Dokładeczka.
Dokładeczka.
Napisać ci kawałek prozy? Kolejny, jakiś taki, wyborowy? Mniamuśny. Maślany, grzyb, piernik zakichany. Toż to! Prawie poezja. Rymowanka jakaś nieskończona. Pierdolona! A miała być proza. Kurwa! Obłęd! Nie umiem opowiadać, w całości składać. Słowa rozwlekłe, ciągną, wloką jak guma. Balonówka z historyjką Disneya. To musi płynąć, drgać, falować, szeleścić. Wietrzyku kochany, przeleć mnie, dmij, zabierz mnie stąd. Aniele? Chcesz czuć dreszcze. Gęsią skórkę. Co chcesz? Mnie popieścić? Zajrzeć mi do rozporka? Pomacać? Chcesz go? Mego jedynego, kochanego. Własnego. Max nam się kłania.
Miły jest, mówię ci, uwierz na słowo. Nie opiszę, nie namaluję. Sama chodź, zobacz. Pozwolę. Na początek. Pasek rozepniesz, guzik od spodni. Później suwak rozsuniesz, reszta opadnie. Jeszcze jedna przeszkoda. Majtki. Sama je ściągniesz. Powoli, delikatnie. Nie za szybko. Jezu! Ależ fajnie! Stoję. A ty siedzisz wygodnie. Na foteliku skórzanym, licowanym, z chromowanymi poręczami. Patrzysz? Podoba się? Na razie. Nie pozwolę go dotknąć. Siedź i patrz. Wzdychasz? Sap, sap. Zosiu samosiu. Też się rozbierz. Za chwilę. Chcę widzieć, jak się masturbujesz. Nie wytrzymasz. Wierz mi. O! Ładnie!
Już? Ciuchy na podłodze porozrzucałaś. Nogi rozszerzyłaś. Oparłaś wygodnie. Bluzkę zadarłaś. Biust masz pełny, sutki sterczące. Czekają podniecone, niemal wkurwione. Rozumiem. Mam je polizać? Possać? No nie wiem? Wybacz. Zrób sobie sama dobrze. Masuj się. Majtki zdjęłaś. Piękna jesteś. Pełnokrwista. Cipka wino mi przypomina. Wytrawne, różowe. Rosa. American beauty. Santa carolina. Orzeźwiające.
A więc? Paluszkiem ją potrzyj. Koliście. Usta w zachwycie, rozkosznym grymasie, lekko do tyłu wyginasz. Prężysz się. Grzbiet, ostry łuk gotyckiej katedry przypomina. Sklepienie. Czaszka. Wierzyć? Nie wierzyć? Kocham! Ostro. Kurewsko. Pięknie. Nie dotykaj się do mnie! Możesz jedynie na niego spojrzeć.
Jak zrobisz sobie dobrze, dam ci go na chwilę potrzymać. W buzi. No wiem. Wtedy, to sam się pieprz! Pokażę ci. Wiesz jaki jestem sprytny? Już?! Dochodzisz?! Szczyt marzeń. Pragnień. Żądza. Orgazm. Instynkt. Zew. Natura. Organizm. Kto go oszuka? Ja? Nigdy! Nie daj panie boże! Kiedyś chciałem być księdzem. Byłem ministrantem. Byłem. Na szczęście. A ty? Ja? Pierdolę się całe życie! Z sobą, z innymi, a teraz z tobą. Jeb mnie! Kochaj! No? Jebiesz, czy nie? Dobrze. Nie, to nie. Idę sobie.
Masturbacja, brandzlowanie, wiesz kochanie? Wiesz? No wiem przecież. Jestem do tego przyzwyczajona. Większość chłopaków zadowala się sama. O mnie zapominają. Odwracają się po, i mówią, dobranoc, śpij smacznie. Było cudownie, nieprawdaż? A mnie jajniki bolą, macica szalej, z pochwy sperma się leje. Mówię ci, okropnie! A czy z tobą będzie mi dobrze? Przekonasz się. Najpierw cię rozpalę, a później spłoniesz. Będziemy się kochać? Chcesz tego? Oczywiście! Ale najpierw musimy się poznać. Ach! Już rozumiem! To po to te testy. Poligon. Przedbiegi. Proste. Chcę byś się podnieciła, chcę byś mnie zobaczyła. A ja ciebie. Nigdy nie widziałem samozaspokajającej się kobiety. A ty? Widziałaś brandzlującego się chłopaka? Tylko na filmie. W kinie.
Dobrze. Kontynuujmy. Jesteśmy piękni. Też wytrzepię konika. Przy tobie czuję się swobodnie. Jesteśmy wolni. Prawie. Niemalże. No już. Chodź do mnie. Będziemy. Popłyniemy. Zjemy. Ugotujemy. Sobą pochłonięci. Piekielni. Boską miłością przesiąknięci. Przeklęci!
To jest deficytowe. To jest zazdrosne. Litości nie mam. Niech się śmieją. Zgnilizna. Trzoda. Chlew. Obora. Won! Nas nie ma! Dla was. Dla mas. Miłość, to wola, chcenie. Czcze, puste pragnienie. Niespełnienie. Amen.
Miły jest, mówię ci, uwierz na słowo. Nie opiszę, nie namaluję. Sama chodź, zobacz. Pozwolę. Na początek. Pasek rozepniesz, guzik od spodni. Później suwak rozsuniesz, reszta opadnie. Jeszcze jedna przeszkoda. Majtki. Sama je ściągniesz. Powoli, delikatnie. Nie za szybko. Jezu! Ależ fajnie! Stoję. A ty siedzisz wygodnie. Na foteliku skórzanym, licowanym, z chromowanymi poręczami. Patrzysz? Podoba się? Na razie. Nie pozwolę go dotknąć. Siedź i patrz. Wzdychasz? Sap, sap. Zosiu samosiu. Też się rozbierz. Za chwilę. Chcę widzieć, jak się masturbujesz. Nie wytrzymasz. Wierz mi. O! Ładnie!
Już? Ciuchy na podłodze porozrzucałaś. Nogi rozszerzyłaś. Oparłaś wygodnie. Bluzkę zadarłaś. Biust masz pełny, sutki sterczące. Czekają podniecone, niemal wkurwione. Rozumiem. Mam je polizać? Possać? No nie wiem? Wybacz. Zrób sobie sama dobrze. Masuj się. Majtki zdjęłaś. Piękna jesteś. Pełnokrwista. Cipka wino mi przypomina. Wytrawne, różowe. Rosa. American beauty. Santa carolina. Orzeźwiające.
A więc? Paluszkiem ją potrzyj. Koliście. Usta w zachwycie, rozkosznym grymasie, lekko do tyłu wyginasz. Prężysz się. Grzbiet, ostry łuk gotyckiej katedry przypomina. Sklepienie. Czaszka. Wierzyć? Nie wierzyć? Kocham! Ostro. Kurewsko. Pięknie. Nie dotykaj się do mnie! Możesz jedynie na niego spojrzeć.
Jak zrobisz sobie dobrze, dam ci go na chwilę potrzymać. W buzi. No wiem. Wtedy, to sam się pieprz! Pokażę ci. Wiesz jaki jestem sprytny? Już?! Dochodzisz?! Szczyt marzeń. Pragnień. Żądza. Orgazm. Instynkt. Zew. Natura. Organizm. Kto go oszuka? Ja? Nigdy! Nie daj panie boże! Kiedyś chciałem być księdzem. Byłem ministrantem. Byłem. Na szczęście. A ty? Ja? Pierdolę się całe życie! Z sobą, z innymi, a teraz z tobą. Jeb mnie! Kochaj! No? Jebiesz, czy nie? Dobrze. Nie, to nie. Idę sobie.
