• Ostatnie utwory

    ludzie kuchni - chef samuel benedetto


    bywalo tak: on kroi jakiegos tam zajaca, ja sie piepsze z obieraniem marchwi i zaczynam pogawedke:

    - hej sammy!
    - co?
    - jaka jest twoja ulubiona piosenka o milosci?

    chwila namyslu

    - smack my bitch up, a twoja?
    - cross down traffic.

    chef samuel benedetto w kuchni jest jak 27 goli iana rusha zdobytych w derbach liverpoolu. rozmawialismy sporo. byl jednym z tych bardzo niewielu kucharzy z ktorymi dalo sie rozmawiac. gosc z kanady, opowiadal o kanadzie. ja mu troche opowiadalem o polsce, rosji itd. chyba wiele rozumial. czesto mowilismy o kuchni, o roznych stylach, kucharzach, miejscach i takich tam.. pilismy po pracy piwo i rozprawialismy o jedzeniu, restauracjach i sztuce. od 16 roku zycia - 18 lat spedzil w kuchni. zdecydowanie najlepszy kucharz jakiego w zyciu widzialem.
    irracjonalnie skromny.

    mlodosc mial kolorowa. jadl kwasy, palil trawke, eksperymentowal z innym kurestwem. opowiadal mi o tym jak w wieku 16 lat wyprowadzil sie z domu i pojechal do toronto:

    - kolega wynajal mi pokoj - mowil a ja sluchalem meczac sie jednoczesnie z otwieraniem ostryg - mielismy wtedy w kanadzie taka popularna tania whisky, wszedlem do tego mieszkania a tam pol sciany bylo zastawione dekoracja stworzona z pustych butelek tego gówna. spojrzalem na to wszystko i pomyslalem... nice.
    kiedy skonczyl opowiadac ta historie usmiechnal sie tak jak robia to piraci w bajkach. ja sie nie smialem bo w tamtych czasach przy ostrygach nie bylo mi wesolo. pozniej nabralem wprawy.

    irytowala mnie jego nieludzkosc.

    chef benedetto sie nie spoznia.
    chef benedetto nie choruje.
    chef benedetto nie wychodzi przedwczesnie.
    chef benedetto nie bierze przerw.
    chef benedetto nie marudzi.
    chef benedetto nie jest zmeczony.
    chef benedetto nie ma gorszych dni.


    chef benedetto wiedzial naprawde duzo o jedzeniu. czesto zadawalem mu durne pytania odnosnie smakow. mozna go bylo pytac jak bedzie smakowala potrawa skladajaca sie z ogorka kiszonego i dzemu z malin, przeoranych przez mikser. nigdy takiego kurestwa nie jadl ale wie jakby to smakowalo. poprostu chlop wiedzial co, gdzie, kiedy, z czym, jak i komu smakuje.

    bywalo tak: ja zawijam male szparagi i grzyby inoki w nori a on powiedzmy, ze kroi czerwona cebule na salse. rozmawiamy o jedzeniu:

    - hej sammy?
    - co?
    - jaka cegla jest slodsza? biala czy czerwona?
    - mysle ze biala
    - jaka wolisz?
    - czerwona

    bywalo tez tak: ja nic nie robie. w istocie nic nie robienie w kuchni nie bylo dla mnie zupelnie obcym zajeciem i z reguly mieszalem je starannie z innym zajeciem polegajacym na udawaniu, ze cos jednak robie. on - zawsze cos robil. no i rozmawiamy.

    - hej sammy?
    - co?
    - jakbys mial zjesc tonyego lahma, to w jakim sosie?
    - nie wiem, jakims pikantnym chyba. moze w red nam jihm..
    - ja bym go chyba nie zjadl.
    - dlaczego nie?

    byl himeryczny. nie zawsze dalo sie z nim rozmawiac. bywalo, ze przez caly dzien nic tylko stal przy tej swojej desce z nozem w dloni i kroil jakies kurestwa. nic nie mowil. caly dzien.

    obydwoje mnielismy alergie na glupote coponiektorych ludzi i czesto rozmawialismy o tej dolegliwosci. reagowalismy jednak inaczej. on jakos bardziej z kurtuazja, profesjonalnie. ja po swojemu.

    kibicowal manchesterowi united. debil.

    powiedzialem mu kiedys kiedy kroil rybe seabas:

    - jesli zjesz porcje tego cholerstwa na surowo, dam ci 20 f.
    - ok - wlozyl do ust, zul dlugo, wyplul - nie da sie tego pogryzc.
    - i dobrze.

    wciaz sie wydurnialismy na rozne sposoby. pamietam jak w starej kuchni robilismy cos ze swiniakiem i powycinalismy kawalki skory z sutkami by przykleilic to sobie do fartuchow.. kiedy kelnerki wchodzily do kuchni wygladalismy dokladnie tak, jakbysmy mieli wyciete dziury w fartuchach w ten sposob, ze widac nam bylo sutki. wygladalo to rownie komicznie co obrzydliwie. my sie smialismy, kelnerki byly zgorszone.

    kelnerstwa nienawidzil... ladne kelnerki naturalnie adorowal, jak kazdy. bywal chyba przesadnie chamski. wprawdzie agresywnosc werbalna w stosunku do kelnerstwa jest zjawiskiem naturalnym i w pelni uzasadnionym ale niekiedy odnosilem wrazenie, ze przesadza.

    - hej sam
    - hej, co tam?
    - odszedlem z kuchni
    - serio?

    Wyświetlenia: 4255  •  Komentarze: 11  •  Napisz komentarz [ Wstecz ]




  •  Wyszukiwarka
  • Zaawansowane




  •  Link do nas
  • Podziel się linkiem do naszej strony . Użyj poniższego kodu HTML:




  •  Najnowsi użytkownicy


  • Jest 294 użytkowników online :: 0 zarejestrowanych, 1 ukryty i 293 gości

    Zarejestrowani użytkownicy: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika


  •  Statystyki
  • Podsumowanie
    Liczba postów: 114214
    Liczba tematów: 13146
    Liczba ogłoszenń 4
    Liczba przyklejonych: 139
    Liczba załączników 97

    Tematów dziennie: 2
    Postów dziennie: 16
    Użytkownicy dziennie: 0
    Tematów na usera: 78
    Postów na usera: 676
    Postów na wątek: 9

    Liczba użytkowników: 169
    Ostatnio zarejestrowany użytkownik: zeedyssy

  •  Ankiety
  • W którym okresie żyło ci się najlepiej?

    1944–1954

    14%
    1955–1964

    Brak głosów
    1965-1974

    Brak głosów
    1975-1984

    Brak głosów
    1985-1994

    43%
    1995.-2004

    Brak głosów
    2005-2014

    Brak głosów
    2015-2024

    43%

    Liczba głosów : 7

    Wyświetl temat


  •  Clock