Czasem jest tak, że tworzy się z kimś kod językowy jedyny w swoim rodzaju, i tylko z ludźmi jedynymi w swoim rodzaju. Chyba zawsze będę, pamiętać: Olu na Boga, nie biegnij! Po wypadku z torami, i w momencie kiedy motylim lotem usiłuję dobiec do zamykających się przed nosem drzwi MPK. Wyrosłam z nazywania pewnej czynności mianem: fuj, ale w domyśle fuj pozostanie, bo tyle razy rozkoszowałyśmy się tym fuj, że nie sposób o nim zapomnieć. I apropos kopalni, które każdemu tłumaczę jeśli tylko mi się nieopatrznie wyrwie, i wszędobylskie stare: co u starej, a jak stara...?
Poznałyśmy się mało prozaicznie bo w żeńskim akademiku, pod prysznicem na dodatek: koleżanko, czy możesz mi podać ręcznik....i tak się zaczęło...A potem doszła trzecia... Ta niepaląca...
Dobrze, że jedna choć była rozważna... Romantyczne kiedyś wszystkie, było minęło. Utknęłyśmy w pozytywizmie, chociaż nikt rozsądny nie śmieje się z panów tadeuszów, uznając książkę za komedię roku. Szkiełkiem i okiem przez świat z różowymi okularami na nosie i zapasem chusteczek rumiankowych w kieszeniach...
Temat rzeka. A ja przyrzekam solennie, udawać jutro, że nic a nic mnie nie wzrusza już Marsz Mendelsona....
A&A
takie tam sobie rozrzewnienie
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości