiczyś się w pozie. Po dłuższej chwili poza staje się jednością z człowiekiem i dumający margines przeistacza się w większość zamartwiającą się zakupem telewizora z cyfrowym tunerem. Trzeci sposób – to pójście w zaparte – mówienie tego co się czuje i myśli, bez autocenzury. Te heroiczne osobniki z pewnością spotkamy w psychiatryku. Fizyczna wolność została poświęcona w imię duchowej wolności. Ale jakby nie było oni też nie są wolni – być może ewentualnie wyjątkowo artyści. Czwarta możliwa postawa to coś pośredniego – być sobą, na zewnątrz lekko wyalienowanym, a w decydującym momentach zgrabnie przybrający stosownie „normalną” formułę. Upraszczając wariat świadomy swego szaleństwa udaje normalnego przeciętniaka.
Zanudzam dokumentnie – wiem – opis seksualnych ekscesów, romansowe zwierzenia, mafijne igraszki – o to byłaby literatura, a takie coś to jest żałosne po prostu.
Kiedy się wie, że wcale nie jest tak trudno nie być sobą, że można się przyodziać w suknie sprawdzonych życiowych ról i póz, jakimże trzeba być durnym człowiekiem, który tego nie chce?
I to właśnie jest puenta – czy warto być żałosnym sobą, podkreślam żałosnym ?





























kreśląc podkreślam sobą
Zablokowany

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości