Moja Maja.
: 2010-11-30, 13:32
Miałem sen. Obudziłem się nad ranem i dość dobrze go zapamiętałem. Było około szóstej. A działo się tak. Leżałem na tapczanie z Mają. Trochę baraszkowaliśmy, ale nie za wiele. Chciała i bała się jednocześnie. Obmacywałem jej piersi najpierw tylko przez stanik. Zapomniałem wyjaśnić. Maja, to dość odległa już koleżanka z Czarnej Wieży z którą w latach młodości zawsze chciałem zgrzeszyć. Podobała się wszystkim chłopakom. Podziwialiśmy jej kształty nad rzeką. Niby to wrzucaliśmy ją do wody, ale jasne było, że każdy po prostu chciał dotknąć jej ciała. Choć przez chwilę potrzymać za jej rękę albo nogę. Z tego co wiem, z nikim w owym czasie nie sypiała. Był taki jeden co się przechwalał, że ją miał. Ba! Twierdził nawet, że to on właśnie pozbawił ją cnoty. Nazywał się Smok, ale był wielkim bajarzem, więc nie bardzo mu wierzyłem. „Ech! Kuwa! Blaszka! Schrupałem ją!” Wszyscy się z niego naśmiewali. Ale jak teraz o tym sobie myślę, to chuj wie?, może i przydybał ją gdzieś w stogu albo na łące, byli przecież sąsiadami. Może gdzieś przy sianokosach mogło się coś takiego wydarzyć. Zostawmy to jednak, bo nie rozstrzygniemy tego zagadnienia. A więc, zabawiamy się, i w pewnym momencie słyszę odgłosy chlupania i mlaskania. Niewątpliwie, ktoś obok nas komuś obciąga. Odwracam głowę od Mai, patrzę, a na drugim tapczanie leży na plecach wyciągnięty jak struna mój kolega, ksiądz Jacek. Pyta stoi mu sprężyście, a nad nią pochyla się jakaś nieznajoma dziewczyna. Robi mu dobrze, ale on o tym nic nie wie. Śpi. Uśmiecha się i śpi. „Nie grzeszy”, pomyślałem sobie, i zabrałem się ponownie za Maję, która również dostrzegła całe to wydarzenie. W zachęcającym wygięciu oparła głowę o moją klatkę i po raz pierwszy dała sobie wsunąć rękę pod biustonosz. Kilkakrotnie przeciągnąłem dłońmi, jakby od niechcenia, po jej sutkach, a następnie wziąłem je w palce, raz jeden, raz drugi, i pokręciłem jak potencjometrem w radiu dostrajając falę. Fala za falą nadciągała nieubłaganie. Obok mlaskanie. Druga ręka powędrowała w okolice majtek. Delikatnie, by nie spłoszyć czujnej zwierzyny miziałem pachwiny. Jej naprężone ciało sztywniało szykując się do skoku w chaszcze. Już się nie bała. Odchyliłem koronkową bieliznę i zacząłem masować łechtaczkę. Mokry i ciepły guziczek. Kolisty ruch palca doprowadzający do szału. Wsadziła rękę pod moje opięte do granic wytrzymałości bokserki i zaczęła go głaskać, ściskać, tarmosić, zsuwać, nasuwać, szarpać za włosy. Robiła z nim co chciała. Wytrawnie, kunsztownie, a jednocześnie wściekle i miękko zarazem. Kolega ksiądz nie dawał moim myślom spokoju. Czy było mu tak dobrze jak mi? Przecież on śpi. Uśmiecha się co prawda, ale czy wie co mu jest? Czy grzeszy? Czy bez świadomości popełnia grzech? Chyba nie. Z pewnością nie. Religia rozjebała mój sen i obudziłem się. A chuj jak stał tak stał. Zacząłem nowy dzień.