Instrukcja obsługi

tutaj przeprowadzane sa konkursy, publikacje konkursowe wklejamy tutaj
sław35

Instrukcja obsługi

Post autor: sław35 »

- Pójdziemy pieszo, to niedaleko.
- A nie możemy wziąć taksówki?
- Dłużej będziemy na nią czekać niż jechać.
- Ale mój chłopak może tędy iść.
- No i?
- Nie chcę go spotkać.
- Spokojnie. Skręcamy za tamten róg i prosto 500 metrów. Jakby co możemy udawać, że się nie znamy.
- Przecież się nie znamy.
- No widzisz.
Śnieg znikał w oczach zostawiając po sobie spore kałuże. Kolejna odwilż tej zimy. Gdzieniegdzie jednak zostały jeszcze spore zaspy.
Dziewczyna nosiła buty na dużym koturnie. Nie przepadałem za tym rodzajem obuwia, jak dla mnie były zbyt toporne. Wyglądało, że są zbyt ciężkie dla niej, miała małe stopy, z trudem drobiła po chodniku.
- Masz wygodne buty? – zapytałem.
- O co ci chodzi?
- Nie, nic. Sorry, zboczenie zawodowe.
- Tak? A, czym się zajmujesz?
- Projektuję buty.
- Naprawdę? Chyba fajna praca, nie?
- Lubię buty.
- Czytałam ostatnio w necie o jakimś nowym programie do wybierania butów. Podobno sam za ciebie wybiera najlepszy dla ciebie model. Wiesz coś o tym?
- „Choose your shoes if you can’”. Patent z Londynu stworzony przez jakąś firmę obuwniczą. Kupujesz od nich program i instalujesz w komputerze. Podajesz swoje dane, wiek, rozmiar buta, do tego rozwiązujesz test psychologiczny. Klikasz i po chwili na ekranie pojawiają się buty najbardziej odpowiadające twojemu charakterowi.
- I to wszystko?
- Tak. Wysyłasz potem zamówienie internetem.
- Fajna sprawa.
Koturny to był szczegół, poza nimi u dziewczyny było wszystko w porządku. Nosiła niebieskie dżinsy opinające jej szczupłe nogi, mocne uda i wąskie pośladki. Miała na sobie kożuszek z dużym, puszystym, srebrnym kołnierzem. Spod niego przebijały się jędrne piersi, walczące o to, żeby wyrwać się na powierzchnię. Na dłoniach popielate rękawiczki. W szczególny sposób trzymała małą podłużną torebkę z ciemnymi uszkami, z dala od siebie nie pozwalając się nią dotknąć, trochę jakby bała się, że ją oparzy albo wypali dziurę w dżinsach. Albo jakby wyprowadzała na spacer jamnika.
Szliśmy chwilę.
- Masz dziwny sposób rozmawiania – powiedziała. - Spuszczasz wzrok rozmawiając. Zawsze tak robisz, czy tylko się mnie wstydzisz?
- Nie, coś ty, daj spokój. Ćwiczę pamięć. Rozmawiając z kimś spuszczam wzrok i próbuję przypominać sobie jak wygląda. Przypominam sobie, czy ma może jakiegoś pieprzyka, znamię, jaki kolor oczu.
- Robisz sobie portret pamięciowy.
- No właśnie.
Po chwili.
- A tak naprawdę po prostu jestem nieśmiałym facetem.
- I dlatego umawiasz się z takimi jak ja.
- Jasne. I robię to przy zgaszonym świetle i mam małego... Ale mnie rozgryzłaś.
- Znam się na ludziach. Czytam horoskopy.
Uśmiechnęła się. Miała wyjątkową łatwość do łapania, o co chodzi. Przynajmniej takie miałem wrażenie.
- Jak jesteś taki mądry, powiedz jak wyglądam... Nie patrz!
- ...
- Oczy?
- Brązowe.
- Zawsze mówiłam, że ktoś mi je wbił do środka.
- Nie, no, fajne są.
- Nos?
- No masz.
- Jesteś bardzo spostrzegawczy. Rzeczywiście musisz ćwiczyć pamięć.
- Nos wielkości małej. Uszy normalne.
- Usta?
- Jakbyś nie chciała za dużo o sobie powiedzieć. Bardzo zaciśnięte.
- Kolor tuszu do powiek?
- Jasny fiolet.
- Włosy?
- Kręcone, brązowe. Dużo ich.
- Chciałam je ostatnio obciąć.