Masturbacja, brandzlowanie, wiesz kochanie? Wiesz? No wiem przecież. Jestem do tego przyzwyczajona. Większość chłopaków zadowala się sama. O mnie zapominają. Odwracają się po, i mówią, dobranoc, śpij smacznie. Było cudownie, nieprawdaż? A mnie jajniki bolą, macica szalej, z pochwy sperma się leje. Mówię ci, okropnie! A czy z tobą będzie mi dobrze? Przekonasz się. Najpierw cię rozpalę, a później spłoniesz. Będziemy się kochać? Chcesz tego? Oczywiście! Ale najpierw musimy się poznać. Ach! Już rozumiem! To po to te testy. Poligon. Przedbiegi. Proste. Chcę byś się podnieciła, chcę byś mnie zobaczyła. A ja ciebie. Nigdy nie widziałem samozaspokajającej się kobiety. A ty? Widziałaś brandzlującego się chłopaka? Tylko na filmie. W kinie.
Dobrze. Kontynuujmy. Jesteśmy piękni. Też wytrzepię konika. Przy tobie czuję się swobodnie. Jesteśmy wolni. Prawie. Niemalże. No już. Chodź do mnie. Będziemy. Popłyniemy. Zjemy. Ugotujemy. Sobą pochłonięci. Piekielni. Boską miłością przesiąknięci. Przeklęci!
To jest deficytowe. To jest zazdrosne. Litości nie mam. Niech się śmieją. Zgnilizna. Trzoda. Chlew. Obora. Won! Nas nie ma! Dla was. Dla mas. Miłość, to wola, chcenie. Czcze, puste pragnienie. Niespełnienie. Amen.
-
ann13
-
ann13
w sumie nie mogę się z nią nie zgodzić, tylko ja bym ich tak daleko nie wysyłała, bo to podraża koszty ewentualnych delegacji, musiałaby zaistnieć jakaś międzyplanetarna dieta, zamiast kopenhaskiej
a dobrze, dobrze, dziękuję, wieczorem mam wychodne i idę sprawdzić na mieście, czy aby na pewno nie ma już dla mnie żadnego obiektu pożądania
w sklepie z sukienkami;)
a dobrze, dobrze, dziękuję, wieczorem mam wychodne i idę sprawdzić na mieście, czy aby na pewno nie ma już dla mnie żadnego obiektu pożądania
w sklepie z sukienkami;)
ann13, zajęty byłem. Ale przed chwilką coś tam napisałem. Masz.
mój ty kosmiczny obiekcie
miedzyplanetarny promieniu
relikcie big benu
archaiczną jesteś
stroną ciemną
nurzam się w tobie
jak w księżycowym pyle
rewersie! awersacjo ty moja!
moneto złota
potrzebujesz pieniędzy?
kupić ci sukienkę?
wiesz o tym, jestem biedny
dla ciebie jednak
co nie co odłożę
galernikami będziemy
burtami swych łodzi się zetkniemy
może nie utoniemy
może miłość nas zbawi
w oceanie rozkoszy się upaprzemy
w strumyk zabawy umoruszemy
(jak wygląda liczba mnoga od umorusać ?)
tektoniczny uskok
podwodny wulkan
wytrysk lawy
starcie płatów
bez światła
bez tlenu
bezwolnie
poruszam się w tobie
kierunek?
grenlandia!
dobrze!
iglo zbuduję
fokę upoluje
na surowo
wątrobę zjemy
razem będziemy?
nie zmarzniemy?
mój ty kosmiczny obiekcie
miedzyplanetarny promieniu
relikcie big benu
archaiczną jesteś
stroną ciemną
nurzam się w tobie
jak w księżycowym pyle
rewersie! awersacjo ty moja!
moneto złota
potrzebujesz pieniędzy?
kupić ci sukienkę?
wiesz o tym, jestem biedny
dla ciebie jednak
co nie co odłożę
galernikami będziemy
burtami swych łodzi się zetkniemy
może nie utoniemy
może miłość nas zbawi
w oceanie rozkoszy się upaprzemy
w strumyk zabawy umoruszemy
(jak wygląda liczba mnoga od umorusać ?)
tektoniczny uskok
podwodny wulkan
wytrysk lawy
starcie płatów
bez światła
bez tlenu
bezwolnie
poruszam się w tobie
kierunek?
grenlandia!
dobrze!
iglo zbuduję
fokę upoluje
na surowo
wątrobę zjemy
razem będziemy?
nie zmarzniemy?
-
ann13
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości