będąc małą biedroneczką
tylko z jedną kropeczką
bo skąpa matka natura
jej więcej dać nie chciała
i tak wesolutko latała
z kwiatuszka na kwiatek
wiodła zycie sielskie
a miejscami anielskie
gdy dostawała jeszcze większych
od tych co miała skrzydełek
przeważnie na ostro w KFC
a jak się już zmęczyła
tym ciągłym fruwaniem
przysiadała sobie czasem
pomiędzy ciemnym borem a lasem
na pierwszym ale za to lepszym
kolorowym świerszczyku
i bezwstydnie rozkładając nózki
po cichutku rozkosznie bzykała
bo wzdychac wcale nie umiała
jak do kawy to do kawy ...
w takim razie ja nic nie powiem, oprocz tego, ze to mi sie podobalo szczegolnie...
a jak się już zmęczyła
tym ciągłym fruwaniem
przysiadała sobie czasem
pomiędzy ciemnym borem a lasem
...