- Nie musisz tego robić. Jest w porządku jak jest.
- Mój chłopak twierdzi, że będzie mi lepiej w krótkich.
- A ty jak uważasz?
- Mnie się podobają. Lubię je... Daleko jeszcze?
- Nie, za tamtym czerwonym neonem.
- Tym, migającym?
- Tak.
Chwilę później stanęliśmy przy zakratowanej bramie. Ściągnąłem klucze z szyi.
- Nosisz klucze na szyi? – zapytała.
- Mam sporo kieszeni. Traciłbym dużo czasu na ich szukanie... Cholera, zawsze tak się dzieje.
- Co?
- Zacina się w momencie najbardziej nieodpowiednim.
Zacząłem się trochę szarpać z zamkiem, moje codzienne zapasy.
- Szczególnie lubi, kiedy idę z zakupami. Jak mam zajęte wszystkie ręce.
- Całe szczęście nie masz teraz zakupów... Jeszcze nie płaciłeś.
Spojrzałem na nią. Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo akurat ustąpił zamek. Zresztą nic mi nie przychodziło do głowy.
Weszliśmy w ciemny korytarz. Ściany odsłaniały pomarańczowe cegły, jak zwykle od trzynastu lat. Na ziemi leżało trochę tynku, który wyglądał jak łupież.
Dziewczyna spojrzała na mnie.
- Wiesz, że się garbisz?
- Wiem. Szukam drobnych.
Przeszliśmy przez dziedziniec. W klatce schodowej sterczał rząd szczerbatych, pustych skrzynek pocztowych.
- Już dawno nie widziałam skrzynek na listy niezapchanych ulotkami z pizzerii.
Włączyłem komórkę, poświeciłem po ścianach w poszukiwaniu włącznika.
- Mogłem pomacać ręką po ścianie, ale wolałem oszczędzić sobie wrażeń. Lubią tu sobie wystawać przewody z włączników.
Przed nami schody pięły się szerokim, kwadratowym łukiem.
- Które piętro? – zapytała.
- Zgadnij
- Ostatnie.
- Nie, czwarte. Ostatnie to strych.
W mieszkaniu usiedliśmy w sypialni. Wyciągnęła z paczki papierosa. Usiadłem obok niej.
- Nie boisz się umawiać z nieznajomymi? – zapytałem.
- Z tobą nie. Masz sympatyczną twarz.
- Staram się. Używam dobrych kremów do twarzy.
- Mogę zapalić?... Cholera, ostatni.
- Trochę to dziwnie brzmi.
- Jak?
- Ostatni papieros.
Spojrzała w stronę pustych okien.
- Nie lubisz zasłon?
- Wolę rolety.
- Ale ich też nie masz.
- Zbieram się do kupna odkąd się wprowadziłem.
- Kiedy to było?
- Osiem miesięcy temu.
Odłożyła papierosa.
- Możemy zgasić światło?
Wstałem i zgasiłem. Sypialnię rozświetlał słaby blask ulicznych latarń. Szybko się rozebraliśmy. Dziewczyna została w staniku i majtkach. Wsunęła się pod kołdrę. Miała zimne pięty.
- Mogę zostać w samych majtkach. Mój chłopak tak robi.
Nie skomentowałem tego. Rozebrałem ją do końca. Łaskotały ją moje palce na piersiach.
Półtorej minuty później. Może dwie. Ubierała się z powrotem, położyłem na stole pieniądze.
- Zamówię ci taksówkę.
Pokiwała głową. Zamówiłem. Wyszła.
Leżąc poczułem, że COŚ poruszyło się na pościeli. Zamajaczyło TO w świetle latarń wpadającym z ulicy. Szybko się pozbierało, zsunęło z pościeli i uderzyło głucho o podłogę. Podpełzło do okna, przedostało się przez uchylony lufcik i wyskoczyło. Nie zdążyłem się TEMU dokładnie przyjrzeć.
Ubrałem bokserki, jak zwykle tyłem naprzód, więc musiałem je jeszcze szybko poprawić. Podszedłem do okna i wyjrzałem. W zadrzewionej alejce przy ulicy kucała dziewczyna i kończyła coś pisać na mokrym śniegu. Podjechała taksówka. Dziewczyna wstała, wsiadła do taksówki i odjechała. TO COŚ miała już w sobie.
Po chwili stałem już na dole. Na śniegu zapisany był jej numer telefonu.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość