nocami wpadam w fusy od herbaty
i odkrywam nowe pokłady rozpaczy

nie oglądam telewizora
chociaż lubię obejrzeć film

nie szukam powodów
kiedy je mam przed szarymi oczami

białe na brazowym stole
przykrytym serwetką od babci
(to mój talizman)

leżą listy zawiązane czerwoną wstążeczką
których nigdy nie otworzę
bo się boję

miłości nigdy nieodwzajemnionej
przyjemnością wspólnego liczenia
sobie pryszczy na plecach w wannie

kocham już przypadkiem
powoli i szybko
cierpliwie
a czasem zachłannie

kiedy cię liżę niedokładnie
albo jak mnie cicho rżniesz

rano robię przesłodzoną kawę
potem zaglądam w strugi deszczu
i patrzac przez słoik z małosolnymi ogórkami
wciaż się pocieszam














































ręką między nogami