List
Dlugo nie padalo. Cale miesiace. To i teraz co chwile niebo zasnuwa sie chmurami. Czasem kropi. Czasem nawet leje. Wlasciwie to bez znaczenia. Miliony kropel spadajacych z nieba zdaje sie byc pozbawionych jakiegokolwiek sensu. Drzewa rosna... Ale po co?
Poza kuchnia swiat na powaznie traci sens. Kuchnia staje sie pudlem absurdu. Chef Craig jakby rozumial moja paranoje. Codziennie nabijam kilkanascie kurczakow na metalowe prety by je smazyc. Czekam az nabiora odpowiednio zlotego koloru. Wlaczam maszyne ktora je obraca, swiatlo ktore je oswietla. Nastawiam palniki tak by ich nie spalic i by ugotowaly sie odpowiednio szybko. Moze i ptactwo na farmach chodowlanych ma przesrane zycie. Ale innego przeciez nie widzialo. Pojecia nie ma ze moze byc lepiej. Ze sa deszcze, polany, ziarenka wszelkiego rodzaju. Ludzie ktorzy tak uzalaja sie nad tymi zwierzetami chyba wyraznie przeceniaja ptasia zdolnosc do myslenia abstrakcyjnego. Kurczak ma boga. Jego zycie ma cel. Zostaje poczety po to by urosnac na farmie. Zginac. Zostac wypatroszonym. Ugotowanym. Zjedzonym przez swojego stworce.
Czasem zdarzy sie, ze kurczak sie zestarzeje zanim trafi na talerz. Trzeba go wypiepszyc do kosza. Wpisac w notes strat. I wszystko traci sens. Cale jego zycie krecilo sie w okol jednego celu. Ludzkiego zoladka. Narodziny takiego kurczaka, farma, pasze. Wszystko okazuje sie zupelnie bezcelowe.
Kuchnia to swiat zwierzecy. Ciagla walka. O pozycje, o reputacje, o miejsce w szeregu. Nawet w najmniejszej kuchni tworza sie gangi.. z jednymi trzymasz, innych masz za wrogow z ktorymi wiecznie walczysz. Jednych kochasz. Drugich w glebi serca nienawidzisz. Jednak te emocje zadko wychodza na zewnatrz. Zdarza sie, ze podczas bardzo trudnych dni, wielkiego zmeczenia, tryby przestaja sie zazebiac. I wybucha pozar. Wypiepszasz z siebie emocje. Okazujesz nienawisc. Miejsce wybucha. Tego nie da sie zmienic. To prawo swiata zwierzecego. Nie bedzie idealnej kuchni. Tak jakby ktos chcial dobrac taki tuzin szczurow, ktore zylyby razem w komunie i nie staraly sie zdominowac swojego terytorium.
Swiat poza kuchnia jakby nie istnial. Jakby nic sie w nim nie dzialo. W zestawieniu z ustawieniem moich skladnikow. Z ich iloscia, jakoscia i porzadkiem ktory panuje na moich stolach.. poza kuchnia wszechswiat to zupelny chaos. Trudno przeskoczyc z swiata idealnie konkretnego w wielka mase parszywego relatywizmu. To nie do zniesienia.
Domy, drzwa, przejscia dla pieszych? O co w tym wszystkim chodzi? I ludzie. Miliony. Choc przeciez wystarczy garstka by zniszczyc wszystko.
I dziwactwo zwane Borderline Personality Disorder.
poludnie
-
dean
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości