Namiętnie,
z języczkiem,
na powietrzu, w zimę.
Chciałbym,
lecz usta pierzchną
i zimno w łysinę.
Rano,
falujące oddechem
i wzrokiem pieszczone.
Chciałbym,
ale stygnie śniadanko
nie zjedzone.
Po obiedzie,
chciałbym,
soczyste serwować całuski,
więdnę jednak,
choć dekolt widzę i obcisłość bluzki.
Wieczorem
jej wyznam,
że coś mi się wali.
Już jestem, jak zwiędły krzaczek,
słodko kwaśnych malin.
Pamiętasz, jej powiem,
pamiętasz, bo czułaś,
powiem to otwarcie,
teraz tylko czasem stoi,
jak kiedyś, na warcie.
Zeznanie
Moderator: Gacek
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości