Dokładeczka.
: 2010-05-05, 10:46
Napisać ci kawałek prozy? Kolejny, jakiś taki, wyborowy? Mniamuśny. Maślany, grzyb, piernik zakichany. Toż to! Prawie poezja. Rymowanka jakaś nieskończona. Pierdolona! A miała być proza. Kurwa! Obłęd! Nie umiem opowiadać, w całości składać. Słowa rozwlekłe, ciągną, wloką jak guma. Balonówka z historyjką Disneya. To musi płynąć, drgać, falować, szeleścić. Wietrzyku kochany, przeleć mnie, dmij, zabierz mnie stąd. Aniele? Chcesz czuć dreszcze. Gęsią skórkę. Co chcesz? Mnie popieścić? Zajrzeć mi do rozporka? Pomacać? Chcesz go? Mego jedynego, kochanego. Własnego. Max nam się kłania.
Miły jest, mówię ci, uwierz na słowo. Nie opiszę, nie namaluję. Sama chodź, zobacz. Pozwolę. Na początek. Pasek rozepniesz, guzik od spodni. Później suwak rozsuniesz, reszta opadnie. Jeszcze jedna przeszkoda. Majtki. Sama je ściągniesz. Powoli, delikatnie. Nie za szybko. Jezu! Ależ fajnie! Stoję. A ty siedzisz wygodnie. Na foteliku skórzanym, licowanym, z chromowanymi poręczami. Patrzysz? Podoba się? Na razie. Nie pozwolę go dotknąć. Siedź i patrz. Wzdychasz? Sap, sap. Zosiu samosiu. Też się rozbierz. Za chwilę. Chcę widzieć, jak się masturbujesz. Nie wytrzymasz. Wierz mi. O! Ładnie!
Już? Ciuchy na podłodze porozrzucałaś. Nogi rozszerzyłaś. Oparłaś wygodnie. Bluzkę zadarłaś. Biust masz pełny, sutki sterczące. Czekają podniecone, niemal wkurwione. Rozumiem. Mam je polizać? Possać? No nie wiem? Wybacz. Zrób sobie sama dobrze. Masuj się. Majtki zdjęłaś. Piękna jesteś. Pełnokrwista. Cipka wino mi przypomina. Wytrawne, różowe. Rosa. American beauty. Santa carolina. Orzeźwiające.
A więc? Paluszkiem ją potrzyj. Koliście. Usta w zachwycie, rozkosznym grymasie, lekko do tyłu wyginasz. Prężysz się. Grzbiet, ostry łuk gotyckiej katedry przypomina. Sklepienie. Czaszka. Wierzyć? Nie wierzyć? Kocham! Ostro. Kurewsko. Pięknie. Nie dotykaj się do mnie! Możesz jedynie na niego spojrzeć.
Jak zrobisz sobie dobrze, dam ci go na chwilę potrzymać. W buzi. No wiem. Wtedy, to sam się pieprz! Pokażę ci. Wiesz jaki jestem sprytny? Już?! Dochodzisz?! Szczyt marzeń. Pragnień. Żądza. Orgazm. Instynkt. Zew. Natura. Organizm. Kto go oszuka? Ja? Nigdy! Nie daj panie boże! Kiedyś chciałem być księdzem. Byłem ministrantem. Byłem. Na szczęście. A ty? Ja? Pierdolę się całe życie! Z sobą, z innymi, a teraz z tobą. Jeb mnie! Kochaj! No? Jebiesz, czy nie? Dobrze. Nie, to nie. Idę sobie.
Masturbacja, brandzlowanie, wiesz kochanie? Wiesz? No wiem przecież. Jestem do tego przyzwyczajona. Większość chłopaków zadowala się sama. O mnie zapominają. Odwracają się po, i mówią, dobranoc, śpij smacznie. Było cudownie, nieprawdaż? A mnie jajniki bolą, macica szalej, z pochwy sperma się leje. Mówię ci, okropnie! A czy z tobą będzie mi dobrze? Przekonasz się. Najpierw cię rozpalę, a później spłoniesz. Będziemy się kochać? Chcesz tego? Oczywiście! Ale najpierw musimy się poznać. Ach! Już rozumiem! To po to te testy. Poligon. Przedbiegi. Proste. Chcę byś się podnieciła, chcę byś mnie zobaczyła. A ja ciebie. Nigdy nie widziałem samozaspokajającej się kobiety. A ty? Widziałaś brandzlującego się chłopaka? Tylko na filmie. W kinie.
Dobrze. Kontynuujmy. Jesteśmy piękni. Też wytrzepię konika. Przy tobie czuję się swobodnie. Jesteśmy wolni. Prawie. Niemalże. No już. Chodź do mnie. Będziemy. Popłyniemy. Zjemy. Ugotujemy. Sobą pochłonięci. Piekielni. Boską miłością przesiąknięci. Przeklęci!
To jest deficytowe. To jest zazdrosne. Litości nie mam. Niech się śmieją. Zgnilizna. Trzoda. Chlew. Obora. Won! Nas nie ma! Dla was. Dla mas. Miłość, to wola, chcenie. Czcze, puste pragnienie. Niespełnienie. Amen.
Miły jest, mówię ci, uwierz na słowo. Nie opiszę, nie namaluję. Sama chodź, zobacz. Pozwolę. Na początek. Pasek rozepniesz, guzik od spodni. Później suwak rozsuniesz, reszta opadnie. Jeszcze jedna przeszkoda. Majtki. Sama je ściągniesz. Powoli, delikatnie. Nie za szybko. Jezu! Ależ fajnie! Stoję. A ty siedzisz wygodnie. Na foteliku skórzanym, licowanym, z chromowanymi poręczami. Patrzysz? Podoba się? Na razie. Nie pozwolę go dotknąć. Siedź i patrz. Wzdychasz? Sap, sap. Zosiu samosiu. Też się rozbierz. Za chwilę. Chcę widzieć, jak się masturbujesz. Nie wytrzymasz. Wierz mi. O! Ładnie!
Już? Ciuchy na podłodze porozrzucałaś. Nogi rozszerzyłaś. Oparłaś wygodnie. Bluzkę zadarłaś. Biust masz pełny, sutki sterczące. Czekają podniecone, niemal wkurwione. Rozumiem. Mam je polizać? Possać? No nie wiem? Wybacz. Zrób sobie sama dobrze. Masuj się. Majtki zdjęłaś. Piękna jesteś. Pełnokrwista. Cipka wino mi przypomina. Wytrawne, różowe. Rosa. American beauty. Santa carolina. Orzeźwiające.
A więc? Paluszkiem ją potrzyj. Koliście. Usta w zachwycie, rozkosznym grymasie, lekko do tyłu wyginasz. Prężysz się. Grzbiet, ostry łuk gotyckiej katedry przypomina. Sklepienie. Czaszka. Wierzyć? Nie wierzyć? Kocham! Ostro. Kurewsko. Pięknie. Nie dotykaj się do mnie! Możesz jedynie na niego spojrzeć.
Jak zrobisz sobie dobrze, dam ci go na chwilę potrzymać. W buzi. No wiem. Wtedy, to sam się pieprz! Pokażę ci. Wiesz jaki jestem sprytny? Już?! Dochodzisz?! Szczyt marzeń. Pragnień. Żądza. Orgazm. Instynkt. Zew. Natura. Organizm. Kto go oszuka? Ja? Nigdy! Nie daj panie boże! Kiedyś chciałem być księdzem. Byłem ministrantem. Byłem. Na szczęście. A ty? Ja? Pierdolę się całe życie! Z sobą, z innymi, a teraz z tobą. Jeb mnie! Kochaj! No? Jebiesz, czy nie? Dobrze. Nie, to nie. Idę sobie.
Masturbacja, brandzlowanie, wiesz kochanie? Wiesz? No wiem przecież. Jestem do tego przyzwyczajona. Większość chłopaków zadowala się sama. O mnie zapominają. Odwracają się po, i mówią, dobranoc, śpij smacznie. Było cudownie, nieprawdaż? A mnie jajniki bolą, macica szalej, z pochwy sperma się leje. Mówię ci, okropnie! A czy z tobą będzie mi dobrze? Przekonasz się. Najpierw cię rozpalę, a później spłoniesz. Będziemy się kochać? Chcesz tego? Oczywiście! Ale najpierw musimy się poznać. Ach! Już rozumiem! To po to te testy. Poligon. Przedbiegi. Proste. Chcę byś się podnieciła, chcę byś mnie zobaczyła. A ja ciebie. Nigdy nie widziałem samozaspokajającej się kobiety. A ty? Widziałaś brandzlującego się chłopaka? Tylko na filmie. W kinie.
Dobrze. Kontynuujmy. Jesteśmy piękni. Też wytrzepię konika. Przy tobie czuję się swobodnie. Jesteśmy wolni. Prawie. Niemalże. No już. Chodź do mnie. Będziemy. Popłyniemy. Zjemy. Ugotujemy. Sobą pochłonięci. Piekielni. Boską miłością przesiąknięci. Przeklęci!
To jest deficytowe. To jest zazdrosne. Litości nie mam. Niech się śmieją. Zgnilizna. Trzoda. Chlew. Obora. Won! Nas nie ma! Dla was. Dla mas. Miłość, to wola, chcenie. Czcze, puste pragnienie. Niespełnienie. Amen.